Zawsze gdy zabieram się za lekturę tekstów obsypanych nagrodami, odzywa
się we mnie nuta przekory. Czy naprawdę są takie dobre? A może to po
prostu był słaby rok dla fantastyki i nie miały one zbyt silnej
konkurencji? Czy przetrwały próbę czasu? To jedynie niektóre spośród
pytań rodzących się w mojej głowie. Choć trudno ich się czasem pozbyć
(no bo w sumie są jak najbardziej na miejscu), to w gruncie rzeczy są
wtórne względem problemu faktycznej wartości literackiej czytanego
tekstu lub tekstów. Zabierając się za Zapach szkła – zbiór opowiadań Andrzeja Ziemiańskiego,
nastawiałem się raczej na lekturę nie tyle utworów nagradzanych, co w
znacznej mierze osadzonych we Wrocławiu. I muszę przyznać, że pod tym
względem był to strzał w dziesiątkę.