środa, 4 lipca 2012

Coś na progu – nr 2, 2012 – recenzja

Przez niemal trzydzieści miesięcy działalności tego bloga na jego łamach pojawiały się recenzje płyt, filmów, książek w przeróżnych konwencjach, nie zdarzyło mi się jednak opublikować recenzji czasopisma. Czas zatem nadrobić zaległości i zaproponować COŚ nowego. To COŚ jest nowe nie tylko dlatego, że jest pismem, które niedawno zaczęło się ukazywać ,czy też dlatego, że recenzje czasopism dotąd nie pojawiały się na łamach RYBIEUDKA blog. Nowe jest także to, że (i tu następuje konstatacja zaskakująca także dla mnie) na wspomniane łamy stosunkowo rzadko przebijały się pozycje utrzymane w konwencji grozy i kryminału. Czas zatem, aby „Coś na progu” wniosło pewien powiew świeżości. 


Pierwszy numer czasopisma wydawanego przez wrocławskie wydawnictwo Dobre Historie wywarł na mnie całkiem niezłe wrażenie. Kolejna odsłona „Cosia” utrzymana jest w bardzo zbliżonej konwencji magazynu adresowanego przede wszystkim do miłośników grozy, kryminału a także osób poszukujących klimatu pulpowych wydawnictw zza Oceanu. Nie jest to jednak bynajmniej kopia tychże – dział prozy i poezji stanowi bowiem zaledwie około jednej trzeciej objętości pisma, którego większość stanowią teksty krytyczne i publicystyczne penetrujące mroczne zakamarki kultury popularnej. Można na to kręcić nosem, jednak w mojej opinii konwencja ta sprawdza się świetnie, szczególnie, że na łamy magazynu trafiają teksty prezentujące pewne nurty i zjawiska, jak i takie adresowane do osób bardziej zaznajomionych z poruszaną tematyką – wszystko to poparte w większości przypadków mniej lub bardziej rozbudowaną bibliografią. To tak ogólnie. A w szczegółach?

Lekturę drugiego numeru „Cosia” zacząłem – standardowo – od działu prozy i poezji. I choć nic w nim nie powaliło mnie na kolana, zaprezentowane teksty robią zupełnie przyzwoite wrażenie. Zaskakuje, przede wszystkim przyjętą konwencją, utrzymany w klimacie „zombie na dzikim zachodzie” tekst znanego u nas Jacka Ketchuma. Do konwencji kryminału sięgają dwa inne teksty – wykorzystujące historyczną postać Niezwykłe śledztwo doktora Junga Marcina Rusnaka, oraz przyzwoita, aczkolwiek lekko przewidywalna obyczajówka Pawła Pollaka pt. Perfekcjonista. Wyraźny jest ukłon w stronę klasyki grozy – mamy zatem trzy krótkie wiersze Clarka Ashtona Smitha (moim zdaniem wiersze mocno przeciętne, ale to dobrze, że znajduje się miejsce dla prezentacji współczesnemu odbiorcy także takiej, podówczas bardzo istotnej, formy działalności literackiej matuzalemów horroru), a także poprzedzone artykułem biograficznym opowiadanie jednego z mistrzów grozy Algernona Blackwooda. Problem w tym, że o ile artykuł poświęcony autorowi pokazuje go, jako pisarza znakomitego, tworzącego podwaliny konwencji, o tyle samo opowiadanie, choć momentalnie wywołuje przyjemne skojarzenia (choćby w warstwie narracyjnej),  o tyle fabularnie jest dość banalną historią. Choć z pewnością wywoła zachwyt wielu miłośników klasycznych opowieści z dreszczykiem, o tyle w oczach fanów współczesnego horroru może jednak odrobinę zbyt mocno trącić myszką. Warto jednak docenić Redakcję za próbę prezentacji szerszemu gronu czytelników tego mało znanego u nas autora.

Dużo ciekawiej, w mojej opinii, prezentuje się dział publicystyki. Tematem numeru miało być szeroko pojęte „retro” – no cóż, może zabrakło go w dziale prozy (teksty retro to jednak nie to samo co teksty po prostu stare), jednak w pełni rekompensują to eseje Clive’a Barkera o Edgarze Allanie Poe, Mateusza Wacyry o steampunkowej muzyce, Norberta Nowaka o mrocznych aspektach twórczości Jima Hensona, czy też Jana Wieczorka o komiksowej Vampirelli. Czego wyraźnie mi zabrakło to wyraźnego zdefiniowania (a jeszcze lepiej polemiki) czym jest „retro” – stąd małe pomieszanie z poplątaniem tego co faktycznie do dawnej kultury popularnej nawiązujące, z tym co po prostu obecnie już stare, ale w swym historycznym kontekście często wręcz nowoczesne i postępowe. 

Znacznie bliżej motywu przewodniego „dwójki” zdają się być poświęcone osadzonym historycznie kryminałom teksty Renaty Łukaszewskiej i Agnieszki Papaj. Ciekawy jest także esej o szwedzkich wariacjach na temat klasycznych opowieści o Sherlocku Holmesie. Wisienkę na torcie „strefy kryminału” stanowią doskonały tekst Zofii Urszuli Kalety o kradzieżach dzieł sztuki wraz dalszą częścią rozpoczętego w numerze pierwszym „Cosia” cyklu poświęconego pracy medyków sądowych. Wypowiedzi osób parających się tym trudnym zawodem w uderzający sposób demitologizują obraz stworzony przez niezliczone seriale i powieści pokazując realia pracy śledczych na miejscu zbrodni. Z pewnym zaskoczeniem muszę przyznać, że to właśnie  „kryminalna” część pisma zrobiła na mnie najlepsze wrażenie. Warto jeszcze wspomnieć o niezłym tekście Marcina Dobrowolskiego wspominającym postać Tomasza Beksińskiego, felietonach Marcina Wrońskiego i Bartosza Czartoryskiego, a także nieźle się zapowiadającym komiksie Krzysztofa Chalika wieńczącym drugi numer magazynu „Coś na progu” .

Muszę przyznać, że lektura przeszło stu stron majowo-czerwcowego „Cosia” minęła mi błyskawicznie. Przyzwoita część literacka, niezły komiks, i dużo solidnej, momentami wręcz bardzo dobrej publicystyki dobrze rokują na przyszłość. Zastanawia mnie co prawda, czy znaczny rozrzut stylistyczny nie będzie działał na niekorzyść pisma, mam jednak nadzieję, że raczej (jak w moim przypadku)będzie stanowił on zachętę do sięgnięcia po coś nowego, kiedy tylko ponownie pojawi się ono na progu.

4,5/6

2 komentarze:

  1. Rozbudowana i szczegółowa recenzja ;) Nigdy nie miałem w rękach czasopisma literackiego, może czas najwyższy to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Coś" nie jest typowym czasopismem literackim (zresztą np. Nowa Fantastyka też nim nie jest), ale mimo wszystko warto:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...