piątek, 11 marca 2011

Szklany dom - Charles Stross - przedpremierowa recenzja z portalu Fantasta.pl

Ostatnimi czasy nie miałem okazji zasiąść do lektury dobrej, pełnokrwistej hard SF – pełnej odniesień do różnorakich teorii, odjechanych pomysłów, a jednocześnie nie będącej instrukcją obsługi urządzenia skomplikowaniem dorównującemu Wielkiemu Zderzaczowi Hadronów. Szczęśliwie jednak pewien głód takiej literatury, który powoli zaczynałem odczuwać, został zaspokojony najświeższą propozycją Wydawnictwa MAG, a mianowicie powieścią Szklany dom Charlesa Strossa. Autor znany polskiemu czytelnikowi np. z lekko humorystycznych lovecraftowsko-szpiegowskich opowiadań z cyklu „Pralnia” lub też doskonałej minipowieści Nierównowaga sił zabiera nas w rzeczywistość będącą swoistą ekstrapolacją świata wykreowanego w chyba najbardziej znanym z jego dzieł – Accelerando. Nieznajomość tej powieści nie przeszkadza jednak w odbiorze Szklanego domu, stanowi on bowiem historię spójną i zamkniętą, osadzoną w charakterystycznych, nieźle opisanych realiach.



Stross zabiera czytelników w podróż do XXVII wieku, czasów gdy ludzkość dokonała już Akceleracji (którą można kojarzyć ze znanym pojęciem technologicznej osobliwości) i w zasadzie stała się postludzkością. Rozwinięcie technologii bramek T i bramek A pozwala nie tylko swobodnie przemieszczać się w przestrzeni, ale też niemal dowolnie kreować własny wygląd przyjmując formę niekoniecznie nawet zbliżoną do postaci ludzkiej w jaką jesteśmy przyobleczeni. Na to wszystko nakładają się jeszcze kwestie rozdzielania swojej osobowości, czy też tworzenia „kopii zapasowych” samego siebie. Konstrukcja świata od strony technologiczno-koncepcyjnej jest absolutnie bez zarzutu. Szklany dom śmiało można postawić w pierwszym szeregu, pośród najlepiej dopracowanych przedstawicieli twardej fantastyki naukowej.

Głównym motywem powieści jest historia Robina/Reeve (choć akurat przywiązywanie się do imion poszczególnych postaci, ich wyglądu, czy też choćby płci może utrudniać odbiór powieści; jak już zaznaczyłem zmiany cielesnej powłoki, są w świecie wykreowanym przez Brytyjczyka dość powszechne), weterana wojennego, który chcąc odseparować się od swojej przeszłości po zabiegu usunięcia części pamięci postanawia wziąć udział w eksperymencie społecznym, którego celem jest zrekonstruowanie sposobów życia prymitywnej ludzkości w tzw. ciemnym wieku. W międzyczasie główny bohater wplątuje się w romans z kobietą (choć to też stwierdzenie nie do końca pokrywające się z naszym jego rozumieniem) imieniem Kay, która także do eksperymentu się zgłasza. Dla współczesnego czytelnika wielce interesującym może okazać się fakt, iż symulowany w eksperymencie ciemny wiek, to ni mniej ni więcej tylko nasze czasy, w przybliżeniu odpowiadające drugiej połowie XX wieku. Kiedy zatem po kilkudziesięciostronicowym wprowadzeniu akcja przenosi się na teren zamkniętej społeczności, w której toczyć się ma eksperyment zaczyna się prawdziwa, fabularna jazda bez trzymanki

Powieść Strossa można odczytywać na kilku poziomach. Pierwszy, najbardziej widoczny i oczywisty to czerpiąca z klasyki gatunku antyutopia. Brytyjczyk podejmuje wątek zamkniętej społeczności, zewnętrznie narzuconych reguł nią rządzących, a także swoiście rozumianej inżynierii społecznej. Na tym poziomie widać kilka ciekawych odwołań do koncepcji szklanego domu, panoptikonu, czy też do eksperymentu Zimbardo. Paralela pomiędzy rzeczywistością eksperymentalnej społeczności, a więzieniem jest aż nadto wyraźna. Ma też ona swoje drugie dno ukazujące się wraz z kolejnymi rozdziałami tekstu. Szklany dom jest też krytyką współczesnego modelu społeczeństwa (a dokładniej stylu życia charakterystycznego dla amerykańskiej klasy średniej lat 60-tych czy 70-tych). Z punktu widzenia człowieka z XXVII wieku „nasz” świat wydaje się pełen absurdów, utrudnień i nielogiczności. Przewijają się także wątki krytyki feministycznej (a wręcz queerowej). Stross zwraca bowiem uwagę nie tylko na wyraźny podział ról płciowych, ale także na heteronormatywny charakter współczesnej kultury Zachodu pokazany w pewnej opozycji do w pewnym sensie postgenderowej wizji przyszłej ludzkości. Powieść Brytyjczyka jest też do pewnego stopnia utworem pacyfistycznym. Bynajmniej jednak nie oznacza to braku akcji. Wybuchów i strzelania nie brakuje. Wymowa antywojenna jest tu raczej pochodną ukazania destruktywnych skutków, jakie wojna wywiera na osobach biorących w niej udział. Te niewyleczone psychiczne rany stają się ważnym czynnikiem kształtujących motywacje postaci. Trzeba przyznać, że są one zbudowane w sposób przemyślany. Mają swoje słabości, lęki, traumy, pragnienia i ambicje. Bohaterowie Szklanego domu są ciekawi, wielowymiarowi, ale jednocześnie, mimo swej odmienności zrozumiali dla czytelnika.

Osobiście ciężko mi się oprzeć wrażeniu, że Stross jest w pewnym sensie literackim efekciarzem. Jednak jeśli nawet tak jest w istocie, to nie mam nic przeciwko temu. Na każdej stronie możemy się spodziewać czegoś co wywoła u czytelnika wypieki na twarzy: kolejne, poniekąd humorystyczne potraktowanie dwudziestowiecznej kultury, kapitalny pomysł na wykorzystanie jakiejś teorii naukowej, inteligentne nawiązanie czy podtekst (tych zdecydowanie nie brakuje), czy też niespodziewany zwrot fabuły. Ta ostatnia zresztą toczy się szybko i sprawnie, co w połączeniu ze wspominanymi wcześniej przymiotami powieści Brytyjczyka skutkuje poważnymi problemami przy odrywaniu się od lektury. Autorowi udało się bowiem w doskonały sposób wyważyć proporcje między wartką akcją, niezłym językiem, a prezentowaniem swoich autorskich pomysłów, kolejnych odwołań do naukowych koncepcji, czy też przekazywaniem treści bliższych społecznej krytyce. W Szklanym domu znajdujemy wszystkie te elementy. Wciąż jest to jednak powieść bardzo mocno zakorzeniona w gatunkach, z których wyrosła. Wątki charakterystyczne zarówno dla twardej science fiction, jak i antyutopii są wyraźne, co stanowi przyczynę chyba największego mankamentu tej książki. Sposób w jaki fabuła zmierza do zakończenia jest bowiem może nie tyle przewidywalny, co bardzo mocno zakorzeniony w tradycji literackiej, a przez to znacznie mniej wyrazisty, niż mógłby być. Tym bardziej, że można odnieść wrażenie, iż autor wycofuje się trochę z radykalizmu swojej wizji (podobne wrażenie miałem przy okazji lektury Wiecznego Grunwaldu Szczepana Twardocha) i po przejażdżce przez fabułę z dociśniętym do oporu pedałem gazu bez wyraźnej przyczyny odpuszcza nogę na ostatnich metrach przed finiszem. Mimo tej drobnej uwagi nie ma wątpliwości, że Szklany dom to fantastyka najwyższej próby. Mam nadzieję, że powieść ta zbuduje całkiem niezłą pozycję Charlesa Strossa na polskim rynku i w niedługim czasie będziemy się mogli cieszyć wydaniem kolejnych jego powieści i opowiadań (np. zbioru opowiadań Wireless, wspomnianego cyklu „Pralni”, czy też jego debiutanckiej Singularity Sky). Bez wątpienia jest on bowiem jednym z najciekawszych pisarzy SF młodego pokolenia, o czym łatwo się przekonać sięgając choćby po Szklany dom.

5,5/6
PS. Dziś Andrzej Miszkurka z Wydawnictwa MAG (któremu dziękujemy za egzemplarz recenzencki) wstępnie zapowiedział, że w planach mają kolejne książki Strossa (Halting State, Rule 34 i "Pralnię") - nic tylko się cieszyć!

6 komentarzy:

  1. Ciekawa, wnikliwa recenzja, przeczytałum ją z dużą przyjemnością. Cieszy decyzja autora, by dopracować specyficzną optykę człowieka z przyszłości i wprowadzić akcenty genderqueerowe. Mam tylko jedną uwagę: wiem, że wszyscy przyzwyczaili się marketingować Strossa jako "jednego z najciekawszych pisarzy SF młodego pokolenia", ale ileż można? "Pisarze młodego pokolenia" to dzisiaj raczej Hannu Rajaniemi i Catherynne Valente, nie Charlie Stross (kilkanaście powieści i 47 lat).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za opinię. Choć co do Strossa to ta opinia o nim jako o pisarzu "młodego pokolenia" wynika chyba raczej nie tyle z wieku, co z pewnego podejścia do pisana. To jednak jest fantastyka znacząco inna nie tylko od klasyki z lat 50-tych czy 60-tych, ale nawet od tej z lat 80-tych i 90-tych. (choć akurat "Szklany dom" do tej klasyki odwołuje się wcale często)

    OdpowiedzUsuń
  3. Accelerando. Nieznajomość tej powieści nie przeszkadza jednak w odbiorze Szklanego domu,

    To nie jesteś powieść ale zbiór opowiadań.

    Toudi

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwoliłem sobie zacytować (z podaniem źródła) Twoją recenzję [zapewne dlatego iż nie zgadzam się z jej oceną].

    http://aperiodyksk.blogspot.com/2011/10/perfekcyjne-szklane-domy-czyli.html

    Pozdrawiam
    Michał Laskowski

    OdpowiedzUsuń
  5. @Michał - bardzo proszę. Z tego co przeczytałem to chodzi Ci tu o spójnosć wewnętrzną i wyciągniecie konsekwencji z rozwoju technologicznego. No cóż, masz mnie, wyszło, ze potraktowałem technologię u Strossa (w przypadku tej książki) jako zaledwie element całej konstrukcji (wymieniłem ją na miejscu bodaj przedostatnim, choć obecnie dochodzę do wniosku, ze krytyka społeczna jest w "Szklanym domu" ważniejsza). No bo to tak chyba miało być, nie sądzisz? To nie jest "Accelerando", które jest (jak sam zaznaczyłeś) książką "o technologii". W przypadku "Szklanego Domu" chodzi w moim mniemaniu o zupełnie coś innego. I to coś innego wyszło Strossowi dobrze. Innymi słowy - Twoje uwagi są na miejscu i fajnie, że chce Ci się "pogrzebać" w książce pod tym kątem. Tyle, że fakt, iż masz rację, nie zmienia faktu, że powieść Strossa wciąż jest bardzo dobra. Być może spowoduje lekki zawód u hardesfowych purystów... ale chyba tylko u nich. Bo do "czytadła z laserowymi mieczami w tle" to jednak jej bardzo daleko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytałam i bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...