Kto jest najbardziej znanym polskim pisarzem fantasy? Albo inaczej, kto z
polskich pisarzy fantasy odniósł największy sukces komercyjny?
Odpowiedź na to pytanie nie powinna nastręczyć specjalnych trudności,
gdyż nawet osoby nie interesujące się specjalnie tym gatunkiem z dużym
prawdopodobieństwem wskażą Andrzeja Sapkowskiego. Co by o nim nie mówić i
nie myśleć, odniósł sukces. A że odniósł go, tworząc literaturę na
naprawdę wysokim poziomie, to chyba nawet lepiej. Tylko dlaczego piszę o
Sapkowskim, w momencie kiedy powinienem się zająć pierwszą
pełnowymiarową powieścią Roberta M. Wegnera? Ano dlatego, że nasuwają się tu pewne skojarzenia. Nie, bynajmniej nie w sferze merytorycznej – tu autorowi Opowieści z meekhańskiego pogranicza
znacznie bliżej choćby do Feliksa Kresa. Świat Sapkowskiego pełen był
magii i specyficznego uroku, jednak to raczej fantasy „klasyczne”,
sięgające do typowych dla tej konwencji elementów i wykorzystujące je w
fabularnej grze pełnej kulturowych nawiązań, wchodzące w specyficzną grę
z czytelnikiem. Czytając Sagę o Wiedźminie, ciągle słychać w tle
ironiczny śmiech jej autora. Z Kresem i Wegnerem sprawa ma się
zupełnie inaczej – to fantastyka dużo bardziej na poważnie, raczej
odchodząca od wizji fantasy jako gatunku „o elfach i krasnoludach”,
a kierująca się w stronę quasi-średniowiecznych historii o ludziach.
Jasne, jest tam magia, są inne rasy, ale to nie one są sednem settingu. Skąd w takim razie te skojarzenia? Ano choćby stąd, że tak Sapkowski, jak i Wegner
przechodzą podobny „pisarski szlak bojowy”. Obaj zaczynali od
publikowanych w czasopismach opowiadań, obaj wydali wreszcie po dwa ich
zbiory, świetnie zresztą przyjęte, obaj zostali nagrodzeni Nagrodą im.
Zajdla, obaj wreszcie postanowili wykorzystać nakreślony przez siebie
świat, tworząc wreszcie pełnowymiarową powieść, przechodzącą potem w
cykl. O Sapkowskim trudno mi się wypowiadać, mam do jego twórczości
niemały sentyment. Dość powiedzieć, że Krew elfów, choć
minimalnie słabsza niż opowiadania, prezentowała poziom znacznie wyższy
niż późniejsze tomy Sagi o Wiedźminie. A jak udało się Wegnerowi?
wtorek, 28 lutego 2012
wtorek, 21 lutego 2012
Extensa - Jacek Dukaj - recenzja
Zacznę od pytania: za co kochamy fantastykę? A może szerzej: za co
kochamy literaturę? Za pomysł, za język, za historie, za możliwość
sięgnięcia gdzieś, gdzie nie da się sięgnąć w żaden inny sposób. No cóż,
pewnie te odpowiedzi są mniej lub bardziej trafne. Można przecież
fantastykę kochać z powodów zgoła innych lub po prostu w żadnej mierze
jej nie kochać. Prawda? Jednak z takich lub innych przyczyn po tego typu
literaturę sięgamy, czytamy…. coś w nas potem zostaje lub nie, czasem
pomyślimy o tym, co czytamy i zastanowimy się, czy czas spędzony na
lekturze nie był czasem straconym. No bo chyba każdemu się zdarzyło
przebrnąć przez opasłe tomiszcze, które, koniec końców, okazało się
rozczarowaniem. A przecież można dokładnie na odwrót. Przykładem
książki, która, choć nikłej objętości, niesie w sobie bardzo wiele, jest
Extensa Jacka Dukaja.
Etykiety:
6/6,
Extensa,
fantasta.pl,
Jacek Dukaj,
Nagroda im. Zajdla,
osobliwość,
polecanki,
posthumanizm,
science-fiction
czwartek, 16 lutego 2012
Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód - Robert M. Wegner - recenzja z portalu Fantasta.pl
Z polskim fantasy jakoś zawsze było mi nie po drodze – jeśli miałem
ochotę na literaturę w tej konwencji, zwykle sięgałem po tę z Zachodu. Z
poziomem było różnie, częściej gorzej niż lepiej. I tu tkwi paradoks,
bo na rodzimej fantasy zawiodłem się tylko raz jedyny (przyznać się, ilu
z Was przebrnęło bez zgrzytania zębami przez Śmierć magów z Yara?). Z czytanych przeze mnie rzeczy cykl Sapkowskiego jest co najmniej dobry, opowiadania wręcz wybitne, Król bezmiarów
Kresa jest doskonały, a i inkwizytorskie książki Piekary, choć mniej
klasycznie podchodzą do konwencji, też mogą się momentami podobać. A
jednak sięgałem po tego typu literaturę niezbyt często. Czas przeszły w
poprzednim zdaniu nie jest tu bynajmniej przypadkowy. Powodem stały się
świetne teksty Roberta M. Wegnera, które są dowodem tego, że nad Wisłą i Odrą może powstać fantasy na najwyższym poziomie.
środa, 8 lutego 2012
Nowa wiosna - Robert Jordan - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3.5/6,
fantasy,
Koło Czasu,
Nowa wiosna,
Oko Świata,
prequel,
Robert Jordan,
Zysk i s-ka
Subskrybuj:
Posty (Atom)