W przypadku militarnej odmiany science fiction można
mówić o trzech powieściach stanowiących ścisły fundament konwencji. O
ile jednak Wojna światów Wellsa jest przede wszystkim znaczącym
wprowadzeniem tematu wojny do literatury fantastycznej, o tyle kanon dla
współczesnej wersji takiego połącznia ustanowiły dwa teksty, jakże
odmienne od siebie w wymowie: Żołnierze kosmosu Roberta A. Heinleina i Wieczna wojna Joe Haldemana.
Co ciekawe – oba zostały napisane przez byłych żołnierzy i wyraźnie
widoczne są w nich wątki autobiograficzne. O ile jednak powieść
Heinleina (oficera, absolwenta Akademii w Annapolis, służącego w US Navy
w okresie jej najintensywniejszego rozwoju) powstała w okresie zimnej
wojny i w swej filozoficznej warstwie ma wymowę pro-wojenną, wręcz
militarystyczną, o tyle wojenne doświadczenia Haldemana
przyczyniły się do powstania tekstu zupełnie odmiennego. Pochodzący z
Oklahomy autor, który został powołany do US Army, a następnie ranny w
czasie wojny w Wietnamie, wpisał się niejako w ducha epoki tworząc tekst
poruszający, a jednocześnie głęboko antywojenny.
Wieczna wojna przedstawia historię
kariery wojskowej Williama Mandelli (podobnie jak autor absolwenta
fizyki) w czasie rozciągniętej na wiele setek lat wojny ludzkości z
enigmatyczną rasą Tauran. W samej konstrukcji powieści widać przyjęcie
schematu analogicznego do tego, który zastosował Heinlein. To jeden
z wielu punktów, w których Haldeman prowadzi dialog ze swoim wielkim poprzednikiem. O ile jednak w Żołnierzach kosmosu
wojna prowadzona jest w konkretnym celu, przeciw konkretnemu wrogowi, a
życie żołnierza - choć trudne - ma wyraźny cel i sens, o tyle Wieczna wojna
prezentuje problem w sposób znacznie bardziej skomplikowany, zwracając
uwagę na paradoksy i problemy rodzące się w zamkniętej społeczności
wojska. Sporo miejsca zajmuje kwestia relacji osobistych między
poszczególnymi członkami jednostki, sprowadzona w ogromnym stopniu do
relacji seksualnych. To kolejny z punktów, w których powieść Haldemana
wpisała się w ducha epoki, podejmując w dość prowokacyjny sposób
kwestie seksu i orientacji seksualnej. O tym jednak dalej. Sam konflikt
zbrojny potraktowany jest jako kuriozalny, niezrozumiały, zbierający
okrutne żniwo, choć prowadzony bez zrozumienia sensu, celu, ani nawet
jasnych reguł za pomocą których się toczy. To gorzki głos pokolenia
Amerykanów naznaczonych przez Wietnam, pokolenia na którym piętno
odcisnęły szok pola bitwy, trauma straconych kończyn i tysiące
przetrąconych życiorysów.
Wieczna wojna wyróżnia się na tle
powieści Heinleina znacznie poważniejszym potraktowaniem wątku science
fiction. To nie tylko powieść-traktat antywojenny, to przede wszystkim
znakomita, napisana z rozmachem fantastyka podejmująca kwestię rozwoju
społeczeństw, technologii, a także tego jak w zasadzie mógłby wyglądać
konflikt toczony w przestrzeni kosmicznej i jakie skutki musiałby
on wywrzeć na biorących w nim udział ludziach. Wojna z Tauranami nie
dość, że toczona z nieznanych nikomu przyczyn, jest dokładnie taka jak w
tytule – wieczna. Pomijając już naukowe podstawy technologii podróży
gwiezdnych z wykorzystaniem kolapsarów, Haldeman oddaje ogrom
Kosmosu pokazując ile czasu zajmuje gwiezdna wojaczka. Zjawisko
dylatacji czasu powoduje nie tylko, iż walczący w przestrzeni żołnierze
są niejako obok trwającego setki lat rozwoju społeczeństw – ma ono swoje
brzemienne konsekwencje dla samego sposobu prowadzenia walki.
Najprostsze manewry pokazywane w setkach filmów science fiction jako
momentalne tu trwają godziny i dni. Banalna operacja logistyczna zajmuje
miesiące i lata. A wszystko to w sytuacji gdzie czas płynie
nieubłaganie i nigdy nie wiadomo jak bardzo przeciwnik zdołał rozwinąć
technologię, czy, jak i za pomocą jakich środków przystąpi do walki.
Brzemienne skutki dotykają też samych żołnierzy – osoba, która brała
udział w dwóch-trzech misjach, dla której minęło ledwie kilka lat czasu
subiektywnego, w obiektywnej czasoprzestrzeni jest weteranem z
kilkudziesięcio- czy wręcz kilkusetletnim stażem. Biorąc pod uwagę
dynamiczne zmiany, jakie mają w tym czasie miejsce na Ziemi (tak w
gospodarce, jak i w kulturze), mamy do czynienia z nieuchronnym
wystąpieniem zjawiska nieprzystosowania weteranów do funkcjonowania poza
zamkniętym światem armii. Zresztą, różnice w języku czy obyczajowości
stają się z czasem dostrzegalne także między doświadczonymi oficerami
a rekrutami. U Haldemana symbolem tych przemian staje się kwestia
homoseksualizmu, który ze sposobu na walkę z przeludnieniem staje się
na przestrzeni lat dominującą orientacją seksualną.
Wbrew gorzkiej, antywojennej wymowie jest w Wiecznej wojnie
pewna iskierka nadziei na to, iż ludzkość na pewnym etapie potrafi się
opamiętać i zastanowić nad celowością swych działań. Choć jest to
opowieść przede wszystkim o człowieku wrzuconym w ogromną niezrozumiałą
wojenną machinę, ofiarami konfliktu stają się nie tylko jednostki, ale
całe społeczeństwa. Haldeman świetnie wyważył proporcje między
czysto militarną akcją, wątkami obyczajowymi a typowym dla science
fiction wizjonerstwem. W efekcie powstała powieść znakomita – wciągająca
od początku do końca, dająca do myślenia. A jednocześnie będąc owocem
swych czasów w stopniu podobnym do Żołnierzy kosmosu tak od nich różna,
że stanowiąca jeden z dwu biegunów wzorca współczesnej, problemowej
militarnej science fiction. Krótko mówiąc, klasyk, który warto poznać.
5/6
Klasyk bez dwóch zdań. Po recenzji aż zachciało mi się przeczytać go ponownie. :)
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo dobra koncepcja!
Usuń