czwartek, 23 maja 2013

The Amazing Spider-Man: Powrót do domu – J. Michael Straczynski, John Romita Jr – Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom 1 – recenzja

Jak wspomniałem przy okazji recenzowania Avengers: Impas postanowiłem dać WKKM kolejną szansę. Sięgnąłem więc po wzbudzający sporo kontrowersji tom otwierający Kolekcję Hachette. I już na wstępie muszę zaznaczyć, że mieszane odczucia, które miałem po lekturze historii z Thorem i Iron Manem w rolach głównych, bynajmniej nie zostały rozwiane. Ale po kolei. Przede wszystkim ciekaw byłem jaki będzie mój odbiór tej historii kilka lat po tym, jak zetknąłem się z nią po raz pierwszy, jeszcze w Dobrym Komiksie. Pamiętałem ją bowiem jak przez mgłę. Z drugiej strony nazwiska twórców obiecywały całkiem sporo – J. Michael Straczynski jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców (mi zapadł w pamięć, o dziwo, bardziej przez serial Babylon 5 czy komiks Rising Stars, niż przez swoją pracę dla Marvela czy DC), zaś do kreski Johna Romity Juniora mam sentyment jeszcze od czasu Daredevila stworzonego przez rzeczonego artystę wraz z Frankiem Millerem, czy choćby dzięki kapitalnym rysunkom w Punisher: War Zone. Co prawda jego kreska od tego czasu wyraźnie się zmieniła, stała się znacznie bardziej przerysowana w lekko McFarlane’owskim stylu (co jest według mnie niewątpliwym plusem). Wbrew własnym wcześniejszym deklaracjom, mój apetyt na te pozycję był zatem niemały. Koniec końców postać Pająka darzę niemałą sympatią – między innymi od wydawanych przez Tm-Semic komiksów z nim w roli głównej zaczęła się moja przygoda z amerykańskim komiksem (no dobra… w okolicach 1990 roku miałem jeszcze wydanego przez Alma Press Supermana – 50 lat i Elektrę Franka Millera). Kiedy więc zacząłem lekturę…


… bardzo trudno było mi się od niej oderwać. Trochę to dziwne, bo scenariusz Straczynskiego jest w kilku miejscach mocno naciągany. Ot, pojawia się ktoś, nie wiadomo skąd, który zaskakująco dużo wie, a chwilę potem jeszcze jeden, który nie dość, że sporo wie, to jeszcze jest przekozakiem i jakoś tak się składa, że upatrzył sobie akurat Parkera. Trochę się poganiają po mieście, nakładą sobie po gębach, będzie „naprawdę groźnie”, ale ostatecznie jakimś cudem Spider-Man wyjdzie z sytuacji żywy. Serio? Taki trochę scenariusz znikąd i donikąd, w sumie historia jakich w komiksach superbohaterskich wiele, pełna sporych, irytujących dziur. Ale! Tym razem, po „ale” nastąpią jednak pochwały bowiem Straczynskiemu kilka rzeczy udało się co najmniej nieźle. Przede wszystkim, co akurat wcale nie jest oczywiste, a o czym już wspomniałem, Powrót do domu naprawdę mnie wciągnął. Historia płynie wartko a napięcie budowane jest całkiem nieźle, choć w dość oczywisty sposób. Nieco brakuje jakiegoś wyraźniejszego twistu, ale idzie przymknąć na to oko. Drugim z elementów wartych uwagi jest próba skonfrontowania Pająka z jego przeszłością i rzucenia nowego światła na korzenie tej postaci. Ok, Spider-Man to bohater kanoniczny i ciężko jest przy jego originie głębiej pogmerać, jednak zasianie tu i ówdzie wątpliwości u samego bohatera uważam za zabieg wielce udany. Tym bardziej, że dochodzi tu jeszcze jeden, nowy element – nadanie zdolnościom Parkera elementu magicznego, związanego z mocą zwierzęcych totemów. Muszę przyznać, że jest to bardzo zgrabne wykorzystanie faktu, iż antagonistami człowieka-pająka są często postacie inspirowane innymi zwierzętami (od sępa i ośmiornicy, przez pumę, nosorożca, aż po jaszczurkę), wprowadzająca do świata Spider-Mana nieco mistycyzmu. Rysunki Romity Jr’a niczego mi co prawda nie urwały, ale są całkiem przyzwoite, teksty Pająka nie raz i nie dwa wywołują uśmiech na twarzy, a dodatki w polskim wydaniu są również całkiem niezłe – czego chcieć więcej?

No cóż, odpowiedź na to pytanie jest całkiem prosta – opowieści nie opartej na postaciach „znikąd” w odniesieniu do dotychczasowej historii Pająka, mniej naciąganej. Po prostu. Sam pomysł, który legł u podłoża Powrotu do domu był bowiem znakomity i pewnie byłby dość trudny do realizacji przy wykorzystaniu któregoś z dotychczasowych arcywrogów Spider-Mana. Z drugiej jednak strony jedne z najwspanialszych historii z Parkerem w roli głównej bynajmniej nie wymagały tworzenia mu jednorazowych antagonistów – weźmy choćby doskonałe Torment czy niedawno opublikowane u nas po raz kolejny Ostatnie łowy Kravena. Widać jednak wyraźnie, że Straczynski  obejmując ster w The Amazing Spider-Man poszukiwał nowego początku dla tej postaci. Udało się połowicznie, lecz mimo wyraźnych wad historia opowiedziana w Powrocie do domu jest moim zdaniem warta uwagi. A to oznacza, iż wkrótce pewnie ponownie sięgnę po kolekcję Hachette. W międzyczasie zaś postaram się przypomnieć czytelnikom parę komiksów wydanych jeszcze przez TM-Semic i sprawdzić jak bronią się z perspektywy lat. Ale to dopiero za jakiś czas :)

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...