niedziela, 11 grudnia 2011

Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2011 - recenzja z portalu Fantasta.pl

Każda kolejna edycja wznowionych Kroków w nieznane jest niewątpliwym wydarzeniem. Dzięki tym antologiom polski czytelnik ma szansę obcować ze światową fantastyką na najwyższym poziomie (często pojawiają się tu opowiadania, które w ostatnich latach zdobywały branżowe nagrody), zapoznać się z autorami już znanymi, ale także przeczytać teksty twórców nigdy wcześniej na język polski nie tłumaczonych. Kroki… to seria z misją. Nie inaczej jest w przypadku Almanachu fantastyki 2011 zredagowanego, podobnie jak w ostatnich latach, przez Mirka Obarskiego.



Na tom składa się jedenaście opowiadań, przy czym aż cztery z nich to teksty zdecydowanie dłuższe, ponad 70-stronicowe. W porównaniu z poprzednimi edycjami zauważyć można spory rozrzut stylistyczny tekstów z zauważalnym ukłonem w stronę horroru. Coś dla siebie znajdą w Krokach w nieznane 2011 zarówno miłośnicy klasycznej, twardej science-fiction (np. teksty Teda Kosmatki i Charlesa Strossa), horroru w różnych wariantach - od estetyki gore przyjętej w opowiadaniu Jurija Nesterienki, przez ujęcia bardziej subtelne (teksty Mercurio D. Riviery i Willa Ludwigsena), aż po zombie-horror w wykonaniu nikogo innego jak Dana Simmonsa. Mamy też opowieść o superbohaterach (Charles Yu), awanturniczą historię o zmiennokształtnych (Tony Pi), opowiadanie „post-matriksowe” (Mariny i Siergieja Diaczenko) a także dwie intrygujące wariacje w klimatach fantasy (teksty K.J. Parker oraz Paula M. Bergera). Taka różnorodność wychodzi antologii zdecydowanie na plus – czytelnik nie dość, że nie jest w stanie znudzić, to jeszcze otrzymuje przegląd trendów zauważalnych we współczesnej fantastyce.

Najjaśniejszym w mojej opinii punktem tegorocznej edycji Kroków… jest opowiadanie Teda Kosmatki Prorocze światło. Autor ten, jak mało który, posiada doskonałą umiejętność tworzenia historii w zasadzie prostych, ale niezwykle nasyconych emocjami. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w konwencji fantastyki tak naukowej, jak to tylko możliwe, taka emocjonalność stanowi rzadkość. Amerykanin buduje cały koncept opowiadania na konsekwencjach jednego z najsłynniejszych eksperymentów w dziejach fizyki, a także na postaci naukowca szukającego drugiej życiowej szansy. Nauka, zagadka, walka z samym sobą i świetnie budowane napięcie owocują tekstem kapitalnym. W mojej opinii jest to jedno z najlepszych zagranicznych opowiadań opublikowanych w Polsce w roku 2011 i choćby dla niego warto sięgnąć po najnowszą antologię Solarisu.

Innym z wyraźnie wybijających się tekstów jest Stereogram Szarego fortu w dniach jego chwały – niedługa opowieść fantasy (a może science-fantasy?) opierająca się na zabawie z formą. Tak jak pełny obraz stereogramu bazuje na dwóch punktach widzenia, tak i tu uzyskanie całościowego spojrzenia na opowiadaną historię pozostawione jest samemu czytelnikowi. Paul M. Berger zaprasza nas do formalnej zabawy, porusza jednak kwestie poważne, takie jak: duma, walka, męstwo czy dziedzictwo. Polski czytelnik może mieć też skojarzenia z pewnym dziełem Adama Mickiewicza i choć wątpię, żeby autor odwoływał się do twórczości naszego wieszcza, to sam motyw jest na tyle uniwersalny i chwytliwy, że aż prosiło się o wykorzystanie go w konwencji fantastycznej. Cieszy zatem, że zdarzyło się to w tekście na naprawdę wysokim poziomie.

Niemal równie ciekawie prezentuje się opowiadanie K.J. Parker będące wariacją na temat alchemii w fantasy – wyraźnie można dostrzec tu inspiracje twórczością Jacka Vance’a, za co autor (lub autorka) ma u mnie plusa już na starcie. Jest zabawnie, lekko, przewrotnie, a i antybohater prezentuje się należycie. Wyróżnić warto też nastrojowy, mroczny tekst Willa Ludwigsena Pamięć jest czymś jak dom, a także dość specyficzną w wymowie Rozpacz Jurija Nesterienki. To ostatnie opowiadanie jest obszerną próbą stworzenia osadzonego w estetyce gore horroru science-fiction. Muszę przyznać, że tekst robi bardzo mocne wrażenie i pewnie parę osób po jego lekturze może mieć problemy z zaśnięciem. Niezwykle krwawa historia potrafi wciągnąć i skutecznie trzyma w napięciu. Niestety, odrobinę razi kilka fabularnych mielizn i momentami zbyt nachalny turpizm, jednak jest to wciąż tekst bardzo dobry - z gatunku tych, które pamięta się długo po zakończeniu lektury.

Pozostałe składowe antologii prezentują bardzo wyrównany, dość wysoki poziom, przykuwając przede wszystkim pomysłami. Tegoroczne zdjęcie klasowe lubianego u nas Dana Simmonsa to w najprostszej warstwie zombie-horror, w praktyce jednak będący opowieścią o usilnym trwaniu w świecie, który odchodzi oraz o sile nawyku. Charles Yu w swoim Superbohaterze Trzeciej Kategorii w lekki, humorystyczny sposób podejmuje popularny ostatnio motyw komiksowego herosa, snując refleksję o dążeniu do realizacji pragnień, marzeń i mierzeniu sił na zamiary. Przynęta doskonała Tony’ego Pi to obszerna, wciągająca opowieść przygodowo-kryminalna o teatrze, zaufaniu, zemście i gierkach długowiecznych zmiennokształtnych. Małżeństwo Diaczenków serwuje nam za to kolejną, całkiem ciekawą wariację na temat „Matrixa”, zaś pierwszy raz publikowany po polsku Maurizio D. Riviera w tekście zatytułowanym Twoje cierpienie nas ochroni osadza akcję w mrocznej przyszłości świata opanowanego przez terrorystów i wykorzystuje to jako pretekst do rozważań o odpowiedzialności i bólu. Wielkim plusem tego opowiadania jest latynoski koloryt oddany przede wszystkim w języku.

Osobną kwestią jest nagrodzony Nagrodą Hugo Palimpsest Charlesa Strossa. Opowiadanie to, podejmujące w Asimovowskim duchu wątek kreowania historii świata przez potężną organizację, stanowi zgrabne połączenie różnych oblicz twórczości szkockiego pisarza. Coś dla siebie znajdą tu więc zarówno fani Accelerando jak i zdecydowanie lżejszej w wymowie „Pralni”. Mimo wszystko, tekst okazuje się w mojej opinii pewnym rozczarowaniem. Podjęcie wątku podróży w czasie, parodoksu temporalnego, sterowania rozwojem wszechświata i tajnych, niemal wszechwładnych instytucji jest niewątpliwie niezwykle atrakcyjne, jednak trochę nadmierne rozwleczenie fabuły i mało przekonujący główny bohater powodują, że jest to tekst co najwyżej bardzo dobry. Po opowiadaniu będącym laureatem Hugo można się spodziewać trochę więcej, tym bardziej, że pokonało ono m.in. zamieszczone w ubiegłorocznych Krokach… , a w mojej opinii kapitalne, Wisznu w Kocim Cyrku Iana McDonalda i Boże napędy Johna Scalziego.

Kroki w nieznane 2011 to udana kontynuacja serii. Choć w tegorocznej antologii trochę brakuje opowiadań naprawdę wybitnych (na to miano zasługuje jedynie to autorstwa Kosmatki), to wszystkie teksty prezentują poziom co najmniej dobry, intrygują pomysłami i stanowią świadectwo różnorodności we współczesnej fantastyce. W moim mniemaniu obok antologii Science Fiction Powergraphu najnowszy wybór Mirka Obarskiego stanowi dla miłośników dobrej, niebanalnej fantastyki najciekawszą propozycję wśród wydawniczych nowości w końcu roku 2011. Z Almanachem… możemy śmiało stawiać kolejne kroki w literackie nieznane – ta seria ma markę gwarantującą, że dojdziemy w fascynujące miejsca. 

5/6

1 komentarz:

  1. Recka w sumie mi niepotrzebna była (ale przeczytałem), bo antologia swój prestiż już ma, aktualnie idzie do mnie w paczuszce wraz z resztą brakujących tomów Uczty Wyobraźni. ^^
    Ciekawi mnie, jak mi się Yu spodoba, bo akurat za nim wyjątkowo nie przepadam. Nie wiem czemu, po prostu ten typ twórczości mi nie podchodzi.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...