niedziela, 22 stycznia 2012

Uczta dla wron - George R.R. Martin - recenzja


Czasem można spotkać się z opinią, że cykl fantasy stanowi zupełnie odrębny, obok np. powieści czy opowiadania, gatunek literacki. Epicki, wielowątkowy, rozbudowany niekiedy do granic przyswajalności. Ba! Niejednokrotnie granice te przekraczający, czego rezultatem są nie tylko zagubieni w gąszczu postaci i ich historii czytelnicy, ale i autorzy. O tę granicę przyswajalności otarł się także autor cyklu zwanego Pieśnią Lodu i Ognia, czyli nie kto inny jak George R.R. Matrin. Historia rozpoczęta w doskonałej Grze o tron zyskała na ogromnej popularności za sprawą serialu HBO, a także świetnych gier. Ci z widzów, którzy wciągnęli się w losy rodzin Starków, Lannisterów czy Baratheonów chętnie sięgnęli też po ich literacki pierwowzór. No i tu spotkało ich nie lada zaskoczenie. Opowieść snuta przez Martina urwała się bowiem w dość specyficznym miejscu – miedzy publikacją ostatniego z tomów będących na rynku w momencie premiery serialu – Ucztą dla wron - a wydaniem stanowiącego piąty tom cyklu Tańca ze smokami minęło około pięciu lat. Niby nic wielkiego, blokada twórcza zdarza się nawet najlepszym pisarzom. A jednak. W pierwotnym zamyśle książki te miały stanowić bowiem jedną, spójną całość, obejmującą wiele wydarzeń i jeszcze więcej niż dotychczas postaci, z których perspektywy prowadzona jest narracja. Amerykanin stanąwszy przed wyborem – jak należy podzielić to monumentalne w zamyśle dzieło na tomy – dokonał wyboru tyleż trafnego, co kontrowersyjnego. Kluczem podziału nie była bowiem i tak już dość zaburzona w perspektywie cyklu chronologia wydarzeń (niektóre epizody opisane w Uczcie dla wron dzieją się równolegle do tych z Nawałnicy mieczy. Dotyczy to szczególnie pominiętych w trzecim tomie Pieśni Lodu i Ognia Żelaznych Ludzi), ale raczej lokalizacja i osoby bohaterów. Z ich perspektywy opowiedziana historia zdaje się być zamknięta i w zasadzie pełna. Jakże wielkie było jednak zaskoczenie wielu miłośników cyklu, gdy okazało się, że w powieści nie pojawiają się bezpośrednio tak kluczowi dla wydarzeń w Westeros bohaterowie, jak Daenerys Targaryen, Tyrion Lannister czy Jon Snow. Ich losy miały stać się sednem Tańca ze smokami… na który przyszło długo czekać. Na szczęście wydaje się, że Martin problemy z pisaniem ma już za sobą i po premierze piątego tomu cyklu na szósty nie trzeba będzie czekać długo. W Sieci pojawiły się już pierwsze fragmenty. Tutaj chciałbym się jednak skupić na czwartej odsłonie Pieśni Lodu i Ognia, czyli Uczcie dla Wron – książce mocno wyróżniającej się na tle wcześniejszych tomów osadzonych w Westeros.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...