piątek, 23 sierpnia 2013

Holocaust F - Cezary Zbierzchowski - przedpremierowa recenzja z portalu Fantasta.pl

Na powieściowy debiut Cezarego Zbierzchowskiego przyszło nam czekać długo – Holocaust F pojawiał się w wydawniczych zapowiedziach co najmniej od kilku lat i przez ten czas zdążył wzbudzić pewną ilość spekulacji, wynikających choćby z osobliwego tytułu. Znakomite opowiadania pochodzącego z Sierpca autora ustawiły poprzeczkę oczekiwań całkiem wysoko, pokazując potencjał tkwiący w złożonym i dopracowanym uniwersum Rammy. Teksty składające się na Requiem dla lalek intrygowały przede wszystkim doskonałymi pomysłami i zróżnicowaniem, a także plastycznym językiem. Klimat przywołujący na myśl twórczość Dicka czy Cortazara zestawiony z rekwizytorium rodem z konwencji hard SF kazał postawić autora Holocaustu F wśród najbardziej obiecujących polskich pisarzy science fiction już-nie-tak-młodego pokolenia.

Od pierwszych stron Holocaustu F jasne jest jedno – świat znany czytelnikom z opowiadań w pewnym sensie się skończył. To, co przyciągało w nich uwagę, staje się co najwyżej podbudową dla realiów powieści. Zbierzchowski buduje fabułę wokół konfliktu, który sygnalizował już w Bezludziu – konfliktu, w którym stawką jest istnienie ludzkiej rasy. O ile wcześniejsze jego teksty wymykały się jednoznacznym klasyfikacjom gatunkowym, o tyle debiutancka powieść wyraźnie sięga po atrybuty twardej science fiction. Jednym z najistotniejszych wątków staje się pytanie o granice człowieczeństwa: nie tylko o to, gdzie one leżą, ale także, w jaki sposób są konstruowane, jak przesuwane. Można zatem mówić o Holocauście F jako o powieści należącej do fantastyki posthumanistycznej. Jest to zarazem proza bardzo emocjonalna, co potęgowane jest jeszcze poprzez zastosowanie narracji pierwszoosobowej. Rozchwiana, definiowana wciąż na nowo tożsamość głównego bohatera – Franciszka Eliasa III – stanowi produkt swoich czasów, w które autor konsekwentnie czytelnika wprowadza.

Fabuła powieści, choć w zasadzie dość prosta, nie stoi na pierwszym planie. Tutaj widać zasadniczą różnicę miedzy opowiadaniami, a długą formą – w pierwszym przypadku liczy się przede wszystkim pomysł i forma, natomiast w obszerniejszym tekście brak wciągającej warstwy fabularnej jest wyraźnie odczuwalny. W Holocauście F widoczny jest pewien chaos – o ile pierwsza połowa książki to bardzo sprawnie prezentowana historia przeplatana opisami świata, o tyle w jej dalszej części Zbierzchowski wyraźnie idzie w kierunku zburzenia klasycznego toku narracji. Jest to do pewnego stopnia uzasadnione fabułą, specyfiką narratora, wreszcie wyraźnymi inspiracjami Dickowskimi, jednak finalny efekt daje poczucie pewnego dysonansu między lekko onirycznym klimatem narracji Franciszka a sporą ilością czystej akcji (choć słowo „rozwałka” także byłoby tu na miejscu). Trudno oprzeć się wrażeniu, że między warstwą typową dla posthumanistycznej hard SF a bardziej liryczną stroną Holocaustu F czasem coś zgrzyta, przez co sam tekst sprawia wrażenie niespójnego.

Zbierzchowski zyskuje na innych polach. Tym, co robi bardzo dobre wrażenie, jest naszpikowanie powieści mniej lub bardziej oczywistymi odniesieniami do naszego dziedzictwa kultury. Od imion i nazwisk bohaterów odsyłających do naukowców, artystów czy też postaci literackich, przez cytaty z utworów muzycznych (Slayer!), aż po nawiązania do tekstów, które bez wątpienia inspirowały autora Holocaustu F. Dużo tu zwłaszcza odniesień do Philipa K. Dicka, który jawi się jako swoisty literacki patron Zbierzchowskiego. Odszyfrowywanie poszczególnych odniesień daje sporo frajdy, gdyż nie wszystkie są oczywiste na pierwszy rzut oka.

Pierwsza powieść autora Requiem dla lalek jest pełna sprzeczności. Z jednej strony opiera się na doskonałym, dopracowanym świecie, który rozwija i uszczegóławia. Prezentuje też porywającą, mroczną wizję ludzkości, wyraźnie eksploatując wątki posthumanistyczne. Wykorzystanie motywów metafizycznych, rozważania na temat człowieczeństwa, sporo akcji, a także – co wcale nieczęste w science fiction – doskonałe pióro powodują, że Holocaust F jest książką, wobec której żaden miłośnik ambitnej fantastyki nie może przejść obojętnie. Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu pewnego chaosu i wkradającego się w pewnym monecie zaburzenia proporcji między opisem, akcją a narracją. Wśród pięknych zdań gubi się momentami sens i nie bardzo wiadomo, dokąd właściwie tekst nas może zaprowadzić. Skojarzenie z twórczością M. Johna Harrisona nie będzie tu bynajmniej nie na miejscu. Koniec końców warto zapoznać się z debiutancką powieścią Zbierzchowskiego. Choć nie udało mu się przeskoczyć poziomu opowiadań, na polu polskiej science fiction wciąż pozostaje jednym z najciekawszych autorów, serwującym czytelnikowi niebanalną, zmuszającą do myślenia, świetną językowo literaturę.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...