Skoro „kącik muzyczny” został pomyślnie zainaugurowany wypada go kontynuować, tym razem recenzją. Zapraszam do lektury:
Lubię Unleashed. Tak po prostu, bez dorabiania do tego jakiejś specjalnej ideologii. Spośród wszystkich klasyków szwedzkiego deathmetalowego wyziewu ich muzyka zawsze przypadała mi do gustu najbardziej. Nie, żeby byli w jakiś wyraźny sposób lepsi od Grave, czy Entombed. Jakoś tak po prostu dźwięki generowane przez ekipę Johnnego Hedlunda zawsze mi pasowały. Szwedzki death metal w najlepszym wydaniu, doprawiony klimatem rodem ze skandynawskiej mitologii. W związku z tym, że Unleashed zaserwował swoim fanom kolejny album, poczułem się w obowiązku nie tylko go posłuchać, ale i coś o nim napisać.
„As Yggdrasil Trembles”, bo taki tytuł nosi najnowszy album Szwedów, na pewno nie może być nazwany jakimś przełomem w dyskografii zespołu. Wydaje mi się, że jakiekolwiek zmiany w muzyce tej kapeli spowodowałby ogromną falę krytyki ze strony ich fanów. Bo to nie jest muzyka dla każdego, o nie. Raczej dla tej wąskiej grupy, którzy znają twórczość zespołu na wylot i w 100% wiedzą czego się można spodziewać po każdej kolejnej płycie. Zaskoczenia wiec żadnego być nie może. Muzyka Unleashed to wciąż bardzo motoryczny, utrzymany raczej w średnich tempach death metal, z lekko heavymetalowym zacięciem (co jest słyszalne szczególnie w solówkach) i klasycznymi strukturami utworów. Niby schemat ograny na milion sposobów, ale kto jak kto, ale właśnie ekipa Hedlunda jest jednym z prekursorów takiej stylistyki. Kto jak nie oni ma więc grać taką muzykę?
Skoro jest tak przewidywalnie to może za całą recenzję może posłużyć zdanie: „Jest to kolejna płyta Unleashed.”? Ano może, ale wypada coś jednak dodać. Jest bowiem na tym albumie kilka kawałków absolutnie kapitalnych: chwytliwych, motorycznych ale i ciężkich. Szczególnie wyróżniają się otwierający album „Courage Today, Victory Tomorrow”, utwór tytułowy, czy stanowiący swoisty manifest zespołu „Wir Kapitulieren Niemals”. 45 minut słuchania zlatuje błyskawicznie i ciężko się oprzeć przed odpaleniem płyty po raz kolejny. A to już naprawdę dobra rekomendacja.
„As Yggdrasil Trembles” nie jest być może płytą wybitną. Nie jest w żadnej mierze oryginalna. Zespół po raz dziesiąty zafundował nam porcję muzyki utrzymanej w spójnej stylistyce. Jednym się ona podoba, innym nie. Tak to już jest z gustami. Poza tym wciąż obecne są w twórczości Unleashed pewne bolączki charakterystyczne dla całego gatunku. Teksty są czasami banalne, trochę naiwne lub wręcz grafomańskie. Mi to osobiście nie przeszkadza. Ba! Uważam, że zespół fajnie nawiązuje do długiej tradycji tworzenia metalowych hymnów udowadniających jaki to metal nie jest wspaniały, a jego piewcy wytrwali i bezkompromisowi. Że to trąci banałem? Może i tak, ale po tylu latach na scenie Johnny Hedlund z kolegami wręcz zasłużyli na to, żeby uczciwie móc zaśpiewać o tym, że tworzony przez nich death metal nigdy nie skapituluje. I oby tak było, bo „As Yggdrasil Trembles” to świetna płyta. Może nie odkrywcza, ale miłośnikowi szwedzkich dźwięków z pewnością dostarczy wiele przyjemności. Czekam teraz na koncerty Unleashed w Polsce. Zapraszamy!
4,5/6
Lubię Unleashed. Tak po prostu, bez dorabiania do tego jakiejś specjalnej ideologii. Spośród wszystkich klasyków szwedzkiego deathmetalowego wyziewu ich muzyka zawsze przypadała mi do gustu najbardziej. Nie, żeby byli w jakiś wyraźny sposób lepsi od Grave, czy Entombed. Jakoś tak po prostu dźwięki generowane przez ekipę Johnnego Hedlunda zawsze mi pasowały. Szwedzki death metal w najlepszym wydaniu, doprawiony klimatem rodem ze skandynawskiej mitologii. W związku z tym, że Unleashed zaserwował swoim fanom kolejny album, poczułem się w obowiązku nie tylko go posłuchać, ale i coś o nim napisać.
„As Yggdrasil Trembles”, bo taki tytuł nosi najnowszy album Szwedów, na pewno nie może być nazwany jakimś przełomem w dyskografii zespołu. Wydaje mi się, że jakiekolwiek zmiany w muzyce tej kapeli spowodowałby ogromną falę krytyki ze strony ich fanów. Bo to nie jest muzyka dla każdego, o nie. Raczej dla tej wąskiej grupy, którzy znają twórczość zespołu na wylot i w 100% wiedzą czego się można spodziewać po każdej kolejnej płycie. Zaskoczenia wiec żadnego być nie może. Muzyka Unleashed to wciąż bardzo motoryczny, utrzymany raczej w średnich tempach death metal, z lekko heavymetalowym zacięciem (co jest słyszalne szczególnie w solówkach) i klasycznymi strukturami utworów. Niby schemat ograny na milion sposobów, ale kto jak kto, ale właśnie ekipa Hedlunda jest jednym z prekursorów takiej stylistyki. Kto jak nie oni ma więc grać taką muzykę?
Skoro jest tak przewidywalnie to może za całą recenzję może posłużyć zdanie: „Jest to kolejna płyta Unleashed.”? Ano może, ale wypada coś jednak dodać. Jest bowiem na tym albumie kilka kawałków absolutnie kapitalnych: chwytliwych, motorycznych ale i ciężkich. Szczególnie wyróżniają się otwierający album „Courage Today, Victory Tomorrow”, utwór tytułowy, czy stanowiący swoisty manifest zespołu „Wir Kapitulieren Niemals”. 45 minut słuchania zlatuje błyskawicznie i ciężko się oprzeć przed odpaleniem płyty po raz kolejny. A to już naprawdę dobra rekomendacja.
„As Yggdrasil Trembles” nie jest być może płytą wybitną. Nie jest w żadnej mierze oryginalna. Zespół po raz dziesiąty zafundował nam porcję muzyki utrzymanej w spójnej stylistyce. Jednym się ona podoba, innym nie. Tak to już jest z gustami. Poza tym wciąż obecne są w twórczości Unleashed pewne bolączki charakterystyczne dla całego gatunku. Teksty są czasami banalne, trochę naiwne lub wręcz grafomańskie. Mi to osobiście nie przeszkadza. Ba! Uważam, że zespół fajnie nawiązuje do długiej tradycji tworzenia metalowych hymnów udowadniających jaki to metal nie jest wspaniały, a jego piewcy wytrwali i bezkompromisowi. Że to trąci banałem? Może i tak, ale po tylu latach na scenie Johnny Hedlund z kolegami wręcz zasłużyli na to, żeby uczciwie móc zaśpiewać o tym, że tworzony przez nich death metal nigdy nie skapituluje. I oby tak było, bo „As Yggdrasil Trembles” to świetna płyta. Może nie odkrywcza, ale miłośnikowi szwedzkich dźwięków z pewnością dostarczy wiele przyjemności. Czekam teraz na koncerty Unleashed w Polsce. Zapraszamy!
4,5/6
Trudno się z recenzją nie zgodzić. Jak ktoś myślał, że Unleashed zagra coś nowatorskiego to był mocno w błędzie. Niczym nie zaskakują, podejrzewam, że gdybym ich słyszał po raz pierwszy to bym specjalnie nie zwrócił uwagi, ale biorąc pod uwagę sentyment uważam, że nie zwalniają tempa i graja wciąż na tym samym poziomie. Taki Death-metalowy AC/DC. Jaką płytę nie puścisz, tak samo grają :)
OdpowiedzUsuńPS. Swoją droga Grave tez wydał płytkę parę dni wcześniej i również bez specjalnych zmian :)
Płyty nie miałem jeszcze okazji słuchać, ale recenzja jest zachęcająca, więc przypuszczam, że się jednak w najbliższym czasie zapoznam. ;)
OdpowiedzUsuń