Po bardzo dobrze przyjętym wznowieniu wszystkich oryginalnych tekstów Roberta E. Howarda
poświęconych Conanowi, wydawnictwo Rebis postanowiło pójść za ciosem i
kontynuować wydawanie dzieł jednego z najbardziej wpływowych twórców
literatury spod znaku magii i miecza. Czwartym tomem serii stały się
zatem opowiadania, których głównym bohaterem jest król Kull, często
uważany za pierwowzór postaci słynnego barbarzyńcy z Cymmerii.
Sprowadzanie tomu zatytułowanego Kull: Banita z Atlantydy jedynie
do poziomu szkiców, czy też wprawek na których został zbudowany
fundament późniejszego sukcesu autora, byłoby jednak krzywdzące.
Faktycznie, za życia Howarda drukiem ukazały
się zaledwie trzy teksty, w których pojawiał się atlantydzki władca
Valusii. Okazuje się jednak, iż Teksańczyk popełnił ich znacznie więcej,
wielokrotnie podkreślając, iż w dużej mierze powstawały one
spontanicznie, w sposób znacznie mniej metodyczny niż to miało miejsce
w przypadku późniejszych opowiadań o Conanie. Widać to choćby na
przykładzie zamieszczonych jako dodatki szkicach – okazuje się, iż w
porównaniu do pierwszych opublikowanych wersji różnice są nieznaczne,
zwykle sprowadzają się one do drobnych poprawek stylistycznych czy
korektorskich, z rzadka zmieniając kształt drobnych fragmentów tekstu.
Tę spontaniczność widać także w dość ograniczonej konstrukcji świata
przedstawionego. Howard ogranicza się w zasadzie do kilku
głównych postaci i lokacji, nie przedstawiając w sposób zbyt szczegółowy
historii Valusii, Atlantydy czy też krain ościennych. Zawarte w Banicie z Atlantydy
opowiadania mają zresztą bardzo wyraźny schemat, sławiący swoisty
prototyp rodzącego się gatunku magii i miecza. Mamy więc do czynienia z
dość prostymi fabularnie opowieściami, których głównym bohater,
pochodzący z Atlantydy król starożytnej Valusii – Kull, stawiany jest
przed różnego rodzaju wyzwaniami. Bardzo charakterystyczne jest pewne
wewnętrzne pęknięcie tej postaci. Mamy bowiem do czynienia z
archetypicznym barbarzyńcą, ceniącym wolność i siłę, odrzucającym
kulturowe konwenanse, a jednocześnie przywiązanym do tronu,
odpowiedzialności i reguł z tym związanych. Król Kull staje się ofiarą
własnych dążeń, będąc mentalnie uwięzionym przez dwór, prawa i zwyczaje.
Doskonale widać to choćby w Tym toporem władam!, gdzie
mentalny bunt władcy przeciw otaczającym go regułom zostaje przekuty w
czyn (swoją drogą to właśnie to opowiadanie stało się bazą dla Feniksa na mieczu
– pierwszego opowiadania z Conanem w roli głównej). Postać króla Kulla
– barbarzyńcy władającego wiekową krainą Valusii – staje się metaforą
upadku cywilizacji i końca pewnej epoki – czegoś, co faktycznie miało
miejsce w twórczości Howarda, gdy Kull wyewoluował w Conana,
a rolę miejsca akcji przejęła Ziemia epoki hyboryjskiej. Jest jednak w
banicie z Atlantydy pewne pękniecie, sprzeczność. W tych prostych
konstrukcyjnie tekstach widać wyraźnie jak Teksańczyk godził pierwotne
instynkty swojego bohatera, jego chęć działania, skłonność do rozwiązań
siłowych i wiarę we własną potęgę z równoczesną skłonnością do zadumy,
czy też wręcz pewnego filozofowania. I choć Kullowi znacznie lepiej
wychodzi machanie toporem lub mieczem niż wdawanie się w dworskie
intrygi lub intelektualne wywody, to jednak trzeba Howardowi
oddać, iż udało mu się uniknąć stworzenia bohatera jednowymiarowego. Co
więcej, wyraźne, wręcz archetypiczne, powracające w poszczególnych
opowiadaniach postacie bohaterów drugoplanowych (jak Brule, Ka-Nu czy
Delcardes) wypełniają plan, na tyle aby stworzyć podstawę do
pełnowymiarowego cyklu, wykraczającego poza pojedyncze, migawkowe
miniatury. Warto zauważyć, iż w tekstach zawartych w Kullu: Banicie z Atlantydy
oprócz akcji charakterystycznej dla pulpowej literatury lat 30. sporo
bardziej rozbudowanych fragmentów, w których wyraźnie czuć pewne wpływy
stylistyki lovecraftowskich weird tales. Howard zaznacza upływ
czasu, przemijalność człowieka i jego dzieł – nawet tak wielkich jak
imperia. Jest tu pewna pokora przed nieznanym, jakąś niepoznawalną
warstwą rzeczywistości poza codziennym doświadczeniem. W tej
płaszczyźnie także widać różnicę miedzy opowiadaniami o Kullu a tymi
o Conanie.
Znakomite wrażenie robi sama formuła zbioru. Wnikliwe
teksty krytycznoliterackie otwierające i zamykające całość dobrze
pokazują kontekst zawartych wewnątrz opowiadań, szkiców i wierszy,
odnosząc je do literackiej biografii jednego ojców współczesnej
heroicznej fantasy, szczególnie (co zrozumiałe) do tekstów związanych
z Cymmeryjczykiem. Same opowiadania z Kullem w roli głównej uzupełniają
mniej lub bardziej zamknięte fragmenty, szkice scen, wiersze, teksty, w
których Kull jest jedną z postaci pobocznych, a także takie, które stoją
u podstaw kreacji tego bohatera. Można więc z powodzeniem uznać, że
jest to pełna bibliografia postaci atlantydzkiego króla Valusii. Całości
dopełniają liczne, fenomenalne ilustracje Justina Smitha. Niestety, w
tej beczce miodu znalazła się także łyżka dziegciu, a jest nią polskie
tłumaczenie. Znany z Rebisowskich wznowień opowiadań o Conanie Tomasz
Nowak stał co prawda przed trudnym zadaniem oddania dopiero
kształtującego się stylu Howarda, jednak trudno się oprzeć
wrażeniu, że nie do końca sobie z tym wyzwaniem poradził. Pal sześć, że
styl wysoki przeplata się tu z kuriozalnymi kolokwializmami – to akurat
maniera samego Teksańczyka. Jednak pojawiające się czasem dość osobliwe
konstrukcje stylistyczne mierżą i wywołują wrażenie, że mamy do
czynienia z przekładem przygotowanym przez amatora, który chcąc oddać
charakter oryginału, przestylizował tekst. Zgrzyt niby drobny, a jednak
odczuwalnie wpływający na odbiór całości.
Zbiór pt. Kull: Banita z Atlantydy
zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Zawiera bowiem znakomicie
przygotowany i wydany komplet tekstów prezentujących jednego z
pierwszych bohaterów fantasy heroicznej. Oczywisty wydaje się fakt, iż
jest to literatura znacząco różniąca się od współczesnej. Dla osób
lubujących się w[ poszukiwaniach literackich rodowodów, czy też po
prostu dla miłośników pulpowej literatury amerykańskiej z pierwszej
połowy XX stulecia książka ta wydaje się być pozycją obowiązkową. Bo
choć nie oferuje ona niczego nowego, zaskakującego, choć nie wywraca na
nice tego, co już znamy, to jednak opowiadania o królu Kullu mają w
sobie pewien nieodparty urok. Moim zdaniem lepszej rekomendacji nie
trzeba.
4,5/6
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz