poniedziałek, 15 lipca 2013

Sokół Millenium - James Luceno - recenzja z portalu Fantasta.pl

W każdym z klasycznych fantastycznych uniwersów daje się wyróżnić pewne elementy stanowiące cechy charakterystyczne danego świata, jego ikony. Zwykle są to postacie lub miejsca, czasem jednak bywa tak, że taką ikoną staje się innego rodzaju obiekt. W przypadku Gwiezdnych Wojen przykładów można znaleźć nawet kilka, jednak bez wątpienia jednym z najbardziej wyrazistych jest „Sokół Millenium”. Gdyby próbować stworzyć listę trzech najbardziej znanych pojazdów kosmicznych w historii wszelkiej maści fantastyki, to miałby on pewne miejsce „na pudle” obok „Enterprise’a” i „Nostromo”. Trudno się zatem dziwić, że na gwiezdnowojennym poletku doczekał się wreszcie czegoś na wzór powieści-laurki.
Autorem Sokoła Millenium jest James Luceno, co mogłoby sugerować całkiem niezły poziom tekstu. Z drugiej strony kolejna pozycja z Hanem i Leią w roli głównej rodzi pewne obawy, tym bardziej, że nasi sztandarowi bohaterowie są tu już „nieco” wiekowi. Książka stanowi bowiem swoiste preludium do wydarzeń cyklu Przeznaczenie Jedi, a więc jej akcja ma miejsce, bagatela, 43 lata po Nowej Nadziei. Całość uratował przede wszystkim całkiem zgrabny pomysł na oddanie hołdu statkowi-symbolowi. Punktem wyjścia są poszukiwania wcześniejszych właścicieli statku, które Han, Leia i Alanna podejmują… w zasadzie z nudów. Tyle tylko, że równocześnie podejmuje je jeden z poprzednich posiadaczy „Sokoła”. Sama przeszłość tego konkretnego egzemplarza YT-1300 jest na tyle zawiła, że trafia się i tajemnica w sam raz do wyjaśnienia. No i zręby fabuły gotowe! Mamy zatem pełno epizodów z historii „Sokoła”, zwykle przekazywanych przez któregoś z odszukanych przez bohaterów dawnych właścicieli statku. Do tego dwa zasadnicze wątki fabularne, niezbyt skomplikowana intryga, lekko rozczarowująca tajemnica owocująca trochę banalnym zakończeniem i już. Wyszła z tego powieść czysto rozrywkowa, lekka i mimo wyraźnych wad irracjonalnie wciągająca.

Sokół Millenium wyróżnia się na tle większości powieści pisanych dla gwiezdnowojennej franszyzy dość nietypową konstrukcją. Nie ma tu prawie Jedi, Mocy, mieczy świetlnych, czy innych tego typu dupereli. Jest za to hołd oddany statkowi-ikonie właściwie całego science-fiction. Trochę tu łatania dziur w zapchanej do granic możliwości chronologii, trochę puszczania oka do czytelnika, trochę typowego fluffu. A jednak ta na pozór papkowata całość broni się całkiem nieźle. Akcja płynie wartko, są pościgi, są strzelaniny, są awarie „Sokoła…”, są Han, Leia i C-3PO i jest ukłon w stronę tradycji. Taką papkę strawię bardzo chętnie.

4/6

2 komentarze:

  1. Powieść rozgrywa się zdaje się po NEJ. Orientujesz się może czy można ja czytać bez znajomości tej serii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, o tyle, ze od jakiegoś czasu wszystkie powieści gwiezdnowojenne mają na wstępie taką rozbudowaną chronologię świata na kilkanaście stron. Ot, przeczytasz parę spojlerów i tyle. Ja połowę NEJu i większość "Dziedzictwa" jakoś ominąłem, "Sokoła" rzeczytałem i nie bolało.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...