poniedziałek, 12 grudnia 2016

Raport mniejszości - Philip K. Dick - recenzja z portalu Fantasta.pl

Wielu pisarzy cieszy się opinią brylujących w jednej tylko – długiej bądź krótkiej – formie twórczości. Jedni zwani są mistrzami opowiadania, do perfekcji opanowawszy tę formę (czasem wręcz niespecjalnie wykazując zainteresowanie dłuższą). Inni zaś wyróżniają się niemal wyłącznie w rozbudowanych kompozycjach, niekoniecznie zajmując się literaturą w mniej obszernym wydaniu (inna sprawa, że współczesny rynek zachęca do tworzenia przede wszystkim wielostronicowych i wielotomowych cykli). Jednym z niewielu pisarzy, którzy znakomicie wypadali na obu „dystansach” był Philip K. Dick. Zresztą, do dziś jego opowiadania zupełnie nieźle się bronią (czego z pewnością nie można powiedzieć o wielu przeszło pięćdziesięcioletnich tekstach science fiction), błyszcząc szalonymi pomysłami, poczuciem humoru, mocnymi puentami, a przede wszystkim niezwykłą przenikliwością autora. Dobrym przykładem może być Raport mniejszości – czwarty tom „Opowiadań zebranych” jednego z najważniejszych w historii twórców fantastyki.

Także i w tym woluminie znaczną część – równo połowę – stanowią teksty powstałe w latach 50. – okresie, gdy Dick napisał najwięcej krótkich form. Widać jednak, że bardzo wyraźnie zarysowane jest już spektrum tematyczne jego tekstów. Nie znaczy to, że nie ma tu tematów nowych dla twórczości Amerykanina. Przede wszystkim coraz bardziej zauważalny staje się jego strach przed zdominowaniem ludzkości przez maszyny, które ludzie nie do końca są w stanie kontrolować. Widać to najdobitniej w tekstach takich jak Autofab (stanowiący jedno z pierwszych w historii literatury przedstawień samoreplikującej się maszyny), Serwisant czy choćby Rezerwowy. Ta wybiegająca w przyszłość rezerwa względem technologii zdaje się zresztą wynikać z innej cechy nieomylnie kojarzącej się z prozą autora Blade Runnera, a mianowicie wizji świata zniszczonego, jeśli nie wprost postapokaliptycznego, to doświadczonego jakimś wojennym kataklizmem. Bez względu na to, czy sięgamy do alternatywnej wizji przyszłości (jak w Monopolistce), czy też obserwujemy świat z trudem podnoszący się z kolan (jak w Czasie Wesołej Pat), piętno zagłady i zniszczenia cywilizacji takiej, jaką znał pisarz, jest w tych opowiadaniach niemal namacalne. W tekstach zawartych w tym tomie widać wyraźnie, że coraz więcej uwagi Dick poświęcał naturze czasu, niemożliwej do pełnego ogarnięcia. Sugestie, iż nie jest on tak liniowy, jak większość z nas go postrzega, ukształtowały teksty klasyczne, choćby tytułowy, sfilmowany w Hollywood Raport mniejszości, osadzony na konwencie SF, stanowiący zarazem środowiskową satyrę Pająk wodny czy też Co zrobimy z Raglandem Parkiem?. Opowiadania Amerykanina pełne są prekognitów, zaś samo zjawisko i jego konsekwencje analizowane w wielu aspektach: technicznych, społecznych, politycznych itd.

Pojawiają się także inne motywy charakterystyczne dla twórczości Dicka: nawiązująca do klasycznej science fiction eksploracja Kosmosu (np. w opowiadaniu My, odkrywcy), bariera poznawcza w kontakcie z inną cywilizacją (Bloblem być (albo nie być), Gra wojenna), rozdwojenie jaźni, gwiezdny konflikt zbrojny i jego konsekwencje (ponownie Gra wojenna), oderwana od człowieka, nietransparentna władza (Coś nowego dla Nicole), media (Na modłę Yancy’ego, Gdyby nie istniał Benny Cemoli) i wiele innych. Dick czaruje swoim bystrym spojrzeniem, obserwując otaczającą go rzeczywistość, rozpoznając trawiące ją problemy i przekładając je na język literackiej fantastyki. Z perspektywy współczesnego czytelnika teksty zawarte w tym zbiorze stanowią ciekawą mieszankę uniwersalnych, wciąż aktualnych pomysłów, ze świetnym (nieco retro) klimatem charakterystycznym dla science fiction połowy minionego stulecia. Także i z tego powodu warto sięgnąć po opowiadania twórcy Człowieka z Wysokiego Zamku.

Sądzę, że Raportowi mniejszości nie trzeba lepszej rekomendacji niż stwierdzenie, że jest on kolejnym tomem „Opowiadań zebranych” Dicka. Jasne, są tu teksty lepsze i gorsze, ale jeśli ktoś zna i ceni twórczość Amerykanina, z pewnością znajdzie tu cos dla siebie. Bardzo liczę na to, że Rebis nie zwolni tempa wydawniczego i oprócz następnego tomu opowiadań dostaniemy także wznowienia kolejnych powieści. Myślę, że kto jak kto, ale Philip K. Dick zasługuje na efektowną edycję nie tylko opowiadań, ale wszystkich dzieł zebranych.

PS. Wydawnictwu Rebis dziękujemy za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...