Pisarzy zajmujących się szeroko pojętą fantastyką jest wielu. Nawet bardzo wielu. Zwykle ich kariera zaczyna się od publikowania opowiadań. Jeśli są odpowiednio dobrzy w tym co robią pojawia się szansa napisania pełnowymiarowej powieści, z których czasem wynikają wielotomowe cykle składające się z opasłych tomisk. Wśród morza twórców czasem trafia się jednak wyjątkowa perła. Ot choćby człowiek, który tak upodobał sobie krótką formę, że publikuje tylko i wyłącznie teksty tego typu. A żeby się nie przemęczyć to i takich niezbyt obszernych form tworzy nie za wiele… jeden, czasem dwa teksty rocznie. Praktycznie wszystko co wyjdzie spod jego pióra natychmiast wzbudza zachwyt i uznanie rzeszy odbiorców, przynosząc twórcy liczne wyróżnienia i nagrody. Tym pisarzem jest Ted Chiang. Wydawnictwo Solaris postanowiło dać polskiemu czytelnikowi szansę ponownego zapoznania się z twórczością Amerykanina. Trudno już dostępny zbiór Historia twojego życia uzupełniony został o kolejne teksty, zmieniono też tytuł i okładkę. Tym sposobem otrzymujemy wydany w twardookładkowej serii „Klasyka Science Fiction” zbiór dzieł Chianga zatytułowany Siedemdziesiąt dwie litery.
Fantastyka Chianga jest bardzo trudna do sklasyfikowania. Niezwykle sprawnie czerpie on bowiem z wielu konwencji, poruszając bardzo odległe od siebie tematy. Teksty są napisane świetnym, żywym językiem, a bohaterowie wyraziści. Warsztat to jednak tylko drobny element stanowiący o fenomenie tych opowiadań. Najsilniejszymi punktami twórczości Amerykanina są doskonałe, niekonwencjonalne pomysły. Każde z opowiadań zabiera czytelnika w odmienną rzeczywistość. Za każdym razem jest to świat, który może wydawać się nam znany, jednak Chiangowi udaje się wprowadzić do pozornie swojskiej rzeczywistości coś, co zmienia ją w fascynujący setting fantastyki najwyższych lotów. Mamy więc okazję poznać budowniczych Wieży Babel, przekonać się jak wyglądałaby nauka oparta na kabale, śledzić losy człowieka, który w wyniku działania leku nowej generacji stał się hiperinteligentny lub też doświadczyć historii kontaktu z obcymi, z perspektywy językoznawcy. Wydaje się, że te pomysły nie są specjalnie oryginalne. To jednak tylko złudzenie. Chiang wykorzystuje ograne patenty okraszając je taką ilością kapitalnych idei, że każda z nich potrafi zaskoczyć świeżością spojrzenia. Wielkim plusem jest też doskonałe przygotowanie merytoryczne autora. Być może specjaliści od matematyki, neurologii, czy językoznawstwa potrafią znaleźć w tym co wychodzi spod jego pióra jakieś niedociągnięcia, jednak z perspektywy laika postacie wykreowane przez Chianga (często naukowcy, lub innego rodzaju specjaliści) są niezwykle przekonujące jako eksperci w swoich dziedzinach. Takie merytoryczne przygotowanie wymaga sporo pracy ze strony autora, a tu jest ono (przynajmniej z perspektywy piszącego te słowa) perfekcyjne.
Twórczość Chianga to jednak coś więcej niż tylko świetnie opracowane koncepcje. Praktycznie każdy tekst niesie ze sobą pewne przesłanie, myśl. Wyraźnie można zauważyć w twórczości Amerykanina pewne powtarzalne wątki. Jednym z nich są rozważania na temat postępu technologicznego czynionego przez ludzkość, a także społecznych konsekwencji tego postępu (Zrozum, Ewolucja ludzkiej nauki, Co ma cieszyć oczy). Ważnym element twórczości Chianga jest religia. Potrafi on stworzyć fascynujący setting np. poprzez swoiste urzeczywistnienie wizji pochodzących z tradycji kręgu judeo-chrześcijańskiego (Wieża Babilonu, Siedemdziesiąt dwie litery, Piekło to nieobecność Boga). Widać doskonałe opanowanie form i konwencji, którymi autor się posługuje, niezależnie od tego czy jest to historia alternatywna, opowieść szkatułkowa w klimatach orientalnych, opowiadanie zbudowane na wzór formalnego dowodu matematycznego, quasi-reportaż, czy też zanurzony w klimacie lemowskim swoisty testament zaginionej rasy myślących mechanizmów. Także i w tej materii należą się Chiangowi wielkie brawa.
Można wymienić wiele powodów dla których warto sięgnąć po Siedemdziesiąt dwie litery. Dla tych, którzy twórczość Amerykanina już znają jest okazja by postawić na półce niemal kompletny zbiór jego tekstów (niemal, gdyż w lipcu 2010 ukazała się jego najnowsza nowela zatytułowana The Lifecycle of Software Objects). Dla wielu magnesem mogą być nagrody, którymi obsypane zostały składające się na zbiór opowiadania (na 11 tekstów zawartych w Siedemdziesięciu dwóch literach tylko 4 nie zdobyły żadnej nagrody ani nominacji. Pozostałe teksty mają na koncie, bagatela, 4 nagrody Nebula, 3 nagrody Hugo (plus 4 nominacje do tejże nagrody) i 3 nagrody Locus. Wynik zaiste imponujący). Niezależnie od powodów, sięgnięcie po opowiadania Chianga z pewnością nie przyniesie czytelnikowi zawodu. Amerykanin ma rzadki talent tworzenia literatury najwyższej próby, pełnej doskonałych pomysłów, jednocześnie niezwykle przystępnej i potrafiącej przykuć uwagę czytelnika na długie godziny. Lepszej rekomendacji dla Siedemdziesięciu dwóch liter nie trzeba.
Fantastyka Chianga jest bardzo trudna do sklasyfikowania. Niezwykle sprawnie czerpie on bowiem z wielu konwencji, poruszając bardzo odległe od siebie tematy. Teksty są napisane świetnym, żywym językiem, a bohaterowie wyraziści. Warsztat to jednak tylko drobny element stanowiący o fenomenie tych opowiadań. Najsilniejszymi punktami twórczości Amerykanina są doskonałe, niekonwencjonalne pomysły. Każde z opowiadań zabiera czytelnika w odmienną rzeczywistość. Za każdym razem jest to świat, który może wydawać się nam znany, jednak Chiangowi udaje się wprowadzić do pozornie swojskiej rzeczywistości coś, co zmienia ją w fascynujący setting fantastyki najwyższych lotów. Mamy więc okazję poznać budowniczych Wieży Babel, przekonać się jak wyglądałaby nauka oparta na kabale, śledzić losy człowieka, który w wyniku działania leku nowej generacji stał się hiperinteligentny lub też doświadczyć historii kontaktu z obcymi, z perspektywy językoznawcy. Wydaje się, że te pomysły nie są specjalnie oryginalne. To jednak tylko złudzenie. Chiang wykorzystuje ograne patenty okraszając je taką ilością kapitalnych idei, że każda z nich potrafi zaskoczyć świeżością spojrzenia. Wielkim plusem jest też doskonałe przygotowanie merytoryczne autora. Być może specjaliści od matematyki, neurologii, czy językoznawstwa potrafią znaleźć w tym co wychodzi spod jego pióra jakieś niedociągnięcia, jednak z perspektywy laika postacie wykreowane przez Chianga (często naukowcy, lub innego rodzaju specjaliści) są niezwykle przekonujące jako eksperci w swoich dziedzinach. Takie merytoryczne przygotowanie wymaga sporo pracy ze strony autora, a tu jest ono (przynajmniej z perspektywy piszącego te słowa) perfekcyjne.
Twórczość Chianga to jednak coś więcej niż tylko świetnie opracowane koncepcje. Praktycznie każdy tekst niesie ze sobą pewne przesłanie, myśl. Wyraźnie można zauważyć w twórczości Amerykanina pewne powtarzalne wątki. Jednym z nich są rozważania na temat postępu technologicznego czynionego przez ludzkość, a także społecznych konsekwencji tego postępu (Zrozum, Ewolucja ludzkiej nauki, Co ma cieszyć oczy). Ważnym element twórczości Chianga jest religia. Potrafi on stworzyć fascynujący setting np. poprzez swoiste urzeczywistnienie wizji pochodzących z tradycji kręgu judeo-chrześcijańskiego (Wieża Babilonu, Siedemdziesiąt dwie litery, Piekło to nieobecność Boga). Widać doskonałe opanowanie form i konwencji, którymi autor się posługuje, niezależnie od tego czy jest to historia alternatywna, opowieść szkatułkowa w klimatach orientalnych, opowiadanie zbudowane na wzór formalnego dowodu matematycznego, quasi-reportaż, czy też zanurzony w klimacie lemowskim swoisty testament zaginionej rasy myślących mechanizmów. Także i w tej materii należą się Chiangowi wielkie brawa.
Można wymienić wiele powodów dla których warto sięgnąć po Siedemdziesiąt dwie litery. Dla tych, którzy twórczość Amerykanina już znają jest okazja by postawić na półce niemal kompletny zbiór jego tekstów (niemal, gdyż w lipcu 2010 ukazała się jego najnowsza nowela zatytułowana The Lifecycle of Software Objects). Dla wielu magnesem mogą być nagrody, którymi obsypane zostały składające się na zbiór opowiadania (na 11 tekstów zawartych w Siedemdziesięciu dwóch literach tylko 4 nie zdobyły żadnej nagrody ani nominacji. Pozostałe teksty mają na koncie, bagatela, 4 nagrody Nebula, 3 nagrody Hugo (plus 4 nominacje do tejże nagrody) i 3 nagrody Locus. Wynik zaiste imponujący). Niezależnie od powodów, sięgnięcie po opowiadania Chianga z pewnością nie przyniesie czytelnikowi zawodu. Amerykanin ma rzadki talent tworzenia literatury najwyższej próby, pełnej doskonałych pomysłów, jednocześnie niezwykle przystępnej i potrafiącej przykuć uwagę czytelnika na długie godziny. Lepszej rekomendacji dla Siedemdziesięciu dwóch liter nie trzeba.
5,5/6
Co tu dużo mówić. Gdybyście mogli przeczytać jedną książkę, żeby dowiedzieć się czym jest i może być współczesna fantastyka, to tą książką powinien być zbiór Chianga!
OdpowiedzUsuń