
Czasem można spotkać się z opinią, że cykl fantasy stanowi zupełnie
odrębny, obok np. powieści czy opowiadania, gatunek literacki. Epicki,
wielowątkowy, rozbudowany niekiedy do granic przyswajalności. Ba! Niejednokrotnie granice te przekraczający, czego rezultatem są nie tylko zagubieni
w gąszczu postaci i ich historii czytelnicy, ale i autorzy. O tę
granicę przyswajalności otarł się także autor cyklu zwanego Pieśnią Lodu
i Ognia, czyli nie kto inny jak
George R.R. Matrin. Historia rozpoczęta w doskonałej
Grze o tron
zyskała na ogromnej popularności za sprawą serialu HBO, a także
świetnych gier. Ci z widzów, którzy wciągnęli się w losy rodzin Starków,
Lannisterów czy Baratheonów chętnie sięgnęli też po ich literacki
pierwowzór. No i tu spotkało ich nie lada zaskoczenie. Opowieść snuta
przez Martina urwała się bowiem w dość specyficznym miejscu – miedzy
publikacją ostatniego z tomów będących na rynku w momencie premiery
serialu –
Ucztą dla wron - a wydaniem stanowiącego piąty tom cyklu
Tańca ze smokami
minęło około pięciu lat. Niby nic wielkiego, blokada twórcza zdarza się
nawet najlepszym pisarzom. A jednak. W pierwotnym zamyśle książki te
miały stanowić bowiem jedną, spójną całość, obejmującą wiele wydarzeń i
jeszcze więcej niż dotychczas postaci, z których perspektywy prowadzona
jest narracja. Amerykanin stanąwszy przed wyborem – jak należy podzielić
to monumentalne w zamyśle dzieło na tomy – dokonał wyboru tyleż
trafnego, co kontrowersyjnego. Kluczem podziału nie była bowiem i tak
już dość zaburzona w perspektywie cyklu chronologia wydarzeń (niektóre
epizody opisane w
Uczcie dla wron dzieją się równolegle do tych z
Nawałnicy mieczy. Dotyczy to szczególnie pominiętych w trzecim tomie
Pieśni Lodu i Ognia
Żelaznych Ludzi), ale raczej lokalizacja i osoby bohaterów. Z ich
perspektywy opowiedziana historia zdaje się być zamknięta i w zasadzie
pełna. Jakże wielkie było jednak zaskoczenie wielu miłośników cyklu, gdy
okazało się, że w powieści nie pojawiają się bezpośrednio tak kluczowi
dla wydarzeń w Westeros bohaterowie, jak Daenerys Targaryen, Tyrion
Lannister czy Jon Snow. Ich losy miały stać się sednem Tańca ze smokami…
na który przyszło długo czekać. Na szczęście wydaje się, że
Martin
problemy z pisaniem ma już za sobą i po premierze piątego tomu cyklu na
szósty nie trzeba będzie czekać długo. W Sieci pojawiły się już
pierwsze fragmenty. Tutaj chciałbym się jednak skupić na czwartej
odsłonie Pieśni Lodu i Ognia, czyli
Uczcie dla Wron – książce mocno wyróżniającej się na tle wcześniejszych tomów osadzonych w Westeros.