Przez niemal trzydzieści miesięcy
działalności tego bloga na jego łamach pojawiały się recenzje płyt, filmów,
książek w przeróżnych konwencjach, nie zdarzyło mi się jednak opublikować
recenzji czasopisma. Czas zatem nadrobić zaległości i zaproponować COŚ nowego.
To COŚ jest nowe nie tylko dlatego, że jest pismem, które niedawno zaczęło się
ukazywać ,czy też dlatego, że recenzje czasopism dotąd nie pojawiały się na
łamach RYBIEUDKA blog. Nowe jest także to, że (i tu następuje konstatacja
zaskakująca także dla mnie) na wspomniane łamy stosunkowo rzadko przebijały się
pozycje utrzymane w konwencji grozy i kryminału. Czas zatem, aby „Coś na progu”
wniosło pewien powiew świeżości.
Pierwszy numer czasopisma
wydawanego przez wrocławskie wydawnictwo Dobre Historie wywarł na mnie całkiem
niezłe wrażenie. Kolejna odsłona „Cosia” utrzymana jest w bardzo zbliżonej
konwencji magazynu adresowanego przede wszystkim do miłośników grozy, kryminału
a także osób poszukujących klimatu pulpowych wydawnictw zza Oceanu. Nie jest to
jednak bynajmniej kopia tychże – dział prozy i poezji stanowi bowiem zaledwie
około jednej trzeciej objętości pisma, którego większość stanowią teksty
krytyczne i publicystyczne penetrujące mroczne zakamarki kultury popularnej.
Można na to kręcić nosem, jednak w mojej opinii konwencja ta sprawdza się
świetnie, szczególnie, że na łamy magazynu trafiają teksty prezentujące pewne
nurty i zjawiska, jak i takie adresowane do osób bardziej zaznajomionych z
poruszaną tematyką – wszystko to poparte w większości przypadków mniej lub
bardziej rozbudowaną bibliografią. To tak ogólnie. A w szczegółach?
Lekturę drugiego numeru „Cosia”
zacząłem – standardowo – od działu prozy i poezji. I choć nic w nim nie
powaliło mnie na kolana, zaprezentowane teksty robią zupełnie przyzwoite
wrażenie. Zaskakuje, przede wszystkim przyjętą konwencją, utrzymany w klimacie
„zombie na dzikim zachodzie” tekst znanego u nas Jacka Ketchuma. Do konwencji kryminału sięgają dwa inne teksty – wykorzystujące
historyczną postać Niezwykłe śledztwo doktora Junga Marcina Rusnaka, oraz przyzwoita,
aczkolwiek lekko przewidywalna obyczajówka Pawła
Pollaka pt. Perfekcjonista. Wyraźny jest ukłon w stronę klasyki grozy –
mamy zatem trzy krótkie wiersze Clarka Ashtona Smitha (moim zdaniem wiersze mocno
przeciętne, ale to dobrze, że znajduje się miejsce dla prezentacji
współczesnemu odbiorcy także takiej, podówczas bardzo istotnej, formy
działalności literackiej matuzalemów horroru), a także poprzedzone artykułem
biograficznym opowiadanie jednego z mistrzów grozy Algernona Blackwooda. Problem w tym, że o ile artykuł poświęcony
autorowi pokazuje go, jako pisarza znakomitego, tworzącego podwaliny konwencji,
o tyle samo opowiadanie, choć momentalnie wywołuje przyjemne skojarzenia
(choćby w warstwie narracyjnej), o tyle
fabularnie jest dość banalną historią. Choć z pewnością wywoła zachwyt wielu
miłośników klasycznych opowieści z dreszczykiem, o tyle w oczach fanów
współczesnego horroru może jednak odrobinę zbyt mocno trącić myszką. Warto
jednak docenić Redakcję za próbę prezentacji szerszemu gronu czytelników tego
mało znanego u nas autora.
Dużo ciekawiej, w mojej opinii,
prezentuje się dział publicystyki. Tematem numeru miało być szeroko pojęte
„retro” – no cóż, może zabrakło go w dziale prozy (teksty retro to jednak nie
to samo co teksty po prostu stare), jednak w pełni rekompensują to eseje
Clive’a Barkera o Edgarze Allanie Poe, Mateusza Wacyry o steampunkowej muzyce,
Norberta Nowaka o mrocznych aspektach twórczości Jima Hensona, czy też Jana
Wieczorka o komiksowej Vampirelli. Czego wyraźnie mi zabrakło to wyraźnego
zdefiniowania (a jeszcze lepiej polemiki) czym jest „retro” – stąd małe
pomieszanie z poplątaniem tego co faktycznie do dawnej kultury popularnej
nawiązujące, z tym co po prostu obecnie już stare, ale w swym historycznym
kontekście często wręcz nowoczesne i postępowe.
Znacznie bliżej motywu
przewodniego „dwójki” zdają się być poświęcone osadzonym historycznie
kryminałom teksty Renaty Łukaszewskiej i Agnieszki Papaj. Ciekawy jest także
esej o szwedzkich wariacjach na temat klasycznych opowieści o Sherlocku
Holmesie. Wisienkę na torcie „strefy kryminału” stanowią doskonały tekst Zofii
Urszuli Kalety o kradzieżach dzieł sztuki wraz dalszą częścią rozpoczętego w
numerze pierwszym „Cosia” cyklu poświęconego pracy medyków sądowych. Wypowiedzi
osób parających się tym trudnym zawodem w uderzający sposób demitologizują
obraz stworzony przez niezliczone seriale i powieści pokazując realia pracy
śledczych na miejscu zbrodni. Z pewnym zaskoczeniem muszę przyznać, że to
właśnie „kryminalna” część pisma zrobiła
na mnie najlepsze wrażenie. Warto jeszcze wspomnieć o niezłym tekście Marcina
Dobrowolskiego wspominającym postać Tomasza Beksińskiego, felietonach Marcina
Wrońskiego i Bartosza Czartoryskiego, a także nieźle się zapowiadającym
komiksie Krzysztofa Chalika wieńczącym drugi numer magazynu „Coś na progu” .
Muszę przyznać, że lektura
przeszło stu stron majowo-czerwcowego „Cosia” minęła mi błyskawicznie.
Przyzwoita część literacka, niezły komiks, i dużo solidnej, momentami wręcz
bardzo dobrej publicystyki dobrze rokują na przyszłość. Zastanawia mnie co
prawda, czy znaczny rozrzut stylistyczny nie będzie działał na niekorzyść
pisma, mam jednak nadzieję, że raczej (jak w moim przypadku)będzie stanowił on
zachętę do sięgnięcia po coś nowego, kiedy tylko ponownie pojawi się ono na
progu.
4,5/6
Rozbudowana i szczegółowa recenzja ;) Nigdy nie miałem w rękach czasopisma literackiego, może czas najwyższy to zmienić :)
OdpowiedzUsuń"Coś" nie jest typowym czasopismem literackim (zresztą np. Nowa Fantastyka też nim nie jest), ale mimo wszystko warto:)
OdpowiedzUsuń