środa, 14 września 2011

Teoria diabła i inne spekulacje - Janusz Cyran - recenzja z portalu Fantasta.pl

Często uważa się, że najlepszą science fiction tworzą osoby posiadające odpowiednie przygotowanie naukowe. „Idealny autor” powinien mieć doktorat z fizyki, matematyki lub astronomii, być wykładowcą prestiżowej uczelni albo przynajmniej pracownikiem laboratorium badawczego. No cóż… chyba jednak niewielu takich możemy znaleźć, a przecież dobrych, naukowo podbudowanych książek nie brakuje. W takim poglądzie widać jednak pewną tęsknotę za solidnie „unaukowioną” literaturą – czymś czego współcześnie, szczególnie na polskim poletku, jakby coraz mniej. Mieliśmy Mistrza Lema, mamy trochę nierozumianego, choć wciąż uwielbianego Dukaja i… co dalej? Szczytną działalność na niwie fantastyki Naukowej (ta wielka litera nie jest tu przypadkowa) z prawdziwego zdarzenia prowadzi wydawnictwo Powergraph. Zaczęło się od tekstów Rafała Kosika, najnowszą zaś pozycją wydaną w serii Science fiction z plusem jest zbiór opowiadań Janusza Cyrana zatytułowany Teoria diabła i inne spekulacje.

poniedziałek, 12 września 2011

A czy Ty czytasz Lema?

90 lat temu, dokładnie 12 września 1921 roku we Lwowie, urodził się Stanisław Lem. Pisarz, fantasta, filozof, Mistrz pióra i niepokornej myśli. Krytyk i wizjoner. Nigdy nie uważałem się za wielkiego eksperta w dziedzinie jego twórczości. Zrozumiałem i doceniłem ją w swojej literackiej edukacji dość późno. Niemniej jednak chyba żaden pisarz nie wywarł na mnie swym pisaniem tak ogromnego wrażenia jak właśnie Lem. Jego twórczość ukształtowała pokolenia miłośników fantastyki - nie tylko nad Wisłą. Bo to twórczość wyjątkowa - bogata, nasycona przemyśleniami i pomysłami a jednocześnie zachwycająca językiem.
Czytałem Lema, czytam i będę czytać...
Chyba nawet w najbliższych dniach... 
... wy też poczytajcie!

piątek, 9 września 2011

Rzeka bogów - Ian McDonald - recenzja z portalu Fantasta.pl

Co nas pociąga w science fiction? Wizje przyszłości? Ekstrapolacje znanych nam trendów? Na pewno. Jest to w pewnym sensie współczesna wersja literatury przygodowo-awanturniczej pozwalająca zetknąć się z nieznanym. No właśnie, czy aby na pewno tak do końca nieznanym? Przecież zwykle są to budowana na zasadzie ekstrapolacji projekcje przyszłości naszego świata. Fascynują nas wizje postapokaliptycznej Polski, albo globalne społeczności pod wodzą USA, Chin czy np. Emiratów Arabskich. W tym, co nowe i nieznane szukamy więc łączności z tym, co dla nas powszednie i zrozumiałe. Jest to raczej poszukiwanie egzotyki niż zupełnego oderwania się od codzienności. Na gruncie zachodniej fantastyki naukowej tego rodzaju wrażenie wykraczania poza to co znane może być potęgowane przez umiejscowienie akcji utworów w sceneriach innych niż USA, Europa, Japonia czy Rosja. Przykładem pisarza, który zwykł osadzać swe teksty w tego typu realiach, jest Brytyjczyk Ian McDonald. Do sięgnięcia po Rzekę bogów tegoż autora skłoniło mnie przede wszystkim doskonałe opowiadanie Wisznu w kocim cyrku opublikowane w Krokach w Nieznane 2010. Oba te teksty łączy doskonale wykreowany świat - Indie końca pierwszej połowy XXI wieku.

To właśnie na scenografię Rzeki bogów zwracamy uwagę w pierwszej kolejności. Można wyróżnić dwie jej zasadnicze warstwy: pierwsza, nie do końca przynależna do fantastyki, to Indie jako takie. McDonald sięga do skarbnicy kultury (a może raczej kultur) tego kraju, opisując nam świat przesycony tradycją, kulturowymi konwenansami i podziałami społecznymi, ze specyficzną mentalnością i ogromną rolą religii w życiu codziennym. Wszystko to dopełnione hinduistyczną metaforyką, zakorzeniającą powieść jeszcze silniej w tym konkretnym miejscu na globie. Drugą warstwą scenografii jest ta lokująca powieść Brytyjczyka w nurcie science fiction. Jej podstawą jest polityczny podział współczesnych Indii na kilka odrębnych organizmów państwowych. To, na co zwykle zwraca się uwagę w futurystycznej fantastyce, to rozwój technologii. U McDonalda jest ciekawie: ograniczany przez globalne prawodawstwo rozwój sztucznych inteligencji w Indiach sprytnie obchodzony, zdalne roboty bojowe, powszechny, natychmiastowy dostęp do mediów (palmery i hoeki), telenowele generowane w całości (włącznie z aktorami) przez sztuczne inteligencje, tajne projekty energetyczne, badania kosmiczne, biotechnologia i wątki posthumanistyczne związane np. z wygenerowaniem trzeciej płci - neutków, gwałtowne zmiany demograficzne itp. Elementów tych jest sporo, zwykle są też one nieźle przedstawione, raczej jako naturalne części świata powieści niż coś zupełnie nowego, co często stanowi dla autora pretekst do zafundowania czytelnikowi zagmatwanego i nie zawsze przyswajalnego opisu danej technologii. Trudno jednak przypisywać Brytyjczykowi jakąś specjalną oryginalność jeśli chodzi o fantastyczne elementy świata. Wykorzystuje on raczej w bardzo sprawny sposób to, co stanowi element wypracowany przez science fiction jako gatunek i jest już w niej dobrze zadomowione. Oryginalna i zawracająca uwagę jest raczej sceneria Indii przyszłości i to ona, a nie technologiczne gadżety stanowią o atrakcyjności Rzeki bogów.

W warstwie czysto literackiej też jest całkiem nieźle. Narracja rozbita jest na kilka równoległych wątków zbudowanych wokół bardzo odmiennych postaci, których los zmierza do efektownego rozstrzygnięcia w finale powieści. Dzięki takiemu zabiegowi (poszczególni bohaterowie należą do różnych, często zupełnie odrębnych światów złożonego społeczeństwa Indii… i nie tylko) otrzymujemy pełniejszy obraz futurystycznej scenografii, nie ograniczający się jedynie do perspektywy jednego bohatera. Fabuła rozwija się dynamicznie, a wątki poszczególnych postaci potrafią zaintrygować. Innymi słowy powieść wciąga bardzo skutecznie. Do tego charakterologiczne różnice miedzy postaciami, a także nieźle oddane niuanse wynikające z różnic klasowych i kulturowych wypadają przekonująco. Nie ma tu udziwniania na siłę, desperackiego łamania konwencji. Widać pewien uniwersalizm typów postaci, niezależnie od tego, czy przyglądamy się bliżej glinie z jednostki do zadań specjalnych, pani premier, zamkniętej w domu żonie czy ulicznemu zawadiace. Z drugiej strony McDonald dopracowuje każdego z bohaterów na tyle, iż nie odnosimy przykrego wrażenia obcowania jedynie z literacką wydmuszką, sztucznym wypełniaczem fabuły. Ta potrafi się obronić, sama niejednokrotnie przybierając dość niespodziewany kierunek rozwoju.

Rzeka Bogów jest w moim mniemaniu pewnym drogowskazem pokazującym nam gdzie może iść nowoczesna science fiction w początkach XXI wieku. Z jednej strony mamy tu motywy jak najbardziej klasyczne - kwestie energetyki, posthumanizmu i technologicznej osobliwości, skonfrontowanie rozwoju i przemian świata z jego materią społeczną - wszystko to zaprezentowane w konwencji lekko nawiązującej do cyberpunka. Do tego dochodzi jednak coraz częściej spotykane (i w zasadzie także nawiązujące do klasyki cyberpunka) osadzanie fabuły w egzotycznych - z perspektywy zachodniego czytelnika - rejonach zglobalizowanego świata niedalekiej przyszłości. Dzięki temu prostemu zabiegowi efekt zetknięcia się z czymś nieznanym i fascynującym jest silniejszy - tym nieznanym okazuje się bowiem coś, co w zasadzie znać, choć trochę, moglibyśmy. Ten nieodparty urok bliskiej futurologii jest u McDonalda wyraźnie widoczny. Rzeka bogów nie jest może książką, która stanowi rewolucję w swoim gatunku, ale w niczym nie umniejsza to faktu, że jest jedną z najlepszych powieści science fiction (jeśli wręcz nie najlepszą), które ukazały się w Polsce w roku 2010. Warto zatem zanurzyć się w świat futurystycznych Indii, nawet jeśli nie jest się specjalnym fanem Bollywoodu… kiczu, zbiorowych śpiewów i tańców w powieści Brytyjczyka nie musimy się obawiać. 

5/6

środa, 7 września 2011

Wygnaniec - Aaron Allston - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kto na ochotnika wymieni mi trójkę głównych (pozytywnych) bohaterów Gwiezdnych Wojen? Jasne! Luke, Leia i Han… niby wszystko jasne. Jednak na samym filmie uniwersum się nie kończy… są jeszcze dalsze filmy pełnometrażowe, serial, komiksy, książki… dużo książek. Przez lata linia fabularna powieściowej serii została przeniesiona o przeszło 40 lat od wydarzeń przedstawionych na ekranie w Nowej Nadziei. W tym czasie pojawiło się kilka mniejszych (jak Trylogia Thrawna, Akademia Jedi czy Mroczne Gniazdo) lub większych (jak Nowa Era Jedi czy Dziedzictwo Mocy) podcykli opisujących metawątek całego świata wykreowanego przez George’a Lucasa. Wydawać by się mogło, że przez te lata w odległej galaktyce wiele się zmieniło. I tak też faktycznie jest: inwazja Yuuzhan Vongów czy też druga Galaktyczna Wojna Domowa znacznie zmieniły obraz tego świata. Czterdzieści trzy lata po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci rozpoczyna się kolejna, zakrojona na wiele tomów gwiezdnowojenna epopeja zatytułowana Przeznaczenie Jedi. Jej głównymi bohaterami są... no właśnie: Luke, Leia i Han.

czwartek, 1 września 2011

Rozkaz 66 - Karen Traviss - recenzja z portalu Fantasta.pl

Zacznijmy łopatologicznie… co sugeruje nam tytuł Gwiezdne Wojny? Na pewno to, że akcja ma miejsce wśród gwiazd, w kosmosie… czyli pewnie jakieś science-fiction. To, na ile SW faktycznie są science-fiction, to już inna kwestia. Z drugiej strony termin „wojny” może sugerować, że kluczowym elementem tego świata są różnorakie konflikty zbrojne. Tu także się z grubsza zgadza – w ogromnej większości utworów wojennych osadzonych w tym uniwersum wojna jest ważnym elementem… tła. W literaturze z logo SW na okładce zawsze brakowało mi porządnego, militarnego science-fiction. Na dobrą sprawę tym mianem możemy określić tylko i wyłącznie serie autorstwa Karen Traviss o klonach-komadosach a także cykl X-Wingi panów Stackpole’a i Allstona (w tym drugim momentami trochę zbyt dużo telenoweli, a za mało opisu faktycznych działań zbrojnych, jednak to detal). Szczególnie dzieła brytyjskiej pisarki zasługują w tym kontekście na uwagę. Wykorzystała ona bowiem swoją solidną wiedzę z zakresu wojskowości i działań wojennych (służyła m.in. w Royal Navy i była korespondentką wojenną), oprawiła to w doskonałe fabuły, a przy tym podjęła się urozmaicenia gwiezdnowojennych schematów przez rozbudowane opisy środowiska klonów i Mandalorian. Zaowocowało to doskonałą serią, jaką są Komandosi Republiki.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...