Patrząc na ilość publikowanych książek, filmów,
seriali czy różnego rodzaju gier trzeba przyznać, że konwencja fantasy
ma się więcej niż dobrze. Pomijając nawet wszelkiej maści odmiany, jak
choćby jej miejska inkarnacja, wytwory kultury spod znaku miecza i magii
są w zasadzie wszechobecne. Można co prawda zadać pytanie, na ile mamy
do czynienia jedynie ze stylizacją świata przedstawionego lub
wykorzystaniem efektownych rekwizytów, a na ile z faktyczną, klasycznie
postolkienowską, czy też postleguinowską fantasy, stanowiącą literacką,
zwykle epicką, wariację na temat mitu. Można wręcz rzec, że coraz
częściej mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem, zwykle
wykorzystującym także quasi-średniowieczne realia. Jak pokazuje ogromny
medialny sukces zarówno literackiego pierwowzoru, jak i serialowej
adaptacji Gry o Tron, tego typu produkt ma szansę bardzo
skutecznie trafić w gusta masowego odbiorcy. Twórczość Martina jest tu o
tyle charakterystyczna, że wytworzyła też zapotrzebowanie na podobnego
typu literaturę – mocną, opartą na akcji i wyrazistych bohaterach
fantasy, adresowaną przede wszystkim do dojrzałego czytelnika. W ten
nurt wpisuje się także Joe Abercrombie ze swoim cyklem Pierwsze Prawo, którego otwierający tom nosi tytuł Samo ostrze.
Muszę przyznać, że lektura Samego ostrza
sprawiła mi sporo przyjemności – sięgnąłem po tę powieść w momencie,
gdy miałem ochotę na niezbyt wymagającą, zdecydowanie rozrywkową
fantasy, i dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. Widać u Abercrombiego
spory potencjał, widać dobre pomysły, widać też umiejętne korzystanie
ze sprawdzonych schematów gatunku. Jeśli nie oczekujemy specjalnej
oryginalności, to sięgnięcie po Pierwsze prawo wydaje się bardzo
dobrym wyborem. Jeśli zaś nęcą nas entuzjastyczne opinie o dalszych
tomach cyklu, lecz oczekujemy fajerwerków od samego początku, to cóż –
chyba przyjdzie się z książką Brytyjczyka trochę przemęczyć. Mimo
wszystko wydaje mi się, że warto poświęcić tej powieści swój czas. Ileż
bowiem można żyć tylko Martinem i Eriksonem?
4/6
Próbowałem czytać "Zemsta najlepiej smakuje na zimno" tego autora, ale nie byłem w stanie przez to przebrnąć. Nie wiem jak udało się to autorowi osiągnąć, ale pomimo nagromadzenia akcji zanudził mnie.
OdpowiedzUsuńTemu tytułowi daje 4/6, więc całkiem sporo. Ciekawe jak ma się on do czytanej przeze mnie "Zemsty..."
"Zemsta najlepiej smakuje na zimno", "Bohaterowie"i "Czerwona kraina" to z tego co wiem teksty osadzone w tym samym świecie co Pierwsze Prawo, i jakoś tam powiązane. W takich przypadka imo lepiej zacząć czytanie od początku, czyli od "Samego ostrza", choćby po to, żeby mieć odpowiedzi kontekst.
UsuńHm, a mnie "Zemsta..", jak najbardziej przypadła do gustu. Można powiedzieć, że wręcz połykałam strony, a "Samo ostrze" męczę już od tygodnia, czytając zaledwie trzydzieści stron. Nie wciągnęła mnie opowiadana przez autora historia, nie zaciekawili bohaterowie. Marzę tylko o tym, żeby wreszcie dotrzeć do końca i powiedzieć sobie "Nigdy więcej". W przypadku innych książek w tym samym czasie czytałam po siedemdziesiąt, lub osiemdziesiąt stron i mimo późnej pory nie miałam ochoty ich odłożyć. Abercrombie nie przypadł mi zbytnio do gustu. Za bardzo wymagająca literatura )
OdpowiedzUsuń