Szczepan Twardoch jest pisarzem, który za sprawą Wiecznego Grunwaldu wyrósł na jedną z czołowych postaci rodzimego światka literatury około fantastycznej. Rozmach, pomysł i styl wspomnianej powieści robią ogromne wrażenie, tym bardziej, że podejmuje ona problemy trudne i ważne. Chcąc zapoznać się lepiej z twórczością śląskiego pisarza, sięgnąłem po jego debiutancki zbiór opowiadań zatytułowany Obłęd rotmistrza Von Egern. Choć nie liczyłem na to, że wczesne teksty Twardocha zrobią na mnie równie oszałamiające wrażenie, co jego ostatnia pełnowymiarowa powieść, moje oczekiwania były jednak niemałe. I już na wstępie muszę przyznać, że na zawartości tego zbiorku się nie zawiodłem.
Na Obłęd rotmistrza Von Egern składają się cztery opowiadania. Dwa z nich, tytułowe i Otchłań są ze sobą wyraźnie powiązane. W bardzo luźnych związkach (miejsca, nazwiska) są z nimi także dwa kolejne: Anna i Cud domu brandenburskiego. W sumie zbiorek nie jest zbyt obszerny, ale niewielką ilość tekstu rekompensuje tu jakość.
Twardoch wyraźnie stara się tworzyć fantastykę odwołującą się do historii. Mamy więc do czynienia ze sztafażem charakterystycznym dla powieści historycznych: barwne opisy strojów, militariów, czasem także stylizowany język. To jednak tylko wierzchnia, dość oczywista warstwa. Naprawdę wart uwagi jest raczej sposób, w jaki śląski pisarz podejmuje wątek szczególnie ważkich wydarzeń historycznych jako źródła przewartościowań. Są to więc opowieści o konfrontacji człowieka z warunkami, w jakich przyszło mu żyć. Twardoch posługuje się tu dość prostą, ale bardzo sugestywną metaforyką. Rewolucja i wojna zaprezentowane są nie w formie konkretnych, opisanych wydarzeń znanych z kart podręczników, ale raczej jako model pozwalający wydobyć na pierwszy plan uniwersalne mechanizmy ludzkich działań. Nie jest w zasadzie istotne, w jakim faktycznym momencie historycznym działania te są podejmowane… pod warunkiem, że są to czasy w istocie niespokojne. W takich właśnie „ciekawych czasach” przychodzi żyć bohaterom opowiadań składających się na omawiany tom. W takich też warunkach muszą oni dokonywać wyborów, w których nie ma dobrych decyzji. Tu Twardoch sięga po dość klasyczny zestaw problemów stanowiących podstawy dylematów: honor, lojalność, miłość, wierność, czy obowiązek. Choć może nie rozstrzygania sposób ich rozstrzygania nie jest specjalnie zaskakujący, na pewno udaje się śląskiemu pisarzowi stworzyć wokół nich wciągające i niebanalne opowieści. Nie należy się też spodziewać po zawartych w zbiorku tekstach jakiegoś niezwykle wyrafinowanego przedstawienia postaci. Są tu one potraktowane raczej pretekstowo, stanowią po prostu element niezbędny do przedstawienia problemów znacznie wykraczających ponad historie poszczególnych jednostek.
Obłęd rotmistrza von Egern zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Wyraźnie widać elementy wspólne z późniejszymi tekstami Twardocha: podejście do problemu relacji człowieka i historii, charakterystyczną metaforykę, posługiwanie się sugestywnymi personifikacjami, dbałość o stronę językową czy też sięganie po kwestię śląskości. Czasem pisarz puszcza do czytelnika oko, wprowadzając z lekką ironią odniesienia do postaci i wydarzeń historycznych lub pokazując, że bieg historii znany nam z podręczników mógł być z łatwością odmieniony. To jednak tylko drobne elementy, co najwyżej wzbogacające czy urozmaicające całość wyraźnie spójną i jasną w swojej wymowie. Debiutancka książka Twardocha nie jest co prawda zbiorem idealnym. Czasem brakuje tu wieloznaczności, odnosi się wrażenie, że wielkie i skomplikowane problemy wyrastają na prostych w zasadzie sytuacjach, czasem też misternie budowany obraz historycznego otoczenia potrafi być zburzony przez zupełnie współczesne „OK”. To jednak drobnostki, które postrzegam raczej jako świadectwo tworzonego dopiero warsztatu pisarskiego autora czy przeoczenia redaktora (co jest dość często spotykane w książkach debiutantów). W szerszej perspektywie Obłęd rotmistrza Von Egern stanowi niezły przykład tekstu, który odczytywany z perspektywy późniejszych dokonań autora daje nam wyraźne sygnały tego, co będzie się przewijać przez cała późniejszą twórczość autora. Nie jest to książka na miarę Wiecznego Grunwaldu, ale posiada z nim wiele wspólnych elementów. Stanowi też dobry przykład fantastyki historycznej… która w swojej wymowie jest w zasadzie uniwersalna. A że przy okazji jest to po prostu ciekawa i dobrze napisana literatura? To tylko lepiej dla nas – czytelników.
5/6
Na Obłęd rotmistrza Von Egern składają się cztery opowiadania. Dwa z nich, tytułowe i Otchłań są ze sobą wyraźnie powiązane. W bardzo luźnych związkach (miejsca, nazwiska) są z nimi także dwa kolejne: Anna i Cud domu brandenburskiego. W sumie zbiorek nie jest zbyt obszerny, ale niewielką ilość tekstu rekompensuje tu jakość.
Twardoch wyraźnie stara się tworzyć fantastykę odwołującą się do historii. Mamy więc do czynienia ze sztafażem charakterystycznym dla powieści historycznych: barwne opisy strojów, militariów, czasem także stylizowany język. To jednak tylko wierzchnia, dość oczywista warstwa. Naprawdę wart uwagi jest raczej sposób, w jaki śląski pisarz podejmuje wątek szczególnie ważkich wydarzeń historycznych jako źródła przewartościowań. Są to więc opowieści o konfrontacji człowieka z warunkami, w jakich przyszło mu żyć. Twardoch posługuje się tu dość prostą, ale bardzo sugestywną metaforyką. Rewolucja i wojna zaprezentowane są nie w formie konkretnych, opisanych wydarzeń znanych z kart podręczników, ale raczej jako model pozwalający wydobyć na pierwszy plan uniwersalne mechanizmy ludzkich działań. Nie jest w zasadzie istotne, w jakim faktycznym momencie historycznym działania te są podejmowane… pod warunkiem, że są to czasy w istocie niespokojne. W takich właśnie „ciekawych czasach” przychodzi żyć bohaterom opowiadań składających się na omawiany tom. W takich też warunkach muszą oni dokonywać wyborów, w których nie ma dobrych decyzji. Tu Twardoch sięga po dość klasyczny zestaw problemów stanowiących podstawy dylematów: honor, lojalność, miłość, wierność, czy obowiązek. Choć może nie rozstrzygania sposób ich rozstrzygania nie jest specjalnie zaskakujący, na pewno udaje się śląskiemu pisarzowi stworzyć wokół nich wciągające i niebanalne opowieści. Nie należy się też spodziewać po zawartych w zbiorku tekstach jakiegoś niezwykle wyrafinowanego przedstawienia postaci. Są tu one potraktowane raczej pretekstowo, stanowią po prostu element niezbędny do przedstawienia problemów znacznie wykraczających ponad historie poszczególnych jednostek.
Obłęd rotmistrza von Egern zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Wyraźnie widać elementy wspólne z późniejszymi tekstami Twardocha: podejście do problemu relacji człowieka i historii, charakterystyczną metaforykę, posługiwanie się sugestywnymi personifikacjami, dbałość o stronę językową czy też sięganie po kwestię śląskości. Czasem pisarz puszcza do czytelnika oko, wprowadzając z lekką ironią odniesienia do postaci i wydarzeń historycznych lub pokazując, że bieg historii znany nam z podręczników mógł być z łatwością odmieniony. To jednak tylko drobne elementy, co najwyżej wzbogacające czy urozmaicające całość wyraźnie spójną i jasną w swojej wymowie. Debiutancka książka Twardocha nie jest co prawda zbiorem idealnym. Czasem brakuje tu wieloznaczności, odnosi się wrażenie, że wielkie i skomplikowane problemy wyrastają na prostych w zasadzie sytuacjach, czasem też misternie budowany obraz historycznego otoczenia potrafi być zburzony przez zupełnie współczesne „OK”. To jednak drobnostki, które postrzegam raczej jako świadectwo tworzonego dopiero warsztatu pisarskiego autora czy przeoczenia redaktora (co jest dość często spotykane w książkach debiutantów). W szerszej perspektywie Obłęd rotmistrza Von Egern stanowi niezły przykład tekstu, który odczytywany z perspektywy późniejszych dokonań autora daje nam wyraźne sygnały tego, co będzie się przewijać przez cała późniejszą twórczość autora. Nie jest to książka na miarę Wiecznego Grunwaldu, ale posiada z nim wiele wspólnych elementów. Stanowi też dobry przykład fantastyki historycznej… która w swojej wymowie jest w zasadzie uniwersalna. A że przy okazji jest to po prostu ciekawa i dobrze napisana literatura? To tylko lepiej dla nas – czytelników.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz