poniedziałek, 23 maja 2011

Budowniczowie Pierścienia - Larry Niven - recenzja z portalu Fantasta.pl


Lubimy cykle. My, miłośnicy fantastyki. Przynajmniej lubimy je w sensie statystycznym. Gdybyśmy nie darzyli ich sympatią, pisarze nie odczuwali by potrzeby pisania kolejnych tomów długich sag, wszelkiej maści sequeli, prequeli, wersji alternatywnych itp. A piszą takich na potęgę. A potem my na potęgę to czytamy, zwykle dochodząc do wniosku typu: „No, fajnie niby, ale pierwszy tom był najlepszy. Bo oryginalny, bo zaciekawił, bo tamto, bo siamto…”. A mimo to wciąż po takie tasiemce sięgamy, a pisarze je piszą. Są też oczywiście takie serie, które stały się klasyczne. Przykładem może być z pewnością ta autorstwa Larry’ego Nivena osadzona w uniwersum Pierścienia, której drugi tom - Budowniczowie Pierścienia - miałem okazję przeczytać.



Na początek warto pochwalić Solaris za to, że zdecydował się przypomnieć polskiemu czytelnikowi cykl Nivena. Do tej pory były to bowiem książki raczej słabo u nas znane, a szkoda, bo w końcu uważane są za klasykę science fiction. Podobnie jak w Pierścieniu, akcja powieści toczy się wokół gigantycznego kosmicznego obiektu – tytułowego Pierścienia, który stanowi odwzorowanie wielu światów Znanego Wszechświata. Nie bardzo wiadomo skąd Pierścień się wziął, kto i jak go stworzył, a także co z tego wyniknie. Na dokładkę mamy barwny wszechświat, w którym na pierwszy plan wysuwają się trzy rasy: ludzie, kotowaci kzinowie, a także lalkarze Piersona – wielce oryginalna rasa wymyślona przez Nivena. Setting to jednak tylko punkt wyjścia, ważne jest jak autor go wykorzystuje.

Budowniczowie Pierścienia są kontynuacją Pierścienia, której akcja dziejące się ponad dwadzieścia lat później niż wydarzenia opisane w jej poprzedniczce. Wyraźnie dostrzegamy miedzy tymi powieściami pewne podobieństwa – znów mamy podróż do artefaktu, znów ważny jest wątek eksploracji i kontaktu z mieszkańcami Pierścienia, znów pojawiają się znani nam bohaterowie: Louis Wu, kzin Mówiący do Zwierząt znany obecnie jak Chmee, po raz kolejny pojawia się też przedstawiciel lalkarzy.
A różnice? No cóż, przede wszystkim mamy do czynienia z zupełnie inną perspektywą poznawania Pierścienia, choć wciąż obecny jest motyw walki o przetrwanie. Okazuje się bowiem, iż Pierścień został zdestabilizowany i może rozbić się o słońce, wokół którego krąży, niosąc śmierć bilionom istnień. Poza tym - bohaterowie mają do dyspozycji znacznie większą ilość technicznych środków pozwalających zawalczyć o przyszłość artefaktu.

Wciąż ważnym elementem twórczości Nivena są relacje między postaciami. Ciągle istnieje tu pewne napięcie, czuć konflikt interesów i dążeń, a także bezwzględność w dążeniu do ich realizacji. Z drugiej strony, choć autor pokazuje pewne słabości bohaterów (jak choćby uzależnienie Louisa Wu od stymulacji mózgu elektrycznością) to sposób, w jaki radzą sobie z nimi jest dość powierzchowny. Dużo ciekawszy motyw stanowią kontakty między rasami Pierścienia, i pewne, związane z seksem międzygatunkowym, rytualne formy im towarzyszące.

W Budowniczych Pierścienia w ciekawy sposób wyważone zostały proporcje miedzy konwencjami. Z jednej strony mamy tu sporo „naukowej” science fiction, w której zwraca się uwagę na parametry fizyczne, technologie, różnorakie zjawiska. Niven czyni powyższe elementy ważnymi częściami fabuły. Uszczegóławia także świat dodając do powyższych mnóstwo ciekawych detali dotyczących geografii, fizyki, biologii, czy wreszcie warunków życia na Pierścieniu. Z drugiej strony jest to powieść ze wszech miar przygodowa, w której akcja biegnie wartko, krajobrazy się zmieniają, a bohaterowie starają się szukać rozwiązań stojących przed nimi problemów za wszelką cenę. Ani przez moment nie miałem wrażenia, że wiem, co wydarzy się w następnym rozdziale – nie mówiąc już o przeczuciach dotyczących tego, jak się książka skończy. To wielki plus, jednak ma on także swoje negatywne konsekwencje. Nivenowi nie udało się bowiem ustrzec przed wywołaniem u czytelnika wrażenia chaosu. Nie bardzo wiadomo dlaczego bohaterowie podejmują pewne decyzje, a całość sprawia wrażenie, jakby autor nie miał jasnej koncepcji jaki obrót przybiorą wydarzenia.

Pewne uwagi można mieć w stosunku do wydania Budowniczych… Twarda oprawa prezentuje się estetycznie (choć już zdobiący ją rysunek kłóci się trochę z realiami powieści – widać bowiem całą powierzchnię łuku – bez czarnych prostokątów przesłaniających słońce), jednak korekta pozostawia wiele do życzenia. O ile rozumiem, że można przeoczyć kwestię pisowni słowa „Allah” pisząc je raz, błędnie, przez „ch”, innym razem przez „h”, o tyle już używanie raz słowa „Obrońcy”, a innym razem „Protektorzy” jako tłumaczenie określenia protectors jest dla mnie niezrozumiałe – tym bardziej, że jest to termin bardzo konkretny, oznaczający jedną z form przybieranych przez przedstawicieli rasy Paków, kluczową dla akcji powieści. Tego typu niechlujstwo korektorskie obniża niestety całkiem niezłe ogólne wrażenia z lektury drugiego tomu sztandarowego cyklu Amerykanina.

Budowniczowie Pierścienia to propozycja przede wszystkim dla tych, którzy znają poprzedni tom cyklu. Oferuje bowiem to, co w Pierścieniu było najlepsze: pomysłowość i umiejętne wplatanie elementów „naukowej”, twardej science fiction do fantastyki przygodowej. Kiedy przymrużymy oko na pewne niedociągnięcia, a nie jest to specjalnie trudne, możemy dać się wciągnąć w wir kolejnej epickiej historii umiejscowionej na Pierścieniu. A temu właśnie ma służyć taka, może już trochę staromodna, fantastyka – przeżywaniu wraz z bohaterami niesamowitych przygód. W tej roli powieść Nivena sprawdza się całkiem dobrze.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...