Otwierające Trylogię Southern Reach Unicestwienie Jeffa VanderMeera intrygowało, zapraszając czytelnika na wyprawę w głąb tajemniczej Strefy X. W tej przesyconej duchem Pikniku na skraju drogi
powieści Amerykanin pokazał, jak sprawnie potrafi łączyć elementy
klasycznej science fiction z duchem współczesnego horroru. Ta opierająca
się na twórczym retellingu wyświechtanego motywu książka
wciągała klimatem i pogłębionym rysem psychologicznym bohaterów. W
podobnym tonie utrzymany jest także drugi tom cyklu zatytułowany Ujarzmienie.
VanderMeer kontynuuje wątki rozpoczęte w Unicestwieniu, jednak w radykalny sposób odwraca perspektywę. Podczas gdy pierwszy tom cyklu prezentował zagadkę Strefy X niejako od środka, oczami osób, które do niej weszły, drugi tom trylogii pozwala przenieść się niejako na „drugą stronę barykady” (granicy?), do zarządzającej Strefą X rządowej agencji Southern Reach. Głównym bohaterem jest mający przejąć jej stery Kontroler. Wejście osoby z zewnątrz w zagmatwany świat rządzącej się własnymi prawami instytucji, poznawanie relacji w niej panujących, wewnętrzne rozgrywki i próby zgłębienia tajemnic, wywołują natychmiastowe skojarzenia z poznawaniem Strefy X w tomie pierwszym. Widać konsekwentnie stosowany schemat, zmienia się jedynie perspektywa i rola, jaką odgrywa w ogólnym zamyśle samo niepoznane, niebezpieczne miejsce. O ile jednak w Unicestwieniu motyw eksploracji Strefy X był jednym z najsilniej eksponowanych, o tyle Ujarzmienie czyni zeń jedynie źródło tego, co się dzieje. W tym sensie Strefa X – tajemnicza w swej naturze przyczyna powstania agencji Southern Reach – generuje istnienie bytu równie enigmatycznego i niebezpiecznego. VanderMeer jest zresztą bardzo konsekwentny w kreowaniu podobieństw między pierwszymi dwoma odsłonami swojego najnowszego cyklu. Kontroler, podobnie jak Biolożka, jest w pewnym sensie outsiderem w społecznym mikroświecie, w jakim się znalazł. Ta charakterystyczna depersonalizacja, przejawiająca się definiowaniem osoby przez funkcję, kładzie akcent na sztuczne, formalne relacje panujące tak pomiędzy członkami ekspedycji, jak i kluczowymi pracownikami Agencji. Groźny, nieprzyjazny świat zewnętrzny (Strefa X, Agencja) staje się zatem katalizatorem sztucznych relacji panujących w grupie. Tu po raz kolejny mamy możliwość obcowania z wyjątkowym talentem VanderMeera do budowania niebanalnych postaci o ciekawym portrecie psychologicznym.
Konsekwentnie budowana atmosfera wyobcowania plasuje Ujarzmienie
gdzieś na przecięciu klasycznej science fiction, horroru i sensacji z
agencją rządową w tle. Nastrój i dopracowana strona psychologiczna to
jednak nie wszystko. Na słowa uznania zasługuje także język Amerykanina:
plastyczny, nastrojowy, czasem wręcz malowniczy, choć stroniący od
przesadnej egzaltacji. Szczęśliwie, został on całkiem nieźle oddany
w tłumaczeniu Anny Grelak. Niestety, tak a nie inaczej pomyślana i
napisana powieść ma też swoje słabsze strony. Przede wszystkim jest nią
dość enigmatyczna fabuła, przedstawiana w niespiesznym tempie. Spore
fragmenty tekstu zdają się być niczym więcej, niż wtórnym wałkowaniem
podobnych motywów, czy też kolejnym spojrzeniem na jakąś nurtującą
głównego bohatera kwestię. Stając w obliczu kolejnych pytań i nie
uzyskując zbyt wielu odpowiedzi, odczuć można w pewnym momencie
znużenie. Powielanie konstrukcyjnego schematu znanego z Unicestwienia (np. w zachowaniu układu z wplatanymi retrospekcjami) sprawia, że lektura okazuje się dość przewidywalna. W efekcie w Ujarzmieniu brakuje trochę elementu zaskoczenia, co rozczarowuje, biorąc pod uwagę ogromną ilość postawionych w tekście pytań.
Środkowa część trylogii Southern Reach nieco mnie zaskoczyła. Spodziewałem się po VanderMeerze
jakiejś wyraźnej wolty, rozwinięcia zaprezentowanych w pierwszym tomie
wątków w sposób niebanalny i zaskakujący. Tymczasem dostajemy powieść,
która pod względem formalnym jest bardzo podobna do poprzedniczki –
zmienia się przede wszystkim perspektywa i scenografia,
zaś rekwizytorium, sposób narracji i sama konstrukcja tekstu są niemal
niezmienione. Jeśli miałbym szukać różnic między tymi powieściami, to
chyba najważniejszą byłby motyw przewodni. Unicestwienie
pokazywało przejście z jednego świata w drugi – dekonstrukcję człowieka i
jego otoczenia poprzez konfrontację z Nieznanym, Tajemniczym i Groźnym.
Tematem Ujarzmienia jest zaś przede wszystkim kontrola, zawładnięcie tymże Nieznanym, Tajemniczym i Groźnym. Na tym etapie widać już, że VanderMeer
zaplanował swój cykl bardzo szczegółowo. Ta formalna dyscyplina,
poparta znakomitym warsztatem, musi budzić uznanie. Mimo wspomnianych
wcześniej mankamentów myślę, że warto po najnowszą powieść Amerykanina
sięgnąć. Jest to bowiem proza niebanalna, w wysmakowany sposób łącząca
klasyczną fantastykę naukową spod znaku Strugackich z nastrojem grozy.
Teraz pozostaje tylko poczekać na wieńczący trylogię tom i po cichu
liczyć, iż tym razem autor okaże się dla czytelnika bardziej łaskawy i
wreszcie uchyli rąbka kilku tajemnic. Ale czy na pewno?
4,5/6
Ciekawi mnie czy w tomie trzecim będzie wielkie "bum!", czy raczej wielka niewiadoma.
OdpowiedzUsuńEbook już jest, papier będzie lada dzień - trzeba będzie zajrzeć ;)
Usuń