Numery tematyczne czasopism mają swoje wady i zalety,
ja osobiście uważam je za całkiem sympatyczne, pod warunkiem, że nie
pojawiają się zbyt często. Dość specyficzną formę takiego wydania
specjalnego przyjął ósmy numer magazynu „Coś na progu”, poświęcony w
całości twórczości Edgara Rice’a Burroughsa. Specyfika ta tkwi przede wszystkim w tym, że lwią część numeru stanowi zamieszczona w całości krótka powieść twórcy Księżniczki Marsa, także wchodząca w skład marsjańskiego cyklu. Władca Umysłów z Marsa uzupełniony został o kilka artykułów krytycznych dotyczących twórczości Burroughsa,
archiwalny wywiad z nim samym, a także burroughsowski humorystyczny
komiks Daniela Grzeszkiewicza. Muszę przyznać, iż taka forma prezentacji
autora kojarzonego w Polsce przede wszystkim z Tarzanem i filmową
inkarnacją Johna Cartera robi bardzo dobre wrażenie, wprowadzając w
kontekst nawet czytelnika średnio obeznanego w dziełach Amerykanina.
Zresztą, poza tekstami o Tarzanie nie wydano ich w naszym kraju
specjalnie dużo.
sobota, 26 października 2013
środa, 16 października 2013
Odyssey One: Rozgrywka w ciemno - Evan Currie - recenzja z portalu Fantasta.pl
Kiedy przyjrzeć się bliżej narodowościowej strukturze
wydawanej w Polsce fantastyki zagranicznej, bez trudu można dostrzec
przytłaczającą dominację autorów anglojęzycznych. Można by się w tym
momencie zastanowić, czy faktycznie literatura amerykańska, brytyjska
czy kanadyjska są na aż tak wysokim poziomie, że są w stanie zdominować
także mniejsze rynki regionalne, jak polski. Pomijając już nawet
zagadnienie kulturowego kontekstu, jest to kwestia mocno wątpliwa.
Działa tu po prostu reguła skali – anglosaski rynek fantastyki jest po
prostu ogromny. Co więcej, w dobie coraz bardziej powszechnego
self-publishingu czy możliwości publikowania i sprzedawania tekstów w
sieci bez udziału tradycyjnej „maszyny wydawniczej” staje się on
kilkakrotnie większy. Ogromna skala ma jednak także drugą, często
zapomnianą stronę – a ta nie jest już tak wspaniała. Wielka ilość
tekstów oznacza także wielką ilość tekstów co najwyżej przeciętnych,
wielka ilość tekstów wydawanych z pominięciem filtra, jakim zwykle są
wydawcy, redaktorzy i korektorzy, oznacza zaś horrendalną ilość tekstów,
które z perspektywy czytelnika nigdy nie powinny opuścić szuflady
autora, tudzież jego twardego dysku. Nie da się jednak ukryć, iż są
powody, dla których coraz większa ilość osób postanawia zaprezentować
swoją twórczość szerokiej publice. Zachęca do tego egalitarny, operujący
niskim wejściowym poziomem kompetencji kulturowych charakter Internetu,
dominuje tu swoisty ekshibicjonizm, pragnienie autoprezentacji za
wszelką cenę, wreszcie – co w kontekście tej recenzji najistotniejsze –
raz na jakiś czas trafia się autor-amator, który wydając książkę samemu
odniesie wymierny sukces. Jeśli nie artystyczny, to przynajmniej
finansowy. A to już jest bardzo konkretna motywacja, czyż nie?
piątek, 11 października 2013
Prefekt - Alastair Reynolds - recenzja z portalu Fantasta.pl
Kilka miesięcy temu w ramach nadrabiania czytelniczych
zaległości postanowiłem wreszcie sięgnąć po twórczość jednego z
najbardziej uznanych autorów współczesnej space opery – Alastaira Reynoldsa. Dwie nowelki zamieszczone w zbiorze Diamentowe psy. Turkusowe dni.
zrobiły wrażenie co najmniej dobre, czekałem zatem na okazję, aby
ponownie pochylić się nad lekturami pióra Brytyjczyka. Padło na tekst w
pewnym sensie wyjęty z głównego wątku narracyjnego rozpoczętego Przestrzenią objawienia, a mianowicie na Prefekta.
Zresztą w ramach wewnętrznej chronologii Reynoldsowskiego uniwersum
jest to powieść, której akcja toczy się znacznie wcześniej niż
zasadniczy cykl – nie miałem zatem obaw, że zepsuję sobie zabawę. Bo już
po kilku stronach lektury nie miałem wątpliwości, że moja przygoda z Reynoldsem się w tym momencie nie skończy.
Etykiety:
5/6,
Alastair Reynolds,
kryminał,
MAG,
polecanki,
Prefekt,
Przestrzeń objawienia,
science-fiction,
space opera
wtorek, 1 października 2013
Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman - recenzja z portalu Fantasta.pl
Choć współczesna komercyjna fantasy coraz częściej
wydaje się być niczym więcej jak tylko dość wyrazistą stylistyką, u
źródeł tej konwencji leżą mity – ich eksploracja, reinterpretacja, próby
opowiedzenia na nowo i szukania uniwersalnych prawd i wzorców. Miecze,
smoki, elfy czy magia to tylko atrakcyjne rekwizyty. Możliwe jest jednak
wyjście poza klasyczny schemat magii i miecza, pokazanie modelowej
opowieści fantasy w innej, współczesnej scenografii. Za jednego z
mistrzów tego typu literatury uchodzi Neil Gaiman, a Amerykańscy bogowie często wymieniani są jako jego opus magnum. Czy zasłużenie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)