sobota, 8 czerwca 2013

Diamentowe psy. Turkusowe dni - Alastair Reynolds - recenzja z portalu Fantasta.pl

Jakiś czas temu tak się dziwnie złożyło, że praktycznie wszystkie książki, które czytałem i recenzowałem należały do konwencji space operowej, czy to w jej klasycznej, czy to w bardziej współczesnej odsłonie. Choć zawsze doceniałem tego typu science fiction, to dłuższy okres obcowania niemal wyłącznie z tekstami Donaldsona, Harrisona, Hamiltona czy Nivena wywołał u mnie lekkie „zmęczenie materiału”. Nie zmienia to jednak faktu, iż przy okazji postanowiłem zainteresować się twórczością innych czołowych autorów tego nurtu. Tu bardzo często polecano mi teksty Alastaira Reynoldsa. Niestety otwierająca jego cykl Przestrzeń objawienia jest powieścią raczej trudno dostępną. Postanowiłem zatem rozpocząć przygodę z utworami Brytyjczyka od dwóch opublikowanych wspólnie nowelek Diamentowe psy i Turkusowe dni – jak się okazało, początek jest bardzo obiecujący.


To, co od razu zwróciło moją uwagę w kontakcie z tekstami tego autora, to całkiem ciekawy styl, charakteryzujący się doskonałym budowaniem napięcia, tak fabularnego, jak i emocjonalnego. Poza tym gdzieś w tle migocze nam wielki, złożony wszechświat pełen tajemnic, różnych ras, frakcji i ich konfliktów – czyli w zasadzie jest tak, jak w dobrej space operze być powinno. Tyle tylko, że nowelki zamieszczone w wydanym przez MAGa zbiorze prezentują trochę inne ujęcie świata. Każda z nich skupia się na pewnym konkretnym, wyjątkowym miejscu i stawia bohaterów w sytuacjach skrajnych, w których to warunki i otoczenie kształtują ludzi na nowo.

Diamentowe psy przedstawiają ekspedycję specjalnie zorganizowanej grupy specjalistów do tajemniczego artefaktu, wieży znajdującej się na jednej z niezbyt dobrze poznanych planet. Można by się upierać, że jest to motyw wyeksploatowany w science fiction niemal do cna. No cóż, to prawda, jednak sposób, w jaki opowieść się rozwija, nastrój, jaki udaje się Brytyjczykowi stworzyć i klimat trochę jak z horroru każą ocenić ten tekst bardzo pozytywnie. Turkusowe dni są nieco inne w wymowie. Co prawda znów mamy naukowców, znów mamy odcięty od kontaktu z galaktyczną cywilizacją zakątek wszechświata i znów mamy obce, niezrozumiałe formy życia. Do tego dochodzi świetnie skonstruowana pod względem psychologicznym postać głównej bohaterki. Efektem jest kolejne bardzo dobre, długie opowiadanie.

Muszę przyznać, że lektura nowelek Reynoldsa dostarczyła mi wiele przyjemności. Świat przedstawiony wydaje się intrygujący i na pewno świetnie sprawdza się w bardziej rozbudowanych tekstach. Tu za to mamy sugestywne obrazy, swoiste migawki przedstawiające konkretne lokacje. Największą wartością Diamentowych psów i Turkusowych dni jest chyba jednak fakt, iż są to tak naprawdę historie o ludziach – o poszukiwaniu sensu, zrozumieniu własnego człowieczeństwa, poznaniu, doświadczaniu konsekwencji i stawianiu im czoła. Rzadko zdarza mi się czytać science fiction, w którym byłoby tyle emocji . Nie mam zatem wątpliwości, że po teksty Brytyjczyka jeszcze sięgnę. A tym, którzy podobnie jak ja do tej pory nie mieli okazji zapoznać się z twórczością Reynoldsa, z czystym sumieniem mogę polecić tę skromną turkusową książeczkę. 

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...