piątek, 17 maja 2013

Maszyna różnicowa - William Gibson, Bruce Sterling - recenzja z portalu Fantasta.pl

Pośród czołowych autorów operujących szeroko rozumianą konwencją fantastyczną bardzo niewielu jest w stanie pochwalić się tym, że swoją twórczością dali początek jakiemuś specyficznemu nurtowi lub charakterystycznej stylistyce. Takich, którzy mają w swoim literackim portfolio więcej niż jedną estetykę, w której powstanie mieli znaczący wkład, jest już naprawdę niewielu. Przykładem takich wyjątkowych autorów mogą być bez wątpienia William Gibson i Bruce Sterling, którzy na początku lat osiemdziesiątych kładli podwaliny pod nurt nazwany potem cyberpunkiem. Cyfrowa, wirtualna stylistyka w swoim czasie oszałamiała wizjonerstwem i efektownymi gadżetami. Podejmowała też swoisty dialog z błyskawicznie zmieniającym się światem, w którym to informacja stała się najcenniejszym dobrem. Przerysowany, wirtualny, korporacyjny i dickowsko mroczny świat rodem z kart Neuromancera inspirował (robi to zresztą do tej pory) i stał się nieodłącznym elementem sztafażu stylistycznego fantastyki – tak ówczesnej, jak i współczesnej. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwóch tuzów cyberpunku postanowiło połączyć siły i dać czytelnikom próbkę zabawy literackiej przedstawiającej ów nurt w zupełnie odmiennych realiach – próbkę, która z czasem stała się jednym z dzieł kluczowych dla powstania tak popularnej obecnie konwencji, jaką jest steampunk. Na takie miano Maszyna różnicowa bez wątpienia zasługuje.


Sama idea jest zasadniczo prosta: weźmy potężne komputery i przenieśmy je w świat „bez prądu”, rozwińmy koncept maszyny analitycznej i pomysły z okresu początków nowożytnej informatyki; stwórzmy alternatywną historię świata, w którym kilka drobnych kółek historii potoczyło się w inną stronę; zaprezentujmy epokę rewolucji przemysłowej w barwach, o jakich marzyło pewnie wielu współczesnych; ubierzmy w te szaty dobrą, kryminalno-szpiegowską historię i zaprośmy czytelnika do gry w czytanie kontekstów i nawiązań. Prawda, że prosta receptura? Sama książka bynajmniej prosta nie jest, choć trzeba przyznać, że czyta się ją znakomicie, a fabuła wciąga od pierwszych stron, nie pozwalając łatwo się od Maszyny różnicowej oderwać.

Można w tym miejscu rozwodzić się nad świetnymi bohaterami, ciekawie skonstruowaną intrygą, czy doskonałymi pomysłami na zwroty akcji. Można chwalić autorów za wypracowanie ciekawej stylistyki będącej jednocześnie kontrą względem ich „rodzimego” cyberpunku, z drugiej jednak strony doskonale powielającą jego schematy (walka potężnych stronnictw o władzę i wpływy, indywidualistyczny bohater o ponadprzeciętnych kompetencjach, apoteoza wiedzy i umiejętności, klimat wielkiego organizmu miejskiego itp.). Tym, co mnie osobiście zafascynowało w powieści Gibsona i Sterlinga najbardziej, jest kreacja świata. I nie chodzi nawet o sam pomysł na rozwinięcie idei maszyny analitycznej lorda Babbage’a – wynalazku, który mógł zrewolucjonizować świat. Mnie zachwycił sposób, w jaki znany nam świat został „przepisany” na realia powieści. Ilość autentycznych faktów, wydarzeń, miejsc, nazwisk, produktów czy wynalazków po prostu oszałamia. To, co autorzy robią ze znaną nam historią, jest po prostu wprowadzeniem drobnej zmiany, która wywraca pewne rzeczy do góry nogami, jednocześnie utrzymując pełną wiarygodność. Mamy zatem Adę Byron, mamy Marksa w Nowym Jorku, mamy produkty pana Colgate’a, mamy wpływy polityczne wielkiej Brytanii w Japonii, mamy powszechne powozy parowe Gurneya itp. Wreszcie samo zakończenie, w którym okazuje się, jak bardzo mógłby zmienić się świat, gdyby… No właśnie – „gdyby”, czyli literacka historia alternatywna w najlepszym wydaniu, po prostu.

Maszynę różnicową można polecać ze względu na wiele czynników, z których większość wymieniłem powyżej. Jest to po prostu powieść, w której widać wyraźnie, iż stoi za nią wizja dwóch nietuzinkowych autorów, obdarzonych nie tylko wiedzą i wyobraźnią, ale też potwierdzających swój talent literacki. Co więcej, powieść ta z czasem bynajmniej nie traci na aktualności. Ponadto, świetnie się do niej wraca, odkrywając nowe wątki, odnajdując niedostrzeżone wcześniej znaczenia. Gdy czytałem dzieło Gibsona i Sterlinga po raz pierwszy, kilkanaście lat temu, wydało mi się ono po prostu oryginalną, pomysłową „przygodówką”, łączącą stylistykę klasycznych powieści awanturniczo-szpiegowskich z końca XIX wieku z motywami bliższymi znanej mi wtedy fantastyce (czy choćby, a jakże, cyberpunkowi). Z obecnej perspektywy Maszyna różnicowa jawi mi się przede wszystkim jako literacka gra – z historią, z konwencją i z wyobraźnią czytelnika. Najlepiej takiego czytelnika, który zechce włożyć w lekturę co nieco wysiłku i poszukać ogromnej ilości odniesień i nawiązań, którymi autorzy tę powieść napakowali. A kiedy znajdziemy choć część z nich, satysfakcja z lektury będzie niemała. Bo i sama książka jest po prostu znakomita.

5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...