Między wieloma przymiotami, jakie można przypisać ludzkim istotom, jednym z najważniejszych jest kreatywność. Choć z czasem innowacyjność staje się wartością coraz bardziej autoteliczną, pierwotnie jednak wszelka nowość miała na celu uczynienie naszego życia lepszym, łatwiejszym, czy choćby przyjemniejszym i piękniejszym. Widoczne jest to także w sztuce. W swoistym spleceniu archetypów homo Faber i homo ludens poszukujemy nowych, zaskakujących ścieżek dostarczania sobie estetycznej radości. Autorzy zaś, którym udaje się stworzyć coś nowego, ekscytującego, na lata zapadają w pamięć odbiorców swych dzieł, niejednokrotnie wywierając ogromny wpływ na pokolenia swych następców. Przenika to wszystkie poziomy kultury – od tzw. sztuki wysokiej, przez kulturę popularną, na niszowych, kontrkulturowych nurtach kończąc. Pojawia się zjawisko kultu Wybitnego Twórcy – Tego, Który Coś Zmienił. Co prawda pisarzom czy muzykom rzadko stawia się pomniki, istnieją jednak inne metody oddania czci tym, którzy odcisnęli swoje piętno na jakiejś dziedzinie twórczości. W muzyce popularnej coraz częściej możemy spotkać się z instytucją tzw. „tribute albumów”, gdzie różni wykonawcy nagrywają własne interpretacje utworów, które ich inspirują. Na polu literatury sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ciężko bowiem przepisać na nowo Władcę Pierścieni czy Diunę. Podobną funkcję pełnią zatem tematyczne zbiory opowiadań, w których rozmaici autorzy starają się opublikować teksty inspirowane czyjąś twórczością. Przykładem takiej antologii mogą być właśnie Pieśni Umierającej Ziemi – zbiór zainspirowany twórczością Jacka Vance’a.
Trzeba już na wstępie przyznać, że sam zestaw nazwisk autorów, którzy przyczynili się do powstania tego wyboru robi piorunujące wrażenie. Wybór i redakcja George’a R.R. Martina i Gardnera Dozoisa, wstęp autorstwa Deana Koontza, a wśród pisarzy, którzy popełnili opowiadania, takie nazwiska jak: Gaiman, Simmons, Vandermeer, Shepard, Cook, Silverberg, Resnick, dwóch Williamsów (Walter Jon i Tad) czy wspomniany już Martin. Po prostu pisarska ekstraklasa. Wszyscy oni postanowili złożyć pisarski hołd autorowi Umierającej Ziemi, Oczu Nadświata czy też Ostatniego Zamku. Dla wszystkich Vance był inspiracją, wyprzedzając swoim pisaniem czasy, w których tworzył, zachwycając kolejne pokolenia niebanalnymi pomysłami, wspaniałymi dialogami, specyficznymi bohaterami, oryginalnym światem i, co w moim mniemaniu chyba najistotniejsze, charakterystycznym, przebogatym stylem. To właśnie dwa ostatnie ze wspomnianych punktów większość autorów uczyniła osią, wokół których zbudowane zostały ich „tribute-opowiadania”. W zasadzie każde z opowiadań w zbiorze osadzone jest w świecie Umierającej Ziemi. Pojawiają się wiec miejsca i postacie znane z kart opowiadań Mistrza Vance’a. Możemy więc po raz kolejny spotkać się choćby z Cugelem Sprytnym, Iuoconnu czy T’sai. Bodaj największą atrakcją tego wyboru jest podjęta przez niemal wszystkich autorów próba zmierzenia się z charakterystycznym dla Vance’a stylem – kwiecistym, rozbudowanym, wręcz dostojnym, a jednocześnie pełnym neologizmów, zabawy słowem i lekko schowanego, szyderczego poczucia humoru. Jednym udało się to lepiej, innym gorzej, ale niewątpliwie ten specyficzny duch Umierającej Ziemi jest wyraźnie wyczuwalny.
Nie da się w mojej opinii rozpatrywać Pieśni Umierającej Ziemi jako jedynie zbiorku osobnych tekstów. Raczej jest to pewien monolit, w którym na pierwszy plan wysuwa się właśnie świat i „podrabiany” przez znamienitych twórców styl Amerykanina. Fabularnie jest tu bardzo różnie. Czasem są to prościutkie miniaturki (jak np. tekst Silverberga), czasem bardziej rozbudowane formy (Simmons), czasem zaś zgrabne nawiązania do pewnych charakterystycznych motywów fantasy (i całej kultury popularnej, np. noc w karczmie pełnej dziwów u Martina czy motyw szkoły dla magów w opowiadaniu Tetricka). W jednym wypadku mamy też swoiste pomieszanie znanego nam świata z uniwersum Umierającej Ziemi (Gaiman). Choć poziom tekstów jest zróżnicowany i brak tu opowiadań wybitnych, nie trafia się chyba ani jeden tekst, który można by uznać za wyraźnie słabszy.
Na wielkie uznanie zasługuje forma wydania tej antologii. Z jednej strony każde opowiadanie opatrzone jest komentarzem ze strony redaktorów, a także posłowiem samych autorów opowiadań. Widać w nich, jak ważnym dla współczesnej fantastyki pisarzem jest Vance i w jak wielkim stopniu inspirował pisarzy wielu pokoleń. Z drugiej strony Wydawnictwo Solaris wykonało kawał świetnej edytorskiej roboty. Piękna okładka, doskonałe ozdobniki w środku, świetny papier i bardzo wygodna okładka, powodują, że wzięcie tego zbioru do ręki i jego lektura to czysta przyjemność.
Powstaje jednak pytanie do kogo antologia ta jest adresowana? Czy jest to dobra pozycja dla tych, którzy twórczości autora Umierającej Ziemi nie znają? Chyba nie do końca. Żeby móc w pełni docenić tego typu antologię będącą hołdem dla czyjejś twórczości, potrzebny jest punkt odniesienia. Bez znajomości stylu Vance’a, jego postaci i świata, otrzymamy do ręki jedynie zbiór tekstów napisanych w bardzo specyficzny sposób przez kilku znanych autorów… i tyle. Co więcej, ten charakterystyczny vance’owski styl wcale nie do końca dobrze wpisuje się w kanony obowiązujące w dzisiejszej zachodniej fantastyce, przez co może być dla czytelnika przyzwyczajonego raczej do prostszego pisania najzwyczajniej niestrawny. Za to dla tych, którzy cenią bogactwo słowa, kwiecisty styl i dostojne wypowiedzi, a także znają, choćby fragmentarycznie dzieła Jacka Vance’a, lektura Pieśni Umierającej Ziemi może okazać się prawdziwą ucztą. To książka pozbawiona fajerwerków i zdecydowanie nie czytadło na dwa wieczory. Bije od niej ta sama magia, jaka bije ze stron opowieści o ostatnich latach Ziemi, gdy czerwone Słońce może w każdej chwili zgasnąć. A możliwość powrotu do tego świata jest sama w sobie cenna – bez względu na to, ile faktycznie mają nam do zaoferowania teksty w tej antologii zawarte.
4,5/6
Trzeba już na wstępie przyznać, że sam zestaw nazwisk autorów, którzy przyczynili się do powstania tego wyboru robi piorunujące wrażenie. Wybór i redakcja George’a R.R. Martina i Gardnera Dozoisa, wstęp autorstwa Deana Koontza, a wśród pisarzy, którzy popełnili opowiadania, takie nazwiska jak: Gaiman, Simmons, Vandermeer, Shepard, Cook, Silverberg, Resnick, dwóch Williamsów (Walter Jon i Tad) czy wspomniany już Martin. Po prostu pisarska ekstraklasa. Wszyscy oni postanowili złożyć pisarski hołd autorowi Umierającej Ziemi, Oczu Nadświata czy też Ostatniego Zamku. Dla wszystkich Vance był inspiracją, wyprzedzając swoim pisaniem czasy, w których tworzył, zachwycając kolejne pokolenia niebanalnymi pomysłami, wspaniałymi dialogami, specyficznymi bohaterami, oryginalnym światem i, co w moim mniemaniu chyba najistotniejsze, charakterystycznym, przebogatym stylem. To właśnie dwa ostatnie ze wspomnianych punktów większość autorów uczyniła osią, wokół których zbudowane zostały ich „tribute-opowiadania”. W zasadzie każde z opowiadań w zbiorze osadzone jest w świecie Umierającej Ziemi. Pojawiają się wiec miejsca i postacie znane z kart opowiadań Mistrza Vance’a. Możemy więc po raz kolejny spotkać się choćby z Cugelem Sprytnym, Iuoconnu czy T’sai. Bodaj największą atrakcją tego wyboru jest podjęta przez niemal wszystkich autorów próba zmierzenia się z charakterystycznym dla Vance’a stylem – kwiecistym, rozbudowanym, wręcz dostojnym, a jednocześnie pełnym neologizmów, zabawy słowem i lekko schowanego, szyderczego poczucia humoru. Jednym udało się to lepiej, innym gorzej, ale niewątpliwie ten specyficzny duch Umierającej Ziemi jest wyraźnie wyczuwalny.
Nie da się w mojej opinii rozpatrywać Pieśni Umierającej Ziemi jako jedynie zbiorku osobnych tekstów. Raczej jest to pewien monolit, w którym na pierwszy plan wysuwa się właśnie świat i „podrabiany” przez znamienitych twórców styl Amerykanina. Fabularnie jest tu bardzo różnie. Czasem są to prościutkie miniaturki (jak np. tekst Silverberga), czasem bardziej rozbudowane formy (Simmons), czasem zaś zgrabne nawiązania do pewnych charakterystycznych motywów fantasy (i całej kultury popularnej, np. noc w karczmie pełnej dziwów u Martina czy motyw szkoły dla magów w opowiadaniu Tetricka). W jednym wypadku mamy też swoiste pomieszanie znanego nam świata z uniwersum Umierającej Ziemi (Gaiman). Choć poziom tekstów jest zróżnicowany i brak tu opowiadań wybitnych, nie trafia się chyba ani jeden tekst, który można by uznać za wyraźnie słabszy.
Na wielkie uznanie zasługuje forma wydania tej antologii. Z jednej strony każde opowiadanie opatrzone jest komentarzem ze strony redaktorów, a także posłowiem samych autorów opowiadań. Widać w nich, jak ważnym dla współczesnej fantastyki pisarzem jest Vance i w jak wielkim stopniu inspirował pisarzy wielu pokoleń. Z drugiej strony Wydawnictwo Solaris wykonało kawał świetnej edytorskiej roboty. Piękna okładka, doskonałe ozdobniki w środku, świetny papier i bardzo wygodna okładka, powodują, że wzięcie tego zbioru do ręki i jego lektura to czysta przyjemność.
Powstaje jednak pytanie do kogo antologia ta jest adresowana? Czy jest to dobra pozycja dla tych, którzy twórczości autora Umierającej Ziemi nie znają? Chyba nie do końca. Żeby móc w pełni docenić tego typu antologię będącą hołdem dla czyjejś twórczości, potrzebny jest punkt odniesienia. Bez znajomości stylu Vance’a, jego postaci i świata, otrzymamy do ręki jedynie zbiór tekstów napisanych w bardzo specyficzny sposób przez kilku znanych autorów… i tyle. Co więcej, ten charakterystyczny vance’owski styl wcale nie do końca dobrze wpisuje się w kanony obowiązujące w dzisiejszej zachodniej fantastyce, przez co może być dla czytelnika przyzwyczajonego raczej do prostszego pisania najzwyczajniej niestrawny. Za to dla tych, którzy cenią bogactwo słowa, kwiecisty styl i dostojne wypowiedzi, a także znają, choćby fragmentarycznie dzieła Jacka Vance’a, lektura Pieśni Umierającej Ziemi może okazać się prawdziwą ucztą. To książka pozbawiona fajerwerków i zdecydowanie nie czytadło na dwa wieczory. Bije od niej ta sama magia, jaka bije ze stron opowieści o ostatnich latach Ziemi, gdy czerwone Słońce może w każdej chwili zgasnąć. A możliwość powrotu do tego świata jest sama w sobie cenna – bez względu na to, ile faktycznie mają nam do zaoferowania teksty w tej antologii zawarte.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz