czwartek, 7 kwietnia 2011

Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć - Paolo Bacigalupi - recenzja z portalu Fantasta.pl

Nie pamiętam, żeby oczekiwanie na jakąś książkę wzbudzało we mnie tyle emocji. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka. Przede wszystkim, co tu dużo kryć, wrażenie robiła ilość nagród, jakimi Nakręcana dziewczyna została obsypana. Hugo, Nebula, Nagroda Campbella, Nagroda Locusa… Poza tym opinia o Paolo Bacigalupim jako o pisarzu nowatorskim, twórcy nowego podgatunku, który zaczęto nazywać biopunkiem. Żeby było jeszcze piękniej, MAG postanowił wydać powieść-multilaureatkę wraz ze zbiorem opowiadań Amerykanina Pompa numer sześć w jednym opasłym tomie w ramach serii Uczta Wyobraźni. Czekałem zatem i się doczekałem. A jak się doczekałem to przeczytałem. A jak przeczytałem…



… to poczułem pewien niedosyt. Ale po kolei. Jak zaznaczyłem wcześniej, książka składa się dwóch części: otwierającego tom zbioru opowiadań i stanowiącej jego właściwą część powieści. Wszystkie teksty utrzymane są we w miarę podobnej konwencji, którą można określić jako biopunk. I już w tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że w mojej opinii to właśnie ta wypracowana konwencja jest najmocniejszym punktem twórczości Bacigalupiego. Na pierwszy plan wybija się podejmowana tematyka, obracająca się wokół zagadnień inżynierii genetycznej i ekologii, a także związanych z tymi kwestiami zagadnień etycznych. Ponadto, co można odbierać jako pewien ukłon w kierunku klasyki cyberpunku, np. Williama Gibsona, akcja utworów zwykle osadzona jest w egzotycznej scenerii. Mamy do czynienia z wyraźnym złamaniem schematu mocno zokcydentalizowanej fantastyki Zachodniej i śmiałym sięganiem do kulturowego dziedzictwa Orientu. Wizje przyszłości, które pojawiają się w książce, prezentują znany nam świat jako zupełnie odmieniony, wręcz nie do poznania. W twórczości Amerykanina wyraźne są także wątki postapokaliptyczne: jest to w pewnym sensie komentarz do konsumpcjonistycznej gospodarki współczesności, która skonfrontowana z realiami, w których brakuje rzeczy tak dla nas oczywistych jak woda, bezpieczna żywność, ropa naftowa czy możliwości podróżowania jawi się nam, jak i bohaterom Bacigalupiego jako świat powszechnego dobrobytu, ale także świat degeneracji i brutalnej eksploatacji słabszych na globalną skalę.

Taka pesymistyczna w wymowie wizja świata przekłada się też na bohaterów go zamieszkujących. Odnoszę wrażenie, że w zakresie kreacji większość historii zawartych w tym tomie obraca się wokół pięciu głównych zagadnień: powolnej degeneracji i upodlenia moralnego; bezpardonowej walki o przetrwanie; konfliktu interesów partykularnych z dobrem ogółu (choć to, czym jest ten ogół bardzo się różni: plemię, korporacja, naród, ministerstwo itp.), który można też rozumieć jako konflikt lojalności; swoiście rozumianego syndromu ofiary cudzego postępowania; prawomocności partycypacji społecznej (lub wykluczenia) myślących wytworów ludzkiej działalności. Nie jest to mały katalog, jednak mając w głowie te schematy, bohaterowie Bacigalupiego szybko stają się dla nas trochę zbyt klarowni i przewidywalni. Co nie zmienia faktu, że wciąż są ciekawi, a ich losy potrafią przyciągnąć uwagę.

Amerykanin ma niewątpliwie talent do tworzenia wciągających historii. O ile opowiadania są ledwie migawkowymi epizodami mającymi raczej wzbudzić w czytelniku pewne emocje lub skłonić do refleksji niż zaszokować fabułą, o tyle Nakręcana dziewczyna pozwala autorowi wyraźnie rozwinąć skrzydła. Akcja rozwija się wolno, stopniowo; powoli poznajemy też całe otoczenie. Mniej więcej w połowie powieści wydarzenia nabierają jednak tempa, a cały stworzony świat zaczyna chwiać się w posadach w momencie, gdy już nam się wydaje, że powoli zaczynamy go poznawać i ogarniać. I na szczęście akcja nie zwalnia już do samego efektownego końca.

Skąd więc w takim razie wspomniane przeze mnie wcześniej rozczarowanie? Przyczyny są zasadniczo dwie. Pierwsza jest taka, że po prostu spodziewałem się arcydzieła, a dostałem „zaledwie” porcję bardzo dobrej i pomysłowej fantastyki. Drugą przyczyną jest fakt, że w wizji Bacigalupiego są po prostu pewne luki. W mniejszym stopniu dotyczy to opowiadań – te jako mniejsze, migawkowe całości bronią się nieźle. Od powieści można jednak wymagać trochę więcej od takiej przypisywanej do gatunku science fiction można wymagać znacznie więcej. Problem leży mianowicie w pewnej niespójności, czy pewnych pytaniach niepokojąco przychodzących do głowy. Amerykanin prezentuje nam świat, którego koncepcję można streścić następująco: ropa się skończyła; populację świata przetrzebiły zabójcze choroby atakujące tak ludzi, jak i uprawy; niektóre państwa upadły; brakuje żywności; wielkie korporacje serwują nam niezdatne do zasiania lub zasadzenia produkty natury pozwalające przeżyć do czasu pojawienia się kolejnej epidemii; większość energetyki opiera się na nakręcanych mechanizmach sprężynowych. Czysta postapokalipsa. Z drugiej strony mamy niesamowicie rozwiniętą inżynierię genetyczną i całkiem nieźle dający sobie radę przemysł produkujący statki, rowery, sterowce itp. Może nie do końca jestem w stanie zgodzić się z zarzutami Wawrzyńca Podrzuckiego, że człowiek nie jest aż tak głupi, gdyż powszechny dostęp do pewnych technologii faktycznie może być ograniczany przez tych, którzy je kontrolują, jednak myśli o tym, że czegoś tu brakuje, nasuwają się niemal bez przerwy. Przede wszystkim zadziwia brak dostępu do energetyki jądrowej. W chwili obecnej Tajlandia nie posiada co prawda żadnej elektrowni jądrowej, jednak ze względu na ogromne zapotrzebowanie powstanie takiej jest przewidziane w najbliższym dziesięcioleciu. Nie wspominam już o energetyce wodnej czy wiatrowej. Co więcej, dziwi korzystanie z broni sprężynowej, kiedy możliwe jest wytworzenie prochu (nawet w sytuacji braku klasycznego węgla drzewnego można go produkować z użyciem węgla bambusowego) i korzystanie z broni palnej. Takich luk jest znacznie więcej. I tu leży przyczyna mojego kolejnego rozczarowania Nakręcaną dziewczyną – naukowe podstawy wizji Bacigalupiego są bardzo słabe i nawet taki laik w zakresie nauk ścisłych jak ja jest w stanie je bez trudu dostrzec.

Powieść-laureatka Hugo, Nebuli i innych nagród jest niewątpliwie ciekawa jako literatura podejmująca ważny problem eksploatacji dóbr naturalnych i ekologii. Tworzy też nową, ciekawą konwencję wnosząc do współczesnej fantastyki pewną wartość dodaną. Za to należy się autorowi wielkie uznanie. Podobnie jak za pokazanie bohaterów, którzy niemal cały czas znajdują się „na krawędzi’. Do tego dochodzą świetne, pomysłowe i przejmujące opowiadania na czele z genialną Fletką, Kieszenią pełną dharmy, Ludźmi piasku i popiołu czy Kaloriarzem. A Nakręcana dziewczyna? Na pewno jest to pozycja, którą warto poznać, lecz purystom, którzy przykładają wagę do znaczenia słowa „science” w nazwie science fiction, sugeruję pewne przymrużenie oka na niedociągnięcia. Mimo wszystko, warto Bacigalupiego polecić. Choćby po to, aby zastanowić się nad problemami, które podejmuje.

5/6

5 komentarzy:

  1. Ehh, napisałam długi komentarz, ale przy jego próbie publikacji zniknąłXD
    W każdym razie, Uczta Wyobraźni zawsze ma książki na wysokim poziomie, zarówno jeśli chodzi o ich treść, jak i wydanie. Niestety, ostatnio mam natłok książek recenzyjnych, i nie mogę się zabrać za takie grube tomiszcze, jakim jest książka Bacigalupiego. Ale może, jak przeczytam zaległe trzy książki, wezmę się za ten tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę powiedzieć, bym czuł niedosyt.
    Dla mnie książka był pełna - nie dodałbym tam ani nie odjął jakiegokolwiek fragmentu.

    Zwrócę też uwagę na strach świata przed technologią - jakikolwiek węgiel był używany wg ściśle określonych norm.
    Podejrzewam, że energia atomowa również była zakazana/ściśle kontrolowana. Poza tym trudno porównywać stopień zaawansowania technologicznego elektrowni atomowej i prochu.

    I nie to chyba było najważniejsze. Nawet nie wizja wyniszczonego świata.
    Dla mnie najważniejsi byli tam ludzie - to jak sobie radzą w tym obcym dla nas świecie.
    Autor ukazał to tak sugestywnie, że nie sposób było się oderwać.

    W każdym razie wizja była na tyle spójna i inna, że nawet przez moment żadne zgrzyty nie pojawiły się w mojej głowie : )

    OdpowiedzUsuń
  3. @Wilk stepowy - dzięki za komentarz! No i zapraszam częściej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki twojej recenzji zdecydowałem się na zapoznanie z tą pozycją. Pozdrawiam

    Jachu, ZB

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...