Jeśli komuś zdarzyło się czytać jakieś z moich recenzji (lub np.
zaglądać na bloga) to pewnie zdążył się zorientować, że historie
alternatywne są jedną z moich ulubionych konwencji fantastycznych. Dają
ogromne pole do dywagacji historiozoficznych, wykorzystując w pełni
dobrze opisane realia. Ot, takie gdybanie w świecie znanym z
podręczników historii… tylko trochę innym. Stąd też moje zainteresowanie
wzbudziła opublikowana w lubianej przeze mnie serii WarBook powieść
zatytułowana Kryptonim Burza, autorstwa znanego choćby z Piasków Armagedonu Vladimira Wolffa. Na pierwszy rzut oka widać, czego można się spodziewać – w przeciwieństwie do dzieł takich jak Człowiek z Wysokiego Zamku czy Burza
tutaj nacisk położony jest na militaria i działania wojenne. W końcu
seria do czegoś zobowiązuje. Nacieszywszy oczy świetną okładką, zabrałem
się zatem do lektury.
Na samym wstępie trzeba zaznaczyć, że Wolff nie jest specjalnie wyrafinowanym stylistą. Język powieści może nie powala, ale trzeba przyznać, że tom otwierający cykl Odległe rubieże czyta się szybko i bezboleśnie. Tym bardziej, że książka potrafi w sumie wciągnąć. Punktem wyjścia staje się udany zamach na Hitlera w 1939 roku, skutkiem którego nie dochodzi do drugiej wojny światowej. Narasta za to napięcie miedzy Polską a Związkiem Sowieckim, przy czym Wojsko Polskie przechodzi gruntowne przezbrojenie i unowocześnienie, szczególnie w obszarze lotnictwa. Stąd pojawiają się w powieści słynne Hurricane’y czy Mosquity z szachownicami na kadłubach. Nie powiem, scenariusz wydarzeń intrygujący, tyle że moim zdaniem wysuwa się on zbytnio na pierwszy plan.
Wyraźnie widać trzypoziomową strukturę powieści, co jednak wywołuje pewien nieprzyjemny dysonans. Pierwszy poziom, dominujący w początkowej części książki, to poziom narracji związanej z postacią głównego bohatera – Marka Bagińskiego – pilota, oficera, ale przy okazji także świetnego boksera. Bagiński nie jest może ideałem, choć wiele mu nie brakuje, ale daje się polubić. Wielkim plusem tej postaci jest wyeksponowany wątek bokserski, wyraźnie ubarwiający głównego protagonistę. Poza tym, bez szału. Drugi poziom to poziom politycznych, wywiadowczych i sztabowych rozgrywek. Tu do głosu dochodzą niektóre postacie historyczne – tu także zarysowywana jest koncepcja alternatywnej dla nas historii. Wreszcie trzeci poziom, pojawiający się w drugiej części książki i wyraźnie w niej dominujący, to wydarzenia czysto militarne. Wolff często odwołuje się do konkretnych jednostek walczących na poszczególnych odcinkach nowowybuchłej wojny. No i niby wszystko cacy, tyle że czuć ogromny dysonans między pierwszą a drugą połową Kryptonimu Burza. To, co zdążyło już zaintrygować przez pierwsze kilkadziesiąt stron, zostaje nagle sprowadzone do epizodu, wątku dalszego planu. Mała historia zostaje przysłonięta przez wielką Historię – niby nic zaskakującego, ale efekt końcowy w przypadku tej powieści jest w moim mniemaniu nienajlepszy. Całość po prostu zdaje się być niespójna, zlepiona trochę na siłę. Wyraźnie „fabularny” początek kontrastuje z polityczno-militarną końcówką.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że niezłe wrażenie robią militaria. Wolff, zgodnie z tradycją całej serii WarBook, chętnie zwraca uwagę na sprzęt, zagadnienia taktyczne i strategiczne, wreszcie serwuje całkiem sporo akcji rodem z najlepszych powieści wojennych. Pod tym względem jest naprawdę nieźle i miłośnicy literatury militarnej z pewnością będą usatysfakcjonowani.
Kryptonim Burza jest książką czerpiącą z trzech tradycji – powieści wojennej, thrillera politycznego, a wreszcie z historii alternatywnej. O ile jednak ta ostatnia zwykle wykorzystywała alternatywny przebieg wydarzeń jako pretekst do pewnej głębszej refleksji, o tyle u Wolffa tego brak. To właśnie sam fikcyjny konflikt staje się pierwszoplanowym bohaterem tej powieści, spychając na dalszy plan głównego protagonistę. Można to traktować jako wadę, daleki byłbym jednak od negowania tego typu podejścia. Seria WarBook prezentuje bowiem literaturę czysto rozrywkową i nie można porównywać książek w niej publikowanych z tymi wydawanymi choćby przez NCK w Zwrotnicach Czasu. Sama zabawa w zbudowanie wizji wojny wydaje się na tyle interesująca, że warto po tę pozycję sięgnąć, jeśli ma się ochotę na coś lekkiego w historyczno-wojennych klimatach. W tym zakresie książka ta sprawdzi się świetnie, wpisując się w niszę między koncepcyjnymi historiami alternatywnymi a historyczno-militarną powieścią akcji. Mimo wspomnianych wad, czyta się bowiem Kryptonim Burza bardzo dobrze i po zakończeniu lektury ma się ochotę na więcej – a to już wymierny sukces. Pozostaje zatem czekać na kolejną odsłonę Odległych Rubieży zatytułowaną Operacja Pętla.
Na samym wstępie trzeba zaznaczyć, że Wolff nie jest specjalnie wyrafinowanym stylistą. Język powieści może nie powala, ale trzeba przyznać, że tom otwierający cykl Odległe rubieże czyta się szybko i bezboleśnie. Tym bardziej, że książka potrafi w sumie wciągnąć. Punktem wyjścia staje się udany zamach na Hitlera w 1939 roku, skutkiem którego nie dochodzi do drugiej wojny światowej. Narasta za to napięcie miedzy Polską a Związkiem Sowieckim, przy czym Wojsko Polskie przechodzi gruntowne przezbrojenie i unowocześnienie, szczególnie w obszarze lotnictwa. Stąd pojawiają się w powieści słynne Hurricane’y czy Mosquity z szachownicami na kadłubach. Nie powiem, scenariusz wydarzeń intrygujący, tyle że moim zdaniem wysuwa się on zbytnio na pierwszy plan.
Wyraźnie widać trzypoziomową strukturę powieści, co jednak wywołuje pewien nieprzyjemny dysonans. Pierwszy poziom, dominujący w początkowej części książki, to poziom narracji związanej z postacią głównego bohatera – Marka Bagińskiego – pilota, oficera, ale przy okazji także świetnego boksera. Bagiński nie jest może ideałem, choć wiele mu nie brakuje, ale daje się polubić. Wielkim plusem tej postaci jest wyeksponowany wątek bokserski, wyraźnie ubarwiający głównego protagonistę. Poza tym, bez szału. Drugi poziom to poziom politycznych, wywiadowczych i sztabowych rozgrywek. Tu do głosu dochodzą niektóre postacie historyczne – tu także zarysowywana jest koncepcja alternatywnej dla nas historii. Wreszcie trzeci poziom, pojawiający się w drugiej części książki i wyraźnie w niej dominujący, to wydarzenia czysto militarne. Wolff często odwołuje się do konkretnych jednostek walczących na poszczególnych odcinkach nowowybuchłej wojny. No i niby wszystko cacy, tyle że czuć ogromny dysonans między pierwszą a drugą połową Kryptonimu Burza. To, co zdążyło już zaintrygować przez pierwsze kilkadziesiąt stron, zostaje nagle sprowadzone do epizodu, wątku dalszego planu. Mała historia zostaje przysłonięta przez wielką Historię – niby nic zaskakującego, ale efekt końcowy w przypadku tej powieści jest w moim mniemaniu nienajlepszy. Całość po prostu zdaje się być niespójna, zlepiona trochę na siłę. Wyraźnie „fabularny” początek kontrastuje z polityczno-militarną końcówką.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że niezłe wrażenie robią militaria. Wolff, zgodnie z tradycją całej serii WarBook, chętnie zwraca uwagę na sprzęt, zagadnienia taktyczne i strategiczne, wreszcie serwuje całkiem sporo akcji rodem z najlepszych powieści wojennych. Pod tym względem jest naprawdę nieźle i miłośnicy literatury militarnej z pewnością będą usatysfakcjonowani.
Kryptonim Burza jest książką czerpiącą z trzech tradycji – powieści wojennej, thrillera politycznego, a wreszcie z historii alternatywnej. O ile jednak ta ostatnia zwykle wykorzystywała alternatywny przebieg wydarzeń jako pretekst do pewnej głębszej refleksji, o tyle u Wolffa tego brak. To właśnie sam fikcyjny konflikt staje się pierwszoplanowym bohaterem tej powieści, spychając na dalszy plan głównego protagonistę. Można to traktować jako wadę, daleki byłbym jednak od negowania tego typu podejścia. Seria WarBook prezentuje bowiem literaturę czysto rozrywkową i nie można porównywać książek w niej publikowanych z tymi wydawanymi choćby przez NCK w Zwrotnicach Czasu. Sama zabawa w zbudowanie wizji wojny wydaje się na tyle interesująca, że warto po tę pozycję sięgnąć, jeśli ma się ochotę na coś lekkiego w historyczno-wojennych klimatach. W tym zakresie książka ta sprawdzi się świetnie, wpisując się w niszę między koncepcyjnymi historiami alternatywnymi a historyczno-militarną powieścią akcji. Mimo wspomnianych wad, czyta się bowiem Kryptonim Burza bardzo dobrze i po zakończeniu lektury ma się ochotę na więcej – a to już wymierny sukces. Pozostaje zatem czekać na kolejną odsłonę Odległych Rubieży zatytułowaną Operacja Pętla.
3,5/6
niestety nie przepadam za tego typu książkami, więc sobie odpuszczę lekturę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tego typu tzn. jakimi?
Usuń