Nie jest łatwo napisać dobrą biografię. Niby idea jest prosta: zbieramy wszelkie dostępne, możliwie zróżnicowane materiały na temat interesującej nas osoby, dokonujemy selekcji, przyjmujemy jakiś klucz (chronologiczny, tematyczny), wybieramy motyw przewodni, łapiemy za pióro lub klawiaturę i po jakimś czasie mamy gotowy tekst. No niestety, to nie wystarczy, a biograf często spotyka na swojej drodze poważne przeszkody, choćby w dostępie do faktów na temat obiektu swego zainteresowania. Przy tym wszystkim zakładamy, że bohater biografii jest faktycznie osobą na tyle interesującą, aby tekst taki wzbudził ciekawość czytelnika, a sam autor ma na niego pewien pomysł. W przypadku biografii osób żyjących, ba, wciąż aktywnych w polu swej działalności, zaczynają się już naprawdę strome schody. Ciężko tu o stworzenie spójnej zamkniętej narracji, pokazującej daną osobę i jej działalność całościowo, w pewien sposób ją komentującą, czy podsumowującą. W końcu życie naszego bohatera może potoczyć się w wielu, zupełnie nieprzewidzianych kierunkach, które karzą spojrzeć na jego dotychczasowe dokonania z zupełnie innej perspektywy. Takie biografie są trochę jak przysłowiowe „chwalenie dnia przed zachodem słońca” (wersję z „chwaleniem baby” sobie odpuśćmy). A jednak powstają i są czytane. Świetny przykład może stanowić najnowsza propozycja wydawnictwa Sine Qua Non pt. LeBron James. Król jest tylko jeden? autorstwa Marcina Harasimowicza.
środa, 28 maja 2014
poniedziałek, 19 maja 2014
Cicha wojna - Paul J. McAuley - recenzja z prortalu Fantasta.pl
Science fiction często uważana jest za literaturę
starającą się łączyć elementy literatury koncepcyjnej z rozrywkową
formułą. Współcześnie coraz wyraźniej zaciera się obecne do tej pory
rozgraniczenie na tzw. hard SF – eksploracyjną, bazującą na predykcjach przyszłości, mocno zakorzenioną w nauce – i space operę,
będącą w pierwotnym zamyśle lekką, „kosmiczną” literaturą przygodową.
Pomijając już zupełnie fakt, iż większość tekstów publikowanych na
przestrzeni lat mieściła się gdzieś miedzy tymi skrajnościami, widzimy
wyraźnie jak ubywa dobrych, ciekawych tekstów przyciągających czytelnika
przede wszystkim naukowo podbudowanymi pomysłami (wynika to przede
wszystkim z przemian nauki jako takiej i ze zrozumiałości jej osiągnięć
dla przeciętnego Kowalskiego czy Smitha), a pierwiastek rozrywkowy
zyskuje na znaczeniu. Cóż, taki urok kultury masowej, której fantastyka
stała się niezwykle ważną częścią. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że
to „klasyczne”, naukowe zacięcie nie zniknęło z science fiction
zupełnie, przenikając także do jej lżejszych odmian, jak choćby właśnie
do space opery. Przykładem tego typu współczesnej powieści może być Cicha wojna Paula J. McAuleya.
Etykiety:
4.5/6,
Cicha wojna,
hard SF,
MAG,
Paul J. McAuley,
science-fiction,
space opera
wtorek, 13 maja 2014
Składany nóż - K.J. Parker - recenzja z portalu Fantasta.pl
Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, a autorzy
fantastyki rzadko o pieniądzach... piszą. Niby nie ma się czemu dziwić;
raz, że temat na pierwszy rzut oka mało ekscytujący i efektowny (w przeciwieństwie do bitew, lotów kosmicznych, spektakularnych pościgów
czy też szlachtowania smoków); dwa, że wymagający zarówno od czytelnika
jak i autora sporej, całkiem konkretnej wiedzy. No i pomysłu, który
będzie w stanie zainteresować odbiorcę, chcącego się odprężyć przy
czymś innym niż dywagacje nad zyskiem od kredytu udzielonego pod
zabezpieczenie… itd. Jeśli się jednak głębiej zastanowić szeroko
rozumianą ekonomią, to może stanowić nie tylko wiarygodną motywację
działań bohaterów, ale także znakomitą podstawę dla zbudowania całej
fabuły. Przykładem powieści fantasy, w której finanse stanowiły coś
więcej niż tylko ornament świata przedstawionego, jest np. Smocza droga Daniela Abrahama. W Składanym nożu K.J. Parker idzie jeszcze dalej, czyniąc z ekonomii jedno z głównych kół zamachowych fabuły.
Etykiety:
5.5/6,
ekonomia,
fantasta.pl,
fantasy,
K.J. Parker,
MAG,
polecanki,
Składany nóż
poniedziałek, 5 maja 2014
Północ Galaktyki - Alastair Reynolds - recenzja z portalu Fantasta.pl
Zawsze ze sporym zainteresowaniem przyglądam się
zbiorom opowiadań, osadzonych w uniwersum jakiegoś cyklu powieściowego.
Pomijając wszelkiej maści franczyzy, spin-offy czy fanfiki pisane przez
osoby trzecie, publikacje tego typu zawierają zwykle dwa rodzaje
tekstów: opowiadania, które stały się kamieniami węgielnymi, na których
autor zbudował swoje uniwersum, lub też krótsze formy literackie, w
których starał się on uzupełnić wizję przedstawioną w ramach
zasadniczego cyklu. Północ Galaktyki Alastaira Reynoldsa
zawiera oba rodzaje utworów przez co dla fanów twórczości Brytyjczyka
(a dokładniej Walijczyka) staje się pozycją niemal obowiązkową.
Subskrybuj:
Posty (Atom)