Każda kolejna edycja wznowionych Kroków w nieznane jest
niewątpliwym wydarzeniem. Dzięki tym antologiom polski czytelnik ma
szansę obcować ze światową fantastyką na najwyższym poziomie (często
pojawiają się tu opowiadania, które w ostatnich latach zdobywały
branżowe nagrody), zapoznać się z autorami już znanymi, ale także
przeczytać teksty twórców nigdy wcześniej na język polski nie
tłumaczonych. Kroki… to seria z misją. Nie inaczej jest w przypadku Almanachu fantastyki 2011 zredagowanego, podobnie jak w ostatnich latach, przez Mirka Obarskiego.
Na tom składa się jedenaście opowiadań, przy czym aż cztery z nich to teksty zdecydowanie dłuższe, ponad 70-stronicowe. W porównaniu z poprzednimi edycjami zauważyć można spory rozrzut stylistyczny tekstów z zauważalnym ukłonem w stronę horroru. Coś dla siebie znajdą w Krokach w nieznane 2011 zarówno miłośnicy klasycznej, twardej science-fiction (np. teksty Teda Kosmatki i Charlesa Strossa), horroru w różnych wariantach - od estetyki gore przyjętej w opowiadaniu Jurija Nesterienki, przez ujęcia bardziej subtelne (teksty Mercurio D. Riviery i Willa Ludwigsena), aż po zombie-horror w wykonaniu nikogo innego jak Dana Simmonsa. Mamy też opowieść o superbohaterach (Charles Yu), awanturniczą historię o zmiennokształtnych (Tony Pi), opowiadanie „post-matriksowe” (Mariny i Siergieja Diaczenko) a także dwie intrygujące wariacje w klimatach fantasy (teksty K.J. Parker oraz Paula M. Bergera). Taka różnorodność wychodzi antologii zdecydowanie na plus – czytelnik nie dość, że nie jest w stanie znudzić, to jeszcze otrzymuje przegląd trendów zauważalnych we współczesnej fantastyce.
Najjaśniejszym w mojej opinii punktem tegorocznej edycji Kroków… jest opowiadanie Teda Kosmatki Prorocze światło. Autor ten, jak mało który, posiada doskonałą umiejętność tworzenia historii w zasadzie prostych, ale niezwykle nasyconych emocjami. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w konwencji fantastyki tak naukowej, jak to tylko możliwe, taka emocjonalność stanowi rzadkość. Amerykanin buduje cały koncept opowiadania na konsekwencjach jednego z najsłynniejszych eksperymentów w dziejach fizyki, a także na postaci naukowca szukającego drugiej życiowej szansy. Nauka, zagadka, walka z samym sobą i świetnie budowane napięcie owocują tekstem kapitalnym. W mojej opinii jest to jedno z najlepszych zagranicznych opowiadań opublikowanych w Polsce w roku 2011 i choćby dla niego warto sięgnąć po najnowszą antologię Solarisu.
Innym z wyraźnie wybijających się tekstów jest Stereogram Szarego fortu w dniach jego chwały – niedługa opowieść fantasy (a może science-fantasy?) opierająca się na zabawie z formą. Tak jak pełny obraz stereogramu bazuje na dwóch punktach widzenia, tak i tu uzyskanie całościowego spojrzenia na opowiadaną historię pozostawione jest samemu czytelnikowi. Paul M. Berger zaprasza nas do formalnej zabawy, porusza jednak kwestie poważne, takie jak: duma, walka, męstwo czy dziedzictwo. Polski czytelnik może mieć też skojarzenia z pewnym dziełem Adama Mickiewicza i choć wątpię, żeby autor odwoływał się do twórczości naszego wieszcza, to sam motyw jest na tyle uniwersalny i chwytliwy, że aż prosiło się o wykorzystanie go w konwencji fantastycznej. Cieszy zatem, że zdarzyło się to w tekście na naprawdę wysokim poziomie.
Niemal równie ciekawie prezentuje się opowiadanie K.J. Parker będące wariacją na temat alchemii w fantasy – wyraźnie można dostrzec tu inspiracje twórczością Jacka Vance’a, za co autor (lub autorka) ma u mnie plusa już na starcie. Jest zabawnie, lekko, przewrotnie, a i antybohater prezentuje się należycie. Wyróżnić warto też nastrojowy, mroczny tekst Willa Ludwigsena Pamięć jest czymś jak dom, a także dość specyficzną w wymowie Rozpacz Jurija Nesterienki. To ostatnie opowiadanie jest obszerną próbą stworzenia osadzonego w estetyce gore horroru science-fiction. Muszę przyznać, że tekst robi bardzo mocne wrażenie i pewnie parę osób po jego lekturze może mieć problemy z zaśnięciem. Niezwykle krwawa historia potrafi wciągnąć i skutecznie trzyma w napięciu. Niestety, odrobinę razi kilka fabularnych mielizn i momentami zbyt nachalny turpizm, jednak jest to wciąż tekst bardzo dobry - z gatunku tych, które pamięta się długo po zakończeniu lektury.
Pozostałe składowe antologii prezentują bardzo wyrównany, dość wysoki poziom, przykuwając przede wszystkim pomysłami. Tegoroczne zdjęcie klasowe lubianego u nas Dana Simmonsa to w najprostszej warstwie zombie-horror, w praktyce jednak będący opowieścią o usilnym trwaniu w świecie, który odchodzi oraz o sile nawyku. Charles Yu w swoim Superbohaterze Trzeciej Kategorii w lekki, humorystyczny sposób podejmuje popularny ostatnio motyw komiksowego herosa, snując refleksję o dążeniu do realizacji pragnień, marzeń i mierzeniu sił na zamiary. Przynęta doskonała Tony’ego Pi to obszerna, wciągająca opowieść przygodowo-kryminalna o teatrze, zaufaniu, zemście i gierkach długowiecznych zmiennokształtnych. Małżeństwo Diaczenków serwuje nam za to kolejną, całkiem ciekawą wariację na temat „Matrixa”, zaś pierwszy raz publikowany po polsku Maurizio D. Riviera w tekście zatytułowanym Twoje cierpienie nas ochroni osadza akcję w mrocznej przyszłości świata opanowanego przez terrorystów i wykorzystuje to jako pretekst do rozważań o odpowiedzialności i bólu. Wielkim plusem tego opowiadania jest latynoski koloryt oddany przede wszystkim w języku.
Osobną kwestią jest nagrodzony Nagrodą Hugo Palimpsest Charlesa Strossa. Opowiadanie to, podejmujące w Asimovowskim duchu wątek kreowania historii świata przez potężną organizację, stanowi zgrabne połączenie różnych oblicz twórczości szkockiego pisarza. Coś dla siebie znajdą tu więc zarówno fani Accelerando jak i zdecydowanie lżejszej w wymowie „Pralni”. Mimo wszystko, tekst okazuje się w mojej opinii pewnym rozczarowaniem. Podjęcie wątku podróży w czasie, parodoksu temporalnego, sterowania rozwojem wszechświata i tajnych, niemal wszechwładnych instytucji jest niewątpliwie niezwykle atrakcyjne, jednak trochę nadmierne rozwleczenie fabuły i mało przekonujący główny bohater powodują, że jest to tekst co najwyżej bardzo dobry. Po opowiadaniu będącym laureatem Hugo można się spodziewać trochę więcej, tym bardziej, że pokonało ono m.in. zamieszczone w ubiegłorocznych Krokach… , a w mojej opinii kapitalne, Wisznu w Kocim Cyrku Iana McDonalda i Boże napędy Johna Scalziego.
Kroki w nieznane 2011 to udana kontynuacja serii. Choć w tegorocznej antologii trochę brakuje opowiadań naprawdę wybitnych (na to miano zasługuje jedynie to autorstwa Kosmatki), to wszystkie teksty prezentują poziom co najmniej dobry, intrygują pomysłami i stanowią świadectwo różnorodności we współczesnej fantastyce. W moim mniemaniu obok antologii Science Fiction Powergraphu najnowszy wybór Mirka Obarskiego stanowi dla miłośników dobrej, niebanalnej fantastyki najciekawszą propozycję wśród wydawniczych nowości w końcu roku 2011. Z Almanachem… możemy śmiało stawiać kolejne kroki w literackie nieznane – ta seria ma markę gwarantującą, że dojdziemy w fascynujące miejsca.
Na tom składa się jedenaście opowiadań, przy czym aż cztery z nich to teksty zdecydowanie dłuższe, ponad 70-stronicowe. W porównaniu z poprzednimi edycjami zauważyć można spory rozrzut stylistyczny tekstów z zauważalnym ukłonem w stronę horroru. Coś dla siebie znajdą w Krokach w nieznane 2011 zarówno miłośnicy klasycznej, twardej science-fiction (np. teksty Teda Kosmatki i Charlesa Strossa), horroru w różnych wariantach - od estetyki gore przyjętej w opowiadaniu Jurija Nesterienki, przez ujęcia bardziej subtelne (teksty Mercurio D. Riviery i Willa Ludwigsena), aż po zombie-horror w wykonaniu nikogo innego jak Dana Simmonsa. Mamy też opowieść o superbohaterach (Charles Yu), awanturniczą historię o zmiennokształtnych (Tony Pi), opowiadanie „post-matriksowe” (Mariny i Siergieja Diaczenko) a także dwie intrygujące wariacje w klimatach fantasy (teksty K.J. Parker oraz Paula M. Bergera). Taka różnorodność wychodzi antologii zdecydowanie na plus – czytelnik nie dość, że nie jest w stanie znudzić, to jeszcze otrzymuje przegląd trendów zauważalnych we współczesnej fantastyce.
Najjaśniejszym w mojej opinii punktem tegorocznej edycji Kroków… jest opowiadanie Teda Kosmatki Prorocze światło. Autor ten, jak mało który, posiada doskonałą umiejętność tworzenia historii w zasadzie prostych, ale niezwykle nasyconych emocjami. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w konwencji fantastyki tak naukowej, jak to tylko możliwe, taka emocjonalność stanowi rzadkość. Amerykanin buduje cały koncept opowiadania na konsekwencjach jednego z najsłynniejszych eksperymentów w dziejach fizyki, a także na postaci naukowca szukającego drugiej życiowej szansy. Nauka, zagadka, walka z samym sobą i świetnie budowane napięcie owocują tekstem kapitalnym. W mojej opinii jest to jedno z najlepszych zagranicznych opowiadań opublikowanych w Polsce w roku 2011 i choćby dla niego warto sięgnąć po najnowszą antologię Solarisu.
Innym z wyraźnie wybijających się tekstów jest Stereogram Szarego fortu w dniach jego chwały – niedługa opowieść fantasy (a może science-fantasy?) opierająca się na zabawie z formą. Tak jak pełny obraz stereogramu bazuje na dwóch punktach widzenia, tak i tu uzyskanie całościowego spojrzenia na opowiadaną historię pozostawione jest samemu czytelnikowi. Paul M. Berger zaprasza nas do formalnej zabawy, porusza jednak kwestie poważne, takie jak: duma, walka, męstwo czy dziedzictwo. Polski czytelnik może mieć też skojarzenia z pewnym dziełem Adama Mickiewicza i choć wątpię, żeby autor odwoływał się do twórczości naszego wieszcza, to sam motyw jest na tyle uniwersalny i chwytliwy, że aż prosiło się o wykorzystanie go w konwencji fantastycznej. Cieszy zatem, że zdarzyło się to w tekście na naprawdę wysokim poziomie.
Niemal równie ciekawie prezentuje się opowiadanie K.J. Parker będące wariacją na temat alchemii w fantasy – wyraźnie można dostrzec tu inspiracje twórczością Jacka Vance’a, za co autor (lub autorka) ma u mnie plusa już na starcie. Jest zabawnie, lekko, przewrotnie, a i antybohater prezentuje się należycie. Wyróżnić warto też nastrojowy, mroczny tekst Willa Ludwigsena Pamięć jest czymś jak dom, a także dość specyficzną w wymowie Rozpacz Jurija Nesterienki. To ostatnie opowiadanie jest obszerną próbą stworzenia osadzonego w estetyce gore horroru science-fiction. Muszę przyznać, że tekst robi bardzo mocne wrażenie i pewnie parę osób po jego lekturze może mieć problemy z zaśnięciem. Niezwykle krwawa historia potrafi wciągnąć i skutecznie trzyma w napięciu. Niestety, odrobinę razi kilka fabularnych mielizn i momentami zbyt nachalny turpizm, jednak jest to wciąż tekst bardzo dobry - z gatunku tych, które pamięta się długo po zakończeniu lektury.
Pozostałe składowe antologii prezentują bardzo wyrównany, dość wysoki poziom, przykuwając przede wszystkim pomysłami. Tegoroczne zdjęcie klasowe lubianego u nas Dana Simmonsa to w najprostszej warstwie zombie-horror, w praktyce jednak będący opowieścią o usilnym trwaniu w świecie, który odchodzi oraz o sile nawyku. Charles Yu w swoim Superbohaterze Trzeciej Kategorii w lekki, humorystyczny sposób podejmuje popularny ostatnio motyw komiksowego herosa, snując refleksję o dążeniu do realizacji pragnień, marzeń i mierzeniu sił na zamiary. Przynęta doskonała Tony’ego Pi to obszerna, wciągająca opowieść przygodowo-kryminalna o teatrze, zaufaniu, zemście i gierkach długowiecznych zmiennokształtnych. Małżeństwo Diaczenków serwuje nam za to kolejną, całkiem ciekawą wariację na temat „Matrixa”, zaś pierwszy raz publikowany po polsku Maurizio D. Riviera w tekście zatytułowanym Twoje cierpienie nas ochroni osadza akcję w mrocznej przyszłości świata opanowanego przez terrorystów i wykorzystuje to jako pretekst do rozważań o odpowiedzialności i bólu. Wielkim plusem tego opowiadania jest latynoski koloryt oddany przede wszystkim w języku.
Osobną kwestią jest nagrodzony Nagrodą Hugo Palimpsest Charlesa Strossa. Opowiadanie to, podejmujące w Asimovowskim duchu wątek kreowania historii świata przez potężną organizację, stanowi zgrabne połączenie różnych oblicz twórczości szkockiego pisarza. Coś dla siebie znajdą tu więc zarówno fani Accelerando jak i zdecydowanie lżejszej w wymowie „Pralni”. Mimo wszystko, tekst okazuje się w mojej opinii pewnym rozczarowaniem. Podjęcie wątku podróży w czasie, parodoksu temporalnego, sterowania rozwojem wszechświata i tajnych, niemal wszechwładnych instytucji jest niewątpliwie niezwykle atrakcyjne, jednak trochę nadmierne rozwleczenie fabuły i mało przekonujący główny bohater powodują, że jest to tekst co najwyżej bardzo dobry. Po opowiadaniu będącym laureatem Hugo można się spodziewać trochę więcej, tym bardziej, że pokonało ono m.in. zamieszczone w ubiegłorocznych Krokach… , a w mojej opinii kapitalne, Wisznu w Kocim Cyrku Iana McDonalda i Boże napędy Johna Scalziego.
Kroki w nieznane 2011 to udana kontynuacja serii. Choć w tegorocznej antologii trochę brakuje opowiadań naprawdę wybitnych (na to miano zasługuje jedynie to autorstwa Kosmatki), to wszystkie teksty prezentują poziom co najmniej dobry, intrygują pomysłami i stanowią świadectwo różnorodności we współczesnej fantastyce. W moim mniemaniu obok antologii Science Fiction Powergraphu najnowszy wybór Mirka Obarskiego stanowi dla miłośników dobrej, niebanalnej fantastyki najciekawszą propozycję wśród wydawniczych nowości w końcu roku 2011. Z Almanachem… możemy śmiało stawiać kolejne kroki w literackie nieznane – ta seria ma markę gwarantującą, że dojdziemy w fascynujące miejsca.
5/6
Recka w sumie mi niepotrzebna była (ale przeczytałem), bo antologia swój prestiż już ma, aktualnie idzie do mnie w paczuszce wraz z resztą brakujących tomów Uczty Wyobraźni. ^^
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jak mi się Yu spodoba, bo akurat za nim wyjątkowo nie przepadam. Nie wiem czemu, po prostu ten typ twórczości mi nie podchodzi.