środa, 16 lipca 2014

Związek żydowskich policjantów - Michael Chabon - recenzja z portalu Fantasta.pl

Flirt fantastyki i kryminału nie jest w zasadzie niczym nowym. Można wręcz rzecz, że jest to jedna z  częściej spotykanych kombinacji w ramach łączenia ze sobą różnych konwencji gatunkowych. Jest to zadanie o tyle wdzięczne, że dzięki położeniu punktu ciężkości na różne elementy dzieła literackiego, konwencje te bardzo dobrze się uzupełniają: fantastyka dostarcza entourage’u i konstrukcji świata przedstawionego, zaś kryminał determinuje przede wszystkim klimat i fabułę. Kiedy zaś na tego typu połączenie decyduje się znakomity warsztatowo, nagrodzony Pulitzerem pisarz głównonurtowy, można spodziewać się całkiem sporo. Związek żydowskich policjantów Michaela Chabona istotnie odniósł znaczny sukces zdobywając m.in. Hugo, Nebulę i nagrodę Locusa. Czy faktycznie jest to powieść tak dobra, jak można wnioskować na podstawie zdobytych laurów?

W warstwie „fantastycznej” Amerykanin sięgnął po konwencję historii alternatywnej, umieszczając akcję swej książki na Alasce, zasiedlonej w latach 40. XX w. przez Żydów. Ten w sumie skromny zabieg pozwala wykreować fascynującą scenografię i nadać koloryt postaciom. Na kartach Związku… folklor żydowski uderza czytelnika na każdym kroku. Wrzucenie do jednego kotła całego bogactwa tej kultury i historycznego doświadczenia jej nosicieli daje naprawdę znakomity efekt. Otrzymujemy pełen przegląd typów żydowskich, od niemal zupełnie zeświecczonych policjantów, aż po radykalnych, mistycyzujących rabinów. Do tego przebija wyraźnie dziedzictwo pariasów świata, urok zatłoczonych uliczek małych polskich lub ukraińskich miasteczek, tęsknota za skwarem Palestyny, świadomość niestałego losu i niepewnej przyszłości. Motyw żydowski jest chyba najmocniejszym elementem konstrukcyjnym tej powieści i w ogromnym stopniu wpływa na jej jakość i wyjątkowość. Efekt ten jest także zasługą fenomenalnego języka. Chabon umiejętnie korzysta z tradycji jidysz, wraz z mnóstwem regionalnych naleciałości, tworząc w ten sposób konstrukcję stanowiącą spójną całość. Świetna jest także warstwa narracyjna, subtelnie wplatająca w tekst charakterystyczną dla kultury Żydów dialogiczność – dyskusję na tym co jest, co było, co być może i co by być mogło. Wszystko to przy zachowaniu ram typowych dla czarnego kryminału.

Miłośnicy tradycji Chandlerowskiej, sięgając po Związek żydowskich policjantów, bez wątpienia poczują się swojsko. Przy całej kulturowej otoczce jest to bowiem powieść nieodbiegająca daleko od pierwowzoru jeśli chodzi o warstwę fabularną czy też konstrukcję głównego bohatera. Jest trup, jest śledztwo, jest tajemnica, jest wreszcie policjant po przejściach, rozwiedziony, trochę wykolejony. Słowem – klasycznie. I choć można narzekać, że do literackiego pierwowzoru jednak trochę Chabonowi brakuje, że fabuła czasem się jakby wlecze, a dialogom brakuje nieco błysku, to wciąż jest to poziom co najmniej przyzwoity. Znakomite wrażenie robią za to postacie – nie tylko pierwszoplanowy Landsman, ale także (a może przede wszystkim) bohaterowie drugiego, trzeciego czy wręcz czwartego planu. Wyraźnie widać, że laureat Pulitzera dopracował poszczególne osoby, tchnął w nie życie, uczynił pełnymi, żywymi i ciekawymi. To rzadki przypadek powieści, w której praktycznie nie pojawiają się postaci będące wyłącznie „popychaczami fabuły” – warto to odnotować i docenić. Czytając powieść Chabona pobieżnie, łatwo przegapić, iż jest to tekst pełny drobnych smaczków, które nadają całości charakteru, pomagają budować klimat, wprowadzają humor, czy też po prostu stanowią swoiste mrugnięcia okiem do czytelnika. Widać doskonałe zaplecze autora, bogactwo treści do których się odwołuje.

Związek żydowskich policjantów to powieść naprawdę wyjątkowa. Może nie do końca fantastyka, może nie do końca kryminał, ale na pewno doskonała, zasługująca na uwagę literatura. Chabon, oddając obu gatunkom hołd, stworzył wizję przebogatą, urzekającą klimatem i kolorytem, grającą dwiema konwencjami jednocześnie. Pełno tu elementów pozornie sprzecznych, zbyt rzucających się w oczy, aby móc się stać częścią większej całości. A jednak wszystko to ma sens i swoje miejsce w świecie przedstawionym: Żydzi, Indianie, Amerykanie, policjanci, rabini i szachiści. Zwłaszcza szachiści. 

4,5/6

3 komentarze:

  1. Nabyłem powyższą publikację już dawno temu, ale do dziś nie znalazłem wolnej chwili na jej lekturę. Do zakupu skłoniły mnie głównie nagrody, którymi książka została obsypana. Oto negatywny przykład na to, jak można skutecznie wpłynąć na wyższą sprzedaż określonych wyrobów :( Abstrahując zupełnie od kwestii czy ten produkt jest zły czy dobry...

    Pozdrawiam,
    Bartosz Maciołek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że po przedyskutowaniu tej ksiażki na WSFach zacząłem ją doceniać bardziej. Mi się podobało, choć nie jest to typ literatury jaki bym chciał czytać codziennie.

      Usuń
  2. Taka dobra recenzja, a tylko 4,5 :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...