czwartek, 1 września 2011

Rozkaz 66 - Karen Traviss - recenzja z portalu Fantasta.pl

Zacznijmy łopatologicznie… co sugeruje nam tytuł Gwiezdne Wojny? Na pewno to, że akcja ma miejsce wśród gwiazd, w kosmosie… czyli pewnie jakieś science-fiction. To, na ile SW faktycznie są science-fiction, to już inna kwestia. Z drugiej strony termin „wojny” może sugerować, że kluczowym elementem tego świata są różnorakie konflikty zbrojne. Tu także się z grubsza zgadza – w ogromnej większości utworów wojennych osadzonych w tym uniwersum wojna jest ważnym elementem… tła. W literaturze z logo SW na okładce zawsze brakowało mi porządnego, militarnego science-fiction. Na dobrą sprawę tym mianem możemy określić tylko i wyłącznie serie autorstwa Karen Traviss o klonach-komadosach a także cykl X-Wingi panów Stackpole’a i Allstona (w tym drugim momentami trochę zbyt dużo telenoweli, a za mało opisu faktycznych działań zbrojnych, jednak to detal). Szczególnie dzieła brytyjskiej pisarki zasługują w tym kontekście na uwagę. Wykorzystała ona bowiem swoją solidną wiedzę z zakresu wojskowości i działań wojennych (służyła m.in. w Royal Navy i była korespondentką wojenną), oprawiła to w doskonałe fabuły, a przy tym podjęła się urozmaicenia gwiezdnowojennych schematów przez rozbudowane opisy środowiska klonów i Mandalorian. Zaowocowało to doskonałą serią, jaką są Komandosi Republiki.



Rozkaz 66 jest tomem zamykającym rzeczony cykl. Co warto zaznaczyć już na początku, jest on bardzo wyraźnie powiązany z poprzednimi odsłonami serii. Nieznajomość tychże może zatem stanowić spore utrudnienie w lekturze. Traviss bardzo często odnosi się do wydarzeń czy też informacji z poprzednich tomów. Za cenę pewnej hermetyczności powieści otrzymujemy jednak złożoną układankę wątków i nawiązań, która, jeśli tylko jesteśmy w stanie się w niej połapać, potrafi wciągnąć na długie godziny. Ta złożoność, która dla wielu może być wadą, w mojej opinii jest jedną z największych zalet pisarstwa Brytyjki. Mamy tu wiele świetnie dopasowanych elementów: od intrygujących działań militarno-szpiegowskich (a czasem wręcz przestępczych), przez złożoną sieć relacji interpersonalnych między bohaterami, ich historię, aż po ciekawie pokazane dylematy etyczno-moralne. I to wszystko w gwiezdnowojennej konwencji!

Czwarty tom Komandosów Republiki jest, podobnie jak poprzednie tomy serii, przede wszystkim świetnie zbudowanym, militarnym science-fiction. Ponownie bohaterami są zgrupowani wokół charyzmatycznego Mandalorianina Kala Skiraty członkowie elitarnych jednostek klonów wraz z przyjaciółmi, związanymi z nimi Jedi i kilkoma innymi, intrygującymi osobistościami. Osią fabularną stają się niepokojące wiadomości docierające do bohaterów, sugerujące koniec wojny, ale jednocześnie pozwalające snuć insynuacje na temat szykowanego przewrotu. Coraz większego znaczenia nabiera więc pomysł uniezależnienia się grupy Skiraty od Republiki. Łączy się to bezpośrednio z innym ważnym wątkiem, a mianowicie kwestią tego, na ile klony mogą prowadzić własne, niezależne życie, choćby po wojnie. Wszystko to okraszone jest narastającym napięciem miedzy klonami a Jedi, znajdującym kulminację w znanym z „Zemsty Sithów” Rozkazie 66. To, co pozornie nam znane z kinowego ekranu, możemy zobaczyć w powieści Traviss z nowej, ciekawej perspektywy. To kolejna zaleta twórczości Brytyjki – doskonale rozbudowuje i uzupełnia uniwersum Gwiezdnych Wojen, prowadząc dialog z obrazem znanym nam z filmów, serialu, czy też innych powieści i komiksów. Znacznie więcej tu szarości, a mniej czarno-białych podziałów.

Lektura Rozkazu 66 utwierdziła mnie w przekonaniu, że powieści z logo Star Wars na okładce wcale nie muszą być tylko prostymi historyjkami mającymi wartość co najwyżej dla fanów uniwersum Lucasa poszukujących uzupełnienia swojej wiedzy o tym świecie. Traviss serwuje nam bowiem świetnie napisaną fantastykę militarną, która doskonale wykorzystuje realia Wojen Klonów, jednak nie pozwala opisowi wyjść na pierwszy plan przed fabułę i bohaterów. Pewien problem może stanowić fakt, że znajomość poprzednich tomów serii jest w sumie niezbędna, aby bez problemu połapać się w złożonej konstrukcji powieści, jednak w mojej opinii jest to raczej zachęta do tego, aby zapoznać się z całością Komandosów Republiki. Są to bodaj najlepsze przykłady literatury gwiezdnowojennej, mające sporo do zaoferowania nie tylko fanom serii, ale i szerszemu gronu czytelników. 

5/6

3 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad przeczytaniem jakichś książek z serii Star Wars. Ale najpierw chcę sobie odświeżyć wszystkie filmy, bo szczerze mówiąc nie pamiętam ich za dobrze i nigdy nie byłam fanką tego uniwersum. Tylko tych książek jest tyle, że kompletnie nie mam pomysłu, od której zacząć;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że ostatnio króluje tematyka starwarsowa:) Mi chodzi po głowie ponowne sięgnięcie do trylogii Lucasa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odświeżenie sobie wszystkich filmów jest spoko:) Ostatnio to z żoną uskuteczniliśmy, tyle, że tym razem oglądaliśmy nie w kolejności powstawania, a w kolejnosci epizodow, czyli od "Mrocznego Widma" do "Powrotu Jedi"... i muszę przyznać, ze odbiór jest jednak ciut inny.

    @Radosiewka: Jak już zaznaczyłem wcześniej: na początek polecam albo "Trylogię Thrawna" albo cykl "Komandosi Republiki" ale czytany od początku!

    @Przemek: tematyka Starwarsowa to tak z wakacyjnego sentymentu;) W kolejce jeszcze bedzie jedna recka SW (najnowszej wydanej w Polsce książki: "Wygnańca") a potem wracam do trochę poważniejszej fantastyki. Mam już zrecenzowaną "Rzekę bogów" Iana McDonalda i już sie nie mogę doczekać jego "Domu Derwiszy. Dni Cyberabadu" A premiera juz za niecałe 2 tygodnie:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...