W historii science fiction niewiele można znaleźć powieści częściej nagradzanych niż Spotkanie z Ramą Arthura C. Clarke’a.
Ta opublikowana w 1972 r. książka zdobyła m.in. Hugo, Nebulę, nagrody
Locusa, BSFA i Campbella. Do tej pory jest zresztą wymieniana wśród
najważniejszych dzieł gatunku. W czym leży jej fenomen? Nie jest to
przecież ani najlepiej napisane, ani najbardziej nowatorskie dzieło
autora 2001: Odysei kosmicznej. Trzeba jednak przyznać, że nawet po przeszło 40 latach od premiery wciąż robi wrażenie.
W najprostszym zarysie Spotkanie z Ramą
opowiada historię kontaktu ludzkości z tajemniczym obiektem (początkowo
branym za asteroidę), który niespodziewanie pojawia się w obrębie Układu
Słonecznego. Mamy zatem znany i lubiany schemat tekstu w klimacie SF
eksploracyjnej – ze wszystkimi tej konwencji wadami i zaletami. Wydaje
się, że na ogromny sukces powieści złożyło się kilka składników, jednak
najważniejszym z nich jest to, iż w pewnym sensie podsumowała pewną
epokę w historii science fiction, ukazując ni mniej, ni więcej a jej
kwintesencję. W szczytowym momencie ery podboju gwiazd, gdy obecność
człowieka w kosmosie stała się codziennością (kolejne załogowe misje
lądujące na Księżycu, rozpoczęcie programu promów kosmicznych, sondy
lądujące na Wenus i Księżycu, wystrzelenie słynnej sody Pioneer 10 z
tabliczką zawierającą przekaz dla istot pozaziemskich itd.), literatura
fantastycznonaukowa rozpalała umysły wielu młodych ludzi. Eksploracja
tajemnic wszechświata była tematem nośnym, choć można było też
zaobserwować rosnącą w siłę Nową Falę, zmieniającą oblicze SF, nadającą
jej bardziej artystyczny, literacki walor.
Spotkanie z Ramą jest przykładem tzw.
twardej science fiction w najściślejszym tego terminu znaczeniu – wręcz
typowym przykładem literatury „pisanej przez inżynierów”. Styl Clarke’a
jest bardzo oszczędny, precyzyjny, choć nie brak mu pewnej (może wręcz
lekko staroświeckiej) elegancji. Brytyjczyk przez portrety
psychologiczne postaci czy poetyckie metafory podnosi konkretne, wręcz
techniczne problemy, głębszy wymiar swojej powieści sprowadzając w
zasadzie do jednego fundamentalnego pytania: czy jako ludzkość jesteśmy
w stanie podjąć się próby kontaktu i zrozumienia tajemnic Wszechświata.
A odpowiedź na to pytanie okazuje się nie być jednoznaczna.
Trzymając się klasycznego schematu eksploracyjnego,
Brytyjczyk prowadzi fabułę bardzo konsekwentnie, pokazując historię
kontaktu z kosmicznym obiektem nieznanego pochodzenia. To Rama jest tu
bohaterką – nie odkrywający ją naukowcy, nie dyskutujący o niej
politycy, nie ludzkość jako taka, z całą swoją kulturą i historią –
wszystko to są jakby dodatki, czy też środki niezbędne do tego aby
skupić się na pędzącym przez przestrzeń kilkudziesięciokilometrowym
walcu, na konsekwencjach jego pojawienia się tak blisko ludzkich
siedzib. Odkrywanie tej nowej, zakrytej rzeczywistości pasjonuje. Czuć u
Clarke’a autentyczną wiarę w moc i potęgę ludzkiego umysłu i
techniki, nie sposób nie zauważyć żyłki odkrywcy, pioniera na nieznanym
terytorium, które za wszelką cenę trzeba odkryć i poznać. Ale z drugiej
strony dostrzegalny jest też ogromny respekt przed tym co nieznane, co
kryć się może w kosmicznej otchłani, przed tym co inne, obce, być może
wręcz niepoznawalne. W rzeczonym paradoksie, w zasadzie
nierozstrzygniętym, leży urok tej powieści. Pisarz niczego tu nie
narzuca: żadnych rozstrzygnięć, żadnych interpretacji, co najwyżej
delikatnie podsuwa pewne tropy – po równo naukowe i religijne. Po
prostu, robi to, co każdy dobry autor powinien umieć zrobić – zostawia w
tekście miejsce czytelnikowi.
Spotkanie z Ramą nie wniosło do
konwencji w zasadzie niczego nowatorskiego. Mamy tu klasyczną
megastrukturę owianą tajemnicą, mamy misję, by ją zbadać, mamy klasyczną
eksplorację, w której śmiałkowie, biorący udział w wyprawie, muszą
stawiać czoła kolejnym wyzwaniom, mamy wreszcie wspomniany już
fundamentalny wątek zmierzenia się ludzkości z przybywającym z Kosmosu
nieznanym. Tyle tylko, że wszystko jest w tej powieści wymierzone niemal
idealnie: techniczne problemy i zagadki, sporo naukowo-technicznego
detalu, specyficzny język czy bardzo prosta, wymowna fabuła składają się
w sumie na dzieło ponadprzeciętne: inteligentne, wciągające i dające do
myślenia. Już to wydaje się dostateczną rekomendacją dla tej powieści.
Tym bardziej, że próbę czasu zniosła w sumie całkiem nieźle.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz