środa, 27 listopada 2013

Sezon burz - Andrzej Sapkowski - recenzja

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że nowa powieść Andrzeja Sapkowskiego niemal z założenia musiała być ogromnym wydarzeniem. I stała się nim. Tym bardziej, że wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom postanowił on po raz kolejny sięgnąć po wiedźmina Geralta i dać czytelnikom szansę ponownego wejścia w stworzony przez siebie świat. Poprzeczka zawieszona była bardzo wysoko z co najmniej kilku powodów. Na przygodach Geralta wychowało się całe pokolenie fantastów – pokolenie, które wciąż żywi ogromny sentyment tak, do postaci, jak i do charakterystycznego stylu autora. Problem polega jednak na tym, że to, co potrafiło zafascynować nastolatków kilkanaście lat temu, nie do końca może wywrzeć podobny efekt na obecnych trzydziesto-, trzydziestoparolatkach. Co więcej, świat i postać wiedźmina był przez ostatnie lata intensywnie eksploatowane w grach komputerowych. Votum separatum autora nie ma tu nic do rzeczy – dla rzeszy potencjalnych odbiorców to produkcja CD Projekt Red stała się przepustką do tego uniwersum, a nie odwrotnie. Dla nich, dojrzewających w czasach multimedialnych marek, atakujących klienta ze wszelkich możliwych stron, wyraźne rozgraniczenie literackiego pierwowzoru od komputerowej adaptacji wydawać się może kuriozalne i niezrozumiałe. Idąc dalej, wiele wątpliwości rodzić mogła ostatnia, przez wielu uważana za nieudaną, powieść autora, a także dość niemrawe wydawnictwo, z którym od lat AS jest związany. Mając na uwadze stawiane autorowi od lat pytania odnośnie „ożywienia” Geralta, połączone niejednokrotnie z formułowanymi a priori zarzutami „skoku na kasę”, nie może dziwić przygotowanie i wydanie nowych przygód Białego Wilka w pewnym sensie „po cichu”. Sapkowski i SuperNOWA zaskoczyli bowiem niemal na całej linii. Co prawda insynuacje jakoby miał on pracować nad czymś osadzonym w tym samym świecie, co kultowa Saga, pojawiały się od czasu do czasu, ale błyskawiczna akcja promocyjno-marketingowa zamiast wlekących się latami zapowiedzi (patrz np.: George R.R. Martin) wywołały wokół Sezonu burz niemały ferment. A autor? Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe punkty i fakt, że spora część odbiorców z założenia „będzie na nie”, mógł w zasadzie napisać cokolwiek. Więc napisał po swojemu.

czwartek, 21 listopada 2013

Szczęśliwa ziemia - Łukasz Orbitowski - recenzja z portalu Fantasta.pl


 Jest sobie niewielkie miasto, gdzieś na Dolnym Śląsku. Nazwijmy je dla niepoznaki Rykusmyku. W miasteczku tym, jak to w małym miasteczku, życie toczy się od lat według pewnych utartych schematów: jedni wyjeżdżają, inni wracają, wiadomo kto bije żonę, kto pije pod płotami, a kto ma lepsze chody u miejscowego gliniarza. Jest w tym pewna schematyczność, powtarzalność rytmu prowincji. W miejscu takim jak to zawsze pełno lokalnych plotek, legend, historii, pozornych tabu, z którymi starają się zmierzyć kolejne pokolenia dorastających tam wyrostków. Także i w tym wymiarze Rykusmyku nie wydaje się być w jakimś stopniu wyjątkowe. Zwykłym ludziom w zwykły sposób dzieją się tam zwykłe rzeczy – nawet, jeśli usilnie starają się oni nadać temu miejscu i swojemu losowi nimbu niezwykłości. W takim właśnie miejscu zaczyna się historia opowiedziana przez Łukasza Orbitowskiego w jego najnowszej powieści – Szczęśliwa ziemia.

środa, 13 listopada 2013

Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści - H.P. Lovecraft - recenzja z portau Fantasta.pl

Na temat twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta napisano i powiedziano w zasadzie wszystko. Od wielu dziesiątek lat dzieła Samotnika z Providence rozpalały wyobraźnię kolejnych pokoleń twórców kultury popularnej. Nie inaczej w Polsce – także nad Wisłą i Odrą nie brakowało, ani nie brakuje, miłośników mitów Cthulhlu. Nie licząc pierwszych klubowych wydań z 1981, przez wiele lat jedyne opublikowane po polsku opowiadania Lovecrafta można było znaleźć w małej, czarnej książeczce zatytułowanej Zew Cthulhu. Lata 90. i pierwsza dekada XXI stulecia przyniosły jednak wiele rozmaitych wydań, doprowadzając do sytuacji, w której polskojęzyczna bibliografia mistrza grozy jest już niemal kompletna. Mnogość edycji pociągała za sobą także rozmaitość tłumaczeń. W oparciu o polskie wydania tekstów Lovecrafta zrozumiałe wydawały się często formułowane pod adresem autora zarzuty grafomanii i kiepskiego warsztatu . Trzeba było czekać aż do 2012 roku, by klasyczne teksty Mistrza doczekały się nowego, spójnego przekładu.


wtorek, 5 listopada 2013

Hell-P - Eugeniusz Dębski - recenzja z portalu Fantasta.pl

Chyba każdy z nas ma na półce takie zakupione niegdyś pod wpływem chwili książki, nabyte zdawałoby się wbrew wszelkiemu rozsądkowi. Niby wiemy, że autor raczej taki sobie, temat średnio ciekawy, opinie fatalne, w kolejce kilkadziesiąt innych pozycji, a jednak jakimś cudem dokonujemy zakupu, który ląduje potem na półce na czas bliżej nieokreślony. Mimo wszystko zdarza się, iż po przyjęciu przez papier odpowiedniej ilości kurzu (swoją drogą, obawiam się, że miłośnicy e-wydań napotykają pewne problemy z dopełnieniem tego „punktu programu”) pchnięci impulsem postanawiamy po taką odleżaną książkę sięgnąć. Czytelnicze doświadczenia, które potem następują, zaskakująco często określane bywają jako „niezapomniane”… niestety, nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...