sobota, 16 lipca 2011

Tak jest dobrze - Szczepan Twardoch - recenzja z portalu Fantasta.pl

Dawno nie czekałem tak bardzo na jakąś z książkowych premier. Powodów było co najmniej kilka. Pierwszym z nich było ogromne zainteresowanie twórczością Szczepana Twardocha, które pojawiło się w mojej głowie po lekturze Wiecznego Grunwaldu, podsycane jeszcze wskutek lektury jego wcześniejszych tekstów. Pojawiały się tu wielorakie pytania: czy znów dane mi będzie zanurzyć się w wielowątkowe, filozofujące rozważania na temat odwiecznej konfrontacji człowieka i historii; czy znów dane mi będzie posmakować Twardochowej wyobraźni i metaforyki; czy znów dane mi będzie docenić doskonały język tego autora; czy wreszcie znów podchodząc do lektury z pewnymi obawami o utrzymanie mojego bardzo wysokiego mniemania o pisarstwie Twardocha, będę mógł z rozkoszą patrzeć jak się one rozwiewają z każdą kolejną stroną czytanego tekstu. Drugim powodem była ciekawość nowego wydawniczego przedsięwzięcia, jakim jest seria „Kontrapunkty” wydawnictwa Powergraph, mająca prezentować niebanalną i łamiącą schematy prozę rodzimą. Trzecim wreszcie powodem była chęć zastanowienia się, skąd się bierze fenomen śląskiego pisarza, którego twórczością powszechnie zachwyca się pewne, dość opiniotwórcze, grono odbiorców. Skąd ten medialny szum, swoista moda na Twardocha? Na czym polega fenomen autora Tak jest dobrze?



Książkę dostałem do ręki we wtorek. Liczyłem, że zacznę lekturę w środę… nie wytrzymałem. Późnym wtorkowym wieczorem otworzyłem ten świetnie wydany tom, przeczytałem wprowadzający list od Kasi Sienkiewicz-Kosik z wydawnictwa Powergraph i zagłębiłem się w światy nakreślone ręką Twardocha. Kilkanaście godzin później, mimo zakończonej lektury, wciąż nie mogłem ochłonąć. Choć minęło już kilka dni ochłonąć nadal nie mogę. Przeczytałem bowiem książkę znacznie różniącą się od tego, czego się spodziewałem, a mimo to wciąż doskonałą. Czy w takim razie mamy do czynienia z nowym, nieznanym obliczem śląskiego pisarza? Nie do końca. Można wyczuć, że obcujemy z tekstami, które wyszły spod tej samej ręki, która tworzyła choćby Wieczny Grunwald. Co wyróżnia Tak jest dobrze, to przede wszystkim kwestia przyjętej konwencji i problematyki. Do tej pory bowiem wyraźnie na pierwszy plan wysuwały się historiozoficzne dociekania, czy też fantastyczne pomysły. W opowiadaniach zebranych w najnowszej propozycji autora z Pilchowic znajdujemy jednak przede wszystkim ludzkie emocje. Bardzo dużo ludzkich emocji. Twardoch serwuje nam sześć historii, w których zawarty jest ogromny ładunek przeżyć, dylematów, frustracji, pragnień, tęsknot i marzeń. Bohaterowie tekstów są cudownie niejednoznaczni i wielowarstwowi, wewnętrznie rozdarci walczą z własnym cierpieniem. To właśnie cierpienie stanowi pewną tematyczną klamrę łączącą wszystkie teksty, choć jest ono tu prezentowane w sposób bardzo zróżnicowany. Czasem jest to prosty ból wywołany stratą bliskich osób, czasem strach przed cierpieniem, czasem trauma z przeszłości, czasem zaś prosta konsekwencja bycia innym, łamiącym standardy i wymagania naszego świata i naszej kultury. Tu kłania się nam Twardoch jako obserwator ludzkiego życia, twórca obyczajowych miniaturek. Podejmuje wątki takie jak seksualność, wykluczenie społeczne, odmienność, uzależnienie od innych, zemsta czy też tożsamość i odległe konsekwencje dawnych wyborów. Mamy do czynienia z dialogiem, czasem wręcz krytyką współczesnego rozmytego społeczeństwa. To też ważny wątek zawarty w opowiadaniach z Tak jest dobrze – kwestia zmiany w otaczającym świecie i konfrontacji bohaterów z tą zmianą. Tak jak są oni różni, tak różnie na tę sytuację reagują. Mamy jednak wyraźnie do czynienia z klarowną strukturą czasu – przynależność do takiego a nie innego momentu konstytuuje bohaterów, odróżnia ich przeszłych od ich obecnych… o przyszłych nie mówiąc nic. Wspomniane już, wysunięte na pierwszy plan emocje wiążą się bezpośrednio z tą specyficzną perspektywą temporalną. To właśnie zmiana wywołuje cierpienie, rozchwianie i zagubienie, a czasem i tęsknotę – przejmującą i obezwładniającą.

W całej tej konstrukcji jest jeszcze jeden bardzo istotny element, a mianowicie język, którym Twardoch się posługuje. Coś, co we wcześniejszych jego książkach było raczej smaczkiem, a na pierwszy plan wysunęło się w Wiecznym Grunwaldzie, tu stanowi znów jeden z najmocniejszych punktów książki. Śląski autor balansuje między różnymi stylami językowymi, skutecznie przeplata podniosłość, delikatność, uczuciowość, z prostym konkretnym językiem, czasem doprawionym umiejętnie wstawianymi wulgaryzmami. Do tego częste powtórzenia, wewnętrzne monologi podkreślają emocjonalność opowiadań składających się na Tak jest dobrze. To nie jest ugrzeczniona fantastyka ze znaczkiem serii gier na okładce, nie jest to też próba epatowania brutalnością, przemocą, agresją czy też szukanie taniej sensacji przez zarzucenie „kurwą” tu i ówdzie. Ten splot emocji i przyjętej formy robi naprawdę doskonałe wrażenie.

Tym, co jako czytelnika mnie bardzo cieszy, to sposób, w jaki Twardoch pisarsko dojrzał. Z jednej strony udowadnia bowiem, że nie jest skazany na bycie zaszufladkowanym. Nie jest już pisarzem jednej powieści – choć w mojej opinii Wieczny Grunwald wciąż pozostaje jego opus magnum. Tak jest dobrze prezentuje podobny poziom, będąc jednocześnie książką zupełnie odmienną. Do tego wydaje mi się, że udała się Twardochowi trudna sztuka uwolnienia się od bagażu pisarza-fantasty. Równie dobrze można by uznać najnowszy zbiór jego opowiadań za oniryczny, ocierający się o horror i grający z konwencjami utwór przynależący do literackiego mainstreamu. Trudno powiedzieć jak na szerszym polu literackim zbiór ten sobie poradzi. Na pewno jest to świetna literatura, doskonale napisana, kipiąca wręcz od emocji i napięcia, nie pozwalająca czytelnikowi oderwać się łatwo od książki, czasem też skłaniająca do refleksji. Tak jest dobrze to świadectwo rozwoju pisarskiego Szczepana Twardocha, które dobrze rokuje na przyszłość. Być może będzie ono stanowić pożegnanie autora z fantastyką? Niewykluczone, choć pozostaje liczyć na to, ze tak ogromny talent i wyobraźnia dobrze się czują właśnie na polu literatury gatunkowej. Z drugiej strony szufladkowanie „fantastyka” albo „mainstream” mogą raczej pisarzowi zaszkodzić, niepotrzebnie zrażając ortodoksyjnych miłośników literatury z jedną z tych łatek. Niech Twardoch pisze swoje. Tak jest dobrze.

5,5/6
PS. Dziękujemy Wydawnictwu Powergraph za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

6 komentarzy:

  1. Ja wcześniej nie czytałam żadnej książki Twardocha i nie interesowałam się tym autorem, ale akurat trafiła się okazja na zrecenzowanie tej książki dla Gildii:) I muszę przyznać, że książka bardzo mnie zaskoczyła. O ile pierwsze opowiadanie jest według mnie najsłabsze z całego zbioru, tak ostatnie oraz to o otyłej dziewczynie, są świetne. Właściwie każde z opowiadań pozostawia czytelnikowi duże pole do własnej interpretacji:)
    Jaką inną książkę tego autora poleciłbyś mi do przeczytania?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieczny Grunwald - zdecydowanie i bezwzględnie:) To w mojej opinii jedna z najlepszych polskich książek ostatnich lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, to w najbliższym czasie to przeczytam. A czytałeś może Sternberg? Też jestem ciekawa tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, niestety Sternberg jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałem recenzję Twardocha w "Polityce" i zaciekawił mnie autor. No, ale skoro pisze o nim Ryba, to nie ma bata, zapoznam się bliżej z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  6. W "Polityce" to bodajże Malakha recenzja była. Ale imho lepiej najpierw przeczytać "Wieczny Grunwald";) Ala ja po prostu jestem skrzywiony bo mnie ta książka wbiła w to, na czym zalegałem w momencie lektury.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...