Kolejny rok z rzędu najważniejszym wydarzeniem
przełomu listopada i grudnia na polu literackiej fantastyki jest
premiera nowej odsłony Kroków w Nieznane. Przez lata antologia ta (od 2008r. redagowana przez Mirka Obarskiego)
dorobiła się licznego grona wielbicieli, a także opinii swoistego
probierza stanu światowej science fiction, fantasy i horroru. Co prawda
zwyczajowo nie prezentuje ona wyłącznie tekstów publikowanych
w ostatnich latach, jednak zawsze trafiają do Kroków…
opowiadania zasługujące na uwagę, wybijające się ponad przeciętność
pomysłem, wykonaniem, nazwiskiem autora itp. Tom z roku 2014 (już
dziesiąty w nowej serii) wyróżnia się coraz większym udziałem twórców
spoza rynku amerykańsko-angielskiego, czym z pewnością zwróci uwagę
czytelników szukających w fantastyce egzotyki. I choć może nie jest ona
bardzo dominująca – widać wyraźnie, że pewne motywy i rozwiązania są
literacko (kulturowo?) uniwersalne – to jednak kontakt z tekstami
autorów niebędących Anglosasami ma w sobie coś z tytułowych kroków w
nieznane.
Opowiadaniem, otwierającym tegoroczny almanach, jest Tęsknota za Langalaną Mercurio D. Rivery
– tekst bardzo klasyczny, trochę idący w kierunku leguinowskiej science
fiction. Pod płaszczem nastrojowej, emocjonalnej historii o kontakcie z
„innym” Amerykanin snuje uniwersalną historię o dojrzewaniu i miłości.
Zestawienie idylli gwiezdnej kolonii z interesownym obliczem
człowieczeństwa rodzi pewien budujący napięcie kontrast. Zresztą, takich
opozycji można tu znaleźć więcej, choćby zwracając uwagę na umiejętną
grę przeciwstawionymi sobie wiedzą i emocjami. Może nie jest to tekst
specjalnie odkrywczy, ale niewątpliwie niezwykle klimatyczny, jeden z
najlepszych w całej antologii. Nastrój pełni równie ważną rolę także w
drugim z opowiadań tegorocznych Kroków w Nieznane. Zdobycz ojca Christophera Greena
to utwór w konwencji fantasy i to tej bardzo magicznej, momentami wręcz
baśniowej. Pisana z perspektywy dziecka opowieść przesycona jest
nastrojem lasu, zamkniętego domostwa i szalejących na zewnątrz wilków.
Jest tu pewien fatalizm, jest gra na emocjach i choć rewolucji tekst ten
nie zrobi, ma swój urok.
Jednym z najlepszych tekstów tomu z 2013r. była Nowa dusza Cesarza Brandona Sandersona.
Rok później autor ten ponownie znalazł się w wyborze Mirka Obarskiego,
jednak tym razem mamy możliwość poznać nieco odmienne oblicze tego,
kojarzonego przede wszystkim z fantasy, pisarza. Pierworodny
to bowiem udana militarna space opera. Na podkreślenie zasługuje dobrze
poprowadzona narracja i budowanie napięcia – nawet jeśli do pewnego
momentu jesteśmy w stanie przewidzieć rozwój wypadków, to wciąż
kapitalna historia o mierzeniu się z samym sobą i oczekiwaniami
otoczenia. Pierworodny jest dowodem na to, że nawet
niespecjalnie oryginalny pomysł osadzony w niezbyt oryginalnej scenerii w
rękach dobrego pisarza może zaowocować świetnym, zapadającym w pamięć
opowiadaniem.
Nieco więcej oryginalności wnosi reprezentant chińskiej science fiction, czyli Wędrująca Ziemia Cixin Liu.
W przeciwieństwie do publikowanych do tej pory w Polsce autorów
wywodzących się z Państwa Środka, ale tworzących na Zachodzie (jak Ken
Liu czy Ted Chiang), Cixin Liu jest gwiazdą literatury
fantastycznonaukowej w samych Chinach. To, co uderza, to przede
wszystkim rozmach pomysłu na międzygwiezdną podróż całej planety. Nieco
obawiałem się zapowiedzianej „chińskości” tego opowiadania, jak się
okazuje – niepotrzebnie. Choć wspomniana wcześniej egzotyka jest tu bez
wątpienia odczuwalna (widoczna choćby w wyobrażeniu o roli jednostki w
społeczeństwie, prymatu kolektywu, podporządkowaniu władzy, czy w
sposobie pokazywania buntu i jego skutków), dominuje uniwersalny język
fantastyki naukowej. Niezłe hard SF, kosmiczna inżynieria i lekka
domieszka klimatu postapokaliptycznego wywołują ostatecznie bardzo
pozytywne wrażenie.
Tematy społeczne, jedynie delikatnie zarysowane we wcześniejszych tekstach, na pierwszy plan wysuwają się u Brytyjki Priyi Sharmy w Szmaciarzu.
Pierwiastek fantastyczny umiejscowiony jest tu przede wszystkim
w świecie, fantastycznej wersji Liverpoolu doby rewolucji przemysłowej z
jego ogromnym rozwarstwieniem klasowym. W warstwie problemowej jest to
opowiadanie o dostępie do technologii i o tym, jak utrwala on podziały
(temat aktualny przecież także i dziś), ale trzeba autorce oddać, że
wlała tu dużo silnych, prostych emocji: nadziei, poświecenia dla
drugiego człowieka – kolejny tytuł jak najbardziej na plus.
Ostatnia rafa Garetha L. Powella
to powrót do konwencji science fiction. Tekst warsztatowo sprawny, który
można określić jako postcyberpunk, wykorzystujący motyw osobliwości.
Brakuje w nim jednak jakiegoś wyróżnika, który pozwoliłby wybić się temu
opowiadaniu w takim otoczeniu. Ostatecznie, choć niczego nie można Ostatniej rafie zarzucić, stanowi ona chyba najmniej interesujący fragment almanachu. Nieco ciekawiej jest w kolejnym opowiadaniu – Nurku Brazylijczyka Braulio Tavaresa.
Klasyczny motyw kontaktu ludzkości z obcą cywilizacją i przekładalności
perspektyw został potraktowany przewrotnie i dość zaskakująco
w kontekście bilansu zysków i strat. Kolejny punkt programu – Rekin! Rekin! Raya Cluleya – stanowi jedną z ozdób tegorocznych Kroków…
Debiutujący w polskim przekładzie Brytyjczyk serwuje świetnie napisany
tekst na przecięciu horroru i satyry. W tej miniaturze pokazuje nie
tylko kulisy świata filmu, ale przede wszystkim znakomicie operuje
motywem burzenia czwartej ściany, konsekwentnie wciągając czytelnika w
intertekstualną grę, aż do zaskakującej pointy. Świetna propozycja nie
tylko dla miłośników Szczęk.
Wiktor Toczinow jest autorem jednego z dwóch najdłuższych tekstów almanachu 2014, a zarazem jednego z dwóch rosyjskich. Krzyż św. Jerzego
nie pozostawia żadnych wątpliwości odnośnie do kraju, w którym powstał,
ma w sobie „to coś” co wyróżnia twórczość naszych sąsiadów ze Wschodu.
Opowiadanie stawi dość gorzki komentarz do sytuacji i przemian we
współczesnej Rosji – zmierzającej coraz bardziej w kierunku
totalitaryzmu, z wyraźnymi podziałami społecznymi, urozmaicony przez
wprowadzenie modyfikowanych genetycznie zwierząt. I jak to zwykle w
przypadku fantastyki zza naszej wschodniej granicy, bywa w to wszystko
wrzucony jest człowiek ze swoimi słabościami. Ludzkie słabości są
zresztą ważnym elementem także w kolejnym utworze. Pogromca Smoka z Melebarton to kolejny już tekst K.J.Parker zamieszczony w Krokach…
Jeden (lub jedna) z najciekawszych postaci na niwie współczesnej
fantasy proponuje grę z klasycznym motywem walki ze smokiem. Tyle tylko,
że rycerz nie dość, że nie pierwszej młodości, to jeszcze ma skłonność
do filozofowania. Może bez rewelacji, ale w sumie opowiadanie bardzo
przyjemne. Gdzieś na rubieżach konwencji fantasy sytuuje się także drugi
z rosyjskich tekstów, a mianowicie Nasza krew Iny Goldin.
Mamy Rosję (w scenografii i stylistyce), mamy krytykę społeczną i wizję
społeczeństwa zamkniętego (nawet poza perspektywą szkoły, w której
toczy się akcja), do tego dochodzą wątki powstańczo-wolnościowe i…
wampiryczne. I choć może się wydawać, że w tym barszczu nieco zbyt dużo
grzybków, efekt finalny jest całkiem interesujący.
Kolejne dwa opowiadania z pewnością zainteresują tych, którzy sięgają po Kroki… przede wszystkim dla klasycznej science fiction. Głębia siwego oceanu Jonathana Sherwooda
to hard SF w wydaniu kosmicznym, oferujące wszystko to, co w tej
konwencji najlepsze i sprawdzone: megastrukturę, tajemnice Kosmosu
i skonfrontowanego z nimi człowieka, modyfikowanych astronautów,
nieprzewidziane trudności i sporo technicznego żargonu. Wartościowy,
trzymający w napięciu kawałek doskonałej prozy. Całkiem niezły jest
także stanowiący wprowadzenie do niedawno wydanej Echopraksji Pułkownik Petera Wattsa.
Bardzo popularny w Polsce Kanadyjczyk zawarł tu wszystko, za co jest
lubiany, czyli sporo technologii i wyrazistego, nie do końca pozytywnego
bohatera. Wydaje się, że tekst ten trudno rozpatrywać w oderwaniu od
wspomnianej Echopraksji i wcześniejszego Ślepowidzenia, jednak fani pisarza powinni być zadowoleni.
Już przy okazji poprzedniej z antologii ciekawym stylem zwracał uwagę Jonathan Lethem. Także w almanachu z 2014 znalazło się więc miejsce dla jego opowiadania. Zatwardziali kryminaliści
to wyrazista historia więzienna, oparta na pomyśle rodem z obrazów
Beksińskiego, gdzie mury więzienia budowane są z samych osadzonych. Mimo
iż pierwsze wrażenie jest tu przede wszystkim „wizualne”, to przede
wszystkim tekst o ludzkich relacjach. Głęboko humanistyczny,
zorientowany raczej na bohaterów, niż świat przedstawiony, a przez to
ciekawy. Kroki w nieznane 2014 wieńczy nowela Dziewięć śmierci doktora Valentine’a po raz pierwszy wydanego w Polsce Johna Llewllyna Proberta.
Zaczyna się jak dość typowy kryminał i… w sumie do końca nim pozostaje.
Tyle tylko, że w międzyczasie pojawia się pierwiastek (niekoniecznie
nadnaturalnego) horroru poparty znakomitym, intertekstualnym pomysłem,
już drugi raz w tym zbiorze odnoszącym się do klasyki kina grozy. Efekt
jest bez wątpienia ponadprzeciętny.
Kroki w nieznane z roku 2014 zapamiętam,
o dziwo, przede wszystkim dzięki tekstom, w których w popkulturowym,
ponowoczesnym tyglu groza literacka miesza się z historią kina czy
humorem. Niezłych opowiadań, łamiących lub wyłamujących się ze sztywno
rozumianych konwencji, jest tu zresztą więcej. Usatysfakcjonowani
powinni być też fani klasycznej SF czy niebanalnego fantasy. Pewnie
wielu sięgnie po najnowszy wybór Mirka Obarskiego ze względu na takie nazwiska jak Watts, Parker czy Sanderson i raczej się nie zawiodą. Ja osobiście najlepiej zapamiętam opowiadania Rivery, Cluleya, Liu, Proberta i Sherwooda.
Teraz wypada tylko czekać, aby ci autorzy częściej byli przekładani na
polski. Miejmy nadzieję, że nastąpi to wcześniej niż przy okazji
premiery kolejnych Kroków w nieznane.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz