środa, 18 grudnia 2013

Samo ostrze - Joe Abercrombie - recenzja

Patrząc na ilość publikowanych książek, filmów, seriali czy różnego rodzaju gier trzeba przyznać, że konwencja fantasy ma się więcej niż dobrze. Pomijając nawet wszelkiej maści odmiany, jak choćby jej miejska inkarnacja, wytwory kultury spod znaku miecza i magii są w zasadzie wszechobecne. Można co prawda zadać pytanie, na ile mamy do czynienia jedynie ze stylizacją świata przedstawionego lub wykorzystaniem efektownych rekwizytów, a na ile z faktyczną, klasycznie postolkienowską, czy też postleguinowską fantasy, stanowiącą literacką, zwykle epicką, wariację na temat mitu. Można wręcz rzec, że coraz częściej mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem, zwykle wykorzystującym także quasi-średniowieczne realia. Jak pokazuje ogromny medialny sukces zarówno literackiego pierwowzoru, jak i serialowej adaptacji Gry o Tron, tego typu produkt ma szansę bardzo skutecznie trafić w gusta masowego odbiorcy. Twórczość Martina jest tu o tyle charakterystyczna, że wytworzyła też zapotrzebowanie na podobnego typu literaturę – mocną, opartą na akcji i wyrazistych bohaterach fantasy, adresowaną przede wszystkim do dojrzałego czytelnika. W ten nurt wpisuje się także Joe Abercrombie ze swoim cyklem Pierwsze Prawo, którego otwierający tom nosi tytuł Samo ostrze.

środa, 27 listopada 2013

Sezon burz - Andrzej Sapkowski - recenzja

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że nowa powieść Andrzeja Sapkowskiego niemal z założenia musiała być ogromnym wydarzeniem. I stała się nim. Tym bardziej, że wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom postanowił on po raz kolejny sięgnąć po wiedźmina Geralta i dać czytelnikom szansę ponownego wejścia w stworzony przez siebie świat. Poprzeczka zawieszona była bardzo wysoko z co najmniej kilku powodów. Na przygodach Geralta wychowało się całe pokolenie fantastów – pokolenie, które wciąż żywi ogromny sentyment tak, do postaci, jak i do charakterystycznego stylu autora. Problem polega jednak na tym, że to, co potrafiło zafascynować nastolatków kilkanaście lat temu, nie do końca może wywrzeć podobny efekt na obecnych trzydziesto-, trzydziestoparolatkach. Co więcej, świat i postać wiedźmina był przez ostatnie lata intensywnie eksploatowane w grach komputerowych. Votum separatum autora nie ma tu nic do rzeczy – dla rzeszy potencjalnych odbiorców to produkcja CD Projekt Red stała się przepustką do tego uniwersum, a nie odwrotnie. Dla nich, dojrzewających w czasach multimedialnych marek, atakujących klienta ze wszelkich możliwych stron, wyraźne rozgraniczenie literackiego pierwowzoru od komputerowej adaptacji wydawać się może kuriozalne i niezrozumiałe. Idąc dalej, wiele wątpliwości rodzić mogła ostatnia, przez wielu uważana za nieudaną, powieść autora, a także dość niemrawe wydawnictwo, z którym od lat AS jest związany. Mając na uwadze stawiane autorowi od lat pytania odnośnie „ożywienia” Geralta, połączone niejednokrotnie z formułowanymi a priori zarzutami „skoku na kasę”, nie może dziwić przygotowanie i wydanie nowych przygód Białego Wilka w pewnym sensie „po cichu”. Sapkowski i SuperNOWA zaskoczyli bowiem niemal na całej linii. Co prawda insynuacje jakoby miał on pracować nad czymś osadzonym w tym samym świecie, co kultowa Saga, pojawiały się od czasu do czasu, ale błyskawiczna akcja promocyjno-marketingowa zamiast wlekących się latami zapowiedzi (patrz np.: George R.R. Martin) wywołały wokół Sezonu burz niemały ferment. A autor? Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe punkty i fakt, że spora część odbiorców z założenia „będzie na nie”, mógł w zasadzie napisać cokolwiek. Więc napisał po swojemu.

czwartek, 21 listopada 2013

Szczęśliwa ziemia - Łukasz Orbitowski - recenzja z portalu Fantasta.pl


 Jest sobie niewielkie miasto, gdzieś na Dolnym Śląsku. Nazwijmy je dla niepoznaki Rykusmyku. W miasteczku tym, jak to w małym miasteczku, życie toczy się od lat według pewnych utartych schematów: jedni wyjeżdżają, inni wracają, wiadomo kto bije żonę, kto pije pod płotami, a kto ma lepsze chody u miejscowego gliniarza. Jest w tym pewna schematyczność, powtarzalność rytmu prowincji. W miejscu takim jak to zawsze pełno lokalnych plotek, legend, historii, pozornych tabu, z którymi starają się zmierzyć kolejne pokolenia dorastających tam wyrostków. Także i w tym wymiarze Rykusmyku nie wydaje się być w jakimś stopniu wyjątkowe. Zwykłym ludziom w zwykły sposób dzieją się tam zwykłe rzeczy – nawet, jeśli usilnie starają się oni nadać temu miejscu i swojemu losowi nimbu niezwykłości. W takim właśnie miejscu zaczyna się historia opowiedziana przez Łukasza Orbitowskiego w jego najnowszej powieści – Szczęśliwa ziemia.

środa, 13 listopada 2013

Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści - H.P. Lovecraft - recenzja z portau Fantasta.pl

Na temat twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta napisano i powiedziano w zasadzie wszystko. Od wielu dziesiątek lat dzieła Samotnika z Providence rozpalały wyobraźnię kolejnych pokoleń twórców kultury popularnej. Nie inaczej w Polsce – także nad Wisłą i Odrą nie brakowało, ani nie brakuje, miłośników mitów Cthulhlu. Nie licząc pierwszych klubowych wydań z 1981, przez wiele lat jedyne opublikowane po polsku opowiadania Lovecrafta można było znaleźć w małej, czarnej książeczce zatytułowanej Zew Cthulhu. Lata 90. i pierwsza dekada XXI stulecia przyniosły jednak wiele rozmaitych wydań, doprowadzając do sytuacji, w której polskojęzyczna bibliografia mistrza grozy jest już niemal kompletna. Mnogość edycji pociągała za sobą także rozmaitość tłumaczeń. W oparciu o polskie wydania tekstów Lovecrafta zrozumiałe wydawały się często formułowane pod adresem autora zarzuty grafomanii i kiepskiego warsztatu . Trzeba było czekać aż do 2012 roku, by klasyczne teksty Mistrza doczekały się nowego, spójnego przekładu.


wtorek, 5 listopada 2013

Hell-P - Eugeniusz Dębski - recenzja z portalu Fantasta.pl

Chyba każdy z nas ma na półce takie zakupione niegdyś pod wpływem chwili książki, nabyte zdawałoby się wbrew wszelkiemu rozsądkowi. Niby wiemy, że autor raczej taki sobie, temat średnio ciekawy, opinie fatalne, w kolejce kilkadziesiąt innych pozycji, a jednak jakimś cudem dokonujemy zakupu, który ląduje potem na półce na czas bliżej nieokreślony. Mimo wszystko zdarza się, iż po przyjęciu przez papier odpowiedniej ilości kurzu (swoją drogą, obawiam się, że miłośnicy e-wydań napotykają pewne problemy z dopełnieniem tego „punktu programu”) pchnięci impulsem postanawiamy po taką odleżaną książkę sięgnąć. Czytelnicze doświadczenia, które potem następują, zaskakująco często określane bywają jako „niezapomniane”… niestety, nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu.


sobota, 26 października 2013

Coś na progu - nr 8 (3/2013) - Władca umysłow z Marsa - Edgar Rice Burroughs - recenzja

Numery tematyczne czasopism mają swoje wady i zalety, ja osobiście uważam je za całkiem sympatyczne, pod warunkiem, że nie pojawiają się zbyt często. Dość specyficzną formę takiego wydania specjalnego przyjął ósmy numer magazynu „Coś na progu”, poświęcony w całości twórczości Edgara Rice’a Burroughsa. Specyfika ta tkwi przede wszystkim w tym, że lwią część numeru stanowi zamieszczona w całości krótka powieść twórcy Księżniczki Marsa, także wchodząca w skład marsjańskiego cyklu. Władca Umysłów z Marsa uzupełniony został o kilka artykułów krytycznych dotyczących twórczości Burroughsa, archiwalny wywiad z nim samym, a także burroughsowski humorystyczny komiks Daniela Grzeszkiewicza. Muszę przyznać, iż taka forma prezentacji autora kojarzonego w Polsce przede wszystkim z Tarzanem i filmową inkarnacją Johna Cartera robi bardzo dobre wrażenie, wprowadzając w kontekst nawet czytelnika średnio obeznanego w dziełach Amerykanina. Zresztą, poza tekstami o Tarzanie nie wydano ich w naszym kraju specjalnie dużo.

środa, 16 października 2013

Odyssey One: Rozgrywka w ciemno - Evan Currie - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kiedy przyjrzeć się bliżej narodowościowej strukturze wydawanej w Polsce fantastyki zagranicznej, bez trudu można dostrzec przytłaczającą dominację autorów anglojęzycznych. Można by się w tym momencie zastanowić, czy faktycznie literatura amerykańska, brytyjska czy kanadyjska są na aż tak wysokim poziomie, że są w stanie zdominować także mniejsze rynki regionalne, jak polski. Pomijając już nawet zagadnienie kulturowego kontekstu, jest to kwestia mocno wątpliwa. Działa tu po prostu reguła skali – anglosaski rynek fantastyki jest po prostu ogromny. Co więcej, w dobie coraz bardziej powszechnego self-publishingu czy możliwości publikowania i sprzedawania tekstów w sieci bez udziału tradycyjnej „maszyny wydawniczej” staje się on kilkakrotnie większy. Ogromna skala ma jednak także drugą, często zapomnianą stronę – a ta nie jest już tak wspaniała. Wielka ilość tekstów oznacza także wielką ilość tekstów co najwyżej przeciętnych, wielka ilość tekstów wydawanych z pominięciem filtra, jakim zwykle są wydawcy, redaktorzy i korektorzy, oznacza zaś horrendalną ilość tekstów, które z perspektywy czytelnika nigdy nie powinny opuścić szuflady autora, tudzież jego twardego dysku. Nie da się jednak ukryć, iż są powody, dla których coraz większa ilość osób postanawia zaprezentować swoją twórczość szerokiej publice. Zachęca do tego egalitarny, operujący niskim wejściowym poziomem kompetencji kulturowych charakter Internetu, dominuje tu swoisty ekshibicjonizm, pragnienie autoprezentacji za wszelką cenę, wreszcie – co w kontekście tej recenzji najistotniejsze – raz na jakiś czas trafia się autor-amator, który wydając książkę samemu odniesie wymierny sukces. Jeśli nie artystyczny, to przynajmniej finansowy. A to już jest bardzo konkretna motywacja, czyż nie?

piątek, 11 października 2013

Prefekt - Alastair Reynolds - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kilka miesięcy temu w ramach nadrabiania czytelniczych zaległości postanowiłem wreszcie sięgnąć po twórczość jednego z najbardziej uznanych autorów współczesnej space opery – Alastaira Reynoldsa. Dwie nowelki zamieszczone w zbiorze Diamentowe psy. Turkusowe dni. zrobiły wrażenie co najmniej dobre, czekałem zatem na okazję, aby ponownie pochylić się nad lekturami pióra Brytyjczyka. Padło na tekst w pewnym sensie wyjęty z głównego wątku narracyjnego rozpoczętego Przestrzenią objawienia, a mianowicie na Prefekta. Zresztą w ramach wewnętrznej chronologii Reynoldsowskiego uniwersum jest to powieść, której akcja toczy się znacznie wcześniej niż zasadniczy cykl – nie miałem zatem obaw, że zepsuję sobie zabawę. Bo już po kilku stronach lektury nie miałem wątpliwości, że moja przygoda z Reynoldsem się w tym momencie nie skończy.

wtorek, 1 października 2013

Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman - recenzja z portalu Fantasta.pl

Choć współczesna komercyjna fantasy coraz częściej wydaje się być niczym więcej jak tylko dość wyrazistą stylistyką, u źródeł tej konwencji leżą mity – ich eksploracja, reinterpretacja, próby opowiedzenia na nowo i szukania uniwersalnych prawd i wzorców. Miecze, smoki, elfy czy magia to tylko atrakcyjne rekwizyty. Możliwe jest jednak wyjście poza klasyczny schemat magii i miecza, pokazanie modelowej opowieści fantasy w innej, współczesnej scenografii. Za jednego z mistrzów tego typu literatury uchodzi Neil Gaiman, a Amerykańscy bogowie często wymieniani są jako jego opus magnum. Czy zasłużenie?

czwartek, 19 września 2013

Dolina zabójców. Zamach w Teheranie - Leo Kessler - recenzja z Portalu Historyczno-wojskowego www.phw.org.pl

Kiedy jakiś czas temu recenzowałem otwierającą cykl „Edelweiss” powieść Operacja Leopard nie kryłem swojego rozczarowania. Tekst Leo Kesslera wydał mi się nie tylko po prostu słaby, ale także dość niechlujnie wydany. Koniec końców przewidywałem, że nieprędko sięgnę po kolejną książkę jego pióra. Rzeczywistość zweryfikowała te deklaracje po kilku miesiącach, gdy w ramach przerwy między poważniejszymi pozycjami postanowiłem dać ukrywającemu się pod niemiecko brzmiącym pseudonimem Brytyjczykowi kolejną szansę. Sięgnąłem zatem po kolejny tom serii o Strzelcach Alpejskich zatytułowany Dolina Zabójców. Zamach w Teheranie 1943.

piątek, 6 września 2013

Odtrutka na optymizm - Peter Watts - recenzja z portalu Fantasta.pl

Nie tak dawno temu, przy okazji premiery kolejnych tomów Trylogii Ryfterów zwróciłem uwagę na fakt, iż na polskim rynku mamy do czynienia ze swoistym fenomenem Petera Wattsa. Zjawisko to nie przestaje mnie zadziwiać, i to co najmniej w kilku wymiarach. Z jednej strony, co zresztą autor sam zauważa, chyba w żadnym innym kraju jego twórczość nie cieszy się taką popularnością co nad Odrą i Wisłą – to tu zdobywał pierwsze nagrody, to tu ma stały felieton w prasie, to tu wreszcie ukazuje się pierwszy pełny zbiór jego krótkich form – Odtrutka na optymizm. Z drugiej strony, obiektywnie trzeba przyznać, że twórczość Wattsa nie należy do prozy rozrywkowej, której względnie łatwo jest znaleźć poklask szerokiej publiki. Wręcz przeciwnie, teksty Kanadyjczyka pełne są pokrętnych pomysłów, naukowego żargonu, krytyczne, przesycone depresyjną atmosferą. A jednak autor ten znajduje się wśród najbardziej uznanych twórców współczesnej science fiction. W przedmowie do polskiego wydania Rozgwiazdy Watts sugerował, iż odbiór jego prozy w Polsce może wynikać z ukształtowania czytelniczej wrażliwości Polaków przez dzieła Lema. No cóż, może i jest w tym jakieś ziarnko prawdy, ale może po prostu mamy do czynienia ze świetnym autorem?

poniedziałek, 2 września 2013

Legion - Elżbieta Cherezińska - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego

Legion Elżbiety Cherezińskiej od momentu pojawienia się na rynku wzbudza dyskusję. W gąszczu komentarzy, zarówno tych hołubiących książkę, jak i poddających ją surowej krytyce, czuć emocje jakich nie dawno wywołała żadna pozycja beletrystyczna. Sprawa jest jednak ze wszech miar warta uwagi. Otóż poczytna autorka specjalizująca się do tej pory w powieściach osadzonych w średniowieczu (choć warto pamiętać, że także realia drugowojenne nie są jej obce, co udowodniła w Byłam sekretarką Rumkowskiego) poświęciła swoją najnowszą powieść polskim partyzantom, którzy nie poddali się rozkazom Rządu, i walcząc zarówno z Niemcami jak i Sowietami przebili się przez front do armii Pattona. Piękna, autentyczna historia nabierająca szczególnego znaczenia w Roku Żołnierzy Wyklętych. Tyle tylko, że rzeczony oddział to Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych, militarnego ramienia nielegalnego przedwojennego ONR, do którego wyraźnie nawiązuje współczesna organizacja nosząca tę sama nazwę. To cecha charakterystyczna Legionu – wyraźne pomieszanie kontekstów historycznych z tymi współczesnymi. Z punktu widzenia marketingowego, kontrowersje, jakie najnowsza powieść Cherezińskiej rodzi z pewnością cieszą wydawcę. Z drugiej strony rodzą pytania o polityczną odpowiedzialność twórcy za konteksty w jakich odczytywane jest jego dzieło. W tym wszystkim gubi się gdzieś czysto literacka ocena tekstu – ocena, która jest bardzo wysoka.

piątek, 23 sierpnia 2013

Holocaust F - Cezary Zbierzchowski - przedpremierowa recenzja z portalu Fantasta.pl

Na powieściowy debiut Cezarego Zbierzchowskiego przyszło nam czekać długo – Holocaust F pojawiał się w wydawniczych zapowiedziach co najmniej od kilku lat i przez ten czas zdążył wzbudzić pewną ilość spekulacji, wynikających choćby z osobliwego tytułu. Znakomite opowiadania pochodzącego z Sierpca autora ustawiły poprzeczkę oczekiwań całkiem wysoko, pokazując potencjał tkwiący w złożonym i dopracowanym uniwersum Rammy. Teksty składające się na Requiem dla lalek intrygowały przede wszystkim doskonałymi pomysłami i zróżnicowaniem, a także plastycznym językiem. Klimat przywołujący na myśl twórczość Dicka czy Cortazara zestawiony z rekwizytorium rodem z konwencji hard SF kazał postawić autora Holocaustu F wśród najbardziej obiecujących polskich pisarzy science fiction już-nie-tak-młodego pokolenia.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej - Sławomir Koper - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego

Często można tu i ówdzie usłyszeć opinię, że człowiek ma naturę podglądacza. Może o tym świadczyć popularność tabloidów, prasy bulwarowej, programów typu reality show, czy tez choćby – w trochę poważniejszym wymiarze – opracowań na temat tzw. „życia prywatnego”, także w różnych epokach historycznych. I choć można doszukiwać się źródeł ciekawości na temat tego co zasłonięte w momencie gdy w społeczeństwach wykształcił się podział na sferę prywatną i publiczną codziennego życia, choć można zwracać uwagę na różnice między społeczeństwami o dużym i małym tzw. „dystansie władzy”, nie da się chyba uciec od stwierdzenia, że, po prostu, interesuje nas to czego nie widać. Trochę w tym plotkarstwa, trochę zdrowo pojętej kontroli społecznej, trochę też chęci porównania siebie z innymi. I choć zawartość serwisów typu Pudelek czy inny Pomponik nie wydaje mi się w żadnym stopniu interesująca, jednak w kontekście historycznym temat nabiera zupełnie innego wymiaru. Dzieła z gatunku historii życia prywatnego mają bowiem ogromną wartość poznawczą. Przede wszystkim pozwalają pokazać historię jako coś radykalnie odmiennego od suchych faktów widniejących na kartach podręczników, czy też nudnych kwerend z zakurzonych archiwów. Tu słowo o codziennych troskach i problemach ludzi epok minionych  staje w miejscu kawałka żelastwa zamkniętego w szklanej gablocie. Jest to forma ze wszech miar atrakcyjna dla odbiorcy, pozwalająca znacznie bardziej „poczuć klimat” opisywanych czasów, a przez to lepiej je zrozumieć. W odniesieniu do postaci zaludniających karty podręczników historii opracowania tego typu pozwalają w pewnym sensie je „odbrązowić”, przełamać ich wyidealizowany, oficjalny wizerunek kreowany przez kronikarzy, apologetów czy też samych historyków. Dość szczególnie sprawa ma się w odniesieniu do historii współczesnej - prominentne postaci życia politycznego czy artystycznego znajdowały się bowiem pod czujnym okiem opinii publicznej i nowoczesnych mediów, wcale nie różniących się specjalnie choćby od współczesnej parsy bulwarowej. Dzięki ogromowi dostępnych materiałów, także zawartych we wspomnieniach i dokumentach mogą powstać dzieła tak wciągające jak choćby Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej Sławomira Kopra.

piątek, 9 sierpnia 2013

Requiem dla lalek - Cezary Zbierzchowski - recenzja z portalu Fantasta.pl

W dyskusjach na temat stanu współczesnej polskiej fantastyki często zwraca się uwagę na wyraźną tendencję w kierunku długich form literackich. Nieważne, jaki dorobek ma dany autor, ważne, aby jak najszybciej wydać powieść, gdyż – jak wieść gminna niesie – tylko ona daje szanse na jako takie zakorzenienie się na rynku. Trudno orzec, czy jest to przyczyna, czy raczej skutek ogromnego kryzysu, w jakim znalazło się opowiadanie jako forma literacka. Miejsc do publikacji jest jak na lekarstwo: pisma padają jak muchy, przekrojowych antologii nie wydaje się zbyt wiele, a nawet jeśli, to nie spotykają się one z jakimś ogromnym zainteresowaniem. A przecież to właśnie opowiadanie stanowi idealną formę dla tego, co leży u podstaw literackiej fantastyki – opiera się ono bowiem przede wszystkim na pomyśle, a nie na fabule, jak ma to miejsce w przypadku powieści. To, czy mamy do czynienia z kryzysem fantastyki jako literatury koncepcyjnej, jest tematem na osobne rozważania, jednak trzeba też przyznać, że w zalewie nudnych, sztampowych powieści trafiają się jednak perły. Sztuka polega na tym, aby ich nie przegapić. Dla mnie taką perłą okazał się zbiór opowiadań Cezarego Zbierzchowskiego zatytułowany Requiem dla lalek.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Omen - Christie Golden - recenzja z portalu Fantasta.pl

Z powieściowymi cyklami tworzonymi w ramach franczyzy tak to zwykle bywa, że są nierówne. W zasadzie nie powinno to nikogo dziwić: czego można się bowiem spodziewać po wydawniczym projekcie, w ramach którego świat jest niemal w pełni kontrolowany przez redaktorów, którzy tworząc zręby fabuły obszerniejszej historii jedynie zlecają „wykonanie” jej elementów poszczególnym pisarzom. W takiej sytuacji autor staje się w zasadzie tylko maszyną, której zadaniem jest ubrać całość w słowa, przyozdobiwszy wszystko elementami gotowego już settingu i nawiązaniami do innych pozycji w nim osadzonych. Niezbyt dużo tu miejsca na autorską kreację i pokaz literackiego warsztatu. Liczy się po prostu umiejętność posklejania poszczególnych elementów układanki na gotowym szkielecie w ramach zadanej wierszówki. Ot, wyrobnictwo. Tyle tylko, że wyrobnicy bywają lepsi i gorsi. W przypadku debiutującej w gwiezdnowojennej konwencji Christie Golden jest akurat gorzej.

wtorek, 23 lipca 2013

Kapitanowie 1941. Tom 1, Pseudonim Grzmot - Tomasz Stężała - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego www.phw.org.pl

Kiedy przeczytałem otwierającą cykl „Trzy Armie” powieść Tomasza Stężały zatytułowaną Porucznicy 1939 wyraziłem całkiem spore oczekiwania względem jej kontynuacji. Na premierę Kapitanów 1941 oczekiwałem więc z całkiem sporym entuzjazmem wynikającym może nie tyle z zachwytów nad warsztatem Elblążanina, ale raczej z ogromnego potencjału jaki tkwił w samej koncepcji cyklu: zestawienia wojennych losów oficerów walczących w tytułowych trzech armiach i zakorzenienie opowiadanej historii w biografiach czy to dziadka samego autora, czy to możliwych do zidentyfikowania Elbingerów. Pomysł sam w sobie bardzo ciekawy, poparty został solidnym, rozrywkowo-historycznym wykonaniem co zaowocowało całkiem udaną w mej opinii powieścią. Śledząc medialne doniesienia nt. zbliżającej się premiery stanowiących drugą część cyklu Kapitanów 1941 pewne obawy wzbudziła informacja o podzieleniu tekstu na dwa tomy. Może to być co prawda podyktowane względami marketingowymi (w końcu na dwóch książkach zarobić można więcej niż na jednej), jednak obawiałem się, iż autor nie do końca zapanował nad historyczną materią i miał problem z wpisaniem jej w beletrystyczne ramy. Jak się okazało podczas lektury Pseudonimu Grzmot – I tomu Kapitanów niestety obawy te poniekąd się sprawdziły.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Sokół Millenium - James Luceno - recenzja z portalu Fantasta.pl

W każdym z klasycznych fantastycznych uniwersów daje się wyróżnić pewne elementy stanowiące cechy charakterystyczne danego świata, jego ikony. Zwykle są to postacie lub miejsca, czasem jednak bywa tak, że taką ikoną staje się innego rodzaju obiekt. W przypadku Gwiezdnych Wojen przykładów można znaleźć nawet kilka, jednak bez wątpienia jednym z najbardziej wyrazistych jest „Sokół Millenium”. Gdyby próbować stworzyć listę trzech najbardziej znanych pojazdów kosmicznych w historii wszelkiej maści fantastyki, to miałby on pewne miejsce „na pudle” obok „Enterprise’a” i „Nostromo”. Trudno się zatem dziwić, że na gwiezdnowojennym poletku doczekał się wreszcie czegoś na wzór powieści-laurki.

piątek, 5 lipca 2013

Shriek: posłowie - Jeff VanderMeer - recenzja z portalu Fantasta.pl

Są książki, o których nie wypada napisać nic innego, że są po prostu perwersyjne. I to bynajmniej nie dlatego, iż zawierają Bóg raczy wiedzieć jakie bezeceństwa. Chodzi tu raczej o to, iż rozbierają na części pierwsze nie tylko świat przedstawiony, ale także samą ideę, która za tekstem stoi, proces twórczy, recepcję, polemikę itp. Na wszystko to nakładają fabularne szaty i serwują właściwemu odbiorcy będąc w zasadzie jednym wielkim prowokującym i niezwykle samoświadomym mrugnięciem literackiego oka. Niemal wzorcowym przykładem takiego tekstu było dla mnie choćby Science fiction Jacka Dukaja. Było, gdyż już od pierwszych stron lektury powieści o enigmatycznym tytule Shriek: posłowie wiedziałem, że Jeff VanderMeer poszedł jeszcze dalej niż Dukaj.

środa, 19 czerwca 2013

DMZ: W Strefie – Brian Wood, Ricardo Burchielli – recenzja

DC/Vertigo to jedna z najciekawszych marek komiksowych na świecie. Stąd też gdy miałem okazję zakupić  za przysłowiowe grosze pierwszy (i niestety  jedyny) tom serii DMZ skwapliwie z niej skorzystałem, zakupu tego dokonując trochę w ciemno. Z nazwisk wymienionych na okładce bliżej kojarzyłem jedynie autora wstępu - Briana Azzarello. Po zakończonej lekturze jestem przekonany, że gdy będę miał kolejną okazje zapoznać się z dziełami autorów DMZ, skwapliwie z niej skorzystam (a okazja będzie choćby przy okazji takich marvelowskich serii jak Ultimate Comics X-Men, startującej w tym miesiącu trzeciej odsłony X-Men, czy też aktualnego gwiezdnowojennego ongoinga, gdzie scenarzystą jest właśnie Brian Wood)

sobota, 8 czerwca 2013

Diamentowe psy. Turkusowe dni - Alastair Reynolds - recenzja z portalu Fantasta.pl

Jakiś czas temu tak się dziwnie złożyło, że praktycznie wszystkie książki, które czytałem i recenzowałem należały do konwencji space operowej, czy to w jej klasycznej, czy to w bardziej współczesnej odsłonie. Choć zawsze doceniałem tego typu science fiction, to dłuższy okres obcowania niemal wyłącznie z tekstami Donaldsona, Harrisona, Hamiltona czy Nivena wywołał u mnie lekkie „zmęczenie materiału”. Nie zmienia to jednak faktu, iż przy okazji postanowiłem zainteresować się twórczością innych czołowych autorów tego nurtu. Tu bardzo często polecano mi teksty Alastaira Reynoldsa. Niestety otwierająca jego cykl Przestrzeń objawienia jest powieścią raczej trudno dostępną. Postanowiłem zatem rozpocząć przygodę z utworami Brytyjczyka od dwóch opublikowanych wspólnie nowelek Diamentowe psy i Turkusowe dni – jak się okazało, początek jest bardzo obiecujący.

środa, 5 czerwca 2013

Green Lantern: Ganthet’s Tale – Larry Niven, John Byrne – TM-Semic, Wydanie Specjalne 1/95 – recenzja z komiksowego lamusa


Zawsze miałem pewien sentyment do tego komiksu. Zresztą nie ukrywam, że to między innymi ze względu niego właśnie powstał na blogu dział z recenzjami pozycji wydanych  -naście lat temu. Co więcej, mój sentyment do Latarni to jedno, osoba rysownika to drugie, ale zwróć proszę drogi czytelniku uwagę, że w przypadku tego konkretnego bloga osoba twórcy opowiadania, na podstawie którego powstał ten album ma  także niebagatelne znaczenie. Jak by nie patrzeć literacka twórczość Larry’ego Nivena – bo o nim właśnie mowa – pojawiała się tu niejednokrotnie. Tyle tylko, że zawsze miałem Amerykanina za pisarza niezwykle nierównego, potrafiącego raz zauroczyć czytelnika barwną wizją i wciągająca fabułą, by przy innej okazji wymęczyć i wynudzić do krańców cierpliwości. Powrót do Opowieści Gantheta po kilkunastu latach odkąd czytałem ją po raz ostatni rodził więc we mnie pewne obawy.

sobota, 1 czerwca 2013

Marvels – Kurt Busiek, Alex Ross – Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom 13 – recenzja

Gdybym miał wymienić  superbohaterskie komiksy, które już od pierwszego przeczytania jawiły mi się jako absolutnie wyjątkowe, wybijające się ponad mnóstwo znakomitych i całą masę po prostu dobrych pozycji, pewnie byłbym w stanie policzyć takowe na palcach. Zabójczy żart, Mroczny rycerz mrocznego miasta z Batmanem w roli głównej,  Torment McFarlane’a, Strażnicy Moore’a¸Weapon X Barry’ego Windsor-Smitha, Saga Mrocznej Phoenix, Daredevil Franka Millera i… no w zasadzie tyle. Wychodzi na to, że muszę to tej wyliczanki dołożyć kolejną pozycję – Marvels autorstwa Kurta Busieka  z przecudownymi ilustracjami Alexa Rossa

środa, 29 maja 2013

Heroes Return – Peter David, Salvador Larroca – Mega Komiks 3/99 – recenzja z komiksowego lamusa

Gdy ostatnio zapowiedziałem, że na blogu zaczną pojawiać się także recenzje komiksów zastanawiałem się o jakich komiksach chciałbym pisać. Prawda jest bowiem taka, że z tym co obecnie ukazuje się na naszym rynku jestem średnio na bieżąco, trochę lepiej jest ze śledzeniem niektórych pozycji wydawanych za Oceanem, jednak wciąż mój największy sentyment wiąże się z komiksami, które czytałem jeszcze w podstawówce. Tyle tylko, że z perspektywy kilkunastu czy dwudziestu paru lat mój odbiór wielu z nich jest zupełnie inny. Stąd też pomysł, chyba nienajgorszy, aby przypomnieć obecnym czytelnikom niektóre z pozycji wydanych w Polsce kiedyś – powiedzmy do końca lat dziewięćdziesiątych. Wiele z tych komiksów wciąż jest dostępnych, często za śmieszne pieniądze. Czasem będą to rzeczy, które kiedyś już czytałem a obecnie do nich wracam, innym razem takie, które jakimś cudem ominąłem w momencie wydania. Przykładem takiej właśnie pozycji może być wydany przez TM-Semic Heroes return.

czwartek, 23 maja 2013

The Amazing Spider-Man: Powrót do domu – J. Michael Straczynski, John Romita Jr – Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom 1 – recenzja

Jak wspomniałem przy okazji recenzowania Avengers: Impas postanowiłem dać WKKM kolejną szansę. Sięgnąłem więc po wzbudzający sporo kontrowersji tom otwierający Kolekcję Hachette. I już na wstępie muszę zaznaczyć, że mieszane odczucia, które miałem po lekturze historii z Thorem i Iron Manem w rolach głównych, bynajmniej nie zostały rozwiane. Ale po kolei. Przede wszystkim ciekaw byłem jaki będzie mój odbiór tej historii kilka lat po tym, jak zetknąłem się z nią po raz pierwszy, jeszcze w Dobrym Komiksie. Pamiętałem ją bowiem jak przez mgłę. Z drugiej strony nazwiska twórców obiecywały całkiem sporo – J. Michael Straczynski jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców (mi zapadł w pamięć, o dziwo, bardziej przez serial Babylon 5 czy komiks Rising Stars, niż przez swoją pracę dla Marvela czy DC), zaś do kreski Johna Romity Juniora mam sentyment jeszcze od czasu Daredevila stworzonego przez rzeczonego artystę wraz z Frankiem Millerem, czy choćby dzięki kapitalnym rysunkom w Punisher: War Zone. Co prawda jego kreska od tego czasu wyraźnie się zmieniła, stała się znacznie bardziej przerysowana w lekko McFarlane’owskim stylu (co jest według mnie niewątpliwym plusem). Wbrew własnym wcześniejszym deklaracjom, mój apetyt na te pozycję był zatem niemały. Koniec końców postać Pająka darzę niemałą sympatią – między innymi od wydawanych przez Tm-Semic komiksów z nim w roli głównej zaczęła się moja przygoda z amerykańskim komiksem (no dobra… w okolicach 1990 roku miałem jeszcze wydanego przez Alma Press Supermana – 50 lat i Elektrę Franka Millera). Kiedy więc zacząłem lekturę…

piątek, 17 maja 2013

Maszyna różnicowa - William Gibson, Bruce Sterling - recenzja z portalu Fantasta.pl

Pośród czołowych autorów operujących szeroko rozumianą konwencją fantastyczną bardzo niewielu jest w stanie pochwalić się tym, że swoją twórczością dali początek jakiemuś specyficznemu nurtowi lub charakterystycznej stylistyce. Takich, którzy mają w swoim literackim portfolio więcej niż jedną estetykę, w której powstanie mieli znaczący wkład, jest już naprawdę niewielu. Przykładem takich wyjątkowych autorów mogą być bez wątpienia William Gibson i Bruce Sterling, którzy na początku lat osiemdziesiątych kładli podwaliny pod nurt nazwany potem cyberpunkiem. Cyfrowa, wirtualna stylistyka w swoim czasie oszałamiała wizjonerstwem i efektownymi gadżetami. Podejmowała też swoisty dialog z błyskawicznie zmieniającym się światem, w którym to informacja stała się najcenniejszym dobrem. Przerysowany, wirtualny, korporacyjny i dickowsko mroczny świat rodem z kart Neuromancera inspirował (robi to zresztą do tej pory) i stał się nieodłącznym elementem sztafażu stylistycznego fantastyki – tak ówczesnej, jak i współczesnej. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwóch tuzów cyberpunku postanowiło połączyć siły i dać czytelnikom próbkę zabawy literackiej przedstawiającej ów nurt w zupełnie odmiennych realiach – próbkę, która z czasem stała się jednym z dzieł kluczowych dla powstania tak popularnej obecnie konwencji, jaką jest steampunk. Na takie miano Maszyna różnicowa bez wątpienia zasługuje.

czwartek, 9 maja 2013

Avengers: Impas – Geoff Johns, Alan Davis – Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom 12 – recenzja

No dobra, stało się, na blogu zagościli trykociarze. W sumie trochę dziwne, że stało się to tak późno bo komiksy kiedyś były moją wielką pasją. Z drugiej strony nie ma co ukrywać, że z czasem (i z wiekiem?)  trochę ten entuzjazm minął i obecnie sięgam po nie raczej nieregularnie.  Ale jak już się to zdarzy, zwykle nie mogę się oderwać. Postanowiłem zatem wreszcie zapoznać się z wydawaną przez Hachette Wielką Kolekcją Komiksów Marvela: raz, że wydanie na oko jest naprawdę na poziomie; dwa, że cena jeszcze do przełknięcia (w przeciwieństwie do wielu wydań z Egmontu, czy Muchy, które może i by mnie zainteresowały, ale kosztami jednak lekko odstraszają); trzy, na okładce rzeczonego tomu mamy pojedynek Thora z Iron Manem – wiele więcej mi nie trzeba było. Zakupiłem, przeczytałem, a teraz piszę. 

środa, 1 maja 2013

Wojna Zuluska 1879 - Krzysztof Kubiak - recenzja z Portalu Histotyczno-Wojskowego www.phw.org.pl

 Chyba każdy miłośnik historii czuje czasem podczas obcowania z tekstem pewne poczucie niedosytu, wynikające z faktu, iż w poszukiwaniu informacji nowych, ciekawych, trafia na fakty, które są mu już znane, a jedyne co wzbudza w nim emocje, to taki a nie inny stosunek do stanowiska autora. No cóż, taki urok dość częstego przecież, zafiksowania na punkcie konkretnego okresu historycznego czy też wydarzenia. Jest jednak na to prosta rada – sięgnąć po pozycje dotyczące wydarzeń, które nie znajdują się w centrum czytelniczej (a w pierwszej kolejności badawczej i wydawniczej) uwagi.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Operacja Leopard. Gorzkie zwycięstwo - Leo Kessler - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego

Beletrystyka tzw. „wojenna” zawsze kojarzyła mi się przede wszystkim z czystą rozrywką, często niewysokich lotów. I choć nie raz i nie dwa zdarzyło mi się trafić na pozycje doskonałe, które czytało się z zapartym tchem i uznaniem kiwało głową na myśl o talencie autora (ot, choćby Alistair MacLean), to jednak przede wszystkim moje skojarzenia mkną ku przez wielu wspominanych z sentymentem „Żółtym tygrysom”. W zasadzie nie powinno to budzić większego zdziwienia, wszak wojna, a w szczególności II wojna światowa, jest niemal idealnym tematem dla tworzenia literackiej pulpy.

środa, 10 kwietnia 2013

Admirał Świrski - Marcin Graczyk - recenzja z Portalu historyczno-Wojskowego www.phw.org.pl

W historii każdej w zasadzie ludzkiej zbiorowości trafiają się takie postacie, które, choć wywarły na swoje czasy ogromny wpływ, z biegiem lat stają się w pewnym sensie zapomniane. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne: czasem jest to kwestia skłonności rzeczonych do działań zakulisowych, czasem wyraźna niechęć współczesnych do danej osoby, czasem wreszcie uwarunkowania ideologiczno-polityczne w latach późniejszych. W polskiej historii niewątpliwie postacią taką jest admirał Jerzy Świrski – jedna z osób, dzięki którym polska historia morska w XX wieku przybrała taki, a nie inny kształt. Stąd też za niezwykle cenną należy uznać książkę Marcina Graczyka pt. Admirał Świrski opublikowaną przez oficynę Finna w tematycznej „Serii z kotwiczką”. Jest to bowiem ważny głos na rzecz przypomnienia niesłychanie ciekawej postaci wieloletniego szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej.

środa, 3 kwietnia 2013

ßehemot - Peter Watts - recenzja z portalu Fantasta.pl

Twórczość Petera Wattsa można uznać za swoisty fenomen. Współcześnie niewielu jest bowiem pisarzy, którzy tworzyliby science fiction, które z czystym sumieniem można opatrzyć mianem „hard”. Kanadyjczyk zaś w niemal każdym ze swoich tekstów funduje nam solidną naukową podbudowę, bawiąc się w spekulacje i odnosząc do najnowszych odkryć. Z drugiej strony daleko mu do optymistycznej, twardej fantastyki z lat jej rozkwitu. Świat Wattsa jest brutalny, depresyjny, a jego bohaterów można bez przesady określić jako zbieraninę psychopatów i wykolejeńców. Tak jest również w wieńczącym trylogię ryfterów ßehemocie.

sobota, 23 marca 2013

Jałta. Cena pokoju - S.M. Plokhy - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego phw.org.pl

Konferencja, która odbyła się na początku 1945 r. w Jałcie jest bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń kształtujących powojenny ład. W Polsce zarówno sama nazwa krymskiego kurortu jak i wydarzeń, które się w nim rozegrały podczas rzeczonej konferencji do dziś traktowane są często jako synonim kolejnego już sprzeniewierzenia się sojuszników Rzeczypospolitej i oddania jej pod okupację w zamian za doraźne korzyści polityczne. Zaskakuje w związku z tym niewielka ilość dostępnych u nas prac poświęconych temu brzemiennemu w skutki wydarzeniu[1] - szczególnie tych, które wykraczałyby w interpretacji i ocenie przebiegu, a także rezultatów konferencji poza perspektywę polską. Tę lukę znakomicie zdaje się wypełniać wydana przez Rebis praca S.M Plokhy’ego[2] - jednego z najbardziej znanych ukraińskich specjalistów od współczesnej historii Europy Środkowej i Wschodniej. Jałta. Cena pokoju stanowi studium bardzo cenne już choćby z powodu prostego faktu wykorzystania przez autora zarówno źródeł dostępnych na Zachodzie, jak i tych, które stały się dostępne dopiero po upadku ZSRR. Łączy przy tym punkt widzenia osoby urodzonej i wychowanej po socjalistycznej stronie żelaznej kurtyny z perspektywą współczesnego naukowca pracującego w czołowych ośrodkach za Oceanem. To jednak nie jedyne zalety omawianej pozycji.

wtorek, 12 marca 2013

Portret pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy - Jeffrey Ford - recenzja z portalu Fantasta.pl

Recenzję tę zacznę, być może przewrotnie, od pytania: za co czytelnicy lubią Ucztę Wyobraźni? Za świetny warsztat autorów, którzy są w tej serii publikowani? Niewątpliwie. Za niebanalne pomysły pokazujące potencjał tkwiący w konwencji, jaką jest fantastyka? Z pewnością. Za teksty zapadające w pamięć, obok których trudno przejść obojętnie? Zdecydowanie tak. Za udowodnienie, że podziały miedzy literaturą głównego nurtu a gatunkową są często sztuczne? Także. Za mające coś z przyjemnej próżności poczucie elitarności wynikające z obcowania z prozą „dla wybranych”? Czasem też. W porządku… ale czy każda książka opublikowana w serii MAGa daje nam to wszystko? No cóż, to już pytanie, na które każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Z mojej perspektywy taką książką jest niewątpliwie omnibus tekstów Jeffreya Forda znanego u nas przede wszystkim z Fizjonomiki i jej kontynuacji. Na solidnej grubości książkę składa się zbiór opowiadań zatytułowany Asystentka pisarza fantasy,a także powieść pt. Portret pani Charbuque. I nie ma co się zbytnio rozwodzić – trzeba po prostu przyznać, że jest to jedna z najlepszych pozycji, jakie do tej pory ukazały się w Uczcie Wyobraźni.

piątek, 1 marca 2013

Vertical - Rafał Kosik - recenzja z portalu Fantasta.pl

Co jakiś czas daje się słyszeć wśród fantastów, szczególnie tych trochę starszej daty, narzekania, że obecnie już się u nas nie pisuje takiej fantastyki jak kiedyś. Lema nie ma, Zajdla nie ma, inni twórcy ich pokolenia albo opuścili już ziemski padół, albo pisania dawno zaprzestali, albo, jak choćby Oramus, siedzą w dziwnej niszy, gdzie sarkając na cały świat wypuszczają jakieś teksty, które szersza publiczność ma w głębokim poważaniu. Zawsze gdy słyszę głosy tego typu, od razu przychodzi mi do głowy osoba Rafała Kosika – pisarza, który choć należy już do kolejnej generacji twórców fantastyki, a identyfikowany jest przede wszystkim z bestselerową serią dla młodzieży o przygodach Felixa, Neta i Niki, tworzy także świetną, klasyczną science fiction pełnymi garściami czerpiącą z tradycji tej konwencji. Przykładem jego talentu może być choćby Vertical - powieść nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 2006.

piątek, 22 lutego 2013

Porucznicy 1939 - Tomasz Stężała - kolejna gościnna recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego www.phw.org.pl

Historyczno-militarna beletrystyka cieszy się w Polsce całkiem sporą popularnością. Wydawcy bardzo chętnie sięgają nie tylko po uznanych pisarzy zagranicznych, jak Kessler, Hassel czy Buchheim, ale coraz częściej dają szansę rodzimym twórcom. Jednym z czołowych autorów tego nurtu jest elblążanin Tomasz Stężała, historyk-amator, który zwrócił na siebie uwagę szerszej publiczności dwutomową powieścią Elbing 1945. Autor ten postanowił jednak sięgnąć do historii własnej rodziny, a  dokładniej do osoby Bolesława Nieczui-Ostrowskiego – wybitnego oficera, jednego z organizatorów Związku Walki Zbrojnej we Lwowie, dowódcy 106. DP AK. W otwierającej cykl „Trzy Armie” powieści Porucznicy 1939  Stężała pokazuje jednak wcześniejszy okres wojskowej kariery swego antenata, skupiając się na dramatycznych wydarzeniach początków II wojny światowej.

niedziela, 17 lutego 2013

Pusta przestrzeń - M. John Harrison - recenzja z portalu Fantasta.pl

Zabierając się za lekturę tekstów M. Johna Harrisona należy sobie uświadomić jedną, bardzo ważną rzecz – to nie jest proza dla każdego, tak po prostu. Brytyjczyk pisze w bardzo specyficzny sposób, który dla wielu może okazać się po prostu niestrawny. W przypadku Pustej przestrzeni – trzeciej odsłony Trylogii Traktu Kefahuchiego sprawa jest o tyle prosta, że raczej nie sięgnie po nią nikt, kto nie zapoznał się ze Światłem i Nova Swing – a przynajmniej nie powinien tego robić. Można zatem założyć, że ci, którzy zdążyli się już od stylu Harrisona odbić, raczej nie będą zainteresowani tą książką, co ogranicza krąg potencjalnych odbiorców do tych, którzy dobrze wiedzą, czego można się po autorze spodziewać… i pewnie nawet im się to podoba. No i faktycznie, zasadniczo rzecz biorąc, dostaną to, co jest już im znane.

piątek, 8 lutego 2013

Nova Swing - M. John Harrison - recenzja z portalu Fantasta.pl

Zacznijmy od eksperymentu: co powstanie, gdy pisarz dysponujący rewelacyjnym warsztatem i zapadającym w pamięć stylem wróci do wykreowanego przez siebie świata prezentującego oryginalne, twórcze podejście do space opery, wrzuci w to pogłębionych psychologicznie bohaterów, a w dodatku stworzy fabułę lekko nawiązującą do klasycznego kryminału noir, z tym zastrzeżeniem, że jednym z jej centralnych elementów jest obszar, na którym znane zmienia się w nieznane? „Świetna literatura!” chciałoby się zakrzyknąć. Niestety okazuje się, że jednak niekoniecznie. Powieścią jak ta z otwierającego recenzję zdania jest bowiem Nova Swing M. Johna Harrisona, luźna kontynuacja dobrze przyjętego Światła tegoż autora.

piątek, 1 lutego 2013

Skok w szaleństwo - Stephen R. Donaldson - recenzja z portalu Fantasta.pl

 Muszę przyznać, że do lektury Skoku w szaleństwo Stephena R. Donaldsona podchodziłem, będąc lekko zmęczonym jego prozą. Przeczytanie w krótkim czasie trzech poprzednich tomów space operowego cyklu Amerykanina okazało się tyleż przyjemne co męczące – charakterystyczny styl tego autora trudno zaliczyć bowiem do typowo rozrywkowych. Mimo poczucia lekkiego przesytu byłem jednak ciekawy kierunku, w którym rozwinie się historia przedstawiona w poprzednich odsłonach – szczególnie, że w Skoku w potęgę wyraźnie nabrała ona rozmachu i rumieńców. Jak się okazało, nie inaczej jest w czwartym tomie cyklu opatrzonym podtytułem Chaos i porządek.

czwartek, 24 stycznia 2013

Skok w potęgę - Stephen R. Donaldson - recenzja z portalu Fantasta.pl

Lektura pierwszych dwóch Skoków Stephena R. Donaldsona zrobiła na mnie spore wrażenie. Autor oczarował mnie przede wszystkim kapitalnym, bardzo charakterystycznym stylem i niezwykle wyrazistymi postaciami, zapadającymi w pamięć na długi czas. I choć po przeczytaniu Skoku w konflikt i Skoku w wizję czułem spory niedosyt (pewnie rzutujący również na moją tychże ocenę), muszę przyznać, że chcąc nie chcąc, wszystkie kolejne lektury w pewnym sensie odnosiłem do dwóch pierwszych tomów cyklu Amerykania. Z tej perspektywy widok dwóch kolejnych Skoków czekających na półce na swoją kolej wydawał się coraz bardziej kuszący, a moje oczekiwania względem Skoku w potęgę niepokojąco rosły. Gdy zatem ostatecznie przystąpiłem do lektury, w głowie miałem tylko i wyłącznie nakreślona przez Donaldsona wizję epickiego (bo inspirowanego operami Wagnera) cyklu, który swym rozmachem wbije mnie w aktualnie zajmowane siedzisko. Po raz kolejny dałem się jednak zwieść. Dla jasności – Skok w potęgę. Mroczny, zachłanny bóg powstaje to świetna powieść – tyle tylko, że o jej sile stanowią niekoniecznie te elementy, po których nowej jakości się spodziewałem. I, paradoksalnie, moje „rozczarowanie” traktuję zdecydowanie in plus.

czwartek, 17 stycznia 2013

Światło - M. John Harrison - recenzja z portalu Fantasta.pl

 M. John Harrison niewątpliwie należy do grona autorów, którzy stanowią sztandarowe postacie MAGowej Uczty wyobraźni. Jedni ją uwielbiają, inni omijają szerokim łukiem – wydaje się jednak, że kontrowersje służą jej całkiem nieźle. Utwory samego Harrisona (i ich odbiór) pokrywają się niemal idealnie z wizerunkiem serii, w której się one ukazują. Wyrafinowane stylistycznie, niebanalne, odchodzące od prostych schematów i przełamujące gatunkowe bariery zdają się po równi znajdować swoich zdeklarowanych miłośników, jak i zagorzałych przeciwników. Podobne emocje budzi zatem i Światło – druga po Viriconium pozycja autorstwa Brytyjczyka opublikowana nad Wisłą i Odrą.

wtorek, 8 stycznia 2013

Zapach szkła - Andrzej Ziemiański - recenzja z portalu Fantasta.pl

Zawsze gdy zabieram się za lekturę tekstów obsypanych nagrodami, odzywa się we mnie nuta przekory. Czy naprawdę są takie dobre? A może to po prostu był słaby rok dla fantastyki i nie miały one zbyt silnej konkurencji? Czy przetrwały próbę czasu? To jedynie niektóre spośród pytań rodzących się w mojej głowie. Choć trudno ich się czasem pozbyć (no bo w sumie są jak najbardziej na miejscu), to w gruncie rzeczy są wtórne względem problemu faktycznej wartości literackiej czytanego tekstu lub tekstów. Zabierając się za Zapach szkła – zbiór opowiadań Andrzeja Ziemiańskiego, nastawiałem się raczej na lekturę nie tyle utworów nagradzanych, co w znacznej mierze osadzonych we Wrocławiu. I muszę przyznać, że pod tym względem był to strzał w dziesiątkę.

sobota, 5 stycznia 2013

Dzieci Pierścienia - Larry Niven - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kiedy trochę ponad rok temu recenzowałem Tron Pierścienia, trudno było mi ukryć swoje rozczarowanie. Trzeci tom cyklu Larry’ego Nivena okazał się bowiem być nie tylko książką po prostu kiepską, ale w dodatku marnie wydaną, z fatalnym tłumaczeniem na czele. Stąd też do zamykających historię kosmicznego artefaktu Dzieci Pierścienia podchodziłem ze sporą dozą nieufności. Z drugiej strony tekst okładkowy zapowiadał wyjaśnienie wszystkich pytań, które rodziły się przy okazji lektury poprzednich tomów cyklu. Jako że oryginalny Pierścień darzę nieustającym sentymentem, nie było po prostu innego wyjścia, jak sięgnąć po najnowszą pozycję z serii Klasyka Science Fiction. Zaniepokojonych kiepskimi opiniami, z jakimi spotkał się Tron…, chcę już w tym miejscu uspokoić – jest wyraźnie lepiej, zarówno pod względem literackim, jak i edytorskim. Czy to jednak wystarczy, aby było warto sięgnąć po finalną odsłonę Nivenowskiego cyklu?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...