Muszę przyznać, że początek “Uncanny X-Men” pisanego przez Briana Michaela Bendisa zrobił na mnie całkiem spore wrażenie. Udanym zabiegiem była lekka zmiana perspektywy i zatopienie mutanckiej rzeczywistości w jeszcze głębszej szarości. W końcu sztandarowymi postaciami stali się człowiek, który dopiero zabił Charlesa Xaviera, jeden z największych przeciwników X-Men w ich historii czy też była Biała Królowa Hellfire Club.
Z czasem pojawiły się jednak nowe wątki, zbliżające najbardziej zasłużony z mutanckich projektów tak do „All-New X-Men”, jak i do „Wolverine i X-Men”. Niezwykle istotne dla ewolucji tytułu okazały się też wydarzenia „Bitwy Atomu”, wskutek których przeniesieni do naszych czasów oryginalni X-Men przeszli na stronę Cyclopsa. „Uncanny X-Men” pisane przez Bendisa wydawało się być serią, która miała też całkiem spore pretensje artystyczne. Z zaciekawieniem więc przyglądałem się temu, czy uda się ten charakter zachować.
„Dobry, zły, Inhuman” jest swoistym miszmaszem pomysłów i wątków. Dostajemy więc zarówno lekki epizod z wypadem „na miasto” mieszkanek Szkoły im. Xaviera, wątek opleciony wokół rozpylenia mgły terrigenowej i pojawiania się w uniwersum Marvela „przebudzonych” Inhumans, wypad uczniów szkoły do Savage Landu, kontynuację wątku organizacji kierowanej przez Mystique, jak i znacznie poważniejszy powrót do rozważań o ciężkim brzemieniu przeszłości Cyclopsa. Sporo. Momentami trochę trudno się w tym wszystkim połapać, jeśli nie zna się dobrze wcześniejszych tomów serii i wydarzeń z tytułów powiązanych. Poziom „wejścia w fabułę” ustawiony jest więc relatywnie wysoko (jak to często bywa, gdy jeden scenarzysta równolegle pisze kilka przeplatających się serii). Problem w tym, że nawet gdy się to uda, niełatwo tak naprawdę odnaleźć jakąś myśl przewodnią, zasadniczy wątek tej serii. Poza tym „drobnym” zgrzytem jest jednak całkiem nieźle – przede wszystkim poszczególne epizody są udane. Bendis udowadnia, że wciąż miewa całkiem niezłe pomysły. Zdecydowanym plusem jest także przywołana już przeze mnie swoista „szarość” tej serii. Bardzo trudno jednoznacznie ustosunkować się do poszczególnych postaci – Cyclops, Magneto, Emma Frost, nawet Kitty Pryde (sic!) nie dają się łatwo zakwalifikować jako bohaterowie pozytywni bądź negatywni.
Wspominałem wcześniej także o artystycznych ambicjach, które odnaleźć można w „Uncanny X-Men”. Poza pogłębieniem bohaterów i złożonością fabuły najdobitniej widać to chyba w warstwie ilustracyjnej. Ku pewnemu zaskoczeniu dynamiczne, nieco kreskówkowe prace Chrisa Bachalo wydają się najbardziej zachowawcze ze zdobiących ten album. Absolutnie fantastycznie wypada za to zeszyt rysowany przez Marco Rudy’ego. Afrykański artysta tworzy plansze wręcz obłędnie rozplanowane, wychodzące poza klasyczny schemat kadrowania. To, a także nieco bardziej stonowany sposób kolorowania powoduje, że czytelnik nie ma wątpliwości, iż obcuje z komiksem wykraczającym poza amerykański mainstream.
Mam dość mieszane uczucia względem trzeciej odsłony „Uncanny X-Men”. Niewątpliwie unikanie czarno-białych podziałów, a także artystyczne pretensje każą przyglądać się temu tytułowi z zainteresowaniem. Jednocześnie irytuje coraz bardziej zauważalny brak wyrazistego wątku głównego. Przychodząca na myśl w pierwszej kolejności „pokuta” Cyclopsa jest bowiem zbytnio schowana, rozmyta pośród wielu innych tematów. I choć na poziomie poszczególnych zeszytów Bendis jest w stanie zaoferować czytelnikowi całkiem sporo dobrych pomysłów, to gdy spróbujemy poszukać czegoś szerszego, głębszego, może być problem z dojściem do tego, o co scenarzyście tak naprawdę chodzi. Mimo wszystko z chęcią będę „Uncanny X-Men” śledzić nadal. Jakby nie patrzeć, to właśnie TEN tytuł przysłużył się najbardziej budowie mutanckiej części uniwersum Domu Pomysłów i wciąż tkwi w nim spory potencjał.
Seria: Uncanny X-Men
Tom: 3
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Chris Bachalo, Kris Anka, Marco Rudy
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Tytuł oryginału: Uncanny X-Men: The Good, the Bad, the Inhuman (Uncanny X-Men #14-18)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: kwiecień 2017
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1941-3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz