Ileż to razy zdarzyło mi się słyszeć lub czytać o artystach, którzy po stworzeniu jakiegoś dzieła uznanego za wybitne borykają się z problemem przeskoczenia poprzeczki, którą sami sobie zawiesili. Szczególnie, gdy podejmują się stworzenia jego kontynuacji. Muszę przyznać, że miałem względem Mrocznego zwycięstwa pewne obawy – w końcu poprzedzające je Długie Halloween dorobiło się opinii jednej z najlepszych historii o Batmanie, wywierając ogromny wpływ na historię i mitologię Mrocznego Rycerza. Na fali sukcesu Jeph Loeb i Tim Sale stworzyli kolejną rozciągniętą na 13 odcinków opowieść stanowiącą bezpośrednią kontynuację poprzedniczki.
Mroczne Zwycięstwo jest historią w znacznym stopniu zdefiniowaną przez zawartość Długiego Halloween. Przede wszystkim ma ono bardzo podobną strukturę trzynastu rozdziałów, opisujących kolejne zbrodnie popełniane przez nieznanego seryjnego mordercę. Tyle tylko, że tym razem giną policjanci, a przy ich powieszonych ciałach znaleźć można karteczki przedstawiające kolejne rozgrywki w tzw. wisielca. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, iż same karteczki w jakiś sposób wiążą się z osobą Harveya Denta, byłego już prokuratora okręgowego, od pewnego czasu ukrywającego się gdzieś jako Two-Face. W tym miejscu bardzo dobrze widać, że druga seria Loeba i Sale’a stanowi w ścisłym sensie kontynuację swej poprzedniczki. Widać pewne pęknięcie między zorientowaniem się na przeszłość, a koniecznością podejmowania przez bohaterów wyzwań chwili obecnej. Mroczne zwycięstwo gra z Długim Halloween, przetwarza pojawiające się w nim motywy, prowadzi z nimi grę, czasem wyraźnie łamiąc znany już schemat. Historia o zaufaniu, o „tu i teraz”, ustępuje miejsca opowieści zorientowanej na przeszłość i jej rozpamiętywanie. Na pierwszy plan wysuwają się więc takie tematy jak zemsta, poszukiwanie odkupienia, rozważanie popełnionych błędów, czy też powtarzalność historii.
Bardzo wyraźnie wyeksponowana jest postać Batmana (co w zasadzie nie powinno dziwić, skoro pojawia się on choćby w tytule tomu). I choć podobnie jak w Długim Halloween „emocjonalna” warstwa komiksu bazuje na relacjach trójki: Batman, Jim Gordon, Harvey Dent/Two-Face, to właśnie rozterki Mrocznego Rycerza stają się najbardziej wyrazistą jego częścią. Nocny obrońca Gotham City nie może się pogodzić z losem, jaki spotkał Denta, i ze sposobem, w jaki sam go potraktował. Zatraca się w swojej żałobie po utracie przyjaciela, obawiając się tego, co dostrzec może w jego obecnym, podwójnym obliczu. Sam Two-Face majaczy zaś gdzieś w ukryciu, tu i ówdzie pojawiając się przy realizacji jakiegoś demonicznego planu. Wciąż zatem powraca pytanie o to, czy i na ile się zmienił, i jakie są jego faktyczne cele. Loeb udowadnia, że perfekcyjnie potrafi nakreślić relacje między bohaterami, zbudować tam napięcie i nadać poszczególnym postaciom wiarygodności, głębi i charakteru. Potwierdzają to zresztą bohaterowie drugiego planu (daj Boże taki drugi plan we wszystkich opowieściach!): nieco mniej wyeksponowany, ale czujący się coraz pewniej świeżo mianowany komisarz Gordon, wplątani w kolejną mafijną rozgrywkę przedstawiciele rodziny Falcone (Sofia, Alberto i Mario), nowa pani prokurator Janice Poter, odgrywająca niejednoznaczną rolę Selina Kyle/Catwoman, czy wreszcie znakomicie wprowadzony Dick Grayson – pierwszy Robin stanowiący swoiste odbicie młodego Bruce’a Wayne’a, niejako przypomnienie o jego ludzkim obliczu. Całość uzupełnia nieodzowna plejada szaleńców z Jokerem na czele (choć pojawiają się też np. Riddler, Poison Ivy, Pingwin, Solomon Grundy, czy Dr Freeze).
Znakomite wrażenie robi oprawa graficzna. Niezawodny Tim Sale i odpowiadający za kolory Gregory Wright rozwinęli konwencję Długiego Halloween urozmaicając choćby sposób kolorowania przebitek z przeszłości, czy też stosując ciekawe rozwiązania, gdy scenę wydarzeń spowija dym, lub tonie ona w ostrym świetle. W ogólny zarysie mamy jednak zachowany klimat poprzedniej historii, co z pewnością wielu miłośników komiksu ucieszy. W mojej opinii Batman (ale i inne, powiązane postaci, które doczekały się charakterystycznych przedstawień) rysowany Sale’a jest jedną z najlepszych i najbardziej charakterystycznych wersji Mrocznego Rycerza.
Mroczne zwycięstwo okazuje się być historią, która udanie rozwija wątki Długiego Halloween jednocześnie serwując czytelnikom wszystko to, co było w tej historii najlepsze: znakomitych bohaterów, świetnie napisaną kryminalną intrygę, zaskakujące zwroty akcji i niesamowity klimat, który uwielbiają wszyscy miłośnicy komiksów z Batmanem. Loeb i Sale powiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko i choć może nie udało się stworzyć dzieła lepszego niż ich pierwsza długa opowieść, nie można Mrocznemu zwycięstwu niczego zarzucić. Wręcz przeciwnie – powstała jedna z najlepszych opowieści z Mrocznym Rycerzem w roli głównej. Tym, którzy czytali Długie Halloween gorąco polecam jego kontynuację, zaś tym, którzy jeszcze tych historii nie znają… zazdroszczę. Jestem bowiem pewien, iż poznawanie opowieści Loeba i Sale’a po raz pierwszy będzie dla nich niezapomnianym komiksowym przeżyciem.
5.5/6
PS. Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza receznenckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz