czwartek, 11 grudnia 2014

Wiedźmin: Dom ze szkła – Paul Tobin, Joe Querio - komiksowa recenzja z Szortalu


Ostatnimi czasy trudno oprzeć się wrażeniu, że multimedialna marka Wiedźmin ma się ostatnimi czasy wyjątkowo dobrze, przynajmniej w wymiarze rynkowym. Wraz ze zbliżającą się wielkimi krokami premierą kolejnej części gry komputerowej produktów związanych ze stworzonych przez Andrzeja Sapkowskiego uniwersum będzie pewnie coraz więcej, warto jednak odnotować, że fanom Geralta zaproponowano w ostatnim czasie m.in. książkowe wznowienia całej sagi (w dwóch wersjach, w tym kolekcjonerskiej w twardych oprawach), ebooki, audiobooki czy też grę planszową. Do tego medialnego szaleństwa przyłączyło się też wydawnictwo Egmont prezentując polskim czytelnikom komiksową opowieść zatytułowaną Wiedźmin: Dom ze szkła.

Muszę przyznać, że przed rozpoczęciem lektury miałem dość ambiwalentne odczucia. Zawsze bowiem uważałem stworzonego przez Andrzeja Sapkowskiego bohatera i jego uniwersum za twór z ducha słowiański,  bardzo mocno osadzony w naszej kulturze, folklorze itd. Ogromny sukces komputerowej inkarnacji Geralta mógłby w zasadzie świadczyć o tym, że to, co można nazwać stworzoną w literackim pierwowzorze „wiedźmińską konwencją” (a co udało się w grach całkiem nieźle oddać) jest czytelne i atrakcyjne także poza naszym kręgiem kulturowym, wciąż jednak miałem w głowie, że gry są jednak dziełem Polaków. Pytanie brzmiało, czy Amerykanie będą w stanie stworzyć „wiedźmina”, który zachowa swój charakter i będzie odpowiednio osadzony w konwencji. Z drugiej strony fakt, iż opublikowany pierwotnie jako miniseria Dom ze szkła wyszedł ze stajni Dark Horse Comics – jednego z trzech największych graczy na amerykańskim rynku – mógł być powodem do optymizmu. Tym bardziej, że obiecująco prezentował się odpowiedzialny za niego duet autorów. Autor scenariusza Paul Tobin jest bowiem laureatem prestiżowej nagrody Eisnera i wieloletnim współpracownikiem m.in. Marvela i DC (spod jego pióra wychodziły choćby takie serie jak Spider-Man, Fantastic Four, Batman: Legends of the Dark Knight i wiele innych). Joe Querio ma z kolei na koncie rysunki do takich serii jak B.P.R.D. Hell on Earth i Lobster Johnson – jednoznacznie można więc skojarzyć go ze grupą twórców kojarzonych z osobą Mike’a Mignoli (który zresztą stworzył kapitalną okładkę dla zbiorczego wydania Domu ze szkła). Można by się zatem po tym duecie spodziewać komiksu utrzymanego w konwencji grozy. Czy jednak wiedźmiński horror wpisze się w klimat oryginału?

Amerykanie stworzyli opowieść bardzo kameralną, zamkniętą, opartą na klasycznym motywie nawiedzonego (?) domu, gdzieś w lesie Caed Dhu. W warstwie fabularnej otrzymujemy zatem dokładnie to, czego można się spodziewać – niespiesznie, acz konsekwentnie prowadzoną opowieść z umiejętnie stopniowanym napięciem i dobrym rozłożeniem akcentów między akcją, dialogami, retrospektywami itd. Całkiem nieźle udało się Tobinowi w ten nieco gotycki schemat wpisać samego Geralta – tym bardziej, że zachowuje on bez wątpienia swoje cechy charakterystyczne: pewien filozoficzny dystans do świata, lekko ironiczne poczucie humoru czy też skłonność do oddawania się prostym rozrywkom. Pozostali bohaterowie również prezentują się całkiem nieźle. Przede wszystkim, co niezwykle istotne, daleko im do jednoznaczności - potrafią zaintrygować czytelnika i przykuć go do lektury. A o to przecież chodzi.

Bardzo dobrze prezentują się także rysunki Querio – widać tu pewne pokrewieństwo ze stylem Mignoli, choć prace autora Hellboya są zwykle dużo prostsze, a kreska nieco „czystsza”. Querio daleko jednak do hiperszczegółowego sposobu rysowania – za to pozostawia on sporo miejsca na kolor. Szczególnie dobre wrażenie robią sceny dynamiczne (często ujmowane bardzo schematycznie, z uproszczonymi tłami), a także szersze, dopracowane plany. Między tymi skrajnościami Querio wypada nieco gorzej, ale wciąż co najmniej poprawnie. Jest mrocznie, jest nastrojowo, jest w klimacie wiedźmina – jest dobrze.

Jak wspomniałem wcześniej: miałem pewne obawy odnośnie tego komiksu – okazały się jednak niepotrzebne. Nastały po prostu czasy kultury zglobalizowanej i multimedialnej, w której dostajemy polskie tłumaczenie amerykańskiego komiksu opartego na polskiej grze, stworzonej na motywach polskich powieści. I wszystko tu gra, wszystko jest na miejscu, wszystko jest czytelne i zrozumiałe. Dom ze szkła powinien zadowolić zarówno fanów literackiego pierwowzoru, jak i tych, którzy wiedźmińskie uniwersum znają przede wszystkim z gier. Wydaje mi się też, że spokojnie mogą sięgnąć po ten komiks także Ci, którym postać Geralta nie jest znana (są w ogóle tacy?), gdyż autorzy, z myślą o takim czytelniku, nienachalnie wprowadzają w kilka kluczowych zagadnień (kim są wiedźmini, co to znaki, itd.). Czy jest to najlepsza z komiksowych inkarnacji Geralta? Trudno powiedzieć. Na pewno jest wyraźnie inna niż klasyczne adaptacje opowiadań autorstwa Parowskiego i Polcha, czy też wydana przy okazji premiery drugiej gry Racja Stanu Gałka, Klimka i Pollera. Komiks Tobina i Querio ma jednak charakter i stanowi interesujący wkład do świata stworzonego przez Sapkowskiego.

5/6

Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...