Obserwując rodzimy rynek książki można
bez trudu dostrzec rosnąca popularność literatury militarnej szczególnie
dotyczącej współczesnych konfliktów zbrojnych. Wśród kreatorów tej
swoistej mody obok krakowskich wydawnictw takich jak Znak, czy
Wydawnictwo Literackie, można śmiało postawić wydawnictwo WarBook. Tym
razem, niejako równolegle do książek publikowanych pod nazwą War Report,
możemy być świadkami narodzin nowego projektu – przygotowanej we
współpracy z redakcją magazynu „Komandos” serii Kondotierzy,
prezentującej sylwetki Polaków, którzy jako ochotnicy lub najemnicy
walczyli w rozmaitych konfliktach zbrojnych na całym świecie. Pierwszą
propozycją wydawniczą jest wznowienie (choć akurat ta informacja nigdzie
się nie pojawia) Dziennika snajpera autorstwa Władysława Wilka.
Książka jest zapisem wspomnień Polaka,
który przebywając w Czeczenii w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej
postanawia chwycić za snajperskiego Dragunowa i przyłączyć się do
bojowników zajmujących pozycje w rejonie Szatoj. Opisany w książce
wojenny epizod autora jest co prawda bardzo krótki, trwa zaledwie dwa
miesiące, jednak daje ciekawy wgląd w życie Czeczeńców walczących w imię
Allaha o swą wolność. Ten, kto spodziewa się jednak soczystych opisów
starć z Rosjanami może się nieco rozczarować. Faktycznej walki bowiem tu
niewiele, Wilk wziął udział raptem w dwóch akcjach bojowych (z czego
jedna zakończyła się sporym sukcesem), widać raczej trud i znój
nieustannych patroli, ukrywania się trudności ze sprzętem itp. W
warstwie dokumentalnej Dziennik snajpera jest zatem cenny przede
wszystkim jako zapis codzienności życia walczących z Rosjanami
Czeczeńców, świadectwo ich racji, przekonań i zwyczajów. Widać tu
wyraźnie przepaść kulturową, jaka dzieli autora i jego kaukaskich braci.
Zwyczaje znającego Rosję Europejczyka i konserwatywnych, zatopionych we
własnej kulturze miejscowych stanowią dwa odrębne światy, splątane
tylko i wyłącznie za sprawą wojennej zawieruchy. To jeden z wymiarów, w
którym widać jak niszczycielskim żywiołem jest wojna – nie tylko w
sensie, fizycznym, namacalnym, odbierając ludzkie życie czy niszcząc
dobytek, ale także w sensie moralnym i kulturowym, rujnując porządek i
chwiejną równowagę między uświęconą lokalną tradycją, religią a
zwyczajami rosyjskiej metropolii. Jest tu widoczne napięcie miedzy
normami zachowywanymi i zawieszonymi, tymi, które są ważne bez względu
na wszystko, a tymi, które schodzą w cień w obliczu możliwej śmierci.
Przekłada się to choćby na obecny w Dzienniku snajpera wątek miłosny.
Dokumentalna strona wspomnień stanowi ponadto sugestywny, przekonujący
opis walczącego o wolność narodu, ze swą historią, symboliką, mitologią i
bohaterami, a także z wyrazistym wrogiem. W pewnym sensie jest to więc
także opowieść o słabej, chwiejącej się, rozdartej Rosji znajdującej się
na zakręcie między upadłym już imperializmem sowieckim, a mającym się
dopiero narodzić współczesnym imperializmem ery Putina.
W warstwie literackiej Dziennik
snajpera również robi bardzo interesujące wrażenie. Choć miejscami
widać brak porządnej redakcji, choć rażą zdarzające powtórzenia, truizmy
i myśli przytaczane za każdym razem w ten sam sposób, nie można odmówić
autorowi literackiego talentu. Reporterskie oko uzupełnione zostaje
ręką posługującą się piórem bardziej niż sprawnie. Wilk bardzo płynnie
potrafi przejść od rzeczowego, twardego opisu do fragmentów bardziej
nastrojowych, wręcz lirycznych. Dziennik ma zatem w równym stopniu
charakter relacji z wojennych perypetii autora, jak i pamiętnika
bardziej osobistego, w którym dzieli się on swoimi przemyśleniami i
emocjami. Ta zaangażowana, w pewnym sensie romantyczna strona stanowi
wyraźną tekstu. Antyrosyjskość (także w kontekście politycznego życia w
Polsce połowy lat 90.), umiłowanie wolności, przywiązanie do wartości, a
przede wszystkim ogromny szacunek i przyjaźń z Czeczeńcami zrodzone w
braterstwie broni biją ze stron tej książki, nadają jej autentyczności.
Nie ma tu cyzelowania, kompromisów, czy ważenia opinii, jest wojna
oglądana oczami człowieka, który w pewnym momencie miał dość stania z
boku.
Lektura Dziennika snajpera rodzi
jednak pewne wątpliwości. O sobie autor pisze na pozór niewiele –
historia zaczyna się i urywa dość nagle, miejscami jedynie wtrącane są
pewne wątki autobiograficzne w szerszym niż czeczeński kontekście.
Przytaczane jednak przez wydawcę slogany mówiące o tym, iż autor się
ukrywa przed rosyjskimi służbami, które wydały na niego wyrok śmierci
wydają się być niewiele więcej jak budowaniem wokół książki
marketingowej otoczki. Wystarczy zaledwie kilka kliknięć, aby bez trudu
powiązać Wilka z osobą Mirosława Kuleby, chyba najbardziej znanego
polskiego autora zajmującego się Czeczenią, a obecnie znanego lubuskiego
winiarza. Nazwisko Kuleby w pewnym sensie uwiarygadnia przekaz, pozwala
dostrzec w Dzienniku snajpera coś więcej niż zaledwie opis
kilkudziesięciu dni z karabinem w ręku wpisując ten tekst w szerszy
dorobek autora. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż po pierwszej
publikacji tej książki Kuleba, którego biografia niemal idealnie pokrywa
się z tym co pisze o swojej przeszłości Wilk, był sądzony za służbę w
obcej formacji zbrojnej. To czy Wilk jest pseudonimem (podobnie jak
Mehmed Borz), literackim alter ego Kuleby, wytworem jego wyobraźni, czy
też może inną osobą jedynie luźno z nim powiązaną nie ma w zasadzie
większego znaczenia. Ważne, że przekaz książki, choć trochę wbrew
tradycji reportażu wojennego wyraźnie zaangażowany i tendencyjny uderza
czytelnika autentycznością emocji i śmiertelną egzotyką zrytych
rosyjskimi pociskami zbocz gór Kaukazu.
Wydaje mi się, że można uznać Dziennik
snajpera za bardzo udane otwarcie wspólnej serii Wydawnictwa WarBook i
magazynu „Komandos”. Widać tu bowiem codzienne, mało efektowne oblicze
współczesnego konfliktu zbrojnego, widać zaangażowanie i oddanie, widać
autentyczne więzi wykute w ogniu wspólnej walki, w poczuciu ciągłego
zagrożenia, widać też osobistą historię, ważną nawet jeśli trwała tylko
chwilę. Nie sposób oceniać samej osoby narratora, jego postawy i
podjętych wyborów. Choć łatwo go potępić, czy nie zgadzać się z jego
(przynajmniej werbalnym) radykalizmem, nie sposób odmówić jego czynom
pewnego romantyzmu wojownika o wolność, może bardziej zakorzenionego w
polskiej mentalności niż skłonni bylibyśmy to przyznać. Owocem jest
książka zwracająca uwagę, wciągająca, dobrze napisana i dająca do
myślenia. Warto po nią sięgnąć.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz