O fantasy często mówi się, że jest to konwencja, w
której w dość ciężko stworzyć coś nowego, oryginalnego, co wyszłoby poza
jej ustalone schematy. Nie jest to bynajmniej zarzut, tym bardziej,
że to właśnie dzieła dość kanonicznie podchodzące do konwencji spotykają
się z poklaskiem szerokiej publiczności. W zasadzie nie powinno to
dziwić, biorąc pod uwagę fakt, iż zdecydowana większość publikowanej
współcześnie fantasy to literatura programowo wręcz rozrywkowa,
nastawiona komercyjnie. Co prawda znajdą się pewnie tacy, którzy obruszą
się przyklejanie tej łatki prozie Martina, Abercrombiego, Sandersona
czy Abrahama, ale cóż… przecież nie ma się o co obruszać, gdyż to prosta
konstatacja faktu. Fantasy stała się obecnie konwencją tak ściśle
wpisaną w główny nurt kultury popularnej (wystarczy rzut oka na
współczesne filmy czy gry komputerowe, aby się o tym przekonać), że nie
sposób myśleć o tekstach jej najbardziej uznanych przedstawicieli z
pominięciem tego, na ile są one kształtowane w odniesieniu do rynkowych
wymogów i oczekiwań. I choć można by się spodziewać bezustannego
kopiowania sprawdzonych, sprzedających się wzorców, aż do zatarcia
wszelkich cech charakterystycznych (syndrom wielokrotnego ksero),
szczęśliwie jeszcze zdarzają się autorzy, którzy potrafią, zachowując
ramy konwencji, stworzyć teksty w pewnym sensie wyróżniające się.
Przykładem tego typu twórcy jest np. K.J.Parker. Ukrywający się
pod pseudonimem (prawdopodobnie) brytyjski autor (lub autorka) potrafi
na pozór typowe danie pod nazwą „powieść fantasy” przyprawić w naprawdę
wyjątkowy sposób.
Młot jest piątym tekstem (a drugą powieścią) Parker(a)
opublikowanym w Polsce. Poprzednie spotkały się z wyjątkowo ciepłym
przyjęciem i myślę, że najnowsza propozycja Maga również na takie może
liczyć. Choć wcale nie jest to tak oczywiste, jak mogłoby się zdawać.
Powieść osadzona jest w tym samym uniwersum, co większość tekstów tego
autora (lub autorki) - dość typowym świecie „low” fantasy, stylizowanym
na XV/XVI-wieczną Europę z wyraźnymi elementami kultur greckiego
i rzymskiego antyku. Punktem wyjścia dla Parker(a) staje
się jednak względnie odizolowana zamorska kolonia, w której przebywa
podupadający na wygnaniu arystokratyczny ród met’Oców. Można by się
zatem spodziewać, iż świat przedstawiony zostanie w związku z tym
znacznie ograniczony, dzieje się tak jednak jedynie połowicznie. Choć
faktycznie, miejsce akcji jest jasno określone i rzadko wykracza ona
poza kilka podstawowych lokacji, jednocześnie bardzo wyraźnie widać, jak
bardzo poszczególni bohaterowie są wpisani w kontekst znacznie szerszy
niż sprawy zamkniętej enklawy. Normy postępowania, interes ekonomiczny,
cele, aspiracje i motywacje, także główne wątki fabularne – wszystko
dzieje się w odniesieniu do tego, co w Domu, poza kolonią. Parker,
dopracowując detale świata przedstawionego: zwyczaje, politykę,
ekonomię, relacje prawne czy personalne, sprawia doskonałe wrażenie.
Dzięki wielu drobnym, przemyślanym elementom czytelnik ma poczucie
obcowania ze światem kompletnym, żywym i pełnym, jakże różnym od
typowych, bliźniaczo podobnych do siebie settingów fantasy. W tym
wymiarze widoczny jest także jeden z wielu dualizmów czy tez wręcz
opozycji, na których zbudowana jest ta powieść: świat kolonii – świat
Domu, arystokracja – pospólstwo, cywilizowani – dzicy, import –
produkcja własna, zależność – niezależność, bierność – dążenie do
zmiany, grupa – indywidualność itd.; a tego typu zestawień sukcesywnie
przewijających się przez całą książkę można znaleźć w niej jeszcze
wiele. Parker wykorzystuje je do nadania Młotowi głębi, podjęcia wyraźnego tematu emancypacji, stawania się i niezależności.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, iż sposób w, jaki
zostaje on podjęty w żadnej mierze nie zapowiada jego intrygującego
rozwinięcia. Powieść zaczyna się bowiem w sposób przywołujący
skojarzenia w najlepszym razie z klasycznymi tekstami o dojrzewaniu w
stylu Czarnoksiężnika z Archipelagu, Gry Endera czy Oka Świata, na dobrą
sprawę jawiąc się przede wszystkim jako skrupulatnie przygotowana, ale
raczej banalna historyjka dla nastoletniego czytelnika. Na tym niezbyt
obiecującym gruncie Parker tworzy jednak tekst znacznie głębszy,
czyniąc z Gignomaia met’Oca jedynie trybik w znacznie bardziej
rozbudowanej historii, zaś wątek emancypacji i dążenia do niezależności
rozciągając na całą kolonię. Młot jest też tekstem w
znakomity sposób poruszającym wątek powstającego, nowoczesnego świata:
zmierzchu świata feudalnego, niszczonego przez egalitaryzację,
wynikającą ze zmiany stosunków produkcji. Konstrukcyjny smaczek stanowić
może fakt, iż powieść zbudowana jest z zachowaniem klasycznego schematu
greckiej tragedii. Gdy śledzimy losy poszczególnych bohaterów, widać
wyraźnie fatalizm podejmowanych przez nich decyzji; to, jak dalecy są od
wyidealizowania, jak przyziemnymi pobudkami potrafią się kierować, jak
łatwo przychodzi im zmienić zdanie, okazać okrucieństwo czy dążyć do
celu bez względu na koszty. W pewnym wymiarze jest to zatem opowieść o
tym, że władza (wszelkiego rodzaju: polityczna, ekonomiczna, stanowa,
technologiczna itp.) deprawuje lub, co najmniej, odziera z ideałów i
pokazuje tychże ideałów mroczną stronę.
Muszę przyznać, że w ostatecznym rozrachunku Młot robi znacznie lepsze wrażenie niż to, które wywołuje początkowo. Parker
bardzo umiejętnie przekształca banalną na pozór historię o buncie
dorastającego chłopaka w wielowarstwowy, zbudowany z pietyzmem dramat.
Co więcej, rzadko zdarza się powieść, w której podstawowe elementy
triady: fabuła, bohaterowie, świat przedstawiony byłyby tak dobrze
zbalansowane. Nic tu nie wybija się na pierwszy plan, a każdy element
wyraźnie podporządkowany jest pewnemu sprecyzowanemu zamysłowi. Problem w
tym, że aby całość zaczęła odpowiednio grać, musi minąć chwila czasu.
Trudno powiedzieć, czy dość banalny z perspektywy całości początek
powieści to wypadek przy pracy, czy też świadomy zabieg, dość rzec, że
warto się przez niego przebić. Nie jest to może powieść wybitna, czy w
ramach konwencji rewolucyjna, niewątpliwie jednak ma do zaoferowania
zdecydowanie więcej niż większość typowo rozrywkowych pozycji fantasy.
Moim zdaniem, rzecz zdecydowanie godna polecenia.
5/6
Właśnie w końcu tę książkę przeczytałam, dzięki Twojej recenzji, i jestem zachwycona. Rzeczywiście początkowo nie byłam przekonana, ale teraz uważam, że jak dotąd to najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku. Dzięki za recenzje i liczę na kolejne :).
OdpowiedzUsuńTo ja tak tylko dodam, że "Składany nóż" jest znacznie lepszy :D
OdpowiedzUsuń