W klasycznych, trzytomowych cyklach powieściowych dość często mamy do czynienia z sytuacją, w której drugi tom stanowi swoista próbę ognia, tak dla autora, jak i jego pomysłu. O ile bowiem teksty otwierające mają szansę zyskać uwagę czytelnika efektem nowości, zaskoczenia, rozstawianiem pionków na fabularnej szachownicy, o tyle ich kontynuacje muszą przejść do eksploatowania świata i bohaterów, ich twórcy siłą rzeczy skupiają się więc na fabule. A z tym bywa, co tu dużo pisać, różnie. Muszę przyznać, że Ciężkie próby – środkowy tom trylogii autorstwa Lindy Nagaty – trzymają poziom znany z pierwszej części. I faktycznie, mimo zachowania konwencji, akcenty zostały rozłożone nieco inaczej.
Na drugim planie znajduje się warstwa personalna, czyli wspomniane już dylematy Jamesa Shelleya… i jego starej/nowej przyjaciółki – Delphi. Nieco dziwi ta nowa relacja, która choć ładnie wygląda na stronach książki, jest jednocześnie nieco sztuczna. Można odnieść wrażenie, jakby autorka wyszła z założenia, że jakiś wątek romansowy musi być i już (zupełnie ignorując fakt niedawnej śmierci wieloletniej miłości bohatera, który błyskawicznie znajduje pocieszenie w objęciach innej). Sam Shelley jest zresztą nieco nierówną kreacją – z jednej strony twardy i zdecydowany żołnierz, z drugiej człowiek rozdarty i naiwny. Niezwykle trudno dojść do tego, jakie w zasadzie są jego motywacje, nie mówiąc już o jakimś identyfikowaniu się czytelnika z tą postacią.
Wreszcie trzeci, najlepszy, a niestety nieco pominięty aspekt powieści, czyli świat przestawiony. Nagata w intrygujący sposób miesza politykę, biznes i złowieszcze, niejasne wpływy czającej się w sieci (Chmurze) AI. Do tego klimat z pogranicza raczkującego cyberpunka (wszczepy, sieć, wielkie korporacje, inwigilacja itd.) z elementami postapokalipsy (konflikt jądrowy na małą skalę, kryzys społeczny i gospodarczy, opuszczone miasta) – robi to naprawdę pozytywne wrażenie, nawet jeśli poszczególne elementy składowe nie są w żadnym razie oryginalne. Niewątpliwie Amerykance udało się oddanie rozgrywki miedzy potężnymi siłami, a także ciekawe postacie trzeciego planu – graczy na wielkiej szachownicy. Migają one czytelnikowi zaledwie przez moment, ale często są najbardziej wyraziste.
Dodatkowo na plus wypada zapisać elementy scenografii charakterystyczne dla SF bliskiego zasięgu – orbitalne habitaty, sieci komunikacyjne, neurowszczepy, ale i całkiem współczesne problemy dostępu do sieci i bezpieczeństwa danych. Nawet jeśli technicznie nie wszystko gra tu idealnie, to czyta się Ciężkie próby całkiem przyjemnie.
Choć mało u Nagaty oryginalności, autorka nadrabia ten brak sprawnym piórem i niezłym prowadzeniem akcji. Dzięki temu można przymknąć oko na głównego bohatera – jeśli nie papierowego, to najwyżej gipsowego. Drugi tom „Czerwieni” to przyzwoita książka łącząca kilka konwencji (miltary sf, cyberpunk i postapokalipsę) ale przede wszystkim mieszcząca się w ramach powieści sensacyjnej. Myślę, że wśród zalewu militarnej SF nieco brakowało takiej, która miast na statkach kosmicznych (które po prawdzie są i tutaj) skupiałaby się raczej na niedalekiej przyszłości. Choćby dzięki temu cykl hawajskiej pisarki ma szansę znaleźć swoich amatorów.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz