Pokazywanie postów oznaczonych etykietą George R.R. Martin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą George R.R. Martin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rycerz Siedmiu Królestw - George R.R. Martin - minirecenzja z portalu Fantasta.pl

Sukces serialowej Gry o Tron nie mógł pozostać bez rynkowego echa. Jak świeże bułeczki sprzedaje się wszystko, co związane z twórczością Georga R.R. Martina od koszulek, kubków i książek kucharskich nawiązujących do treści Pieśni Lodu i Ognia, przez kolejne adaptacje aż po kolejne wznowienia tekstów Amerykanina. Widać, że zapotrzebowanie jest ogromne, jednak widoki na rychłą premierę Wichrów zimy są raczej słabe. Dla czytelników chcących wybrać się w kolejną podróż po Westeros doskonałą propozycją wydaje się być opublikowane na początku 2014 r. pod tytułem Rycerz Siedmiu Królestw pierwsze zbiorcze wydanie nowel, których głównymi bohaterami są wędrowny rycerz Dunk i jego giermek Jajo.

piątek, 21 marca 2014

Światło się mroczy - George R.R. Martin - recenzja z portalu Fantasta.pl

Tak to zwykle bywa, że obserwując pisarskie kariery sztandarowych postaci literatury popularnej (choć czy tylko?) bez trudu można dostrzec jak ich styl się zmieniał, dojrzewał, jak nabierali umiejętności, obycia z klawiaturą, jak budowali swój repertuar fabularnych i narracyjnych rozwiązań, jak nabierali manieryzmów i naleciałości. Czasem taka podroż wstecz czyjejś twórczości potrafi przynieść wiele satysfakcji z szukania i odkrywania elementów, które wymieniłem powyżej. Innym razem może się równie dobrze okazać męcząca i nudna, a wczesne teksty być niewiele więcej, niż opublikowanymi nie wiedzieć czemu wprawkami. Na fali komercyjnego sukcesu „Pieśni Lodu i Ognia” w wszelkich postaciach wydawnictwo Zysk i Spółka postanowiło przypomnieć polskiemu czytelnikowi debiutancką powieść George’a R.R. Martina pt. Światło się mroczy. Szczęśliwie, ta podróż do początków literackiej kariery Amerykanina nie okazała się dla mnie bolesna, raczej pouczająca. Na przykładzie tej książki można bowiem bez trudu dostrzec, że sporo czasu musiało minąć nim ten poczytny obecnie autor zebrał pisarskie szlify (choć warto pamiętać, że pisząc swój pełnowymiarowy debiut miał już na koncie Nagrodę Hugo za Pieśń dla Lyanny)


poniedziałek, 14 maja 2012

Smocza droga - Daniel Abraham - recenzja z portalu Fantasta.pl

Czasem mówi się, że w fantasy było już wszystko, co tylko być mogło. Choć w gruncie rzeczy nie zgadzam się z tym stwierdzeniem – jedyne ograniczenie stanowi bowiem niczym nieskrępowana wyobraźnia autorów i ewentualna akceptacja ze strony odbiorców – muszę przyznać, że konwencja ta nie bez powodu cieszy się taką opinią. Znakomita większość pozycji spod znaku fantasy (literackich, filmowych czy komputerowych) jest bowiem do bólu schematyczna i sztampowa zarówno pod względem kreacji świata, jak i konstrukcji fabularnych oraz podejmowanych problemów. Spowodowało to, przynajmniej w moim przypadku, że od tekstów reprezentujących ten gatunek oczekuję co najwyżej dobrej rozrywki, bez specjalnych ambicji artystycznych czy prób rozwinięcia konwencji. Tak też podszedłem do najnowszej propozycji lubelskiego wydawnictwa Ars Machina, czyli Smoczej drogi Daniela Abrahama.


czwartek, 15 marca 2012

Taniec ze smokami - George R.R. Martin - recenzja

Pisząc o Uczcie dla wron, wyraziłem cichą nadzieję, że jej następca – Taniec ze smokami – będzie dla George’a R.R. Martina okazją do wyeliminowania największych słabości czwartego tomu Pieśni Lodu i Ognia: nadmiernego rozwleczenia i przegadania pewnych fragmentów. O naiwności! O większych różnicach nie mogło być mowy, szczególnie, że obie te bardzo obszerne powieści w pierwotnym zamyśle Amerykanina stanowiły całość. Czy zatem Taniec ze smokami jest czymś w rodzaju „Uczty dla wron bis” tylko z innymi bohaterami? Wydaje się, że jednak nie do końca.

niedziela, 22 stycznia 2012

Uczta dla wron - George R.R. Martin - recenzja


Czasem można spotkać się z opinią, że cykl fantasy stanowi zupełnie odrębny, obok np. powieści czy opowiadania, gatunek literacki. Epicki, wielowątkowy, rozbudowany niekiedy do granic przyswajalności. Ba! Niejednokrotnie granice te przekraczający, czego rezultatem są nie tylko zagubieni w gąszczu postaci i ich historii czytelnicy, ale i autorzy. O tę granicę przyswajalności otarł się także autor cyklu zwanego Pieśnią Lodu i Ognia, czyli nie kto inny jak George R.R. Matrin. Historia rozpoczęta w doskonałej Grze o tron zyskała na ogromnej popularności za sprawą serialu HBO, a także świetnych gier. Ci z widzów, którzy wciągnęli się w losy rodzin Starków, Lannisterów czy Baratheonów chętnie sięgnęli też po ich literacki pierwowzór. No i tu spotkało ich nie lada zaskoczenie. Opowieść snuta przez Martina urwała się bowiem w dość specyficznym miejscu – miedzy publikacją ostatniego z tomów będących na rynku w momencie premiery serialu – Ucztą dla wron - a wydaniem stanowiącego piąty tom cyklu Tańca ze smokami minęło około pięciu lat. Niby nic wielkiego, blokada twórcza zdarza się nawet najlepszym pisarzom. A jednak. W pierwotnym zamyśle książki te miały stanowić bowiem jedną, spójną całość, obejmującą wiele wydarzeń i jeszcze więcej niż dotychczas postaci, z których perspektywy prowadzona jest narracja. Amerykanin stanąwszy przed wyborem – jak należy podzielić to monumentalne w zamyśle dzieło na tomy – dokonał wyboru tyleż trafnego, co kontrowersyjnego. Kluczem podziału nie była bowiem i tak już dość zaburzona w perspektywie cyklu chronologia wydarzeń (niektóre epizody opisane w Uczcie dla wron dzieją się równolegle do tych z Nawałnicy mieczy. Dotyczy to szczególnie pominiętych w trzecim tomie Pieśni Lodu i Ognia Żelaznych Ludzi), ale raczej lokalizacja i osoby bohaterów. Z ich perspektywy opowiedziana historia zdaje się być zamknięta i w zasadzie pełna. Jakże wielkie było jednak zaskoczenie wielu miłośników cyklu, gdy okazało się, że w powieści nie pojawiają się bezpośrednio tak kluczowi dla wydarzeń w Westeros bohaterowie, jak Daenerys Targaryen, Tyrion Lannister czy Jon Snow. Ich losy miały stać się sednem Tańca ze smokami… na który przyszło długo czekać. Na szczęście wydaje się, że Martin problemy z pisaniem ma już za sobą i po premierze piątego tomu cyklu na szósty nie trzeba będzie czekać długo. W Sieci pojawiły się już pierwsze fragmenty. Tutaj chciałbym się jednak skupić na czwartej odsłonie Pieśni Lodu i Ognia, czyli Uczcie dla Wron – książce mocno wyróżniającej się na tle wcześniejszych tomów osadzonych w Westeros.

niedziela, 26 czerwca 2011

Pieśni Umierającej Ziemi - redakcja i wybór: George R.R. Martin i Gardner Dozois - recenzja z portalu Fantasta.pl

Między wieloma przymiotami, jakie można przypisać ludzkim istotom, jednym z najważniejszych jest kreatywność. Choć z czasem innowacyjność staje się wartością coraz bardziej autoteliczną, pierwotnie jednak wszelka nowość miała na celu uczynienie naszego życia lepszym, łatwiejszym, czy choćby przyjemniejszym i piękniejszym. Widoczne jest to także w sztuce. W swoistym spleceniu archetypów homo Faber i homo ludens poszukujemy nowych, zaskakujących ścieżek dostarczania sobie estetycznej radości. Autorzy zaś, którym udaje się stworzyć coś nowego, ekscytującego, na lata zapadają w pamięć odbiorców swych dzieł, niejednokrotnie wywierając ogromny wpływ na pokolenia swych następców. Przenika to wszystkie poziomy kultury – od tzw. sztuki wysokiej, przez kulturę popularną, na niszowych, kontrkulturowych nurtach kończąc. Pojawia się zjawisko kultu Wybitnego Twórcy – Tego, Który Coś Zmienił. Co prawda pisarzom czy muzykom rzadko stawia się pomniki, istnieją jednak inne metody oddania czci tym, którzy odcisnęli swoje piętno na jakiejś dziedzinie twórczości. W muzyce popularnej coraz częściej możemy spotkać się z instytucją tzw. „tribute albumów”, gdzie różni wykonawcy nagrywają własne interpretacje utworów, które ich inspirują. Na polu literatury sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ciężko bowiem przepisać na nowo Władcę Pierścieni czy Diunę. Podobną funkcję pełnią zatem tematyczne zbiory opowiadań, w których rozmaici autorzy starają się opublikować teksty inspirowane czyjąś twórczością. Przykładem takiej antologii mogą być właśnie Pieśni Umierającej Ziemi – zbiór zainspirowany twórczością Jacka Vance’a.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...