Fantastyka, jak każdy inny gatunek literatury, chętnie posługuje się pewnymi konwencjami. Jedną z takich, popularnych wśród pisarzy-fantastów, konwencji jest powieść historyczna z mniej lub bardziej widocznymi wątkami nadprzyrodzonymi. Na rodzimym poletku parali się nią tacy autorzy jak choćby Jacek Komuda, Andrzej Sapkowski, Marcin Mortka czy Rafał Dębski. Do tej listy można dołączyć jeszcze nazwisko Dariusza Domagalskiego, który zadebiutował w roku 2009 powieścią Delikatne uderzenie pioruna.
Autor zabiera nas w podróż do roku 1409 w świat politycznych gier między Polską, Litwą, Żmudzią i Zakonem Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie… zwanym u nas powszechnie Krzyżakami. Domagalski dodaje do tych rozgrywek jeszcze jeden element: kabałę. Okazuje się bowiem, że za starciem sił w naszym świecie stoją potężne moce spoza niego. Emanacje Boga - dziesięć Sefir, pogrążone są w konflikcie. Posyłają do naszego świata Przebudzonych, którzy mają pomóc w jego rozstrzygnięciu. Wśród nich, tyle, że po przeciwnych stronach znajdują się między innymi Władysław Jagiełło, Witold, czy Ulryk von Jungingen. Takim Przebudzonym jest też główny bohater Delikatnego uderzenia pioruna, Burgundczyk, Dagobert z Saint-Amand, będący w służbie Sefiry Netzach.
Domagalski przyjmuje prosty podział na "dobrych" Polaków i Litwinów, służących prawej, męskiej stronie Drzewa Życia, będącego wzorem budowy świata (a zarazem wzorem samego stwórcy) i "złych" Krzyżaków, czyli sługi lewej, żeńskiej strony tegoż Drzewa. Niestety ma to swoje niezbyt fortunne konsekwencje w postaci papierowych bohaterów. Owszem, mają swoje dylematy, skłonności i namiętności, jednak przede wszystkim pozostają oni sługami Sefir, swoistymi wykonawcami ich woli. Krzyżacy są zatem trochę topornie antypatyczni, zaś stronnicy Polaków, czy Żmudzinów prawi i dzielni w sposób momentami wręcz banalny. O ile zatem sam pomysł na naszkicowanie nadprzyrodzonego tła dla wielkiego dziejowego konfliktu jest kapitalny, o tyle jego przelanie na papier jest już trochę gorsze (choć zdaję sobie sprawę, że może to być też rezultat przyjętej konwencji, o czym autor kilkakrotnie wspominał w dyskusjach na forach internetowych).
Akcja powieści jest nieco rwana. Mamy momenty, w których wydarzenia toczą się zbyt powoli, mamy też takie, gdzie ich bieg nabiera sporego tempa. Ponadto pojawiają się wplecione retrospekcje. Całość, niestety, ponownie wywołuje pewien niedosyt, szczególnie jeśli chodzi o przedstawienie losów głównych bohaterów. Nadanie całemu konfliktowi epickich rozmiarów, tak samo jak epickie mogą być konsekwencje działań Przebudzonych w naszym świecie, powoduje, że Domagalski poświęca sporo uwagi wydarzeniom historycznym, które de facto tworzą szerokie, fabularne tło dla akcji. I, o dziwo, jest to jeden z mocniejszych aspektów Delikatnego uderzenia pioruna! Składają się na to doskonałe przygotowanie faktograficzne, ogromna ilość historycznych postaci i spory talent w oddaniu klimatu średniowiecza. Nie jestem tylko pewien, czy to o takie rozłożenie akcentów autorowi faktycznie chodziło.
Debiutancka powieść Dariusza Domagalskiego arcydziełem nie jest. Bardzo ciekawy pomysł stracił sporo na trochę słabszym wykonaniu. Bohaterowie są nieco zbyt sztuczni i oczywiści, dialogi czasem wydają się trochę nienaturalne, zaś sceny miłosnych uniesień w pewnym momencie wręcz irytują. Te niedociągnięcia można jednak złożyć na karb debiutu. Z drugiej bowiem strony przyglądanie się konfliktowi Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim niejako "od środka" naprawdę wciąga. A w tym strona "fantastyczna" tej powieści ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Co więcej, odnoszę wrażenie, że sporo intrygujących wątków (także tych "fantastycznych") może nabrać pełnego kolorytu w drugim tomie trylogii - "Aksamitnym dotyku nocy", tym bardziej, że autor miał czas na wyciągnięcie wniosków z niedociągnięć debiutu. Dariusz Domagalski potencjał ma całkiem spory. Na ile zostanie on wykorzystany? No cóż, pokaże to tom drugi jego krzyżackiej trylogii.
3,5/6
Więcej o książce TU
Autor zabiera nas w podróż do roku 1409 w świat politycznych gier między Polską, Litwą, Żmudzią i Zakonem Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie… zwanym u nas powszechnie Krzyżakami. Domagalski dodaje do tych rozgrywek jeszcze jeden element: kabałę. Okazuje się bowiem, że za starciem sił w naszym świecie stoją potężne moce spoza niego. Emanacje Boga - dziesięć Sefir, pogrążone są w konflikcie. Posyłają do naszego świata Przebudzonych, którzy mają pomóc w jego rozstrzygnięciu. Wśród nich, tyle, że po przeciwnych stronach znajdują się między innymi Władysław Jagiełło, Witold, czy Ulryk von Jungingen. Takim Przebudzonym jest też główny bohater Delikatnego uderzenia pioruna, Burgundczyk, Dagobert z Saint-Amand, będący w służbie Sefiry Netzach.
Domagalski przyjmuje prosty podział na "dobrych" Polaków i Litwinów, służących prawej, męskiej stronie Drzewa Życia, będącego wzorem budowy świata (a zarazem wzorem samego stwórcy) i "złych" Krzyżaków, czyli sługi lewej, żeńskiej strony tegoż Drzewa. Niestety ma to swoje niezbyt fortunne konsekwencje w postaci papierowych bohaterów. Owszem, mają swoje dylematy, skłonności i namiętności, jednak przede wszystkim pozostają oni sługami Sefir, swoistymi wykonawcami ich woli. Krzyżacy są zatem trochę topornie antypatyczni, zaś stronnicy Polaków, czy Żmudzinów prawi i dzielni w sposób momentami wręcz banalny. O ile zatem sam pomysł na naszkicowanie nadprzyrodzonego tła dla wielkiego dziejowego konfliktu jest kapitalny, o tyle jego przelanie na papier jest już trochę gorsze (choć zdaję sobie sprawę, że może to być też rezultat przyjętej konwencji, o czym autor kilkakrotnie wspominał w dyskusjach na forach internetowych).
Akcja powieści jest nieco rwana. Mamy momenty, w których wydarzenia toczą się zbyt powoli, mamy też takie, gdzie ich bieg nabiera sporego tempa. Ponadto pojawiają się wplecione retrospekcje. Całość, niestety, ponownie wywołuje pewien niedosyt, szczególnie jeśli chodzi o przedstawienie losów głównych bohaterów. Nadanie całemu konfliktowi epickich rozmiarów, tak samo jak epickie mogą być konsekwencje działań Przebudzonych w naszym świecie, powoduje, że Domagalski poświęca sporo uwagi wydarzeniom historycznym, które de facto tworzą szerokie, fabularne tło dla akcji. I, o dziwo, jest to jeden z mocniejszych aspektów Delikatnego uderzenia pioruna! Składają się na to doskonałe przygotowanie faktograficzne, ogromna ilość historycznych postaci i spory talent w oddaniu klimatu średniowiecza. Nie jestem tylko pewien, czy to o takie rozłożenie akcentów autorowi faktycznie chodziło.
Debiutancka powieść Dariusza Domagalskiego arcydziełem nie jest. Bardzo ciekawy pomysł stracił sporo na trochę słabszym wykonaniu. Bohaterowie są nieco zbyt sztuczni i oczywiści, dialogi czasem wydają się trochę nienaturalne, zaś sceny miłosnych uniesień w pewnym momencie wręcz irytują. Te niedociągnięcia można jednak złożyć na karb debiutu. Z drugiej bowiem strony przyglądanie się konfliktowi Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim niejako "od środka" naprawdę wciąga. A w tym strona "fantastyczna" tej powieści ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Co więcej, odnoszę wrażenie, że sporo intrygujących wątków (także tych "fantastycznych") może nabrać pełnego kolorytu w drugim tomie trylogii - "Aksamitnym dotyku nocy", tym bardziej, że autor miał czas na wyciągnięcie wniosków z niedociągnięć debiutu. Dariusz Domagalski potencjał ma całkiem spory. Na ile zostanie on wykorzystany? No cóż, pokaże to tom drugi jego krzyżackiej trylogii.
3,5/6
Więcej o książce TU
Krzyrzacy są jak widzę na czasie. Ciekawę, czy w ramach postmodernistycznego eksperymentu, tudzież cywilnej odwagi, ktoś z polskich autorów zdecyduje się napisać powieść z punktu widzenia niemieckiego rycerza-zakonnika?
OdpowiedzUsuńNp. o bitwie pod Tannenbergiem, gdzie chrześcijański rycerstwo starło się z azjatyckimi hordami pod dowództwem poganina Jagiełły.
Jaaaasne, już widzę, jak którykolwiek z polskich pisarzy, którzy zwykle są mocno prawicowi (taki narodowy konserwatyzm dość mocno posunięty... ciekawe zjawisko swoją drogą) przyjmuję pozycję Niemców/Europejczyków. Chociaż może Twardoch... trzeba będzie obadać jego książkę. Wiesz, zabawnie było ponoć na tegorocznym Grunwaldzie z perspektywy Chorągwi Śląskiej. Chłopaki mi mówili, że gdy tłumaczyli widzom gratulującym im zwycięstwa, ze oni walczyli po stronie krzyżackiej powodowało to totalną konsternację... no bo jak to?!
OdpowiedzUsuń