Na przestrzeni ostatnich kilku lat Brandon Sanderson dorobił się opinii jednego z najciekawszych autorów świata literatury fantasy. Jego niewątpliwy talent do opowiadania wciągających historii, połączony z dobrymi, oryginalnymi pomysłami na neverlandy, zaowocował rynkowym sukcesem oraz uznaniem w oczach czytelników i krytyki. Warto jednak pamiętać, że pisarzowi temu zdarza się wychodzić poza wąską niszę fantasy. Przykładem tego typu wycieczki może być otwierająca cykl "Mściciele" powieść Stalowe serce.
Sanderson podejmuje tu swoistą grę z konwencjami i schematami. Utrzymując się w ramach tzw. powieści „young adult” (która zwykle przedstawia młodego, zbierającego życiowe doświadczenia protagonistę, charakteryzuje się dynamiczną fabułą i dość uproszczonym rysem psychologicznym bohaterów), sięga po motywy, które w kulturze popularnej stały się domeną raczej komiksu i filmu niż literatury jako takiej. Amerykanin zabiera czytelników do świata, w którym wskutek niewyjaśnionego wypadku zaczynają pojawiać się osoby obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami. Działając niezależnie od siebie, bardzo szybko przejmują kontrolę nad mniejszymi lub większymi obszarami świata, ciemiężąc przy tym zwykłych ludzi. W takich okolicznościach pojawia się główny bohater – David – chłopak, który swą młodość poświęcił zbieraniu informacji o Epikach (czyli właśnie obdarzonych mocami osobach), aby wywrzeć zemstę za zabicie ojca na najpotężniejszym z nich – tytułowym Stalowym sercu. Staje się to możliwe, gdy jego ścieżki krzyżują się z Mścicielami: grupą osób, które poświęciły swe życie jednemu celowi – zabijaniu Epików. Autor m.in. Drogi królów wykorzystuje tu motyw superherosów (we współczesnej fantastyce obecny np. w redagowanym przez George'a R.R. Martina cyklu „Dzikie karty”), z tym jednak zastrzeżeniem, że czyni ich bohaterami negatywnymi. Oprócz nieco komiksowej stylistyki (i różnorodnych nawiązań, np. adres przy Ditko Place odnosi się do wybitnego rysownika Steve'a Ditko, a nazwisko jednego z bohaterów odwołuje się do platońskiego Fajdrosa) wyraźnie widoczne są też elementy konwencji postapokaliptycznej. Świat przedstawiony wydaje się mocną stroną powieści. Zresztą autor ten przyzwyczaił już czytelników do tego, iż osadza akcję swoich utworów w interesujących (co nie znaczy oryginalnych) settingach.
Atutem Stalowego serca jest też fabuła. Mimo trzymania się prostych i dość typowych rozwiązań: zawiązanie akcji, prezentacja świata i motywacji postaci, eksploracja, wątki miłosny i dojrzewania młodocianego bohatera, kilka twistów, efektowny finał itp. akcja toczy się wartko, a czas lektury upływa całkiem przyjemnie. Niestety, pozytywne wrażenie psuje stosowanie wielu skrótów oraz uproszczeń. Trudno powiedzieć, czy wynika to z „młodzieżowej” konwencji, czy też Sanderson próbował po prostu stworzyć postaci aż nadto wyraziste – dość powiedzieć, że potraktowanie motywów zemsty, moralności czy choćby bardzo zawężonego spojrzenia na świat, jakie prezentują poszczególni bohaterowie, po prostu mierzi i sprawia toporne wrażenie . Nie pomaga także polskie tłumaczenie, w którym czasem pojawiają się językowe kalki lub sztuczne konstrukcje.
Ostatecznie trzeba jednak przyznać, że Stalowe serce to propozycja dość ciekawa. Jej niewątpliwymi plusami są: ciekawe potraktowanie tematu „superludzi”, nawiązania, wynikające z gry z komiksową konwencją, a także wartka akcja i interesujący świat przedstawiony.. Choć elementy te padły ofiarą nadmiernych uproszczeń i banalnych, płytkich rozwiązań, jako szybkie czytadło powieść Sandersona jest w stanie się obronić – tym bardziej, że prezentuje historię, której zasadniczy wątek osiąga kulminację i zostaje domknięty (co wcale nie jest oczywiste w przypadku powieściowych cykli). Jak na razie pojawiła się co najwyżej pewna rysa na autorskim repertuarze Amerykanina. Wierzę jednak w jego pisarski talent i prawdopodobnie po kolejny tom "Mścicieli" sięgnę... choć nie powiem, żebym jakoś specjalnie na niego czekał.
3,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz