poniedziałek, 28 marca 2016

Marsjanin - Andy Weir - recenzja z portalu Fantasta.pl

Wśród fanów klasycznej, kosmicznej, eksploracyjnej science fiction da się czasem słyszeć głosy, iż znajduje się ona w głębokim kryzysie. Pomijając nawet fakt, iż fantastyka jako taka wydaje się wyraźnie zdominowana przez różne warianty fantasy, konwencję paranormalną czy też wszelkiej maści wariacje na temat mitologii, to nawet w ramach SF punkt ciężkości przesunął się w inną stronę. Mamy więc do czynienia z bogactwem space oper czy też fantastyki militarnej, zaś tzw. „twarda SF” ciąży coraz mocniej w kierunku rozważań na temat rozwoju technologii: osobliwości, bio- i nanotechnologii itd. Trudno się takiemu stanowi rzeczy dziwić – kultura popularna stała się przede wszystkim dostarczycielem lekkiej rozrywki, a nauka jaka taka przeniosła się zdecydowanie „bliżej Ziemi”. Era intensywnego, rozpalającego wyobraźnię tłumów podboju Kosmosu wydaje się być za nami. W oczywisty sposób przekłada się to także na tematy podejmowane przez fantastów. Z drugiej strony można stwierdzić, że obecnie jest dobry moment na renesans tematyki. Raz, że coraz śmielej mówi się o powrocie do eksploracji przestrzeni kosmicznej (programy załogowego lotu na Marsa czy eksploatacji złóż na asteroidach, komercyjne loty na orbitę itd.); dwa, że po tego typu treści znów chętnie sięga kino (Moon, Europa Report, Interstellar, Grawitacja i parę innych filmów) – a to spora zachęta dla twórców, chcących uszczknąć z komercyjnego tortu coś dla siebie. Czy podobną motywację miał Andy Weir, pisząc Marsjanina? Nie wiem, ale książka okazała się na tyle popularna, że została z powodzeniem przeniesiona na ekrany kin. Czyli jest sukces.

piątek, 25 marca 2016

Guardians of the Galaxy (Strażnicy Galaktyki): Angela - Brian Michael Bendis, Sara Pichelli

A z Nieba zstąpiła anielica...

Przy okazji lektury pierwszego tomu polskiej edycji Strażników Galaktyki sarkałem nieco na fakt, iż akcja była bardzo mocno związana z Ziemią, co mogło nieco rozczarowywać czytelników nastawiających się na gwiezdną rozrywkę pełną gębą. W przypadku tomu drugiego jest, cóż… podobnie. Znów Ziemi tu całkiem sporo, widać jednak, że historia nabiera coraz większego, iście galaktycznego, rozmachu.

poniedziałek, 21 marca 2016

Era Ultrona – Brian Michael Bendis, Brian Hitch, Brandon Peterson, Carlos Pacheco i inni

Jeśli przyjrzeć by się bliżej polityce wydawniczej obu największych wydawnictw komiksowych zza Wielkiej wody, trudno oprzeć się wrażeniu, że od paru ładnych lat wszystko kręci się na dobra sprawę wokół tzw. eventów. Serie seriami, czasem się przeplatają, czasem nie, dzieją się mniej lub bardziej rozbudowane historie, przy czym praktycznie co roku dostajemy jakąś miniserię z mnóstwem dodatkowych tytułów powiązanych, która ma być „rewolucyjna”, „zmienić obraz uniwersum” itp., itd. Tak na dobrą sprawę zmienia się jednak niewiele, dużo częściej czytelnik ma za to wrażenie powtarzalności ogólnego schematu. No, ale póki komiksy się sprzedają, kolejne eventy wydają się być nieuniknione. Napisana przez Briana Michaela Bendisa Era Ultrona wydaje się jednak nieco ten schemat łamać – czy w sposób udany?

piątek, 18 marca 2016

Kopia ojca - Philip K. Dick - recenzja z portalu Fantasta.pl

Philip K. Dick zasłużenie dorobił się renomy jednego z najbardziej fascynujących twórców w historii fantastyki. Znakomity literat, błyskotliwy umysł o fenomenalnej wyobraźni, a zarazem życiowy wykolejeniec, chory psychicznie geniusz wspomagający swe szalone wizje narkotykami. A jednocześnie człowiek z niebywałym zmysłem obserwacji społeczeństwa i wyczuleniem na problemy otaczającego go świata. O ile jednak jego powieści bywają dość nierówne: od absolutnych arcydzieł po nudne, mało twórcze ramotki, o tyle krótkie formy, które wyszły spod jego pióra poniżej pewnego poziomu nie schodzą. Tak się bowiem składa, że Dick był mistrzem pointy, przewrotności i twistu. Ale także, a może wręcz przede wszystkim, mistrzem pomysłu. Znakomitym dowodem na to jest kolejny, trzeci już, tom jego opowiadań zebranych.

poniedziałek, 14 marca 2016

Liga Sprawiedliwości. Tom 5. Wieczni Bohaterowie – Geoff Johns, Ivan Reis, Doug Mahnke i inni - komiksowa recenzja z Szortalu

Wieczne schematy

Wydany przez Egmont pod koniec ubiegłego roku event Wieczne Zło był (jest?) chyba pierwszym tego typu wydarzeniem prezentowanym polskiemu czytelnikowi w tak szerokim zakresie. Historie prowadzące do opowieści zebranej w głównym tomie rozciągały się bowiem na kilka równoległych serii i albumów. Lutowe premiery Egmontu (przynajmniej te z serii Nowe DC Comics) pozostały jednak w ramach fabuły traktującej o przybyciu na naszą Ziemię członków Syndykatu Zbrodni – złowieszczych sobowtórów członków Ligi Sprawiedliwości wprost z równoległego wszechświata. Między innymi dostaliśmy równoległą historię dziejącą się w Gotham City pod nieobecność Batmana, w serii Liga Sprawiedliwości mamy za to możliwość, z jednej strony, poznania nieco historii członków Syndykatu, z drugiej zaś, możemy dowiedzieć się, jak radzili sobie herosi nie grający pierwszych skrzypiec w głównym tytule (co po prawdzie nie powinno dziwić, gdyż w nim główne role odgrywają broniący ludzkości złoczyńcy).

piątek, 11 marca 2016

Wieczne Zło: Wojna w Arkham – Peter J. Tomasi, Scott Eaton i inni - komiksowa recenzja z Szortalu

Niby-Batman na sterydach

Jak większość współczesnych komiksowych eventów Wieczne Zło wykraczało znacznie poza to, co można obserwować w głównej serii. Wpływ wydarzeń związanych z główną osią fabularną na poszczególne serie to jedno, zaś poboczne, osobne tytuły powiązane z danym eventem, to coś kompletnie innego. Przykładem takiej pobocznej historii, powiązanej z napisanym przez Geoffa Johnsa eventem, jest Wieczne zło: Wojna w Arkham skupiające się na tym, co działo się w Gotham City w czasie, gdy Ziemią zawładnęli członkowie Syndykatu Zbrodni.

poniedziałek, 7 marca 2016

Joker – Brian Azzarello, Lee Bermejo - komiksowa recenzja z Szortalu


...i uśmiechaj się do ludzi.

Szaleństwo ma wiele oblicz. W komiksowym uniwersum DC wiele z nich można dostrzec w Azylu Arkham. A najbardziej charakterystycznym z nich jest oblicze Jokera – uśmiechniętego szaleńca, morderczego błazna-psychopaty, klasycznego odwiecznego nemesis Batmana, tak udanie sportretowanego na kartach Zabójczego żartu przez Alana Moore’a, czy też zagranego na wielkim ekranie przez Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera. Zawsze jednak postać ta była pokazywana przede wszystkim z perspektywy jego konfliktu z Mrocznym Rycerzem, a jej działania były skierowane właśnie na zamaskowanego obrońcę Gotham. Znani z miniserii Luthor Brian Azzarello i Lee Bermejo postanowili pokazać Jokera od nieco innej strony, bardziej osobistej, codziennej, choć nie mniej szalonej. I trzeba przyznać, że efekt – powieść graficzna zatytułowana po prostu Joker – jest po prostu brawurowy. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...