środa, 5 grudnia 2012

Córka żelaznego smoka. Smoki Babel - Michael Swanwick - recenzja z portalu Fantasta.pl

Właściwie od samego początku serii Uczta Wyobraźni wśród autorów, których teksty mogłyby się pod tym szyldem ukazać, wymieniany był Michael Swanwick. I choć pierwotnie mowa była raczej o nagrodzonych Nebulą Stacjach przypływu (może się jeszcze doczekam), koniec końców ukazały się dwie inne powieści tegoż autora – osadzone w tym samym świecie Córka żelaznego smoka i Smoki Babel. Choć są to teksty zawarte w jednej okładce i dzielące uniwersum, okazują się jednak być różne – odrębne i wyraźnie od siebie odmienne. To, co dla nich wspólne, to przede wszystkim wymykająca się klasyfikacjom konwencja. Swanwick serwuje nam coś, co na siłę można by określić jako fantasy, w którym magia i stworzenia rodem z baśni egzystują w świecie pełnym elementów technologii i kultury charakterystycznych dla znanej nam współczesności. Świadome, mechaniczne smoki koegzystują tu z ludzkimi mieszańcami, elfami, krasnoludami, duchami i trollami, a bohaterowie studiują alchemię, używają komórek, czy też przechadzają się po centrach handlowych. Nad wszystkim unosi się duch twórczości Jacka Vance’a, co tylko dobrze o autorze świadczy. Obie powieści wydane w tym obszernym tomie charakteryzuje świetny styl – elastyczny i malowniczy, przesycony dyskretnym, przewrotnym poczuciem humoru. Nic, tylko pogrążyć się w lekturze.



Otwierająca omawiany omnibus Córka żelaznego smoka jest jedną z najciekawszych powieści, jakie zdarzyło mi się czytać od bardzo dawna. Mroczny, brutalny świat wymykający się zaszufladkowaniom staje się areną pasjonującej historii o dojrzewaniu, poszukiwaniu własnej tożsamości i zmaganiu z losem. Swanwick idealnie dobiera proporcje między prezentacją scenografii i opowiadaniem losów Jane. Daleko mu przy tym od operowania banałem – choć tekstów o dojrzewających bohaterach było w historii literatury niemało, Amerykanin idzie niejako na przekór tradycyjnemu sposobowi podejmowania tego wątku na niwie fantastyki. Trudno jednoznacznie nazwać Jane bohaterką bądź antybohaterką – w zasadzie budzi ona sympatię jako ofiara świata i losu, obiekt wykorzystania walczący o swoją podmiotowość. Z drugiej jednak strony jej bunt, okrucieństwo, wyrachowanie, a czasem przerażająca wręcz pasywność względem tego, co życie jej przynosi, powodują, że jest postacią pełną paradoksów. Upodobanie Swanwicka do przekraczania granic konwencji to jednak coś więcej niż tylko zaludnienie stworzonego przez siebie świata produkowanymi w fabrykach smokami lub elfami w markowych garniturach. Bardzo istotnym elementem kompozycji staje się seks, a dojrzewanie Jane jest procesem w równym stopniu fizycznym, moralnym, emocjonalnym co seksualnym. Piękno, wzniosłość i delikatność mieszają się w Córce żelaznego smoka z brzydotą, upodleniem i brutalnością. Sam seks zaś potraktowany jest przewrotnie – Jane używa go jako narzędzia, sytuując się gdzieś pomiędzy klasycznym modelem femme fatale a typowym raczej dla męskich ról płciowych traktowaniem sfery seksualnej jako obszaru potwierdzania dominacji i podporządkowania. Ważny motyw stanowi też swoiście rozumiany fatalizm. Los, którego personifikacją jest smok Melanchton, także wydaje się być pełen paradoksów – jest bowiem czymś trwałym, wręcz nieodwołalnym (przynajmniej w mikroświecie Jane), ale i wyraźnie pcha świat i bohaterkę w kierunku zupełnej, autodestrukcyjnej zmiany. Swanwick stawia w swoim tekście pytania podstawowe: o podmiotowość, cel i sens działania, podporządkowanie i kształt społeczeństwa. Aluzje do znanej nam rzeczywistości są subtelne, lecz czytelne. Jest to jednak uniwersum na tyle spójne i atrakcyjne, że dyskretne posłużenie się tu i ówdzie jakimś elementem naszej własnej codzienności raczej stanowi smaczek, niż je w jakimś stopniu konstytuuje. Efektem jest książka znakomita, pomysłowa i intrygująca, a jednocześnie głęboka i znakomicie napisana. W moim mniemaniu Córka żelaznego smoka to dokonały przykład na to, jak wiele ma do zaoferowania fantastyka „na przecięciu” – potrafiąca wyzwolić się z gatunkowych konwencji bez uciekania w mainstream.

Trochę inaczej prezentują się na tle poprzedniczki Smoki Babel. Co prawda Swanwick sięga tu ponownie po młodego bohatera i wyraźnie eksploruje wątek fatalistyczny, jednak zasadniczo różna jest konstrukcja powieści. Will rodzi bowiem wyraźne skojarzenia z Vance’owckim Cugelem. Sama zaś powieść ma, przynajmniej do pewnego momentu, wyraźną strukturę epizodyczną. Zresztą nie może to dziwić, bowiem przed opublikowaniem jej w pełnej formie wiele z jej fragmentów miało okazję ukazać się jako odrębne teksty na łamach np. „Asimov’s Science Fiction”. Tekst nie jest w związku z tym tak równy jak poprzednia powieść autora osadzona w świecie faerie. Zresztą sama scenografia także potraktowana jest w trochę inny sposób. Świat przedstawiony w Smokach Babel jest znacznie nam bliższy, stanowi jakby emanację lub wykrzywioną, mroczną alternatywną wersję naszej codzienności. Nie brakuje tu zatem marek i gadżetów, z których my sami korzystamy, wszystko to jednak wpisane jest w kontekst pełen groteski i wyostrzenia. Samo Babel stanowi metaforę naszego świata – w tym sensie jest to powieść komentująca nasz świat znacznie bardziej niż Córka… Wyraźnym motywem jest tu władza, jej legitymizacja, terroryzm, a także kwestia nierówności społecznych i partycypacji. Inne rozłożenie akcentów, trochę odmienni bohaterowie i zupełnie różna konstrukcja powodują, że Smoki Babel czyta się zupełnie inaczej niż jej poprzedniczkę. Swanwick udowadnia tu, że przyjęta przez niego antykonwencjonalna konwencja (niektórzy określają ją jako swoiste New Weird, choć spotkałem się nawet z określeniami typu „elfpunk”) ma do zaoferowania wiele więcej, niż pokazał to w Córce żelaznego smoka. Obawiam się tylko, że fakt, iż pierwszą z książek osadzonych w tym uniwersum można śmiało określić mianem wybitnej, spowoduje, iż „zaledwie” bardzo dobre Smoki Babel znajdą się trochę w ich cieniu.

Z tej perspektywy trzeba przyznać, iż pomysł wydania obu tekstów w Polsce w jednym tomie musi cieszyć. Choć bardzo różne, są to powieści spójne tak pod względem niepowtarzalnego stylu samego Swanwicka, jak i pod względem przesłania w nich zawartego. Jakie ono jest? To już każdy musi odczuć na własną rękę. Warto sięgnąć po ten omnibus, choćby po to, aby przekonać się, że literatura bazująca na dziedzictwie fantasy wcale nie musi być banalna i ugrzeczniona. Fakt zaś, że jest napisana w sposób niepowtarzalny, czyni ją tym bardziej wartościową. 

Córka żelaznego smoka - 6/6
Smoki Babel  - 5/6

PS. Dziękujemy Wydawnictwu MAG za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

4 komentarze:

  1. brzmi bardzo zachęcająco :)
    ciekawe, czy i mi przypadłaby do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swanwicka nie znam zbyt dobrze, tylko o nim słyszałam. Ta pozycja to jedna z tych z UW, o których myślę, że dam im radę i chciałabym ją mieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieć jak mieć, to po prostu warto przeczytać - szczególnie "Córkę..." (bez względu na to czy to wydanie UW, czy wcześniejsze)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...