piątek, 29 stycznia 2016

Bękarty z Południa. tom 1: Był to facet, co się zowie – Jason Aaron, Jason Latour - komiksowa recenzja z Szortalu

Sweet Home Alabama

Powroty do miejsca, z którego się pochodzi, bywają trudne. Zarówno te fizyczne, jak i te intelektualne lub artystyczne. W przypadku Bękartów z Południa, jednej z najciekawszych serii komiksowych, które ukazały się na  amerykańskim rynku w ostatnich latach, mamy do czynienia z powrotem podwójnym, jeśli nie potrójnym. Jak się nietrudno domyślić, scenerią dla opowiedzianych w tym komiksie wydarzeń jest południe Stanów Zjednoczonych – obszar kulturowo specyficzny, o wyraźnej tożsamości i kulturze – przez Amerykanów (zarówno tych z Południa, jak i spoza niego), pospołu ukochany i znienawidzony. Stamtąd właśnie wywodzą się obaj autorzy: Jason Latour z Charlotte, zaś twórca scenariusza, Jason Aaron, z Alabamy, gdzie umiejscowiona jest zresztą akcja komiksu. Dla nich Bękarty z Południa są takim właśnie powrotem do domu, okazją do popatrzenia z dystansem na swoja małą (no, nie taka małą…) ojczyznę, na jej wady i zalety, na oddanie jej hołdu i wyrzucenie w twarz wszystkich frustracji. Ale jest to też powrót do domu dla Earla Tubba – starszego faceta, który wraca do hrabstwa Craw w Alabamie, aby załatwić parę formalności. Nic z tym miejscem go już nie łączy, nigdy go nie lubił, ale, jak się okazuje, to gorące Południe, przesycone zapachami grilla, potu z futbolowej szatni i moczu oddanego wprost na ulicę, po prostu wciąga… i tak łatwo nie chce wypuścić.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Nowa granica - Darwyn Cooke - komiksowa recenzja z Szortalu

Baśń o tym, jak Złoto zmieniło się w Srebro


Przełom lat 50. i 60. był jednym z najciekawszych okresów w historii współczesnego świata i choć nie wszędzie lata te kojarzą się z czasem radosnym i twórczym, niewątpliwie były to czasy ciekawe. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony jest to okres czerpania profitów z powojennej prosperity – era błyskawicznego rozwoju techniki i wkraczania jej w codzienność przeciętnego Amerykanina. Z drugiej strony jest to także okres gwałtownych przemian kulturowych i ciekawych procesów społecznych: od emancypacji społecznej, przez tworzenie się wzorców współczesnej popkultury, po napędzaną polityczną polaryzacją świata manię prześladowczą doby makkartyzmu. Te nowe czasy wymagały też nowych bohaterów. Ta symboliczna zmiana w pewnym sensie odbiła się też na świecie komiksu – mamy do czynienia z przejściem Złotej Ery w Srebrną Erę, z pokoleniową zmianą warty symbolizowaną choćby przez pojawienie się nowych herosów w stylu Flasha – Barry’ego Allena, czy Green Lanterna – Hala Jordana, w miejsce Jaya Garricka i Alana Scotta; czy też przejęcie przez Ligę Sprawiedliwości pałeczki zostawionej przez Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości. Nowa granica stanowi próbę wypełnienia luki opowieścią o czasach, w których bohaterowie Nowej Ery zajęli miejsce, które okupują do tej pory.

piątek, 22 stycznia 2016

Sto dni bez słońca - Wit Szostak - nietypowa recenzja z portalu Fantasta.pl

From: Maciej Rybicki, PhD
To: Lesław Srebroń, PhD
Date: Jan 11
Subject: Kilka uwag o „Stu dniach bez słońca”

Szanowny Kolego!

Jest mi niezwykle miło, iż znalazłem się w wąskim gronie kilkuset osób, którym przesłałeś swoją książkę. Przyznam, iż nie spodziewałem się, że nasza krótka znajomość – wszakże zamieniliśmy jedynie kilka słów podczas literaturoznawczej konferencji w Pułtusku – spowoduje obdarzenie mnie zaufaniem i przyjęcie w poczet życzliwych krytyków Twego dzieła. Nie mam jednak wątpliwości, iż nasza wymiana zdań na temat motywu upadku kultury Zachodu w polskiej prozie fantastycznonaukowej ostatniego ćwierćwiecza pozwoliła bezbłędnie rozpoznać bratnią duszę, która wnikliwym, krytycznym, acz życzliwym okiem spojrzy na przygotowany przez Ciebie tekst. Kończąc ten przydługi wstęp, zaznaczę tylko, że jest mi bardzo przyjemnie i postaram się dołożyć wszelkich starań, by okazać się godnym zaufania, jakim mnie obdarzyłeś.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Saga. Tom 3 – Brian K. Vaughan, Fiona Staples - komiksowa recenzja z Szortalu

"Matki, żony i kochanki" w kosmosie

Już od dawna żadna seria komiksowa zza Wielkiej Wody nie zbierała tak wielu laurów w dłuższym okresie czasu. Trzy Nagrody Eisnera z rzędu dla najlepszej kontynuowanej serii zdarzyły się jak dotąd tylko raz: na początku lat 90. trzykrotnie tryumfował Sandman. Od paru lat trwa jednak hegemonia komiksu autorstwa Briana K. Vaughana i Fiony Staples. I jak tak patrzę na wydany niedawno przez Muchę trzeci tom zbiorczy, wcale się tym zachwytom krytyki nie dziwię.

piątek, 15 stycznia 2016

Wiedźmin. Dzieci Lisicy - Paul Tobin, Joe Querio - komiksowa recenzja z Szortalu


Tralala, chlapie fala, po głębinie wiedźmin płynie...

Jakiś czas temu, pisząc o polskiej edycji Domu ze szkła – pierwszej „wiedźmińskiej” mini serii wydanej z logo Dark Horse Comics, zwróciłem uwagę na fakt globalizacji medialnego przekazu w dobie nieco postmodernistycznej kultury popularnej. Jakby nie patrzeć, w przypadku tej franczyzy nietrudno się pogubić, co jest tu oryginałem, co adaptacją; co źródłem inspiracji, a co jej rezultatem itd. Skoro jednak gra się sprzedaje, książki też, to i znalazło się miejsce dla komiksów: więcej niż tylko jednej miniserii. Także na polskim rynku, gdzie już wiele lat temu komiksowe szlaki przetarli dla tej postaci Polch z Parowskim, znalazło się miejsce na amerykańską inkarnację Geralta. Dom ze szkła udowodnił, że Paul Tobin potrafi napisać naprawdę nastrojową (nawet jeśli niezbyt oryginalną) historię, lekko podszytą grozą, ale w ogólnym rozrachunku utrzymaną jak najbardziej w stworzonej przez Sapkowskiego konwencji. Joe Querio pokazał zaś, że potrafi Geralta narysować w naprawdę przekonujący, ciekawy sposób. Druga wiedźmińska miniseria od Czarnego Konia, pt. Dzieci lisicy, to okazja do weryfikacji, czy autorom starczy sił i pomysłów na utrzymanie pozytywnego wrażenia.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Upadek Hyperiona - Dan Simmons - recenzja z portalu Fantasta.pl

Hyperion Dana Simmonsa uznawany jest często – zresztą jak najbardziej zasłużenie – za jedną z najważniejszych powieści science fiction na przestrzeni ostatniego trzydziestolecia. Łączy on bowiem stanowiące esencję fantastyki fenomenalne pomysły z mistrzowsko przemyślaną formą literacką i perfekcyjnym wykonaniem… a że jest w tym jeszcze sporo głębszej myśli i nawiązań kulturowych – tym lepiej. To niewątpliwe arcydzieło ma tylko jedną zasadniczą wadę: dość ulotne, nieco enigmatyczne otwarte zakończenie. Niektórzy krytycy i czytelnicy zarzucali wręcz Simmonsowi brak jakiegokolwiek wiążącego spuentowania tekstu. Tyle tylko, że Hyperion zakończenie posiada, i to nie byle jakie. W zasadzie jest nawet bardziej obszerne niż wspomniana powieść; nosi ono tytuł Upadek Hyperiona.

piątek, 8 stycznia 2016

Wiedźmin - Maciej Parowski, Andrzej Sapkowski, Bogusław Polch - komiksowa recenzja z Szortalu


Geralt historyczny

Niejednokrotnie można spotkać się z opiniami, że obok twórczości Stanisława Lema (i ewentualnie Jacka Dukaja) najlepszą wizytówką polskiej fantastyki są teksty Andrzeja Sapkowskiego. Z pewnością też ta rozpoznawalność na światową skalę jest w sporej części zasługą znakomitej serii gier komputerowych, które uczyniły z postaci Geralta z Rivii, czy szerzej: z marki „Wiedźmin” maszynkę do zarabiania pieniędzy. Warto jednak pamiętać o tym, że zanim powstały gry (i wszelkie jej multimedialne „odrosty”, jak np. gry planszowe, puzzle, czy wydawane przez Dark Horse komiksy) teksty Sapkowskiego i tak cieszyły się ogromną popularnością w naszym kraju – szczególnie wśród pokolenia fantastów, które dojrzewało w latach 90. I już wtedy, gdy poszczególne części sagi lądowały na księgarnianych półkach w dziale nowości, pojawiła się potrzeba wykorzystania opisanego w niej świata i postaci w szerszym niż tylko literacki kontekście artystycznym. Na film było jeszcze zbyt wcześnie, podobnie jak na grę fabularną… ale komiks? Z perspektywy lat wydaje się, że lata 90. były dla rodzimego rynku historii obrazkowych znakomitym czasem. Trzymały się nieźle magazyny komiksowe, zaczęto wydawać w formie zeszytowej komiksy amerykańskie – można to było spożytkować. A czy można zrobić to lepiej, niż biorąc popularnego bohatera, zaufanego scenarzystę i rysownika i montując przedsięwzięcie, które musiało się skończyć sukcesem. Tak powstał pierwszy komiksowy Wiedźmin – sześć albumów, które współcześnie często określa się jako… spektakularną porażkę.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Epoxy - Jean Van Hamme, Paul Cuvelier - komiksowa recenzja z Szortalu


Wprawka z aktu

Komiks, jak każda inna dziedzina sztuki ewoluuje, rozwija się, korzysta z coraz to nowych form wyrazu, itd. W kulturze popularnej, do której przecież przynależy, rozwój ten zwykle sprowadzał się do tworzenia dzieł bardziej wyrazistych, efektownych, można by rzec „mocniejszych”. Filmy mają szybszy montaż i więcej efektów specjalnych, teksty literackie są coraz bardziej krzykliwe, zaś komiks (en masse, pomijam tu jakieś bardziej artystyczne przedsięwzięcia) stal się zdecydowanie bardziej dynamiczny i kolorowy. Te naturalne zmiany skutkują tym, iż niejednokrotnie obcowanie z dziełem sprzed lat kilkudziesięciu okazuje się być dla odbiorcy trudne, czy nużące: inna poetyka, inne formy narracji, inna bodźce, których dostarcza dzieło, itd. Stąd też taka komiksowa czy filmowa „archeologia” staje się zajęciem ciekawym przede wszystkim dla kolekcjonerów, lub osób chcących zgłębić gatunek, konwencję czy choćby dorobek jakiegoś konkretnego twórcy. Propozycją dla nich może być wydany przez wydawnictwo Kubusse debiut jednego z najwybitniejszych scenarzystów w historii europejskiego komiksu – Jeana Van Hamme’a.


piątek, 1 stycznia 2016

Wolverine i X-Men. Cyrk przybył do miasta - Jason Aaron, Nick Bradshaw, Steve Sanders, David Lopez - komiksowa recenzja z Szortalu


Klauny są, akrobaci też...

Przy okazji pisania o pierwszym tomie polskiej edycji The Superior Spider-Man wspomniałem o problemach, jakie rodzi rozpoczęcie publikowania jakiejś serii w trakcie runu jej głównego scenarzysty. W swoim zamyśle Marvel Now! miał być właśnie niczym innym, jak lekarstwem na nieznajomość meandrów tzw. „continuity”, utrudniającym nowym czytelnikom „wejście w świat” danej serii. A jednak, jakimś dziwnym trafem do zestawu pierwszych sześciu serii otwierających nową marvelowską linię Egmontu trafił tytuł, którego fabułę rodzimy czytelnik zacznie poznawać „od środka” – bo od piątego wydania zbiorczego (zawierającego zeszyty #19-#24). Dziwne, prawda?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...