Zawsze miałem Artura Szrejtera za postać wyjątkową. Znakomity, niezwykle wszechstronny autor udziela się w ogromnej liczbie rozmaitych projektów. Twórca niezłych fantastycznych opowiadań, redaktor kilku serii komiksowych z Thorgalem na czele, wreszcie popularyzator historii wczesnego średniowiecza specjalizujący się w tematyce ludów germańskich i słowiańskich. I właśnie tego ostatniego obszaru dotyka jego najnowsza książka pod wielce wymownym tytułem Wielka wyprawa księcia Racibora. Zdobycie grodu Konungahela przez Słowian w 1136 roku.
Na wstępie warto zaznaczyć, że do najnowszego dzieła Szrejtera podchodziłem z perspektywy zainteresowanego laika, któremu zdarzyło się co nieco o historii średniowiecza poczytać, ale jako takiej wiedzy specjalistycznej nie posiada, a i grzebanie w źródłach średnio go fascynuje. Wydaje mi się, że autor celował w oczekiwania dokładnie tego typu czytelnika. Wielka wyprawa księcia Racibora jest bowiem pozycją ze wszech miar popularną, pisaną żywym językiem. Sam Szrejter nie stroni zresztą od snucia domysłów i spekulacji. Z drugiej strony osoby oczekujące fachowego potraktowania tematu także nie powinny czuć się zawiedzione, gdyż tekst zawiera nie tylko skrupulatną analizę wykorzystanych źródeł, ale także prowadzi merytoryczną dyskusję z wcześniejszymi polskimi opracowaniami tematu. Na szczęście udało się Szrejterowi tak dobrać proporcje, że fragmenty bardziej „naukowe” nie przeszkadzają w odbiorze całości laikowi, stanowią raczej uwiarygodnienie zastosowanego toku narracji nie przesłaniając samego tematu. A ten jest doprawdy fascynujący.
Autor już samym doborem tematu – raczej mało znanego epizodu związanego z historią Słowian – przyprawia czytelnika-amatora o lekkie zdumienie. No bo jak to? Wikingowie i pogańscy Słowianie w XII wieku? Inspirowana przez Bolesława Krzywoustego wyprawa łupieżcza na gród będący jednym z politycznych centrów całej Skandynawii? Słowiańska armia licząca kilkaset okrętów i niemal 30 tysięcy ludzi? Brzmi to co najmniej zaskakująco, tym bardziej, że operacja przeprowadzono pod dowództwem pomorskiego księcia Racibora jest w polskich źródłach udokumentowana bardzo ubogo. Podstawą dla wszystkich opracowań staje się tłumaczona dotąd jedynie we fragmentach jedna z sag Snorriego Sturlussona – jednego z najwybitniejszych sagnamadów (twórców sag) w historii skandynawskiego piśmiennictwa. Szrejter postanowił podejść do tematu kompleksowo, nie tylko weryfikując dotychczasowe tłumaczenia źródła, ale także analizując je w sposób interdyscyplinarny. Tekst jest zatem interpretowany także pod kątem literaturoznawczym, religioznawczym, konfrontowany jest wynikami wykopalisk, ale także z innymi źródłami, które pozwalają wysnuć wnioski idące znacznie dalej niż te wysnute przez badaczy podejmujących temat wyprawy Racibora wcześniej. Muszę przyznać, że doskonale sprawdza się formuła wywodu, w której analiza tekstu sagi i jego dyskusja przeplatana jest fragmentami budującymi kontekst omawianych wydarzeń. Po wprowadzeniu, w którym Szrejter szkicuje polityczne tło rejzy na Konungahelę, konsekwentnie omawiane są poszczególne etapy wyprawy, jej uczestnicy, sprzęt, zwyczaje, wątki religijne i magiczne, wreszcie zaś konsekwencje najazdu dla tej części Europy. Książkę czyta się po prostu doskonale co w równym stopniu jest zasługą fascynującej tematyki, oraz warsztatu autora.
Najwyższe słowa uznania należą się także wydawcy. Moja dotychczasowa opinia o edytorskiej jakości pozycji opublikowanych przez Ericę, była – delikatnie mówiąc – nienajlepsza. Przede wszystkim wynikało to z czasem wręcz fatalnej redakcji i korekty. W przypadku Wielkiej wyprawy księcia Racibora jest zgoła odwrotnie. Edytorsko książka stoi na bardzo wysokim poziomie, a jej walory estetyczne podnosi nie tylko świetna, estetyczna oprawa graficzna, ale także ilustracje autorstwa kapitalnego jak zawsze Jarosława Musiała.
Arturowi Szrejterowi udało się dokonać rzeczy niełatwej: napisać książkę popularnonaukową, dotyczącą epizodu historii opisanego szerzej na zaledwie kilku stronach jednej ze skandynawskich sag, co więcej, napisać ją w taki sposób, by zainteresować zarówno osoby zajmujące się tematem, jak i mediewistycznych laików – to istotnie nie lada wyzwanie. Na szczęście udało się mu sprostać. Z perspektywy czytelnika nieco przypadkowego stwierdzam, że warto było poświęcić nieco czasu, aby zapoznać się z pozycją w zamyśle otwierającą wydawniczą serię „Wojny wikingów i Słowian”. Szrejter pokazuje warsztat badacza historii w pewnym sensie od kuchni, zwracając uwagę na sposób, w jaki zbierane są fakty i budowane ich interpretacje. Ciekawy jest zatem sam sposób prowadzenia wywodu sytuujący się gdzieś pomiędzy uporządkowanym metodologicznie wykładem naukowym, a lekko spekulatywną narracją „opowiadacza historii”. Obawiam się trochę, że przez obranie tego typu formuły środka Wielka wyprawa księcia Racibora będzie mieć trudność z byciem potraktowaną jako poważne opracowanie. W efekcie może dojść do kuriozalnej sytuacji, w której tak ciekawy epizod historii, jakim był najazd Słowian na Konungahelę, będzie lepiej opisany w źródłach popularnych niż naukowych. Z drugiej strony, wypada pochwalić autora za wyjście z tego typu wiedzą do czytelnika, któremu daleko od fachowego zainteresowania tematów. Wypada zatem liczyć na to, iż wśród licznych pasjonatów historii wikingów i Słowian znajdzie się spore grono takich, którzy sięgną po książkę Szrejtera, jak i kolejne pozycje z planowanej przez Ericę serii. Temat jest ciekawy, wykonanie znakomite, myślę więc, że zainteresowanych także nie zabraknie. Po lekturze, myślę, że tę książkę można z powodzeniem polecić zarówno pasjonatom, jak i osobom, które będąc laikami mają ochotę przeczytać o mało znanym, choć bez wątpienia spektakularnym wydarzeniu sprzed wielu setek lat.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz