„Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy…”. Co
prawda Seweryn Krajewski śpiewał o Wigilii Bożego Narodzenia, jednym z
najbardziej pozytywnie kojarzonych dni w naszym kręgu kulturowym, jednak
nie mogę się oprzeć wrażeniu, że od wielu lat taką „gwiazdką” dla
polskich miłośników fantastyki jest przypadająca zwykle w grudniu
premiera kolejnego tomu Kroków w nieznane. Od wznowienia serii dziewięć lat temu doroczne Almanachy fantastyki
przyzwyczaiły do wysokiego poziomu prezentowanych w nich tekstów,
znajdując się nieodmiennie wśród premier książkowych najbardziej
oczekiwanych przez fantastów. Nie inaczej jest w roku 2013. Redagujący
zbiór Mirek Obarski przyznał co prawda we wstępie, iż w ostatnim okresie
stworzenie wyboru ciekawego, zróżnicowanego i reprezentatywnego dla
światowej fantastyki jest coraz trudniejsze, stąd też wyraźne
poszukiwanie nowych kierunków, sięganie po teksty trochę starsze lub
równie ważne zwrócenie uwagi na teksty publikowane w zagranicznych
magazynach sieciowych.
Kroki… Anno 2013 otwierają dwa
opowiadania być może nieco starsze, wyraźnie jednak wpisujące się w
trendy charakterystyczne dla współczesnej fantastyki, jak zombie, czy
apokalipsa. Michael Swanwick w Martwych prezentuje
sugestywną, mocną wizję przyszłości, w której w wokół ożywionych ciał
tworzy się swoisty biznes. Na tym tle, jak to u Swanwicka,
zaprezentowani są żywi, mocni bohaterowie, co skutkuje dobrym,
emocjonalnym tekstem. Podobne emocje widoczne są w przypadku jeszcze
starszego, bo przeszło dwudziestopięcioletniego tekstu pióra Kira Bułyczowa. Zeznania Oli N.
pełne są niepokoju, wręcz strachu przez nieznanym. Klasyczny motyw
powolnej apokalipsy, ubrany w nieco już trącącą myszką późno radziecką
scenografię, jest może sam w sobie ciekawy, jednak na tle całego zbioru
wyróżnia się raczej in minus, będąc kanwą dla tekstu co najwyżej
przeciętnego.
W następnej kolejności dostajemy za to najlepszy tekst tegorocznego Almanachu – doskonałe Mapy zostawmy innym pióra K.J. Parker(a?). Ta dość obszerna nowela fantasy, osadzona w tym samym świecie co np. Składany nóż i Młot,
bierze za temat motyw odkryć geograficznych i kolonizacji świata. W
połączeniu z ciekawie skonstruowaną intrygą, odpowiednią ilością zwrotów
akcji, a także umiejętnie prowadzoną narracja skutkuje jednym z
najlepszych premierowych tekstów opublikowanych w Polsce w tym roku,
świetnym przykładem wciągającej, rozrywkowej fantasy.
Zupełnie inne oblicze fantastyki prezentuje w Lotnym Marc Laidlaw.
Znacznie bardziej nastrojowy, wręcz kameralny tekst o bezwzględnej
eksploatacji niezwykłego chłopca znów pokazuje bardziej emocjonalne i
literackie oblicze konwencji. Podobnie zresztą Szczęśliwy człowiek Jonathana Lethema
– oba te teksty flirtują z literackim głównym nurtem, fantastykę
traktując raczej jako instrumentarium pozwalające na eksplorację
obranego tematu niż jako konstrukcyjną bazę tekstu. Wizja
spersonalizowanego piekła i mniej lub bardziej regularnych cykli
powrotów duszy do ciała robi bardzo dobre wrażenie, co w połączeniu z
mocnym, choć nieco przewidywalnym zakończeniem, owocuje kolejnym
zasługującym na wyróżnienie tekstem.
Na słowa uznania zasługuje także Sierżant Chip Bradleya Dentona.
Dość proste w swoim zamyśle opowiadanie zwraca uwagę przede wszystkim
interesującym zabiegiem prowadzenia narracji z perspektywy
technologicznie zmodyfikowanego psa jednostki K-9. Ta zabawa perspektywą
nie tylko pozwala zaintrygować czytelnika mało oczywistym sposobem
postrzegania rzeczywistości, ale także wprowadza do poważnego w zasadzie
tekstu, nieco dystansu i humoru. Podobny schemat widoczny jest także w
kolejnym opowiadaniu. Broń promieniowa – love story Jamesa Alana Gardnera
to tekst, który pod płaszczykiem lekkiej historii miłosnej podejmuje
temat wolnego wyboru i możliwości kształtowania własnego losu. Efekt
można uznać za co najmniej przyjemny.
W Krokach w nieznane 2013 znalazło się miejsce dla dwóch tekstów spod znaku fantasy. Drugim z nich jest nowela pt. Nowa dusza cesarza autorstwa Brandona Sandersona. Tekst (wg samego autora) osadzony w świecie znanym z Elantris
od pierwszych stron intryguje nakreśleniem intrygi i konsekwentnym
budowaniem napięcia. Znakomity jest przede wszystkim sam pomysł na
magię, opartą na duszach osób czy przedmiotów, a także ich ewentualnym
fałszowaniu. W quasi-chińskiej scenografii, w cieniu rozgrywki o władzę
toczy się znakomita opowieść o poszukiwaniu esencji jednostkowej
tożsamości. Nagrodzona Hugo nowela jest kolejnym znakomitym przykładem
na to, iż na gruncie fantasy nie wszystko zostało jeszcze powiedziane, a
autorzy spod znaku chyba najbardziej komercyjnie nastawionej konwencji w
ramach współczesnej fantastyki także są w stanie zaproponować teksty
niebanalne.
Kolejnym z tekstów składających się na tegoroczny wybór Mirka Obarskiego jest Gołąbek Julii Zonis.
Prawdę mówiąc, nie potrafię zrozumieć fenomenu rosyjskiej pisarki. Jest
to drugi jej tekst opublikowany w zbiorach z tej serii; drugi, który w
zasadzie niczym nie zachwyca. Jasne, lekka, przesycona rosyjskim
klimatem historyjka może się podobać miłośnikom fantastyki zza naszej
wschodniej granicy, jednak trudno mi odbierać to opowiadanie jako coś
więcej niż ukłon w stronę tej części literackiej publiczności.
Trochę ciekawiej prezentuje się kolejne opowiadanie, a mianowicie Puste przestrzenie autorstwa Grega Kurzawy.
Ciężka, wręcz depresyjna historia będąca klasycznym w swej wymowie
science fiction, podejmującym temat ułomności człowieka skonfrontowanego
z potęga kosmosu. I choć to krótkie opowiadanie w zasadzie nie wyróżnia
się niczym specjalnym poza faktem bycia przedstawicielem klasycznej
fantastyki „kosmicznej”, robi całkiem niezłe wrażenie i nie pozwala
zapomnieć o korzeniach gatunku.
Znacznie mniej oczywisty jest Jagannath Karin Tideback.
Na uwagę zasługuje to opowiadanie choćby ze względu na dość egzotyczne
(jak na nasz rynek wydawniczy) pochodzenia autorki. „I cóż, że ze
Szwecji?” chciałoby się zapytać. Ano nic, co nie zmienia jednak faktu,
iż organiczne obrazy i specyficzny klimat, jaki udało się Tideback stworzyć, potrafią zapaść w pamięć na długi czas. A to na tle większości publikowanych u nas opowiadań rzadka cecha.
W zupełnie inną stronę poszedł w swoim tekście John Kessel. Wielkie marzenie
jest swoistym hołdem oddanym postaci Raymonda Chandlera. Choć autor
bardzo głęboko sięga do biografii ojca czarnego kryminału i gra z mało
znanymi faktami jego dotyczącymi, rezultat jest co najwyżej dobry. Tekst
intryguje raczej pomysłem niż wykonaniem i zainteresuje przede
wszystkim tych, którzy mają jako taką wiedzę na temat życia i twórczości
„ojca” Philipa Marlowe’a.
Na podobną bolączkę cierpi zresztą zamykająca najnowsze Kroki w nieznane nowela Założyciel Orsona Scotta Carda. Stanowi ona bowiem spin-off (żeby nie napisać fan-fic) cyklu Fundacja Isaaca Asimova. Zamieszczenie tego tekstu w tegorocznym Almanachu
stanowi w moich oczach wyraźny ukłon względem miłośników twórczości
Asimova, swoistą próbę przypomnienia jego monumentalnego dzieła
kolejnemu pokoleniu miłośników science fiction i wykorzystanie okazji do
opublikowania po polsku tekstu, który w innych okolicznościach miałby
niewielkie szanse na ukazanie się w Polsce drukiem. Swoje robi także
nazwisko bardzo popularnego u nas Carda. Niestety, Założyciel jest tekstem bardzo hermetycznym, raczej kiepsko się broniącym bez kontekstu Fundacji.
Ci, których intryguje nieco światła rzuconego na kulisy powstania
Drugiej Fundacji będą pewnie zadowoleni, jednak w ogólnym rozrachunku
trudno postrzegać tę nowelę jako hołd złożony Asimovowi przez Carda.
To, co chyba najbardziej godne uwagi, to umiejętne połączenie stylu
jednego z ojców science fiction z charakterystyczną manierą pisarską
autora Gry Endera, widoczną szczególnie w charakterystycznym
eksploatowaniu wątków damsko-męskich. Tekst zamykający wybór Mirka
Obarskiego traktuję raczej jako intrygującą literacką ciekawostkę niż
utwór mający stanowić wartość samą w sobie.
Podsumowując, muszę stwierdzić, że Kroki w nieznane 2013 są zbiorem udanym przede wszystkim za sprawą tekstów w konwencji fantasy. Nowele Parker(a?) i Sandersona
zdecydowanie wybijają się na tle pozostałych tekstów, jednak biorąc pod
uwagę fakt, iż stanowią przeszło jedną trzecią objętości antologii jest
to aż nadto, by uznać tegoroczną odsłonę za godną polecenia. Tym
bardziej, że jej lektura stanowi okazję do zapoznania się z tekstami
pisarzy niepublikowanych w Polsce zbyt często. To także niewątpliwy plus
tej książki – sięganie do nowych źródeł, przypominanie tekstów
starszych, choć wpisujących się w trendy panujące we współczesnej
fantastyce. Pozostaje tylko mieć nadzieję, iż pracując nad antologią
przyszłoroczną Mirek Obarski znów będzie mieć problem z wyborem tekstów,
jednak tym razem będzie on wynikał z bogactwa, jakim obdarzy nas
światowa fantastyka w najbliższych miesiącach.
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz