Spośród całego (uznanego ostatnio przez Disneya za
niekanoniczne) bogactwa gwiezdnowojennego Expanded Universe (EU) chyba
największym uznaniem cieszy się Trylogia Thrawna pióra Timothy’ego Zahna.
Wraz ze stworzoną przez West End Games grą fabularną Star Wars RPG w
ogromnym stopniu przyczyniła się ona do popularyzacji Gwiezdnych Wojen
na przełomie lat 80. i 90. pokazując, że stworzone przez George’a Lucasa
uniwersum ma do zaoferowania znacznie więcej niż to co zostało pokazane
w filmach i publikowanych wcześniej powieściach czy komiksach. Przez
lata rozbudowywania świata w niezliczonych publikacjach to właśnie Dziedzic Imperium i inne powieści Zahna
były stawiane za przykład niemal wzorcowej historii wykraczającej poza
to, co znamy z ekranów. Pal sześć, że mnóstwo tu nieścisłości – ważne,
że świat ten ożył dzięki świetnym, zapadającym w pamięć bohaterom jak
Admirał Thrawn, Mara Jade czy Talon Karrde. To uwielbienie fanów dla
twórczości Amerykanina spowodowało, że po kilkuletniej przerwie wrócił
do pisania pod szyldem LucasBooks, eksploatując motywy i postaci znane
ze swych wcześniejszych tekstów. Przykładem powieści, w której mamy do
czynienia z rozwinięciem jednego z poruszonych wcześniej wątków jest
właśnie Poza Galaktykę.
Zahn bierze na warsztat temat Lotu
Pozagalaktycznego, misji, która w czasach upadku Starej Republiki miała
na celu spenetrowanie i ewentualną kolonizację obszarów poza znaną
przestrzenią. Misja ta, a dokładniej klon jej przywódcy – Mistrza Jedi
Jorusa C’Baotha, a także składające się na nią bojowe dreadnaughty
stanowiły intrygujący element fabuły oryginalnej Trylogii Thrawna.
Tu autor stara się pokazać kulisy i przebieg samej akcji. Wydawałoby
się więc, że mamy do czynienia z ukłonem w stronę fanów (lub też,
w zależności od interpretacji, z dość nachalnym skokiem na ich
kieszenie). W praktyce jednak nie jest tak różowo. Przed Zahnem
stanęło bowiem zadanie połączenia historii rodem z jego własnej
twórczości z ogromnym dorobkiem całej rzeszy pisarzy, którzy tworzyli EU
po nim. Gdy dodamy do tego oczywistą konieczność wprowadzenia nowych
bohaterów i zaproponowania czegoś świeżego, okazuje się, że wcale
nietrudno o wpadkę.
Amerykanin postarał się stworzyć powieść na zasadzie
„dla każdego coś miłego”. Mamy więc interesującą (przynajmniej w ramach
konwencji, gdyż w ogólnym rozrachunku niestety do bólu przewidywalną)
kreację apodyktycznego Mistrza Jedi C’Baotha wraz z jego padawanką, mamy
kilkoro ciekawych postaci przemytników ze znanym z dylogii Ręka Thrawna
Jorjem Car’Dasem na czele, mamy także Chissów i samego Thrawna, pewną
rolę odgrywają również doklejeni nieco na siłę Obi-Wan Kenobi i Anakin
Skywalker. Niestety, ten natłok powoduje, iż Poza Galaktykę
okazuje się nieco chaotyczne. O ile główne dla fabuły wątki kontaktu z
Chissami czy też historii samego Lotu Pozagalaktycznego skrojone są
całkiem akuratnie, o tyle już np. duet Skywalker-Kenobi sprawia wrażenie
jakby był włączony do powieści tylko dla przyciągnięcia kilku
potencjalnych czytelników i podkreślenia kontrastu między dwoma różnymi
filozofiami korzystania z Mocy reprezentowanymi przez mistrzów
Kenobiego i C’Baotha. Nie wnosi wiele, ale jednak pozostawia irytującą
dziurę, gdy zostaje nagle ucięty. Zahn napisał powieść bardzo
zachowawczą i mamy raczej do czynienia przede wszystkim z grą na
elementach znanych niż faktyczną próbą wniesienia do konwencji i świata
czegoś nowego.
Czytając powyższy akapit można odnieść wrażenie, że Poza Galaktykę
jest tekstem nieudanym. Jest to jednak wrażenie mylne. Jak to zwykle
bywa w przypadku tego autora akcja toczy się w niezłym tempie, a sam
tekst czyta się zupełnie nieźle. Oprócz opowiedzenia historii Lotu, na
pierwszy plan wysuwa się oczywiście postać młodego Thrawna, a także
rozważania na temat władzy i odpowiedzialności ciążącej na Jedi. Na tle
większości powieści w gwiezdnowojennej konwencji Poza Galaktykę
wypada zatem całkiem dobrze. Jako lekka lektura na plażę będzie zatem w
sam raz, nawet jeśli do najlepszych tekstów tego autora jej daleko.
3,5/6
Bardzo, bardzo lubię postać Thrawna, więc dla mnie była to niezła gratka. Chociaż te postaci kobiece tworzone przez Zahna, głębokie jak kałuże w asfaltowych zagłębieniach... No i jak dla mnie temat którego podjął się pisarz mógł być bazą dla bardzo dobrej książki która mogła przenieść SW w pole science fiction. Albo chociaż mógł zafascynować czytelnika Chissami. No ale jest jak jest, czytadełko.
OdpowiedzUsuńStarwarsy i science fiction? Nieeee :P
UsuńPowiem tak... Książka na półce stoi. Jej kolej nadejdzie. Kiedyś. Zahn mnie ostatnio lekko rozczarował Trylogią Thrawna (dla jasności - nie było źle, ale też było daleko od reputacji, jakie te powieści mają wśród fanów) i na tę chwilę mnie do kolejnych jego starwarsowych historii nie za bardzo ciągnie.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu mnie jednak również nachodzi ochota na literackie EU (pal licho czy to będzie kanon, czy nie) i znając życie, także i "Poza Galaktykę" trafi w końcu na tapetę. :)